— D-dzień dobry pani Sroczy Żarze — powiedział niepewnie point, widząc zbliżającą się kotkę.
Niebieskie ślipia wpatrywały się w nią niepewnie, zupełnie jakby miała mu zaraz dać niemożliwe do wykonania zadanie.
— No hej — odparła i musnęła go ogonem w grzbiet. — Gotowy na pierwszy trening? — spytała, kierując się w stronę wyjścia z klanu.
Kocurek spojrzał na nią lekko zdezorientowany, jakby naprawdę zastanawiał się czy jest i czy ma jakiekolwiek inne wyjście niż powiedzieć tak. Koniec końców kiwnął łbem i podążył niepewnym krokiem za kotką. Na początku szli równym krokiem, lecz z każdym uderzeniem serca uczeń zostawał coraz bardziej w tyle. Gdy odległość pomiędzy nimi osiągnęła długość ogona, kotka odwróciła łeb w stronę Łabądka i westchnęła, widząc jak jej uczeń się guzdrze.
— No hej — odparła i musnęła go ogonem w grzbiet. — Gotowy na pierwszy trening? — spytała, kierując się w stronę wyjścia z klanu.
Kocurek spojrzał na nią lekko zdezorientowany, jakby naprawdę zastanawiał się czy jest i czy ma jakiekolwiek inne wyjście niż powiedzieć tak. Koniec końców kiwnął łbem i podążył niepewnym krokiem za kotką. Na początku szli równym krokiem, lecz z każdym uderzeniem serca uczeń zostawał coraz bardziej w tyle. Gdy odległość pomiędzy nimi osiągnęła długość ogona, kotka odwróciła łeb w stronę Łabądka i westchnęła, widząc jak jej uczeń się guzdrze.
Jak ma go wyszkolić na najlepszego wojownika, gdy ten się wlecze gorzej niż Złamany Grzbiet?
— No co tak wolno? — mruknęła niezadowolona Sroka, kręcąc łbem. — Przed nami obejście całego terytorium Klanu Klifu, a z twoim tempem nie zdążymy do wieczora — stwierdziła, zwalniając, by znaleźć się koło ucznia.
Kocurek przełknął ciężko ślinę i spojrzał na mentorkę. Nim jednak zdążył otworzyć pyszczek, poczuł jak ktoś popycha go od tyłu.
— No szybciej, szybciej — pośpieszała go Sroka, popychając ucznia łbem od tyłu tak, że ten o mało co się nie przewrócił.
Łabędzia Łapa chcąc nie chcąc zaczął przebierać szybciej łapami, próbując uciec przed pchającą go Sroczym Żarem. Ta zaczęła gonić kociaka, aż w końcu lekka popychanka przerodziła się w pościg mentorki za uciekającym w popłochu uczniem. Koty biegły przed siebie, przemierzając leśną ściółkę. W lesie panowała wyjątkowa cisza, którą przerywały tylko nierówne oddechy Klifiaków. Zimny powiew rozwiewał przyjemnie futro Sroce, a jej krótkie łapki odbijały się rytmicznie od zimnego podłoża, wprawiając kotkę w ruch. Sroczy Żar uśmiechnęła się. Dopiero teraz uświadomiła sobie, jak bardzo tęskniła za takim beztroskim bieganiem po lesie. W końcu poczuła się wolna, chociaż na chwilę. Poruszanie się bez uczepiających się łap kociąt wydawało się o wiele prostsze i przyjemniejsze. Widząc jak daleko jest już Łabędzia Łapa zaczęła przebierać szybciej łapami i z lekkim trudem dogoniła pędzącego przed siebie Łabądka.
— No co tak wolno? — mruknęła niezadowolona Sroka, kręcąc łbem. — Przed nami obejście całego terytorium Klanu Klifu, a z twoim tempem nie zdążymy do wieczora — stwierdziła, zwalniając, by znaleźć się koło ucznia.
Kocurek przełknął ciężko ślinę i spojrzał na mentorkę. Nim jednak zdążył otworzyć pyszczek, poczuł jak ktoś popycha go od tyłu.
— No szybciej, szybciej — pośpieszała go Sroka, popychając ucznia łbem od tyłu tak, że ten o mało co się nie przewrócił.
Łabędzia Łapa chcąc nie chcąc zaczął przebierać szybciej łapami, próbując uciec przed pchającą go Sroczym Żarem. Ta zaczęła gonić kociaka, aż w końcu lekka popychanka przerodziła się w pościg mentorki za uciekającym w popłochu uczniem. Koty biegły przed siebie, przemierzając leśną ściółkę. W lesie panowała wyjątkowa cisza, którą przerywały tylko nierówne oddechy Klifiaków. Zimny powiew rozwiewał przyjemnie futro Sroce, a jej krótkie łapki odbijały się rytmicznie od zimnego podłoża, wprawiając kotkę w ruch. Sroczy Żar uśmiechnęła się. Dopiero teraz uświadomiła sobie, jak bardzo tęskniła za takim beztroskim bieganiem po lesie. W końcu poczuła się wolna, chociaż na chwilę. Poruszanie się bez uczepiających się łap kociąt wydawało się o wiele prostsze i przyjemniejsze. Widząc jak daleko jest już Łabędzia Łapa zaczęła przebierać szybciej łapami i z lekkim trudem dogoniła pędzącego przed siebie Łabądka.
— Za tą uschniętą sosną skręcamy w lewo — poinformowała kocurka, wskazując pyskiem drzewo.
Uczeń przytaknął i wykonał rozkaz mentorki. Las powoli rozrzedzał się, ujawniając przed sobą niewielką polankę. Sroczy Żar zwolniła tempo, widząc znajomą wierzbę. Podeszła do niej ostrożnie, by nie strącić śniegu z gałęzi drzewa i weszła pod śnieżną kopułę. Wystawiła pysk za gałęzi i zawołała ucznia, by ten nie stał jak słup i podążył za nią. Widząc po chwili wchodzącego pod wierzbę kocurka, skierowała się w głąb drzewa i rozsiadła się wygodnie pod dniem drzewa. Lekko zmachany Łabędzia Łapa zbliżył się do mentorki, i zatrzymując odpowiednią odległość, usiadł się niedaleko jej. Koty spojrzały po sobie oczekując aż któreś z nich w końcu coś powie. Sroczy Żar odkrywszy po kilku uderzeniach serca, że Łabądek jednak nie podzieli się z ekscytacją wrażeniami z pierwszej wycieczki po ich terytorium, wzięła głęboki oddech, by przekazywać uczniowi swoją wiedzę.
— To jest Płaczący Strażnik, wyznacza granicę pomiędzy Klanem Nocy a Klifu — poinformowała ucznia Sroka. — Tu też cię znalazłam, pamiętasz? — zagadnęła nagle, owijając ogon wokół łap.
<Łabędzia Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz