Zdawało się, że wśród tego wszystkiego nie powinien mieć jakiejś o wiele wybitniejszej umiejętności. Bo gdzie mogłaby się ona ujawnić? W rozpoznawaniu magicznych ziółek? A jednak - odgadywanie snów. Idealne dla niego.
- Srebrna Łapo...? - miauknął pewnie po kilku momentach ciszy. - Powiedziałaś, że był banitą. Wyjętym spod Kodeksu BANITĄ. A wiesz, co według Kodeksu można z nimi zrobić? Zabić. - Uśmiechnął się. Mimo młodego wieku zawsze widział okrężne drogi przez regulaminy. Zwłaszcza tak niedoskonałe, jak Kodeks Wojownika.
- Miliony obejść... - westchnął cicho, przez chwilę nie zwracając uwagi na swoją przyjaciółkę. Trzeba będzie coś z tym w przyszłości zrobić. O ile będzie się dało.
Nagle do łebka kocura wpadła dziwna myśl. Zatrzymał się i ugiął na łapach, jakby szykując się do nieidealnego skoku na mysz.
- Powiedz mi, bo troszkę nie rozumiem: CZEMU Błękitna Burza jest banitą. - Uniósł oczy kierując je w oczy rozmówczyni. - Co takiego zrobił? Tak konkretnie. Nie licz tego całego porwania, oraz przejścia na stronę Gwiezdnym ducha winnym Burzowych. Bo tak naprawdę nie musieli w tym maczać łap. Mogło mnie coś ominąć, wybacz, ale co jeśli on PODRZUCIŁ te kociaki Srebrnej Gwieździe, czy jak ona się tam nazywa, a sam zamieszkał gdzieś na ich terenach? Albo po prostu, skoro jest kotem godnym Miejsca, Gdzie Brak Gwiazd, ich szantażuje?
Sreberko? Brak myśli, to źle
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz