Kociak leniwie przesunął różowym języczkiem, po swoim boku. Czekoladowa sierść, błyszczała z czysta, umyta jeszcze kilka uderzeń serca wcześniej, przez jego mamę. W niebieskich oczach kocurka, płonęła ekscytacja, spowodowana nowym dniem. Poruszył wąsikami, wyczuwając lekki wiatr, wiejący z zewnątrz i niemal od razu, przysunął się bliżej Brzozowego Szeptu, drżąc z zimna. Karmicielka wysłała w jego stronę ciepłe spojrzenie. Jeżyk wtulił się w jej sierść, pozwalając, by otuliła go ciepłym ogonem. Mama pochyliła się, trącając nosem jego uszko.
-Pora Nagich Drzew będzie zimniejsza.-westchnęła kotka.-Teraz jesteście bezpieczni, w ciepłym legowisku, z pełnymi brzuszkami, ale martwię się, co będzie, gdy pewnego dnia, przyjdzie mi was opuścić.
-Będziemy wpadać do twojego legowiska codziennie z wizytą! A..a nawet upolujemy dla ciebie zwierzynę! Będziesz żyła jak prawdziwa przywódczyni!-miauknął wesoło kocurek. Dla niego świat, był jeszcze niewinny, bez konfliktowy. Zaczynał się przy brzuchu matki, jedynej istoty, która dawała mu wszystko, czego potrzebował do życia. Natomiast kończył się, gdy do żłobka przestały wpadać promienie słońca. Nie interesowało go, jaki był świat poza obozem. Nie wiedział nic o innych klanach, czy kodeksie wojownika. Klan Gwiazdy również był mu obcym tematem. Wszystko skłaniało się wyłącznie ku zabawą, chrapaniu, niekiedy nawet odwiedzinach taty. Dlatego też, nie przejął się zmartwionym spojrzeniem Brzozowego Szeptu.
-Dziękuję, synku.-zamruczała kocica, ciaśniej go otulając. Gdy tylko Jeżykowi zrobiło się cieplej, postanowił coś zrobić. Spał zbyt długo, nie czuł się głodny, tak więc jedynym sensownym wyjściem, była zabawa!
Obrzucił wzrokiem żłobek. Wszystkie mchowe legowiska, były puste, nie nosząc na sobie żadnego zapachu. Jeżyk położył po sobie uszy. Oprócz nich, w kociarni nie było żadnych innych kociąt. Cóż za niesprawiedliwość!
-W legowisku uczniów, będzie was znacznie więcej. Wtedy już nie będziesz mógł się tak wysypiać. Ciężkie treningi cię czekają, mój mały.-szepnęła Brzozowy Szept, gładząc go ogonem po plecach. Jeżyk prychnął pod noskiem, spoglądając na nią czujnie.
-Życie ucznia jest smutne.-miauknął, zaskoczony jej słowami. Wiedział już, na jakie rangi dzieli się klan. Że jest przywódca, zastępca, medyk, dzielni wojownicy, uczniowie, a także starsi. Mama często opowiadała bardzo ciekawe historie, o życiu Klanu Burzy. Obowiązki wojowników, wydawały się być ciekawe, oraz odpowiedzialne. Był też dumny, że urodził się właśnie tutaj i pewnego dnia, zamierzał to pokazać.
-Nieprawda.-zaśmiała się Brzoza.-Bycie uczniem to super sprawa. Pomagasz klanowi, szkolisz się, a w przyszłości stajesz się dumnym wojownikiem.
-Mi to brzmi..-zastanowił się, z ciekawością poruszając noskiem. Jak mu to brzmiało? Z resztą nieważne. Machnął ogonkiem, zanim podniósł się ze swojego miejsca i jakby nigdy nic, rzucił jeszcze ukochanej rodzicielce ciepłe spojrzenie, zanim odbiegł do ich gniazda. Przygotował się do skoku, z zamiarem zaatakowania śpiącej Rzeki. Skoczył na kotkę w odpowiednim momencie, sprawiając, że ta wydała z siebie zaskoczone mruknięcie.
-Jeżyk! Co ty wyprawiasz?
Kocurek zmrużył oczy. Otworzył na chwilę pyszczek, chcąc coś powiedzieć, ale gdy domyślił się, że zwykłe "pobawmy się", nie zachwyci jego siostry, postanowił wymyślić coś innego. Trzepnął ogonkiem o ziemię, ustawiając się w bojowej pozycji.
-Przejmuje to terytorium, Rzeczna Gwiazdo!-warknął, mrugając w jej stronę.
<Rzeczko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz