Kilka wschodów i zachodów słońca temu fragment klifu osunął się, pogrzebując pod sobą całą starszyznę, a także Rozmarynowe Futro, Jodłowy Brzask i Bodziszkową Łapę, które akurat uczestniczyły w patrolu, lecz nie zdążyły uciec. Wszystkie trzy spadły wraz z ziemią i skałami. Nie był blisko z żadną z ofiar, ba, nie był przecież blisko z nikim z tego klanu, było mu jednak bardzo przykro. Ugh, było mu naprawdę bardzo bardzo przykro. Czuł, że biło od niego współczucie i cicha rozpacz. Nienawidził śmierci, zwłaszcza tej niesprawiedliwej. Odważni, wciąż żywi duchem starsi, którzy poświęcili całe swe życie służbie klanowi nie zasługiwali na zmiażdżenie przez skały, wśród których od zawsze egzystowali. Uczestniczki kontroli granic również ― jego zdaniem ― nie powinny skończyć tak nieprzychylnie, tak młodo.
Delikatnie wgryzł się we własne futro, wyczuwając podczas mycia pchłę w najlepsze po nim tańcującą.
No dobra, było mu źle z tym, co się wydarzyło, jednakże była jedna rzecz, która przerażała go jeszcze bardziej. On. Miał. Ucznia. On. Miał. Wyszkolić. Młodego. Kota. Na. Wojownika. Czy Łabędzi Plusk naprawdę wyglądał na odpowiedniego, by powierzyć mu trening, zwłaszcza osobnika wygadanego i przepadającego za złośliwościami różnej maści? Taki właśnie był Barwinkowa Łapa, czarny kocurek o białym nosku i oklapniętych uszach. Jedynym pocieszającym elementem był fakt, że nie był to świeżak, wręcz przeciwnie, jeden ze starszych terminatorów w klanie, "odziedziczony" przez byłego samotnika. Oznaczało to też, że większość niezbędnej wiedzy już posiadał i wystarczyło go podszkolić, niestety jednak, ten stan rzeczy miał również swoje drugie, ciemniejsze dno. Poprzednim mentorem syna Koziej Nóżki był Księżycowy Pył, wybuchowy oraz ostry starszy wojownik, były zastępca, zresztą ktoś, kogo raczej nie trzeba nikomu przedstawiać. Point nawet nie ukrywał, że z lekka się go bał, jak w sumie niemal połowy Klifiaków, a jego nowy podopieczny również nie wyglądał na istotę wytrwałą, ułożoną, usłuchaną i serdeczną.
Odwrócił się, by rozpocząć mycie swojego ogona.
Istniał jeszcze jeden problem. Plotka o jego rzekomym związku z Aroniowym Podmuchem zdążyła rozejść się po całym obozie. Kiedy tylko przechodził, miał wrażenie, że połowa że wszystkich par oczu spogląda uważnie w jego stronę oraz rozpoczyna się tłumione szeptanie. A może tylko mu się zdawało? W każdym razie wiedział, że Lwia Łapa ochoczo przekazywał dalej to, co działo się na zgromadzeniu. Ugh, gdyby tylko point był tak odważny i silny jak czarno-biały wojownik Klanu Nocy, z pewnością wygarnąłby rudemu vanowi to i owo, a może nawet zostawił parę ładnych blizn… ale on nie był taki i nigdy nie będzie, skoro nie umiał nawet gniewać się na podlota za rozpuszczanie tych fałszywych oraz krzywdzących informacji, a było mu jedynie przykro.
Skończył pielęgnację, więc wstał. Teraz pozostało mu tylko czekać, aż z legowiska uczniów wyłoni się czarny pyszczek.
Był mroźny, aczkolwiek rześki poranek. Słońce powoli, nieśmiało wysuwało się zza tafli słonej wody, a część wojowników jeszcze nie wyściubiła nosa poza strefę wygodnego mchu. Point należał jednak do tych, którzy byli nauczeni, by wstawać jak najszybciej to możliwe. Przyzwyczaiły go do tego treningi z Sroczym Żarem, kiedy to zawsze budził się jako jeden z pierwszych, w obawie, że za spóźnienie cętkowana spuści mu niezłe manto i ten nawyk już mu tak został.
Wkrótce, w jego stronę podążył Barwinkowa Łapa. Wyraz jego oczu wskazywał, że kompletnie się nie wyspał i nie ma najmniejszej ochoty na szkolenie. Och, gdyby wiedział, jak bardzo podobne myśli ma jego nowy mistrz… on również bardzo chętnie odpuściłby ten trening, jak i wszystkie inne. Obawa przed karą poprzez udowodnienie mu zaniedbania obowiązków mentora była jednak zbyt duża, do tego, point był przecież kotem dosyć empatycznym, skoro więc już miał tego adepta, czuł potrzebę przekazania mu wszystkiego, co sam umiał.
― H-hej ― miauknął, by zachęcić ucznia, chociaż zdawało mu się, że uzyskał efekt odwrotny. ― D-dziś chcia-chciałem po-popracować n-nad twoimi umiejętnościami wspi-wspinaczki, c-co ty n-na to? ― ciągnął, karcąc samego siebie w myślach. Jako przykładny i zdecydowany nauczyciel nie powinien pytać się swojego podopiecznego, czy plan mu się podoba czy nie, a po prostu kazać go wykonać.
<Barwinkowa Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz