Zanim jeszcze przystąpiła do błagania swojego wujka, znała werdykt. Żurawinowe Bagno nie umiał się oprzeć prośbom koteczki, odkąd ta tylko pamiętała. Lubiła jego towarzystwo, bo pozwalał jej na więcej, niż mama, ciocia Zimorodek i wujek Lśniący razem wzięci. I zawsze wiedział, jak ją wytłumaczyć przed Sroczym Żarem! Gdy Zorza przyłączył się do próśb, sprawa była już przesądzona. Kocur przełknął ślinę i spojrzał to na liliowy, to na płowy pyszczek, w końcu wzdychając ciężko.
— No już, już, niech wam będzie, przestańcie — jęknął błagalnie, uśmiechając się niezręcznie — Ależ wy jesteście nieznośni...
Jarzębinka podskoczyła i zaśmiała się radośnie, słysząc to.
— Kochasz mnie, wujku! — przypomniała mu, łasząc się do łap kocura. Zorza jedynie uśmiechnął się delikatnie, nie pałając tak wielkim entuzjazmem, jak arlekinka, ale mając w całej sytuacji swój interes.
— Tak, tak, wiem... Ale nikomu o tym ani słowa, jasne? — zaznaczył, patrząc poważnie po dwójce kociąt. Córka Sroczego Żaru podskoczyła i stanęła przy Zorzy.
— Oczywiście! Na mój ogon, że nikomu nie powiem! No, może Żywicy... — rzuciła, uśmiechając się lekko. Liliowy pokręciło głową.
— Nawet Żywicy. Nikomu. To będzie nasza tajemnica, jasne? — podkreślił. Maleńka niechętnie pokiwała główką. To była jednak dziwna prośba. W końcu, zawsze wszystko mówiła bratu! Jednak, skoro wujek tak kazał, mogła zrobić wyjątek od tej zasady. W końcu, nie chciała, aby ten miał kłopoty. — Ciebie też się to tyczy, kolego — podkreślił wojownik, spoglądając na Zorzę. Kociak westchnął cicho.
— A komu miałbym powiedzieć? — zapytał płowo-biały, przez co Jarzębinka lekko trąciła go ogonem w bok. Co z nim nie tak? Powiedziała mu przecież, że jest tak super, jak ona! Ten westchnął ciężko i posłał jej pełne politowania spojrzenie. Kocica wytknęła język, widząc to, po czym ruszyła w kierunku liliowego kocura.
— To jak, wujku, idziemy? Dalej, szkoda dnia! — zawołała, uderzając starszego kocura łapkami w bok, aby go popędzić. Żurawinowe Bagno skinął głową, ruszając przed siebie.
— Miejcie tylko na uwadze, że nie zabawimy tam długo. Stąd wcale nie jest tak blisko do bagien... — podkreślił jeszcze, prowadząc maluchy do wyjścia z obozu.
— No już, już, niech wam będzie, przestańcie — jęknął błagalnie, uśmiechając się niezręcznie — Ależ wy jesteście nieznośni...
Jarzębinka podskoczyła i zaśmiała się radośnie, słysząc to.
— Kochasz mnie, wujku! — przypomniała mu, łasząc się do łap kocura. Zorza jedynie uśmiechnął się delikatnie, nie pałając tak wielkim entuzjazmem, jak arlekinka, ale mając w całej sytuacji swój interes.
— Tak, tak, wiem... Ale nikomu o tym ani słowa, jasne? — zaznaczył, patrząc poważnie po dwójce kociąt. Córka Sroczego Żaru podskoczyła i stanęła przy Zorzy.
— Oczywiście! Na mój ogon, że nikomu nie powiem! No, może Żywicy... — rzuciła, uśmiechając się lekko. Liliowy pokręciło głową.
— Nawet Żywicy. Nikomu. To będzie nasza tajemnica, jasne? — podkreślił. Maleńka niechętnie pokiwała główką. To była jednak dziwna prośba. W końcu, zawsze wszystko mówiła bratu! Jednak, skoro wujek tak kazał, mogła zrobić wyjątek od tej zasady. W końcu, nie chciała, aby ten miał kłopoty. — Ciebie też się to tyczy, kolego — podkreślił wojownik, spoglądając na Zorzę. Kociak westchnął cicho.
— A komu miałbym powiedzieć? — zapytał płowo-biały, przez co Jarzębinka lekko trąciła go ogonem w bok. Co z nim nie tak? Powiedziała mu przecież, że jest tak super, jak ona! Ten westchnął ciężko i posłał jej pełne politowania spojrzenie. Kocica wytknęła język, widząc to, po czym ruszyła w kierunku liliowego kocura.
— To jak, wujku, idziemy? Dalej, szkoda dnia! — zawołała, uderzając starszego kocura łapkami w bok, aby go popędzić. Żurawinowe Bagno skinął głową, ruszając przed siebie.
— Miejcie tylko na uwadze, że nie zabawimy tam długo. Stąd wcale nie jest tak blisko do bagien... — podkreślił jeszcze, prowadząc maluchy do wyjścia z obozu.
~*~
Gdy tylko pojawili się przy drodze Grzmotu Żurawinowe Bagno pożałował, że w ogóle się zgodził. Była zdecydowanie zbyt głośna i niebezpieczna dla kociąt, które wyprowadził z obozu. A co, jeśli coś się im stanie? Na Gwiezdnych, jeśli Jarzębinka nie wróci, Sroka mu ogon urwie! A żeby tylko...
Zorza także nie wydawał się zachwycony wizją przechodzenia na drugą stronę. W końcu, potwory poruszały się tak okropnie prędko, w czasie, gdy on przemieszczał się bardzo powoli. To zdecydowanie nie było dobre połączenie.
Za to Jarzębinka... Cóż. Z fascynacją przyglądała się przemykającym, mechanicznym istotom, które oswoili dwunożność. W życiu nie widziała czegoś równie dziwnego i brzmiało dla niej wręcz tak absurdalnie, jak żaby! A jednak było prawdziwe. Poruszało się z zadziwiającą prędkością, posiadało wiele kolorów, a nawet wydawało dźwięki! Jej oczy niemalże błyszczały z podziwu. Ciekawe, jakież to jeszcze dziwa ukrywał przed nią świat? Czy była w stanie w ogóle sobie wyobrazić to, co kryło się tam w oddali, za horyzontem? Czy w ogóle coś tam było?
— Dobra, dzieciaki, słuchajcie mnie. Jak dam znak, przechodzimy. Migiem, jedno za drugim, nie oglądamy się za siebie — pouczył wojownik, spoglądając uważnie na dwójkę kocurów. Zorza pokiwał głową, z niepokojem zwracając wzrok na czekające go wyzwanie. Za to Jarzębinka... Ona najchętniej już wbiegłaby na drogę.
— Kiedy? — pisnęła, przeskakując z łapy na łapę — Teraz? Teraz? O, wiem, może teraz? Teraz?
— Już! Dalej, szybko! — zawołał kocur, wręcz przepychając pyskiem młodszych towarzyszy na przód. Jarzębinka wbiegła na drogę, szybko skacząc z łapy na łapę. Asfalt był dziwny. Ciepły i twardy. Kilka kolejnych susów i znalazła się po drugiej stronie, kiedy jednak się odwróciła, dojrzała, że wujek i Zorza byli dopiero w połowie, a przecież potwory mogły zacząć biec w każdej chwili.
— Ej, no co wy? — burknęła, podskakując w miejscu.
—Wybacz, że nie mam małych, szybkich łapek! — warknął Zorza. W gruncie rzeczy jednak oboje z kocurów zjawiło się po drugiej stronie, dysząc ciężko, jeden że zmęczenia, a drugi ze stresu.
— N-no... W każdym razie jesteśmy — oznajmił kocur, uśmiechając się lekko — pamiętajcie, co mówiłem. Tylko na chwilę. No i musimy być ostrożni, to teren Klanu Lisa — dodał. Jarzębinka, zupełnie ignorując część o ostrożności ruszyła przed siebie, krzycząc radośnie, aby po chwili znaleźć żabę. Była taka, jak mówił Zorza! Śliska mysz z wyłupiastymi oczami! Koteczka niemalże od razu zaczęła ją gonić, jednak była naprawdę szybka i prędko ją zgubiła. Obejrzała się za siebie, aby zobaczyć dwie sylwetki w oddali. Pobiegła w kierunku kocurów, śmiejąc się.
— Hej, Zorza, miałeś rację! To istnieje! I jest suuper zabawne. Wujku, może weźmiemy takie do domu, co? — poprosiła, uśmiechając się.
— N-nie sądzę, Jarzębinko, to byłoby wbrew kodeksowi... — odparł niepewnie Żurawina, już widząc oczami wyobraźni, jak Lisia Gwiazda cieszy się na widok takiej "pamiątki"...
— Nudziarz — mruknęła liliowo-biała, aby zaraz spojrzeć na rozglądającego się Zorzę. Wyglądał, jakby czegoś szukał. — A ty powinienneś się uśmiechnąć, wiesz? To, czego wypatrujesz, wystraszy się ciebie, jak zobaczy ten nadąsany pysk — oznajmiła, stając na dwóch tylnych łapkach, aby dosięgnąć do jego pyska. Uniosła kąciki ust kocura w górę. — O, proszę, teraz jesteś śliczny! — zawołała entuzjastycznie, aby zaraz stracić równowagę i przewrócić się na plecy. Zachichotała, lądując na ziemi. — No weź, chociaż się trochę uśmiechnij! Dla mnie? — poprosiła, przechylając główkę i sama szczerząc się szeroko.
Zorza także nie wydawał się zachwycony wizją przechodzenia na drugą stronę. W końcu, potwory poruszały się tak okropnie prędko, w czasie, gdy on przemieszczał się bardzo powoli. To zdecydowanie nie było dobre połączenie.
Za to Jarzębinka... Cóż. Z fascynacją przyglądała się przemykającym, mechanicznym istotom, które oswoili dwunożność. W życiu nie widziała czegoś równie dziwnego i brzmiało dla niej wręcz tak absurdalnie, jak żaby! A jednak było prawdziwe. Poruszało się z zadziwiającą prędkością, posiadało wiele kolorów, a nawet wydawało dźwięki! Jej oczy niemalże błyszczały z podziwu. Ciekawe, jakież to jeszcze dziwa ukrywał przed nią świat? Czy była w stanie w ogóle sobie wyobrazić to, co kryło się tam w oddali, za horyzontem? Czy w ogóle coś tam było?
— Dobra, dzieciaki, słuchajcie mnie. Jak dam znak, przechodzimy. Migiem, jedno za drugim, nie oglądamy się za siebie — pouczył wojownik, spoglądając uważnie na dwójkę kocurów. Zorza pokiwał głową, z niepokojem zwracając wzrok na czekające go wyzwanie. Za to Jarzębinka... Ona najchętniej już wbiegłaby na drogę.
— Kiedy? — pisnęła, przeskakując z łapy na łapę — Teraz? Teraz? O, wiem, może teraz? Teraz?
— Już! Dalej, szybko! — zawołał kocur, wręcz przepychając pyskiem młodszych towarzyszy na przód. Jarzębinka wbiegła na drogę, szybko skacząc z łapy na łapę. Asfalt był dziwny. Ciepły i twardy. Kilka kolejnych susów i znalazła się po drugiej stronie, kiedy jednak się odwróciła, dojrzała, że wujek i Zorza byli dopiero w połowie, a przecież potwory mogły zacząć biec w każdej chwili.
— Ej, no co wy? — burknęła, podskakując w miejscu.
—Wybacz, że nie mam małych, szybkich łapek! — warknął Zorza. W gruncie rzeczy jednak oboje z kocurów zjawiło się po drugiej stronie, dysząc ciężko, jeden że zmęczenia, a drugi ze stresu.
— N-no... W każdym razie jesteśmy — oznajmił kocur, uśmiechając się lekko — pamiętajcie, co mówiłem. Tylko na chwilę. No i musimy być ostrożni, to teren Klanu Lisa — dodał. Jarzębinka, zupełnie ignorując część o ostrożności ruszyła przed siebie, krzycząc radośnie, aby po chwili znaleźć żabę. Była taka, jak mówił Zorza! Śliska mysz z wyłupiastymi oczami! Koteczka niemalże od razu zaczęła ją gonić, jednak była naprawdę szybka i prędko ją zgubiła. Obejrzała się za siebie, aby zobaczyć dwie sylwetki w oddali. Pobiegła w kierunku kocurów, śmiejąc się.
— Hej, Zorza, miałeś rację! To istnieje! I jest suuper zabawne. Wujku, może weźmiemy takie do domu, co? — poprosiła, uśmiechając się.
— N-nie sądzę, Jarzębinko, to byłoby wbrew kodeksowi... — odparł niepewnie Żurawina, już widząc oczami wyobraźni, jak Lisia Gwiazda cieszy się na widok takiej "pamiątki"...
— Nudziarz — mruknęła liliowo-biała, aby zaraz spojrzeć na rozglądającego się Zorzę. Wyglądał, jakby czegoś szukał. — A ty powinienneś się uśmiechnąć, wiesz? To, czego wypatrujesz, wystraszy się ciebie, jak zobaczy ten nadąsany pysk — oznajmiła, stając na dwóch tylnych łapkach, aby dosięgnąć do jego pyska. Uniosła kąciki ust kocura w górę. — O, proszę, teraz jesteś śliczny! — zawołała entuzjastycznie, aby zaraz stracić równowagę i przewrócić się na plecy. Zachichotała, lądując na ziemi. — No weź, chociaż się trochę uśmiechnij! Dla mnie? — poprosiła, przechylając główkę i sama szczerząc się szeroko.
< Zorza? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz