Dzisiaj szlifowali jej umiejętności tropienia i chwytania zwierzyny. Mimo wrodzonych niecierpliwości i roztrzepania, starała się jak mogła. W końcu, hej, był z nią jej mentor a to, co robiła stanowiło część kocich rytuałów!
Im dłużej ćwiczyli, tym bardziej działał uspokajający wpływ przyrody. Dlatego gdy Sokół demonstrował jej postawę łowiecką, robiła to, co mówił. No, prawie. Dopóki patrzył.
Jej pochopność odezwała się, gdy próbowała upolować mysz. Musiała przyznać, że zrobiło jej się trochę przykro… Ale gdy mentor spróbował ją pocieszyć, uśmiechnęła się tylko, zapominając o niepowodzeniu. Już miała plan…
- Wiesz co? Nic dzisiaj nie złapaliśmy. Może na drzewach będziemy mieć trochę więcej szczęścia, co ty na to?
Sokół stanął jak wryty i przyjrzał jej się podejrzliwie.
- Co ty masz w ogóle na myśli? Jak to… Tak na drzewach? Jak wiewiórki?
- No prawie. Wiewiórki nie polują na dorosłe ptaki, a my tak - stwierdziła Iskra, jakby to była najoczywistsza rzecz pod słońcem. - Chodź, pokażę ci! - Nie zdążył nawet mrugnąć, a kotka już dopadła najbliższego drzewa. Przywarła do pnia, wspinając się na długość ogona.
- Musisz się mocno trzymać i być jak najbliżej pnia. I balansować ogonem, o tak! - Czekoladowa śmignęła w górę jak przerośnięta wiewiórka. - A jak już jesteś na górze, możesz… - Rozpędziła się i zanim Sokół mrugnął, przefrunęła na gałąź sąsiedniego drzewa. Zakołysała się lekko, ale szybko odzyskała równowagę. Kocur uświadomił sobie, że wstrzymał oddech. Odetchnął. - ...zrobić o tak! - dokończyła dumna z siebie kotka. - Pora wypatrzyć ofiarę!
<Sokole? Zawał? XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz