- Prze-przepraszasz? – zapytała Cętkowany Liść wciąż szeroko otwierając paszczę. Spojrzała w oczy wojownika, które wyrażały rezygnację i czysty smutek. Podniosła brwi zaskoczona takimi emocjami. W sumie nigdy nie przyglądała się gałom tej mysiej strawy, a były nawet, tak odrobinkę, troszeczkę… śliczne? Jednak w tej chwili przygaszone i smętne nie wydawały się wcale tak atrakcyjne jak kiedyś, a mimo to Cętka rozpłynęła się w nich wzdychając cicho. Wilcze Serce uniósł w końcu wzrok i teraz ich spojrzenia skrzyżowały się. Pokiwał powoli głową odpowiadając na pytanie retoryczne. – Wiesz… że masz nawet… trochę ładne oczy? – zauważyła „błyskotliwie”. Kiedy wreszcie zrozumiała co powiedziała szybko zamknęła pysk łapą. – No wiesz, są takie jak każde inne, ale masz pysk brzydki i no oczy są ładniejsze, kiedy pysk brzydszy, więc logiczne, że kiedy coś jest lepsze od drugiego to jest ładniejsze, nie? I no… to właśnie chciałam powiedzieć – zamilkła zdając sobie sprawę z bezsensowności własnych słów. Czy w takich chwilach nawet język musi odmawiać posłuszeństwa?
Kocica wyszła z legowiska wojowników głośno przeklinając własną osobę. Dlaczego tylko jej przytrafiają się takie żałosne sytuacje? Czy naprawdę jest takim mysim móżdżkiem? Zanim zniknęła w lesie do jej uszu doszedł jeszcze gromki śmiech Północnego Wiatru.
Cętka pogładziła się ogonem po burczącym brzuchu. Ile można czekać na tę Porę Nowych Liści, aż do upadłego? Westchnęła przeciągle patrząc na kałużę przed sobą. Futro gdzie tylko nie spojrzeć posklejane, poplamione błotem i potargane. Na próżno szukać by tu ładu i czystości. Tyle jednak czasu poświęcała na polowanie, że nie starczało jego nawet na rutynowe czyszczenie. I co? Wilcze Serce zwróci na to uwagę? Oczywiście, że nie, sam wyglądał jak siedem nieszczęść z posklejaną mordą, a co dopiero spoglądać na jakąś wojowniczkę, która to nawet jednego zdania nie jest w stanie złożyć. Czyszczenie więc kwalifikowało się do czynności zbędnych i zajmujących jedne z ostatnich miejsc na liście burej. Zresztą, gdyby taka lista chociażby istniała… Cały jej plan na udany dzień ograniczał się do wstania, zapolowania, spożycia czegoś i pójścia spać. W nieszablonowych sytuacjach dochodził do tego patrol. Zresztą, mimo tego, że całe dnie poświęcała na łowy niewiele z tego wynikało. Dwie piszczki na wschód słońca to było maksimum.
Cętkowany Liść ostrożnie podniosła wzrok. Niebo ciemniało, a zza chmur z trudem można było dostrzec wschodzący księżyc. Czyli i tym razem wróci do obozu późną nocą. Łapy nie ciągnęły jej do legowiska, a wręcz przeciwnie. Chciała puścić się biegiem, w stronę zasłoniętej chmurami Srebrnej Skórki. Zostawić za sobą wszystko co kiedyś było jej drogie i cenne, a teraz stało się jedynie pogrążonym w mroku miejscem śmierci. Miejscem, gdzie panowała zaraza i żałoba, a w powietrzu unosił się duszący zapach kostuchy. Kto wie czy i koty szczególnie serdeczne jej sercu nie miały zejść z tego świata za jeden wschód słońca? Turkawie Skrzydło, Miedziana Iskra, a nawet nieszczęsny Świerkowa Kora, który nie przeżywał przecież już swoich księżycy świetności… Wszyscy byli zagrożeni niechybnym zgonem. Turkawka i płowa spędzały całe godziny przy chorych, co więc trzymało je jeszcze przy życiu? Czarna nawet nie chciała sprawdzać czy wciąż chodzą po tym lesie. Nie chciała patrzeć w niebo by przypadkiem nie dostrzec pyszczka którejś z nich. Szczęście, że chmury jej to w jakiś sposób uniemożliwiały, a teraz dały o sobie znać w postaci małego deszczyku, który z każdego uderzenia serca zmieniał się w ulewę. Kocica parsknęła zirytowana, a następnie ile sił w łapach pobiegła w stronę obozu.
Bura ostrożnie wsunęła się do zmorzonego w śnie legowiska. Wcześniej schowała pod osłonę krzewu jedno zimne truchło, które miała nadzieję, że przechowa się do poranka. Przechodząc między kotami z trwogą zauważyła spory ubytek w ich liczbie. Z zatroskanym wyrazem pyska usiadła na swoim miejscu owijając ogon wokół łap. Zajęła się pospiesznym czyszczeniem futra i spoglądając na ułożonych do snu wojowników dostrzegła jeden intrygujący szczególik. Jej ułożona na karku sierść uniosła się i podobnie jak wyszczerzone kły dała obraz prawdziwie rozwścieczonej Cętki, z którą niejeden bałby się w tamtej chwili skonfrontować.
- Turkawko? - chciała zawołać Cętkowany Liść, ale głos ugrzązł jej w gardle. Czekoladowa postać podniosła wzrok znad ziół i uśmiechnęła się ciepło. Coś było ewidentnie nie tak. Panowała zupełna, ogłuszająca cisza. Świat poszarzał, ale medyczka wciąż się uśmiechała, zastygła w bezruchu. Zimny dreszcz przebiegł po karku wojowniczki. – Turkawko… powiedz coś – odezwała się wreszcie wydobywając z krtani chrapliwy głos. Żadnego ruchu czy jakiejkolwiek reakcji. Bura przełknęła ślinę patrząc w poczerniałe oczy przyjaciółki. Postąpiła krok na drżących z lęku i przejęcia łapach. Miała niejasne przeczucie, że uzdrowicielka za jedno uderzenie serca rzuci się na nią i pozbawi tchu w piersiach. Nieświadomie wstrzymała oddech nie odczuwając przy tym żadnych tego konsekwencji. Przyspieszyła kroku. Ilekroć się zbliżała, sylwetka kocicy oddalała się. Jakby utworzył się przed nią niekończący się korytarz. Wytrzeszczone ślepia i uśmiechnięty pyszczek uzdrowicielki kazały jej byłej uczennicy cofnąć się i jak najszybciej oddalić. Jednak kocica nie ustępowała i z niepokojem oraz trwogą szła dalej. W końcu Cętka doskoczyła do ciała, które jednak rozpłynęło się i zamieniło w czerwony pył.
Wojowniczka gwałtownie otworzyła oczy i z urywanym oddechem rozejrzała się po legowisku. Część kotów wciąż spała, choć przez gałęzie prześwitywały już zimne promienie słoneczne. Wstała mrugając w odpowiedzi na natarczywe światło. Następnie westchnęła widząc przytuloną parę. Wilcze Serce i Miedziana Iskra. Szczerze powiedziawszy nie spodziewała się tego połączenia i jak wcześniej gotowa byłaby udusić swoją byłą terminatorkę, tak teraz gniew zniknął zastąpiony żalem do przyjaciółki. Dlaczego to akurat płowa musi mieć takie szczęście? Dlaczego to nie mogło przytrafić się jej? W ogóle dlaczego oni? To mógłby być ktoś inny, ktoś mniej ważny dla Cętkowanego Liścia, ktoś kogo mogłaby za to porządnie opierdolić!
- Miedziana Iskro – powiedziała poważnym tonem widząc, że Wilk wyszedł już z legowiska. Pointka skierowała na nią swoje nieprzytomne spojrzenie. Czarna zamilkła nie wiedząc co w końcu powiedzieć. Dokładnie widziała przekrwawione od płaczu oczy kotki i niewyraźny wyraz pysk, w jedno uderzenie serca odsunęła od siebie wizję rzucenia się z pazurami na wojowniczkę.
<Wilk?>
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.W Klanie Klifu
Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.W Klanie Nocy
Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.W Klanie Wilka
Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.W Owocowym Lesie
Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.MIOTY
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz