- Jasne, jeśli masz czas. - odpowiedział. Również wstał. Nie miał ochoty na wyjście spod liści, ale jakoś musiał dojść na tereny swojego Klanu. Im prędzej, tym lepiej, bo wkrótce naprawdę może przyjść tu jakiś wojownik. Terminator wybiegł spod liści drzewa, czego już po uderzeniu serca pożałował, bo był całkowicie mokry. Popatrzył na Króliczą Skórkę. Nie wiedział, czy będą iść, czy biec, więc postanowił poczekać na to, co ona zrobi. Tak szczerze wolałby drugą wersję, bo wtedy szybciej dotarłby do granicy a potem obozu i nie musiałby być w tym deszczu, ale tego nie powiedział. Na jego pyszczku, pomimo tego, że był niezadowolony przez mokre futro, znajdował się lekki uśmiech. Kiedy tak o tym pomyślał, stwierdził, że gdyby biegli, mogliby się poślizgnąć. A upadek może skończyć się nieprzyjemnie. Medyczka najwyraźniej też postanowiła, że mimo wszystko chodzenie w tej sytuacji jest lepsze. Zaczęli iść, aż w końcu deszcz przestał mu tak bardzo przeszkadzać. Woda spływająca po futrze nie była według niego przyjemna, lecz przestał zwracać na to uwagę.
- Podobają ci się nowe tereny? - zapytał po chwili. - Ja nie wiem, jak wyglądały poprzednie, bo urodziłem się już kiedy te były gdzieś daleko. Nie mogę w takim razie porównać. Ale... podobają mi się te. - stwierdził, patrząc wokół. Teraz niebo było szare i wszystko wyglądało na ponure, lecz gdy świeciło słońce a wokół było pełno życia, te tereny wyglądały wspaniale. I jest tu dużo zdobyczy.
Królik?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz