Drzewa, śmierdząca droga i ten kocur z Klanu Lisa. No cudnie, Barwinek teraz musi ogarnąć starszego, bo zauważył iz tamten ma wahający się wyraz pyska. Tylko, co by tu zrobić?
Chciało mu się pić, było zimno, to znaczy, Barwinkowi było cieplutko bo ma grubą sierść, ale czuł na nosku temperaturę.
Sokół rozglądał się dookoła z przerażeniem wymalowanym na pysku.
- Co jest? Innych klanów się boisz? - Zadrwił czarny.
- A ty nie?! - Warknął, widocznie tracąc cierpliwość.
- A skąd, przyłożę każdemu, kto mi podskoczy! - Wypiął dumnie pierś, by po chwili wciągnąć powietrze.
Nie znał tego zapachu, ale czuł gdzieś między nim swój własny. W sercu poczuł się ciepło na myśl o swoim klanie - nie wiedział dlaczego.
Potrząsnął głową, żeby zacząć jasno myśleć.
- Dobra, chodźmy może...tam - wskazał losowy kierunek, na północ czyli na tereny słabo zalesione.
- Może?! Nie masz pojęcia gdzie jesteśmy! - Zarzucił mu srebrny kocur.
- Ty też, a jednak ci tego nie wypominam. - Odparowałem. - Dawaj, nie mamy nic do stracenia.
Po czym ruszył wzdłuż drogi grzmotu, by znaleźć się na obcych terenach. Bez namysłu przelazł obok znaków zapachowych, zostawiając jeszcze swoje, a bo co?
Czarny maszerował spokojnym krokiem, bo poprzednia podróż go zmęczyła. Niedługo miało zajść słońce, więc musieli gdzieś przenocować. Zastanawiał się chwilę, ziewnął i w sumie położył się tak jak stał, w kępie trawy.
Owinął ciało ogonem, nie patrząc nawet na swojego towarzysza.
- Pogięło cię? - Usłyszał po chwili.
- Ciebie złamało - rzucił.
Nie dostał odpowiedzi, więc zamknął oczy, by w spokoju się zdrzemnąć. Miał W
wylane na to, co zrobi Sokół, kocur był zbyt spięty. Powinien jak on, uspokoić się, zrobić komuś żart i pójść spać.
Chwilę przed zaśnięciem zdawało mu się, że słyszał daleko od nich jakieś szmery.
<Sokole? Są na granicy z KB jak coś:>>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz