Wiedział, że kotka łatwo się nie podda. Wiedział też, że tym, czego najbardziej teraz potrzebowała było wyrzucenie z siebie gromadzonych przez księżyce emocji. Nie zwolnił uścisku, gdy zaczęła się wyrywać, w milczeniu czekając, aż się podda.
- Puść mnie, lisi bobku! No puszczaj!
Nie miał zamiaru. Z ulgą poczuł, jak kotką targa dreszcz (musiał przyznać, że nie był pewny, jak długo zdoła ją utrzymać), a na jego futro kapią gorące łzy. Płakała, drżąc lekko. Przytulił ją mocniej.
W końcu poczuł, jak jej mięśnie sztywnieją. Odskoczyła od niego, starając się zetrzeć ślady po płaczu.
Spojrzał w jej mokre oczy i wiedział już, że żadne inne spojrzenie nie wyda mu się tak piękne, żadne futro tak miękkie, a zapach - tak przyjemny.
- Nic nie widziałeś, jasne?
Uśmiechnął się. W odpowiedzi najeżyła sierść.
- Piśnij komuś słówko, a obudzisz się łysy, obiecuję ci to - warknęła.
Wojownicza jak zawsze. Nie mógł zaprzeczyć, wizja obudzenia się całkiem łysym była bardzo interesująca. Uśmiechnął się rozbawiony.
Jasne, że nikomu by nie powiedział, nawet, gdyby nie poprosiła (czy raczej kazała). Nie był Wróblowym Śpiewem…
- No co ty, już biegnę do obozowiska Klanu Klifu ogłosić wszystkim, że Sroczy Żar jest beksalalą. - Łobuzersko trącił kotkę łapą. W odpowiedzi wywróciła oczami i pokazała mu język.
Tak właśnie wyglądały rozmowy dwóch poważnych wojowników z wrogich klanów. Cieszył się, że już jej lepiej. Nie spodziewał się tylko, że do tego stopnia. Zaskoczony, dał się powalić na ziemię, gdy na niego skoczyła.
- A spróbuj tylko - mruknęła. Podziwiał ją, oj tak.
Czuł na pysku jej przyspieszony nieco oddech. Spojrzał wyzywająco w pomarańczowe ślepia i się uśmiechnął.
- To co?
Cały czas patrząc jej w oczy, podniósł łeb. O pazur. Kolejny. Jeszcze jeden. Nie chcąc pozwolić mu wstać, mocniej przyparła go do ziemi. Czuł jak jej pierś faluje w rytm każdego oddechu, tuż przy jego. Serce biło mu trochę zbyt szybko, gdy ich nosy prawie zetknęły się ze sobą.
Na moment straciła czujność… Błyskawicznym ruchem zrzucił ją z siebie i przycisnął. Mogła przejrzeć się w jego oczach…
Plan. Lisia Gwiazda. Zdrada.
Kocur odskoczył, pozwalając jej wstać. Musiała dostrzec niepewność w jego oczach, bo posłała mu pytające spojrzenie.
- No co? Przekonałaś mnie, łysy nie byłbym już tak piękny - zażartował. Musiał się opanować. Odetchnął głębiej, starając się uspokoić przyspieszony oddech.
Sroka pokręciła głową z niedowierzaniem, ale nie drążyła tematu.
- W obozie na pewno za mną tęsknią - rzucił najbardziej ironicznie jak potrafił.
- Na pewno - parsknęła. - Trudno nie tęsknić za tak ładnym i miłym kocurem.
- Jakoś sobie poradzisz - wyszczerzył się i już go nie było.
- Mysi bobek! - Usłyszał za sobą.
Po raz kolejny przewrócił się z boku na bok. Srebrny Wilk już od dawna królował na niebie, a on wciąż nie spał. Nie potrafił. Za dużo myśli krążyło po jego głowie, nie pozwalając mu się wyciszyć. Gdy tylko zamykał oczy, we wyobraźni widział znajomą, niebieską sylwetkę. Każde wspomnienie sprawiało, że jego serce przyspieszało, a po ciele rozlewała się fala ciepła.
Czy to możliwe? Czy on…
Wrócił myślami do ich pierwszego spotkania. Wtedy, gdy jego klan był pod okupacją. Pokłócili się, następnym razem zresztą też. Uśmiechnął się w duchu. Potrafiła być złośliwa jak mało kto, a konwenanse miała zupełnie gdzieś. I tym zdobyła jego serce. Nie oceniała, nie bawiła się w uprzejmości. Nie miała wobec niego żadnych oczekiwań.
A później walczyła z nim jak równy z równym, bez cienia strachu.
Jej oczy… Sprawiała, że chciał przy niej być, toczyć boje na sarkastyczne uwagi, walczyć, czuć jej pierś na swojej…
Nie mógł. To jedno było dla niego od początku jasne. I nie chodziło tylko o to, że są z różnych klanów. Gdy nie było już Borsuka, byłby gotowy dla niej odejść, a Klan Gwiazdy mógł mu naskoczyć. Po prostu…
Ona zasługiwała na kogoś lepszego. Na więcej niż paskudny charakter opakowany jeszcze paskudniejszą gębą. Co mógł jej dać? Kłótnie o najmniejszy drobiazg? Swoją lekkomyślność, pychę, niezdolność do uczuć i zaufania? A jej dzieci? Potrzebowały ojca, wzoru do naśladowania… A on zdecydowanie nim nie był.
Potrafił tylko sprowadzać nieszczęście na tych, którzy mu zaufali.
Zresztą, o czym on w ogóle myślał? Sroczka może i go toleruje (może nawet i lubi), ale nigdy nie byłaby w stanie…
I Lisia Gwiazda. Powód, dla którego jeszcze żył. Kocur, którego musiał (i chciał!) zabić. A Sroczka była jego jedyną szansą, by to zrobić...
Gdyby nawet porzucił zemstę… Czy mógłby być szczęśliwy ze świadomością, że to Lisie Łajno, morderca, który napadł na jego klan, dalej żyje? Nie.
Czy mógłby spać spokojnie wiedząc, że w każdej chwili może ponownie zaatakować i zabrać mu wszystko, co było dla niego ważne? Nie.
Czy jego szczęście było ważniejsze niż dobro klanu, który go przyjął, nakarmił i stał się nową Rodzina?
Zamknął oczy. Nie.
Poczuł ucisk w gardle. Zacisnął mocniej powieki.
A może… A gdyby powiedział jej prawdę? Wyznał swój plan, poprosił o pomoc? Musiała widzieć, jaki jej lider jest naprawdę. Jego serce przyspieszyło. Wśród Klifiaków na pewno były koty myślące podobnie. Razem… razem mogli go unicestwić.
I kogo on chce oszukać? Jaki by nie był, Lis to jej lider. Gdyby miał szczęście, po prostu by go wyśmiała i kazała nigdy więcej nie pokazywać na oczy. Albo go wydała.
Nie było innego wyjścia.
Sroczka… Błagał wszystkie Gwiazdy, żeby domyśliła się prawdy. Żeby jej nigdy więcej nie zobaczył.
Wyszczerzył kły.
Dość. O czym on w ogóle rozmyśla! O uczuciach? Jego uczucia się nie liczą! Jego celem jest zabicie Lisiej Gwiazdy. Jeśli przy okazji zrazi do siebie Srokę, tym lepiej. Powinna wiedzieć, że z jego strony nie spotka jej nic dobrego.
Wypełnił go lodowaty chłód podobny do tego, który towarzyszył mu podczas walk.
Postanowione.
Po wschodzie słońca, jak gdyby nigdy nic, ruszył na przydzielony mu patrol, później posilił się i wybrał na polowanie licząc, że spotka Sroczy Żar.
Tak mijały mu kolejne dni. Noce spędzał przewracając się z boku na bok w niespokojnym śnie, pełnym bólu wyrzutów sumienia i obłąkańczych wizji, w których mordował lidera Klanu Klifu na setki różnych sposobów.
<Sroczko? Rozpisałam się xd>
Biedna Sroczka... Żeby na takiego gnojka :( Szkoda mi jej...
OdpowiedzUsuń