Otworzył oczy i już wiedział, że jest inaczej. Przeciągnął się, czując niespotykaną lekkość w piersi. Wstał szybko, w ruchu próbując strzepnąć z pyska resztki snu. Podszedł do wyjścia z legowiska.
Na zewnątrz królowała biel. Zawahał się, zanim postawił pierwszy krok na nieskalanym puchu. Łapa zapadła się w chłodnej miękkości, po chwili dołączyła do niej druga, i trzecia, i czwarta. Chłód nocy sprawił, że śnieg skrzypiał pod jego ciężarem i usypywał pod oddechem. Dmuchnął, wzbijając w niebo płatki. Jeden z nich zatrzymał się na jego nosie, składając na nim chłodny pocałunek.
Zawiał wiatr. Strącone z drzew śnieżynki rozpoczęły radosny taniec i kocur mógłby przysiąc, że słyszał ich szczebiot, gdy rozbawione osiadały na zaspach. Złoty Wilk chętnie szukał ich towarzystwa, głaszcząc je swoim blaskiem, krzesząc setki świetlnych iskier o ich białe sukienki. Wilcze Serce oglądał to wszystko, oddychając pełną piersią. Buchająca z jego nosa para tworzyła obłoczki w krystalicznie czystym powietrzu.
Nie mogąc się powstrzymać, pobiegł przed siebie. Każdy jego sus wzbijał w powietrze tumany białego puchu. Parł przez nie, czując jak ruch krąży w jego ciele falą ciepła. Cwałował, sadząc wielkie susy i wpadając w kolejne zaspy. Zakosami opuścił obóz, puszczając się do lasu.
I tutaj śniegu było pod dostatkiem. Dostrzegł drobne ślady i podążył za nimi, nie zwalniając. Podskakując jak szczeniak, zanurkował w jednym z nich. Wsadził nos w puch, głośno węsząc. Prychnął, gdy figlarne śnieżynki dostały się do jego nosa, łaskocząc. Podążył tropem, ryjąc głową szeroki ślad w zaspie. Rozpierała go energia, widoczna w każdym susie. Był małym Buckiem szalejącym z braćmi w świeżym śniegu, szczeniakiem pierwszy raz w życiu widzącym biały puch. Przewrócił się na grzbiet i tarzał, próbując złapać odskakujące śnieżki. Leżał tak chwilę, z uśmiechem na otwartym ze zmęczenia pysku.
W końcu wstał i się otrzepał. Niewiele widział przez białą kołderkę na nosie, ale nie przeszkadzało mu to. Już trochę spokojniej podjął trop, stawiając długie kroki w zaspach i pomagając sobie ogonem jak sterem. Nie potrafił jednak odmówić sobie przyjemności zaglądania co chwilę pod śnieg i prychania, gdy zaczynał łaskotać go po nosie.
Już dawno nie czuł się taki spokojny… i szczęśliwy.
<A może ktoś go podglądał z ukrycia i chce się trochę pośmiać? Wilczaki, Burzaki, Klifiaki? :3>
h a h a klep czaplą
OdpowiedzUsuń