BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.

W Klanie Klifu

Do klanu szczęśliwie (chociaż zależy kogo się o to zapyta) powróciła zaginiona medyczka, Liściaste Futro. Niestety nawet jej obecność nie mogła powstrzymać ani katastrofy, jaką była szalejąca podczas Pory Nagich Liści epidemia zielonego kaszlu, ani utraty jednego z żyć przez Srokoszową Gwiazdę na zgromadzeniu. Aktualnie osłabieni klifiacy próbują podnieść się na łapy i zapomnieć o katastrofie.

W Klanie Nocy

Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.

W Klanie Wilka

Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.

W Owocowym Lesie

Po długim oczekiwaniu nowym zastępcą Owocowego Lasu została ogłoszona Sówka. Niestety jest to jedyne pozytywne wydarzenie jakie spotkało społeczność w ostatnim czasie. Jakiś czas po mianowaniu zwiadowczyni stała się rzecz potworna! Cały Owocowy Las obudził się bez śladu głównej medyczki, jej ucznia oraz dwójki rodzeństwa kocura. Zdruzgotana Świergot zgodziła się przejąć rolę medyka, a wybrani stróże – Orzeszek i Puma – są zobowiązani do pomocy jej na tym stanowisku.
Daglezjowa Igła w razie spotkania uciekinkerów wydała rozkaz przegonienia ich z terytorium Owocowego Lasu. Nie wie jednak, że szamanka za jej plecami dyskretnie prosi zaufanych wojowników i zwiadowców, aby każdy ewentualny taki przypadek natychmiastowo zgłaszać do niej. Tylko do niej.
Obóz Owocniaków huczy natomiast od coraz bardziej wstrząsających teorii, co takiego mogło stać się z czwórką zaginionych kotów. Niektórzy już wróżą własnej społeczności upadek.

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty



Miot w Klanie Wilka!
(jedno wolne miejsce!)

Miot w Klanie Burzy!
(brak wolnych miejsc!)

Miot w Owocowym Lesie!
(jedno wolne miejsce!)

Rozpoczęła się kolejna edycja Eventu NPC! Aby wziąć udział, wystarczy zgłosić się pod postem z etykietą „Event”! | Zmiana pory roku już 3 listopada, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

31 października 2016

Od Wieczornego Blasku

Wczoraj dołączyła do nas nowa wojowniczka, a dzień przed nią uczennica. Klan Nocy rósł w siłę. Chyba jesteśmy prawie największym klanem. A jeszcze Nakrapiany Kwiat i Szczurza Skóra są królowymi. Niedługo naprawdę będziemy najwięksi.
Wodny Ogon ekhem... Wodna Gwiazda był dobrym liderem, miałem wrażenie, że stał się podobny do Czarnej Gwiazdy, ale był milszy od niego. Nie widził w każdym kto jest z innego klanu wroga którego trzeba unicestwić zanim się rozprzestrzeni.
Podszedłem do Ciepłej Pieśni. Zdziwiła się kiedy zauważyła, że ktoś do niej podchodzi. Zazwyczaj za bardzo nie chcieli rozmawiać z nowymi.
- Jesteś Ciepła Pieśń, tak? - zapytałem by się upewnić. Przytaknęła. Nie wiedziała za bardzo co zrobić. Nie znała mnie jeszcze tak jak ja jej, ale ona nie znała jeszcze do końca tego otoczenia. Wydawała się być lekko zagubiona.

<Ciepła?>

Od Płomiennej Pieśni CD Azalei

Azalea bardzo dobrze się skradała, aż nie mogłem uwierzyć, że wcześniej była taka głośna. Po chwili zatrzymała się i spojrzała na mnie. Następnie zapytała czy dobrze to robi.
- Bardzo dobrze. Chyba od razu możemy przejść do polowania. - pochwaliłem ją.
- Naprawdę? - zapytała podekscytowana. Miałem wrażenie, że jestem jej mentorem, a ona kociakiem, który wczoraj został mianowany na ucznia. Kiwnąłem głową.
- Spróbuj coś wywęszyć. - powiedziałem.
- Nie wiem czy mi się uda... Jeszcze nie rozróżniam wszystkich zapachów. - odpowiedziała niepewnie.
- Spróbuj. - zachęcałem. Azalea zrobiła kilka głębokich wdechów.
- Nie wiem który zapach to zapach myszy. - przyznała lekko stłumiona. Przed chwilą myślała, że zapoluje, a teraz miała problem ze znalezieniem czegoś do złapania.
- Lekko słodni. Najbardziej odróżnia się od pozostałych. - podpowiedziałem. Znowu wzięła kilka wdechów.
- Chyba mam. - oznajmiła po chwili niepewnie.
- Prowadź. - znów zmuszałem ją do samodzielnej pracy. Nie powiedziałem czy czuć tu mysz czy nie. Kotka zaczęła iść w miarę jak zapach stawał się intensywniejszy szła coraz ciszej, robiłem tak i ja, żeby niczego nie zepsuć.

<Az?>

Od Listka CD Spopielona Gwiazda

Minął księżyc od narodzin kociąt Spopielonej Gwiazdy. Młode trzymały się dobrze; żadne z nich nie dawało oznak tego, iż coś jest nie tak. Do czasu. Pewnego pięknego ranka, Listek obudził się o dosyć wczesnej porze. Z jego noska zaczęła sączyć się jakaś ciecz. Kociak pacnął łapą pyszczek, lecz to nic nie dało. Spróbował jeszcze raz, lecz i ta próba również nie skutkowała. Chwilę potem mały samczyk kichnął. Spopielona Gwiazda obudziła się. Następnie spojrzała na malca półprzytomnie. Wojowniczka ziewnęła i uważniej przypatrzyła się swojemu dziecku. Listek nie był zadowolony z tego, iż wydaje takie dziwne dźwięki. Kocię znowu kichnęło. Kocica najwyraźniej się zmartwiła, ponieważ nerwowo machnęła ogonem. Ale cóż miała począć? Większość kotów jeszcze śpi, a ona nie może zostawić swojego potomstwa samego. Postanowiła zaczekać na Pokrzywową Łapę, ponieważ zazwyczaj przychodził przed południem i dostarczał pokarmu liderce. Królowa wykorzysta to i poprosi go, aby medyk przyszedł do kociarni.

~ * ~

Minęło mnóstwo bić serca. W końcu wszystkie kociaki się obudziły i zaczęły zabawę. No może oprócz Listka, gdyż ten leżał wtulony w rodzicielkę. Kocię czuło się bardzo źle z tymi dziwnymi objawami. Większość jego pyszczka była mokra od dziwnego roztworu z nosa, co bardzo denerwowało samczyka. Ciągle się wiercił; nawet co jakiś czas popiskiwał. Na reszcie jednak przyszedł uczeń Spopielonej Gwiazdy, razem z zającem. Królowa popatrzyła na niego.
- Poche badzo, Popieona Gazdo. - rzekł Pokrzywowa Łapa, odkładając zdobycz.
- Dziękuję. Miałabym prośbę - mógłbyś przysłać tutaj Gromowego Ogona? - dodała.
Uczeń w odpowiedzi kiwnął głową i wyszedł z kociarni.

<Spopielona? Gromowy Ogonie? Rodzeństwo? Jakby co, to Listek zachorował na Biały Kaszel>

Od Fiołkowej Łapy CD Malinowe Futerko

Przełknęłam ślinę.
- Jej nauczycielem zostaje Mglista Aura. Mglista Auro, mam nadzieję, że przekażesz jej wiedzę, jaką otrzymałaś od Wieczornego Blasku, jego mądrość, oddanie i posłuszeństwo wobec Klanu. - powiedział potężny pręgowany kot, przywódca Klanu Nocy. Jasnoszara kotka o szafirowych oczach skinęła głową i spojrzała na mnie, a po chwili poczułam na sobie wzrok wszystkich kotów.
Wodna Gwiazda zeskoczył lekko z przewalonego pnia, a zgromadzenie powoli się rozeszło.
Stałam jeszcze przez chwilę i rozejrzałam się. Niedaleko siedziała Malinowe Futerko i czyściła swój piękny ogon.
Niepewnie podeszłam do niej i usiadłam kawałek dalej. Czas płynął niemiłosiernie długo. Nagle poczułam nieprzyjemne zimno. Spojrzałam ukradkiem na kotkę, a ta uśmiechnęła się do mnie.
- Chodź, pokażę ci, gdzie będziesz spać. - powiedziała kotka, po czym wstała i otrzepała się. Szybko podskoczyłam i i podążyłam za nią.

<Malinowe Futerko? Wiem, że za dużo nie wniosłam do historii, ale co tam XD>

Od Wilczego Futerka

Była pora szczytowania słońca, czyli czas na dzielenie języków. Nie było to przyjemne, bo było zimno. Na ziemi leżała cienka warstwa białego puchu. Na środku obozu leżały coraz bardziej wychudzone zdobycze. Trzeba, by było zapolować. Podeszłam do Lisiej Duszy.
-Pójdziemy na polowanie? – uśmiechnęłam się słabo.
-Zaraz będę musiała wyruszyć z patrolem, może innym razem – wymigała się. Trochę nagięła prawdę, bo patrol nie wyrusza zaraz, tylko za jakieś dwie godziny. Wiem to, bo słyszałam rozmowę na ten temat. Przewróciłam oczami i mruknęłam ciche „Niech ci będzie”, po czym zaczęłam się kierować w stronę wyjścia. Szłam tak przez jakiś czas, aż poczułam zapach Klanu Nocy. Granica była bardzo blisko. Odwróciłam się w stronę głębi mojego klanu, z zamiarem powrotu. Poczułam zapach obcego kota. Po kilku biciach serc ujrzałam jakąś kotkę. Pachniała obcym klanem, co mi się nie spodobało. Miała jasną sierść i dwa dwukolorowe ślepia. Jak zauważyłam jedno oko pomarańczowe, drugie niebieskie. Była o de mnie młodsza i mniejsza, zapewne miała około dziesięciu księżyców. Wyglądała na dość spokojną. Chyba nie zauważyła, że granica była kawałek dalej. Napięłam mięśnie, lekko nastroszyłam sierść i wysunęłam pazury. Podeszłam powoli do kotki.
-Co tu robisz? Wracaj do swojego klanu, to tereny Klanu Klifu! – mruknęłam niezadowolona.

<<Fiołkowa Łapo?>>

Od Malinowego Futerka

Dzień nie zaczynał się jakoś najlepiej, bo to kolejne mnóstwo bić serca, spędzonych na polowaniach i zarządzaniu patrolami. Oczywiście, Wodna Gwiazda też zarządzał patrolami, ale w większości to zastępca wykonywał te czynności. Ach... Przeciągnęłam się, kątem oka patrząc na Złotą Łuskę liżącą się w kącie po spaniu.
-Tyle pracy i polowań. - Westchnęłam do pręgowanej kotki, na co ona pokiwała głową.
-Tak, pora nagich drzew, naprawdę może dać nam w kość.
Po tych słowach wstałam i wyszłam z legowiska wojowników, rozglądając się chwilkę po obozie. Jeszcze nie była pora treningu, więc postanowiłam trochę odpocząć od klanowego życia. Wyszłam z obozu i odeszłam kawałek dalej, rozkoszując się ciszą. Wciągnęłam leśne powietrze, przepełnione zapachem zimy i Klanu Nocy, ale i czegoś jeszcze. Nie do końca był znany dla mnie ten zapach, ale doskonale wiedziałam do kogo należy. Samotnik. Rozglądnęłam się szukając kota.
-Na terytorium Klanu Nocy jest jakiś z tych Mysich Bobków! Niedorzeczność!
Zaczęłam iść za tropem, aż zobaczyłam białą kotkę na oko w wieku mojego ucznia. Już miałam ją przegonić, ale poczułam ukłucie w sercu. Taka mała, a nigdzie nie widać jej rodziców. Wiedziałam jak to jest być takim. Mój ojciec był samotnikiem, a matka i rodzeństwo mi zginęło.
-Co tutaj robisz i kim jesteś? - Spytałam.
-Tata mnie tu podrzucił i nazywam się Fiołek, mam 10 księżyców.
-Ja za to jestem Malinowe Futerko z Klanu Nocy. Mogę zaprowadzić cię do klanu.
-Tak, chcę.
Machnęłam ogonem i odwracając się, zaczęłam iść w stronę obozu, odwracając się, żeby zobaczyć czy kotka za mną podąża. Po chwili weszłam do obozu, a wszyscy wojownicy zaczęli się na mnie patrzeć. Nie zwracając na to uwagi, podeszłam do Wodnej Gwiazdy.
-Kto to jest?! - Spytał patrząc z nieufnością na kotkę za mną.
-Fiołek, podrzucił ją jej ojciec. Jest samotniczką, nada się na uczennicę. Będzie przydatna w klanie.
-Przydatna jak zdechły lis. - Mruknął patrząc na białą kotkę. - Ale dam jej szansę, jeżeli jej nie zmarnuje zostanie w klanie.
Po tych słowach pręgowany lider wskoczył na przewalony pień i zwołał klan.
-Przyszła do nas kotka, Fiołek i chce zostać naszą uczennicą, więc w imieniu Klanu Gwiazdy, ja Wodna Gwiazda nadaję jej imię Fiołkowa Łapa. Będzie je nosić, aż do dostania imienia wojownika.

<Fiołkowa?>

Ciepła Pieśń, Fiołkowa Łapa! (Klan Nocy)

Ciepła Pieśń|wojownik|Klan Nocy
Fiołkowa Łapa|uczeń|Klan Nocy


Od Azalei C.D Płomiennej Pieśni

Słuchała tego, co mówił kocur i uważnie patrzyła na to, co robił. Nigdy nie próbowała polować i nie przyglądała się nikomu, kto by próbował, więc wcześniej nie wiedziała, jak to wygląda. A więc to najwyraźniej robił Płomienna Pieśń, kiedy spłoszyła mu tamtą mysz! Kiedy powiedział, żeby spróbowała, skinęła łebkiem, ale nieco się wstydziła i obawiała, że jej się nie uda. Jeśli zrobi coś źle, on może pomyśleć, że ona nadal jest jakimś zwykłym pieszczoszkiem! Nie chciała tego, więc przez chwilę stała, przypominając sobie wszystko, co robił. Dopiero po chwili ustawiła się w pozycji, która, jak miała nadzieję, była dobra. Potem zaczęła iść - nie za wolno, nie za szybko.
Kiedy skończyła, wyprostowała się i popatrzyła na Płomienną Pieśń. Uważała, że zrobiła to całkiem dobrze, ale nie była pewna. W końcu to on ją obserwował.
- Było dobrze? - zapytała z nadzieją.

Płomienny?

Od Błyskotki C.D Spopielonej Gwiazdy

*timeskip o 1 księżyc*

   Mama jest taka kochana! I taka mieńka! Moje rodzeństwo też jest okej, ale czasem mnie wkurza. Wczoraj Niedźwiadek się wepchał na MOJE miejsce! Cham jeden!
   Błyskotka była kotką cichą i spokojną, więc nic nie zrobiła na zły uczynek brata, ale w głowie obdarzyła go mnóstwem przezwisk. Niedawno otworzyła oczy. Świat był...dziwny. Mama mówiła, że powinien być biały, a nie jest! Tylko szare drzewa, szare skały, szare podłoże. Pora Nagich Drzew nadeszła, ale wcale na to nie wyglądało.Była taka sama plucha jak wcześniej. Ale skąd kotka miała to wiedzieć? Na razie wolała pozostać przy ciepłej mamie i rodzeństwu. Nie śpieszyło jej się tam.I tak wszystko jest brzydkie.
    Zapadła noc. Kociaki wierciły się niemiłosiernie. Matka spała kamiennym snem. Tylko biała koteczka nie mrużyła oka. Obserwowała świat nocą. Był ładniejszy. Spokojniejszy. Błyskotka była oniemiała. Zasnęła nad ranem i Spopielona Gwiazda była zdziwiona, gdy nie wstała razem z rodzeństwem.

<Popiołku? Może być? Ni miałam pomysłu a chat mnie rozpraszał>

Od Płomiennej Pieśni CD Azalei

Więc wiem jak to jest mieć ucznia... Chociaż to nie uczeń tylko była Pieszczoszka. Bardzo fajna Pieszczoszka. Wyszliśmy z legowiska i oddaliliśmy się od niego trochę. Usiadłem, a Azalea zrobiła to samo.
- Musisz nauczyć się skradać. I nie chodź już tak jakbyś była na swoim terytorium, bo będąc samotnikiem nie ma się takiego. Trzeba uważać, żeby ktoś z klanu ciebie nie usłyszał. Lepiej nie ryzykować. Kiedy polujesz trzeba się skradać, żeby zwierzyna cię nie usłyszała i wiatr musi wiać ci w pyszczek, żeby cię nie wyczuła... - oznajmiłem. - Spójrz. - powiedziałem i zacząłem się skradać w dość szybkim tępie. Po chwili zatrzymałem się i znuw zwróciłem się w stronę Az.
- Spróbuj. - powiedziałem i czekałem, aż kotka zacznie próbować.

<Az?>

Od Pokrzywowej Łapy

Pokrzywa, jako terminator, który wkrótce będzie najlepszym wojownikiem jaki kiedykolwiek żył w Klanie Klifu, musiał co jakiś czas polować. A robił to nawet często, bo musiał wszystkim pokazać, jakim jest wspaniałym łowcą i jak dużo zdobyczy przynosi do obozu. Powinni od razu zamiast mianowania na wojownika mianować go na przywódcę!
I tak o tym myślał, idąc sobie przez tereny jak najciszej mógł, węsząc. Znów był na polowaniu. Tego dnia jeszcze niczego nie złapał, więc musiało mu się udać chociaż raz! Nagle wyczuł zapach myszy. Poszedł w tamtym kierunku jeszcze ciszej, uważając na to, żeby nie nadepnąć na żaden suchy liść. Zobaczył mysz. Szedł pod wiatr, za nią. Nie widziała go, nie miała pojęcia o tym, że jest w wielkim niebezpieczeństwie. Kocurek lekko się uśmiechnął. Wykorzysta okazję. Skoczył, złapał mysz, drapał, gryzł i po wszystkim. Chociaż tyle upolował. Nie wróci do obozu z pustym pyszczkiem! Potem i tak pewnie pójdzie zapolować na coś jeszcze.
Ruszył do obozu z myszą w pyszczku, dumnie wyprostowany. Kiedy doszedł na miejsce, odłożył zdobycz na stos, po czym zaczął się rozglądać. Ktoś widział, jak niesie zdobycz? Zauważył swoją siostrę siedzącą przy legowisku terminatorów. Uśmiechnął się lekko, po czym do niej podszedł.
- Cześć, Szczuczu. - powiedział. - Co tam? - usiadł przed nią. Nie rozmawiał z własną siostrą od jakiegoś czasu! Może pora to nadrobić?

Czuczu?

Od Szczupaczej Łapy CD Wilczego Futerka

Szczupak była jednym z tych kotów, na których pyszczku nie zagościła nigdy żadna emocja. Zero, nawet jakikolwiek skurcz, który mówiłby o złości, albo szczęściu. Po prostu zimna i przerażająca obojętność. Takie same pozostawały jej oczy, pełne lodowatego "Czego chcesz". Wręcz idealnie komponowała się z otaczającym ją śniegiem. Nic więc dziwnego, że jej jedyną zewnętrzną reakcją na wielce zabawny komentarz jej mentorki była wręcz odpychająca odpowiedź.
 - Dziwisz się, Wilcze Futerko? Jako pierwsze dałaś mi drzewo o gładkiej korze. Nie byłoby to problemem, gdyby nie MRÓZ, który postanowił, że pokryje je jeszcze warstwą lodu - miauknęła unosząc łeb.
Jej mentorka nie podobała jej się. Używała zbędnych komentarzy, które niezbyt interesowały Szczupak. Były takie... bez sensu. Gdyby jeszcze były powiedziane wynioślejszym językiem, bądź nieco bardziej oziębłym tonem... mogłaby to znieść. Ale tak luźne podejście do kwestii nauczania mogło popsuć kocięciu jakikolwiek szacunek do wojowników i ich rangi.
 - Nie rozumiem też, co wywołało w tobie, mentorko, taką zbędną wesołość. Czy ty też nigdy nie spadłaś z drzewa? - Kotka odwróciła się i cofnęła kilka kroków. Następnie wbiła się pazurami w ziemię i rozpędziła. Zgrabnie wskoczyła na pierwszą gałąź zostawiając za sobą ślady pazurów w korze.
 - Prosiłabym także o nieco mniej luźny język wobec mnie. Możesz mnie... rozpuścić. Rozleniwić. Chcesz wychowywać pokolenia wojowników, którzy nie szanują starszych? - zaśmiała się cicho. - To nie poprawi życia Klanu.
Wilcze Futerko? omg, kocham grać Czuczu <3

Od Kruczego Wąsa

Zaczęła się pora nagich drzew. Spopielona Gwiazda urodziła piątkę kociąt, a jedzenia o dziwo było sporo. Wszyscy powinni się cieszyć z dostatku wszystkiego, ale ja- Kruczy Wąs na pozór Spokojny i dość wesoły kocur od kilku dni chodziłem zatroskany po terenie klanu.
-Witaj Kruczy Wąsie- przywitał się ze mną mój przyjaciel Sójcze Pióra
- Dzień Dobry Sójcze Pióro- odpowiedziałem wiele mniej weselej niż on
- Czy coś się stało Kruczy? Nigdy taki nie byłeś- Zapytał widocznie poruszony moim zachowaniem.
-Nie, nic się nie stało. Po prostu myślę jak to by było żyć jako na przykład lis czy prawdziwy kruk. Jak to jest móc szybować niczym myszołów pośród chmur lub jak to jest być rybą pływającą w rzece, która tylko może mieć szczęście że to nie ją upolowały dziś koty z klanu nocy. Ale w sumie poco zaprzątam sobie tym głowę przecież po śmierci będę polować z klanem Gwiazd lub zrobię coś głupiego lub okrutnego i nie zobaczę jego blasku
-Mówisz jakby to co jest teraz było złe. Jakby to co dzieje się teraz w klanie nie ma znaczenia.- mówiąc to Sójcze Pióro popatrzał na mnie z złością w oczach.
-Wiedziałem że źle mnie zrozumiesz przyjacielu- powiedziałem patrząc w dal- ale nie jestem zły, masz prawo czegoś nie zrozumieć.
Wstałem i nie patrząc na Sójczego ruszyłem w stronę wyżej położonych klifów. Wiedziałem że Kocur będzie chciał mnie zatrzymać i dokończyć rozmowę więc zacząłem biec, Dotarłem do mojego ulubionego miejsca- wysoki kamień leżący na jednym z wysokich klifów. Zdążyłem na zachód słońca, właśnie miałem odpłynąć w świat marzeń gdy przypomniałem sobie o pewnej rzeczy, a mianowicie o tym że panuje pora nagich drzew i zaczyna być zimno. Koty potrzebują więcej jedzenia.
-Nic dziś nie upolowałem dla klanu a nawet sam nic nie jadłem- pomyślałem na głos.
Wstałem i niechętnie zeskoczyłem z kamienia, udałem się w stronę niższych terenów gdzie jeszcze jesienią występowało tu pełno myszy. szukałem już czegoś chyba godzinę a jedyne żywe stworzenie jakie spotkałem to Bursztynowa Łapa- uczennica medyka szukająca pewnie jakiś ziół pod na razie cienką warstwą białego puchu. Minąłem młodą terminatorkę dalej węsząc. Wreszcie po półtorej godziny wyczułem coś, ale to nie była mysz. Był to Borsuk. Jego wielkie cielsko było widać sunące między kamieniami. Wiedziałem że sam raczej nie dam sobie rady z wielkim drapieżnikiem, a młoda kotka stojąca kilkadziesiąt metrów dalej też za dużo nie zdziała. Podeszłem do niej i powiedziałem
- Bursztynowa Łapo, wracajmy do obozu. Czai się tutaj borsuk a na razie nie ma potrzeby by się z nim bić, zwłaszcza że jes- nie zdążyłem dokończyć bo przerwał mi krzyk młodej kotki
Odwróciłem się i zobaczyłem biegnącego w naszą stronę borsuka. Bursztyn Zastygła w bezruchu z przerażeniem wymalowanym na pysku.
-Uciekaj Bursztynowa Łapo!- Wrzasnąłem na kotkę, ale ta dalej trwałą w bezruchu- JUŻ!- skoczyłem na terminatorkę by odepchnąć ją z kierunki biegu drapieżnika. Po tym kotka się opanowała i ruszyła biegiem z stronę obozu. Po kilku minutach unikania ataków zwierza zobaczyłem Deszczową Jaskółkę razem z Sójczym Piórem. Wojownicy rzucili się na borsuka, wojowniczka- Deszczowa Jaskółka wbiła zwoje zęby i pazury w tylną nogę napastnika, a Sójcze Pióro skoczył mu na grzbiet próbując go przewalić co z moją niewielką pomocą mu się to udało. Sójczy zadusił zwierze i zostawił w lesie, po tym zmęczeni wróciliśmy do obozu gdzie przy wejściu czekał na nas Gromowy Ogon- Medyk klanu klifu.

<<Sójcze Pióro?>>

Od Azalei C.D Płomiennej Pieśni

To wszystko brzmiało tak interesująco! Azalea mogłaby słuchać o tych Klanach i życiu tutaj cały dzień. Miała ochotę dołączyć do jakiegoś Klanu, ale nie mogłaby zostawić Płomiennej Pieśni samego. Wiedziała, że on teraz potrzebuje towarzystwa. A w dodatku chciała z nim zostać! Ale czy on chce zostać z nią? Nie wiadomo.
- Polować? Naprawdę mógłbyś mnie nauczyć? Jasne, z chęcią! - wręcz podskoczyła i się uśmiechnęła. Skoro zamierza tutaj żyć, musi jak najszybciej wszystkiego się nauczyć. Nawet, jeśli będzie miała dosyć. Postanowiła, że to jej nowy dom, więc nie będzie wracać do dwunogów za każdym razem, kiedy będzie głodna.
Nadal z uśmiechem wyszła z legowiska kocura i zaczęła się rozglądać. Była bardzo podekscytowana, nie mogła się doczekać, aż zacznie dowiadywać się coraz nowszych rzeczy o tym, jak tu przetrwać.

Płomienny?

Od Płomiennej Pieśni CD Azalei

Co mogę jej jeszcze opowiedzieć? Chyba już wszystko o życiu w lesie opowiedziałem. Może lepiej byłoby przejść do nauki polowania?
- Nie wiem co mógłbym co jeszcze powiedzieć... Chyba wszystko już powiedziałem... A nie, klany zbierają się w jednym miejscu podczas zebrania klanów. Wtedy wojownicy wszystkich klanów chwalą się swoimi osiągnięciami i swoimi uczniami o ile takich mają. Uczniowie mogą porozmawiać z uczniami z innych klanów, a starszyzna rozmawia o tym jak kiedyś było. O poprzednich liderach, lub o klanach, które były naszymi przodkami. Liderzy omawiają problemu które ma ich klan i mogą się pochwalić, że mają nowych wojowników lub uczniów. Podczas zebrań musi być bezwzględny pokój. - oznajmiłem. Katka była wyraźnie zaciekawiona. Przesunąlem się i usiadłem żeby miała więcej miejsca. Teraz chyba już wszystko wie o klanach.
- Chciałabyś nauczyć się polować? - zapytałem po dłuższej chwili.

<Az?> wena mi się kończy ;_;

Od Azalei C.D Płomiennej Pieśni

Nie spodziewała się, że będzie świadkiem takiej sceny. Była szczęśliwa, że nareszcie jest wolna w tym wspaniałym miejscu, ale nagle to przestało być ważne. Nie potrafiła się tak cieszyć, kiedy ktoś obok niej był smutny. Czuła, że musi coś z tym zrobić, ale nie za bardzo wiedziała, co. Być może sama rozmowa mu pomoże. Co innego mogłaby zrobić? Żaden pomysł nie wpadał jej do głowy.
Czyli on też był kiedyś pieszczochem? Nie wiedziała, nie spodziewała się tego! Właściwie to... Teraz wiadomo, skąd znał smak jedzenia od dwunogów. A ona, tak jak on kiedyś, przestała być pieszczochem i przyszła żyć w dziczy. Całkowicie wolna. Nadal nie wiedziała jednak, jak było w tamtych Klanach, ale może lepiej będzie, kiedy dotrzyma towarzystwa Płomiennej Pieśni, chociaż przez jakiś czas? Uważała, że tak.
- Współczuję ci. - odpowiedziała, jeszcze smutniejsza, bo w końcu tamten kot umarł w walce. To okropne. Nie rozumiała jeszcze wielu rzeczy, a jedną z nich było to, dlaczego ktokolwiek tutaj walczył. Czy nie mogą żyć w pokoju i się przyjaźnić? Czy tak nie byłoby lepiej dla wszystkich?
Przez chwilę nie była pewna, czy powinna to robić, ale podeszła nieco bliżej do kocura.
- Może... opowiesz mi więcej o życiu tutaj? - miauknęła i lekko się uśmiechnęła. Starała się zachowywać tak, żeby jak najszybciej zapomniał o całym smutku i zajął się czymś innym. Może to wystarczy?

Płomienny?

Od Płomiennej Pieśni CD Azalei

Siedziałem przez chwilę cicho. Towarzystwo Azalei by mi nie przeszkadzało, ale czy ona chciałaby teraz ze mną rozmawiać? I czy byłbym w stanie normolnie rozmowiać po tym, jak straciłem moją miłość...
- Jak chcesz to możesz zostać. - odpowiedziałem. - Przyda mi się teraz ktoś. - uśmiechnąłem się smutno. Łzy przestały mi lecieć i choć nadal miałem wrażenie, że płaczę próbowałem być wesoły. Otarłem łzy o posłanie. Ta cisza... Chciałem ją jakoś przerwać, nie wiedziałem jak, więc zapytałem wręcz bezsensowne pytanie:
- Czamu znowu tu się zjawiasz? - Było bezsensowne, bo wiedziałem co tu robi i dlaczego, ale ta cisza była nie do wytrzymania. Kotka usiadła przed legowiskiem. Doskonale się widzieliśmy.
- Bo... Bo odeszłam od ludzi... - odpowiedziała. Wiedziałem co oznaczają dla niej ludzie, ale inni tego nie zrozumieją.; Czemu odeszła, źle jej było? Jeszcze kilka dni temu nie miała pojęcia o niczym, o tym co jemy, gdzie mieszkamy i tak dalej.
- U nas mówi się na ludzi Dwunożni. Bo wiesz, mają dwie nogi. - znów spróbowałem się uśmiechnąć, tym razem był to słaby, lecz wesoły uśmiech. Teraz pozostała druga kwestia, ta, że odeszła. - Czemu odeszłaś? - dodałem jeszcze.
- Bo chyba wolę las... To znaczy, tam mi było bardzo dobrze, ale ciągnęło mnie tutaj. - odpowiedziała. Wiedziałem coś o tym, sam byłem w podobnej sytuacji.
- Kiedyś byłem Pieszczoszkiem. Od zawsze byłem samotnikiem, kiedy skończyłem naukę przez matkę chcieli mnie mianować. Nie wierzyłem w Klan Gwiazdy i znów nie wierzę. Uciekłem do Dwunożnych potem poznałem Oślinione Futro. Kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy stoczyliśmy walkę. Później okazało się, że dołączyliśmy do tego samego klanu. Wtedy byliśmy przyjaciółmi.pomógł mi uwierzyć w Gwiezdnych, potem musiałem uciec z klanu, bo liderka chciała mnie zabić, bo próbowałem pomóc innym klanom. Ona chciała je zniszczyć. Oślinione Futto podczas walki zaatakował swój klan i stracił przez to życie... Wrzucili go do rzeki... Patrzyłem jak umiera, nie mogłem nic zrobić, nurt był zbyt silny... Od tamtej pory znowu jestem samotnikiem... - opowiedziałem Azaeli. Na początku chciałem jej pokazać, że nie tylko ona odwróciła się od Dwunogów i wkroczyła w wolny świat. Ale trochę mnie poniosło, w tym wszystkim nawet zapomniałem o stracie Wilczej Róży.

<Az?>

30 października 2016

Od Czarnej Łapy CD Płomiennej Łapy

Wodna Gwiazda oznajmił, że od tej chwili Piórko staje się Czarną Łapą. Kotka radośnie machnęła ogonem. Płomienna Łapa najwyraźniej również się ucieszył, ponieważ czule liznął siostrę po barku. Za mentora miała mieć Srebrny Pysk, czyli nowo mianowaną wojowniczkę. Może to i lepiej? W końcu ona dopiero ukończyła trening, więc pamięta o wiele więcej niż pozostałe koty.
Wojownicy zaczęli się rozchodzić. Tak również uczyniła młoda terminatorka i Płomienna Łapa. Wraz z braciszkiem udała się do legowiska uczniów, gdzie znalazła sobie małą kępkę mchu i zasnęła.
Nad ranem obudził ją czyjś głos. Czarna Łapa uchyliła lekko powieki. Tym samym ujrzała rudego kocurka. Delikatnie uśmiechnęła się, ziewnęła, po czym wstała.
- Dzisiaj najprawdopodobniej będzie twój pierwszy trening. - rzekł z radością braciszek.
Czarna kotka kiwnęła głową. Nie mogła doczekać się tego momentu, więc szybko wyszła z legowiska. Zaczęła się rozglądać w poszukiwaniu Srebrnego Pyska. Po chwili znalazła ją, siedzącą z boku polany. Szybkim krokiem zbliżyła się do niej. Rzuciła ostatnie spojrzenie rudemu kocurowi. On tylko machnął łapą na znak, aby się nim nie przejmowała. Kotka zbliżyła się do wojowniczki i posłała jej ciepłe spojrzenie.
- Witaj, Srebrny Pysku. - rzekła.
- Dobrze, że się zjawiłaś. Możemy rozpocząć trening. - odparła dosyć sucho.
Szara kocica wstała i podążyła w stronę wyjścia obozu. Czarna Łapa poszła za nią. Srebrny Pysk zatrzymała się jakieś trzy długości drzewa od obozu. Następnie odwróciła się w stronę uczennicy.
- Zaczniemy od czegoś prostego... - oznajmiła. - Skradanie. - dodała.
Po wypowiedzianych słowach, mentorka przyjęła odpowiednią pozę.
- To bardzo ważne. Musisz być cicho, aby zwierzyna nie uciekła. Inaczej nic nie upolujesz. - powiedziała. - Staraj się przenieść ciężar ciała na tylne łapy.
Chwilę potem Srebrny Pysk wstała i spojrzała na Czarną Łapę. Jej wzrok wyrażał "Teraz twoja kolej". Czarna kotka zniżyła brzuch do ziemi. Jej poza do skradania nie była najlepsza, ale cóż... To jej pierwszy raz. Wojowniczka chyba nie była za bardzo zadowolona.
- Niżej ciało. - kazała.
Uczennica jak usłyszała, tak zrobiła. Brzuchem przylegała do ziemi.
- Teraz rusz się.
Czarna Łapa powoli parła do przodu. Szło to mozolnie. Nawet bardzo. Mentorka westchnęła, po czym jednak delikatnie uśmiechnęła się.
- Nie stresuj się tak. To normalne, że na początku nie wychodzi. - pocieszyła.

~*~

Czarna kotka wraz ze swoją nauczycielką wróciła do obozu. Od razu wesoło powitał ją Płomienna Łapa. Uczennica liznęła go policzku.
- Jak tam pierwszy trening? - zapytał i wesoło machnął ogonem.
- Chyba... Dobrze. - odpowiedziała niepewnie. - Srebrny Pysk to mądra, ale również surowa nauczycielka. - dokończyła.

<Płomienna Łapo?>

Od Azalei C.D Płomiennej Pieśni

Niektórzy mogą się zastanawiać, co Azalea nadal tu robiła. Nie było to tak, że teraz tu żyła, o nie - wróciła do swoich dwunogów. Poczuła ulgę, że jest tutaj bezpieczna. Została umyta, właściciele ją pogłaskali i przytulili, odpoczęła, poszła do swoich przyjaciół, opowiedziała im o tym, co widziała i kogo spotkała, a małej kotce więcej szczegółów o dzikich kotach. Niby wszystko wróciło do normy... ale już pierwszej nocy po powrocie nie mogła spać. Ciągle myślała o tym wszystkim. O spotkanych tam kotach, o lesie, o myszach, o wolności. Myślała o tym i nie mogła przestać. Nie chciała tego, bo wiedziała, że tęskni za tym, ale nie chciała odejść od właścicieli i przyjaciół. W końcu zasnęła. Jakby na złość, śniło jej się, że spaceruje po lesie. Tak jak wtedy, kiedy po raz pierwszy tam wkroczyła, słychać było szum wiatru i cichy szelest liści. Wokół było wiele kolorów, choć zaczynała się już Pora Nagich Drzew. To było piękne. Gdyby nigdy wcześniej nie była w tym miejscu, po obudzeniu się stwierdziłaby, że to tylko marzenie - jakiś magiczny świat, który został stworzony przez jej wyobraźnię. Ale to nie prawda. To miejsce, las, jest tam, jakby na wyciągnięcie łapy. Czuła to. Czuła, że powinna tam iść. Nieważne, jak bardzo będzie tęsknić za właścicielami i przyjaciółmi. Czuła, że to jej miejsce.
Kiedy obudziła się z tego pięknego snu, nadal uśmiechała się pamiętając tamten szelest liści i inne odgłosy. Przez moment była pewna, że to nie sen, że nadal tam jest i nie musi martwić się tym, że właściciele i przyjaciele będą się o nią martwić. Ale zaraz uśmiech zniknął z jej pyszczka. Była w miejscu, które jeszcze kilka dni wcześniej niezwykle kochała i nie wyobrażała sobie nie życia w nim. A teraz pragnęła odejścia stąd, zapomnienia i szczęśliwego życia w lesie. Leżała w swoim miękkim legowisku, w którym było tak miło, że zwykle nie chciało jej się stąd wstawać. Teraz podniosła się natychmiast, z obawą, że jeśli przypomni sobie o czymś dobrym związanym z tym miejscem, nie będzie już chciała odejść. Postanowiła już, co zrobi. Będzie wolna. Podeszła do swojej miski, oczywiście napełnionej karmą. Przypomniała sobie o tym, co słyszała w lesie. Od razu odechciało jej się jeść. Ale mimo tego zjadła trochę, wiedząc, że tam, gdzie się wybiera, pełny brzuch jej się przyda. Szła przez dom swoich właścicieli, patrząc na wszystko po raz ostatni. Potem weszła do pewnego pomieszczenia, które ludzie nazywali sypialnią. Tam, na bardzo, bardzo dużym legowisku leżeli jej właściciele. Kotka wskoczyła na brzeg łóżka i usiadła. Siedziała tak i patrzyła na nich długo; Wiedziała, że to prawdopodobnie ostatni dzień, kiedy ich widzi. Była przez to smutna, ale chęć życia w lesie była silniejsza. Chodziła tak po mieszkaniu ludzi, aż ci się nie obudzili i jej nie wypuścili. Wychodząc na zewnątrz popatrzyła na nich po raz ostatni.
Potem poszła do swoich przyjaciół. Czekała na nich, miauczała, żeby ich poinformować o tym, że tutaj jest. Na szczęście w końcu zostali wypuszczeni przez właścicieli. Opowiedziała im o tym, że zamierza odejść do lasu. Nie podobał im się ten pomysł, widziała to po nich. Starali się ją przekonać i jak ostatnio, gdy odchodziła, mówili, że będą tęsknić. Azalea nie mogła ich zostawić na zawsze. Obiecała im, że wkrótce ich znów odwiedzi.
Potem wyruszyła w stronę lasu. Żeby żyć, jak dziki kot. Jako dziki kot.

***

Kiedy już pospacerowała po tym przepięknym miejscu, postanowiła, że opowie o tym, co się stało, Płomiennej Pieśni. Polubiła go. Pamiętała mniej-więcej, gdzie widziała go kiedy dzika kotka ją do niego zaprowadziła, więc tam poszła. I była świadkiem pewnego niezbyt miłego zdarzenia. Przez chwilę stała, niepewna, czy powinna odejść czy nie, ale w końcu zdecydowała się na to drugie. Szła powoli. Popatrzyła na kocura smutnym i lekko przestraszonym wzrokiem.
Nie wiedziała za bardzo co powiedzieć, jak się zachować. Nigdy nie przeżyła czegoś takiego. Podeszła nieco bliżej, ale nadal nie wiedziała, czy może usiąść obok Płomiennej Pieśni.
- Przykro mi... - powiedziała cicho. Popatrzyła na swoje łapy, niepewna tego, co robić. - Chcesz zostać sam? - zapytała po chwili milczenia. Kocur może tego w tej chwili potrzebować, ale jeśli nie... Może Azalea mogłaby dotrzymać mu towarzystwa i go pocieszyć?

Płomienny?

Od Szczawiowej Łapy CD Srebrnej Łapy

 - Srebrna Łapo. - Szczaw z uśmiechem kiwnął głową. Chwilę zamyślił się, po czym ostrożnie polizał kotkę po głowie. - Nie powinnaś biegać. To szkodzi twojej łapie, może się źle zagoić. Chcesz zostać kaleką do końca życia? - miauknął ganiącym tonem. - Chodź, Lodowe Serce przypisała ci zioła, które musisz łyknąć.
Kocur pozwolił, aby przyjaciółka oparła się o jego bok i powoli ruszyli wgłąb legowiska. Sreberko przeżuła jakieś zielsko, którego nazwy nie znał i spojrzała na niego niepewnie.
 - Tak, Srebrna Łapo? - zapytał unosząc wzrok znad kilku medykamentów, których nazwy i działanie wbijał sobie do głowy.
 - Niepokoję się o Czarną Gwiazdę - mruknęła trzepiąc ogonem. - Powinien wstać już dawno temu.
 Nagle z zewnątrz usłyszeli donośny krzyk Wodnego Ogona. Szczaw mimowolnie uśmiechnął się. Zapewne będą mianować nowych uczniów. To dobrze, Klan Nocy potrzebuje sprawnych wojowników, zwłaszcza teraz, gdy jeden uczeń był niedysponowany. Wesoło mruknął, podszedł do Srebrnej Łapy. Pociągnął ją lekko za kark i wyszedł z nią z legowiska medyka. Energicznym krokiem podeszli do miejsca przemówień i usiadł uśmiechając się szeroko.
 - Czarna Gwiazda był bardzo dobrym liderem, partnerem, ojcem i mentorem - zaczął Wodny Ogon. Kocur zmarszczył nos. Był? Może to jakieś przejęzyczenie. Czarna Gwiazda nie był słaby, ani nie wykorzystał wszystkich swoich żyć. Nie mógł umrzeć. No chyba, że... z przyczyn naturalnych - Odszedł w trakcie snu, z przyczyn naturalnych. Miejmy nadzieję, że zajął należne mu miejsce między Gwiazdami - kontynuował zastępca. Czyli jednak umarł przez starość. Szczaw wzdrygnął się. To, czego tak bardzo się bał zżerało najważniejsze osobistości klanu nocy. - Jako zastępca przejmuję jego rolę. Jeszcze dzisiaj wyruszę po dar dziewięciu żyć, pójdzie ze mną Tajemniczy Kwiat i Szczawiowa Łapa. - Wodny Ogon zeskoczył ze skały i ospałym krokiem ruszył w stronę ciała, które przeniesione zostało na środek zebranych.
 Terminator medyka poczuł, że siedzącą obok Sreberko przechodzą dreszcze. Kocur poczekał, aż większość kotów odejdzie, by po raz ostatni podzielić języki ze starszym kotem, po czym powoli położył łeb na głowie przyjaciółki. Ta jednak zwinnie wyślizgnęła się od czułości i podeszła do ciała zmarłego dowódcy.
 Żółtooki czuł się źle. Nie z powodu straty Gwiazdy, bo jedyne, co do niego czuł, to szacunek. Żadnego przywiązania, przyjaźni, czy czegoś podobnego. Czuł się źle, bo Sreberko, niemalże najdroższa mu kotka była smutna. Rozdzierająco smutna.
 Szczaw podszedł do ciała Czarnej Gwiazdy i dotknął nosem jego futra. Chwilę potem odsunął się i ze zwieszoną głową podszedł do Tajemniczego Kwiatu, która wręczyła mu zioła. Kocur niechętnie przeżuł rośliny, po czym podał taką samą wiązkę Wodnemu Ogonowi.
~*~*~
 Szczaw przyglądał się całej ceremonii nadawania imion z daleka. Czekał, aż tłum się rozejdzie. Po chwili wszyscy znów rozeszli się do swoich obowiązków. Kocur podszedł do swojej przyjaciółki i znienacka liznął ją w bark.
 - No hej, Srebrny PYSKU. - Zaśmiał się.
Sreberko? Nie, to nie był akt miłości ;-;

Od Płomiennej Pieśni CD Azalei

Samotny? Nigdy nie czułem się samotny.
- Nie jestem samotny, codziennie spotykam się z Wilczą Różą, czasami spotykam koty z innych klanów. Czasami też innych samotników... chociaż, lepiej gdyby las był podzielony na terytoria samotników i klanów... - oznajmiłem. Wtedy dotarło do mnie, że faktycznie jestem samotny. - Poza tym, mam jakiś uraz do klanów. Ostatnio do jednego dołączyłem i musiałem uciekać... - powiedziałem. Czułem, że to bardziej wymówka dla mnie, żeby zrobiło mi się lepiej, że to wcale nie moja wina, że nie mam teraz nikogo, nawet przyjaciół.

***

Wilcza Róża przyszła do mnie lekko przestraszona. Od razu zapytałem co się stało i przytuliłem ją.
- Jestem w... w ciąży. - powiedziała niepwnie. Odskoczyłem od niej.
- Z kim?! - zawołałem. - Zdradziłaś mnie! Pewnie masz tam kogoś w tym swoim durnowatym klanie. - syknąłem i nastroszyłem sierść. Kotka przestraszyła się.
- N-nie... Płom... - zaczęła się tłumaczyć.
- Przestań! Nie mogę tego słuchać! To dlatego, że musimy się ukrywać? Dlatego, że jestem zwykłym wyrzutkiem, który musiał uciekać z klanu, bo przestraszył się liderki, co? - przerwałem. W oczach kotki widziałem łzy. Ma za swoje, mogła się pilnować. - Dlatego, że jestem gorszy, że jestem samotnikiem?... - głos mi zmiękł. Miałem wrażenie, że wszystko właśnie się zawaliło. Nie miałem już nikogo...
- Ale Płomienny, to nie tak jak myślisz... - zaczęła płaczliwie, a głos jej się załamywał.
- Nie, odejdź... Nie chcę cię już więcej widzieć, nie znam cię... - znów przerwałem wojowniczce. Usiadłem i patrzyłem w ziemię delikatnie skulony. - Odejdź! - wrzasnąłem. Zaczęła powoli się odwracać. Syknąłem by się pośpieszyła, a ta ruszyła pędem. Nie mam już nikogo... nie mam już po co żyć... Jeżeli Gwiezdni by istnieli napewno skończyłoby się to inaczej... Więc zawsze miałem rację, Oślinione Futro się mylił, Gwiezdny Klan i Miejsce, Gdzie Brak Gwiazd nie istnieją. Po śmierci wszystko się kończy, nie ma niczego dalej...
Wszedłem do legowiska i skuliłem się. Z moich oczu powoli zaczęły lecieć łzy, coraz szybciej i szybciej...
- Płomienna Pieśnio? - usłyszałem głos niepewnej kotki, to Azalea.
- Słyszałaś to? - zapytałem. Kotka zajrzała do mojego legowiska.
- Końcówkę. - odpowiedziała. Ale czyżby Wil... nie, nigdy więcej nie wypowiem tego imienia... od dzisiaj to Ona. Czyżby Ona przyprowadziła kogoś, kto może być moim przyjacielem? Nowym przyjacielem, takim jak Oślinione Futro? Ale mi go brakuje... gdyby żył nigdy nie dopuściłby do takiej sytuacji...

<Az?>

Od Wilczej Róży CD. Wodnego Ogona

Moje bóle brzucha nie dawały mi spokoju od przeszło dwóch tygodni. Cały czas czułam skurcze i rozpychanie. Poszłam do medyczki po raz drugi. Tajemniczy Kwiat kazała mi się położyć. Płożyłam się, więc. Kotka już drugi raz badała mój brzuch...Aż wreszcie powiedziała:
- Wilcza Różo, jesteś w ciąży.- Moje oczy otworzyły się najszerzej jak mogły. Nie mogłam w to uwierzyć! Będę miała młode?! Moją pierwszą reakcją na te słowa było:
- Co?! Jak to?! To nie możliwe!
- A jednak...
- Tajemniczy Kwiecie, jesteś pewna?
- Wilcza Różo jestem pewna. Czy przypominasz sobie kto jest ojcem?- Na kilka minut pogrążyłam się w myślach aż przypomniałam sobie napaść z przed dwóch tygodni. Pożegnałam się z medyczką i wybiegłam z obozu.
Zatrzymałam się przy legowisku Płomiennej Pieśni, ale on powiedział, że to moja wina! Że go zdradzam i jak się jeszcze raz do niego zbliżę to mnie zabije. Uciekłam w płaczu- myślałam, że mnie kocha...a on po prostu...On mnie odrzucił. Przecież to nie moja wina. Nie zdradzam go! Nie znam nawet tożsamości ojca kociąt! Nie wiem nawet jeszcze ile ich będzie!
Zrozpaczona pobiegłam pod drzewo na naszych terenach i jeszcze mocniej zaczęłam płakać. ,,Straciłam partnera. Jak to możliwe?!" płakałam. Płomienny był jedynym kotem któremu mogłam zaufać...Którego kochałam...Tylko on jeden mi został! Moja rodzina zginęła...Na Azaleę nie mam co liczyć. Ojciec kociąt już pewnie się nie zjawi, a na noworodkach nie ma co polegać...Co ja mam teraz zrobić?! Jedynym racjonalnym i sensownym wyjściem byłoby znaleźć sobie nowego partnera, bo Płomienna Pieśń mi nie wybaczy...Co ja takiego zrobiłam...Siedziałam tak płacząc i nagle zobaczyłam lidera. Był na sąsiedniej górze i wyglądał jakby nad czymś myślał...

<Wodna Gwiazdo?>

Od Wilczego Futerka

Srebrna Skóra widniała na niebie. Najchętniej poszłabym spać, ale nie. Byłam na nocnym patrolu z Piaskową Mgłą i Kruczym Wąsem. Przynajmniej nie narzekałam na głód, bo na szczęście wtedy można polować dla siebie. Nie ma co za bardzo opisywać – nie było nic ciekawego. W końcu dotarliśmy z powrotem do obozu. Ja rzecz jasna, od razu zasnęłam. Niestety równie szybko się obudziłam. Wyciągałam się w legowisku. Dzisiaj miałam trening ze Szczupaczą Łapą. To takie dziwne, mam swojego ucznia, a jeszcze niedawno sama nim byłam. Rozejrzałam się po obozie. Spopielona Gwiazda właśnie wychodziła na trening ze swoim terminatorem. Leniwie ziewnęłam i stanęłam przed wyjściem z obozu. Wiał na mnie zimny wiatr, co niezbyt mi się podobało. Mimo mrozu śnieg jeszcze nie spadł. Po dłuższym czasie z legowiska uczniów wyjrzał łepek Szczupaczej Łapy. Gdy tylko mnie ujrzała, zaczęła biec w moją stronę.
-Zaspałaś – mruknęłam ponuro. Widać i mi i jej przeszkadzał mróz. – Dzisiaj będziemy łazić po drzewach – uśmiechnęłam się lekko. Po dłuższej chwili znalazłam idealne drzewo. Poleciłam jej wspinaczkę, sama najpierw przypominając jej co i jak. Miała już dwanaście księżyców, powinna już to potrafić. Bacznie przyglądałam się jej ruchom. W momencie, gdy zaczęło coś jej wychodzić, zsunęła się jak po lodzie. Zaśmiałam się z niej.
-Nie miałaś się zsuwać – powiedziałam rozbawionym głosem.

<<Szczupacza Łapo?>>

Od Spopielonej Gwiazdy

Moment porodu zbliżał się nieubłaganie a wraz z nim pora nagich drzew. Ostatnie dni dla liderki były nieubłagane. Brzuch bolał ją nie miłosiernie. Młode wierciły się w jej brzuchu, prawdopodobnie układając się w odpowiednich pozycjach do przyjścia na świat. Burą kocicę doglądali medycy. Raz Gromowy, a raz Bursztynowa. Gdy kolejna fala bólu zalała ciało kotki, towarzyszyła jej terminatorka medyka. Zapiszczała cicho. wyprostowała odrętwiałe łapy. 
-Spopielona Gwiazdo?- Miauknęła przyszła medyczka. Po czym wybiegła ze żłobka wprost do siedziby medyków. Pochwyciła potrzebne medykamenty i wpadła jak burza do kociarni. Podała przywódczynie ziarenko maku. Po krótkiej chwili dołączył także Gromowy Ogon. 

~~~~

Stało się. Na świat przyszła piątka kociaków. Dwa kocurki jeden czarny, zaś drugi- bury. A  także 3 kotki. Biała, czarno-biała i buraska. Miała imiona dla trójki ze swoich dzieci. Ciemnego synka nazwała Listkiem, Burym kociakom dała miana Orzech i Niedźwiedź. Tylko czarno-biała i bialutka nie miały imion. Bo jakiego by nie wymyśliła, nie pasowało.
 Do żłobka wszedł rudy terminator,  który rozglądał się nerwowo. Podszedł do Bagiennego Dzwonka. Wymienili parę słów, po czym  podszedł do swojej mistrzyni. Patrzał nie pewnie na małe kluski które uparcie próbowały zdobyć jak najlepsze miejsce przy brzuchu swojej matki. Buro-czarna kocica przypatrywała się im, czując wewnątrz ból. Dlaczego? Może dlatego, że były tak podobne do Brzozowego? Podniosła wzrok na Pokrzywę, po czym uśmiechnęła się do niego.
-Wiesz.... może w przyszłości jedno z nich zostanie twoim uczniem- Miauknęła. Rudasek podniósł na nią wzrok i skiną tylko głową.
-A..a jak się nazywają?- Zapytał po chwili. Kotka patrzyła chwilę na niego po czym miauknęła
-Niedźwiadek, Orzech, Listek. - Wymruczała, wskazując odpowiedniego kociaka po wypowiedzeniu jego imienia. Kocurek spojrzał na mentorkę pytająco. No tak, przecież podała tylko trzy z pięciu imion.- Nie potrafię wymyślić niczego odpowiedniego dla tych dwóch kotek.- Wskazała ogonem na dwie (białą i biało-czarną) kotki. 
-M-mogę podać jakieś imię?- Mrukną cicho. Królowa zaśmiała się, po czym kiwnęła głową.- To...  może ta biała niech będzie... Błyskotka? Bo ma taką jasną sierść, że słońce będzie się w niej odbijać!- Zaczął wesoło, kocica spojrzała na białą kuleczkę i skinęła głową. Tak więc będzie Błyskotą. - Tata, opowiadał mi o takiej roślinie, co nazywała się  Fenkułka, czy jakoś tak. Podobno jest słodki w środku. 
Kotka skinęła głową. Tak więc, w taki (dość dziwny sposób) ostatnie kocie zdobyło własną tożsamość. 
<Pokrzywa? Kociaki? (Potem robimy przeskok o 1k i otwieramy oczy)>


Od Srebrnej Łapy C.D. Wodnej Gwiazdy

To nie może być prawdą! Nie on! Och Klanie Gwiazdy! Dlaczego zabrałeś mi Czarną Gwiazdę? Co ja bez niego zrobię? Jestem teraz sama... A Wodny Ogon? Jakim prawem zostawia ciało swojego przywódcy i samolubnie idzie do Księżycowej Zatoczki? Powinien tą noc spędzić na dzieleniu języków ze zamarłym...
Obserwowałam, jak kolejne koty podchodzą do ciała i liżą lidera po głowie. Najwyższa pora zrobić podobnie. Niepewnie zbliżyłam się do Czarnej Gwiazdy. Wyglądał tak niesamowicie, tak nietypowo... Wyglądał jakby spał. Położyłam się obok niego i otarłam się o jego miękkie futerko. Było delikatne jak sierść królika lub myszy, a nie sztywne i szorstkie, jak mają inni wojownicy. Jego ciepły dotyk... Znów poczułam się jak mały kociak.
- Srebrna Łapo, zostaw go - usłyszałam szept Nakrapianego Kwiatu. - Musimy go pochować.
- Jak on mógł? - spytałam odwracając głowę do królowej. - Jak mógł go zostawić? Dlaczego się z nim nie pożegnał?
- Zrobił to przecież... - mruknęła.
- Ale nie tak, jak powinien! - zasyczałam. Co z nią? Czarna Gwiazda był jej partnerem, kochała go, dlaczego choć odrobinę nie denerwuje się na brak szacunku dla jego pamięci?
- Zostaw go, proszę... - nalegała kotka. Nastroszyłam sierść. Nikt nie będzie wyganiał  mnie od Czarnej Gwiazdy!
- Srebrna Łapo! - usłyszałam nagle warkniecie Wieczornego Blasku. Położyłam po sobie uszy. - Powinnaś słuchać się starszych wojowników i królowych, a Nakrapianego Kwiatu w szczególności!
- T-tak Wieczorny Blasku - szepnęłam ze skruchą i podeszłam do królowej. - Przepraszam...

Nie uczestniczyłam w grzebaniu Czarnej Gwiazdy. Nie chciałam. Był wybitnym liderem, wspaniałym opiekunem i ojcem... "Obiecaj, że za wszelką cenę będziesz próbowała odzyskać swoje rodzeństwo. Żeby wrócili do rodziny... do ich prawdziwego klanu. Nawet jeżeli mnie zabraknie."
Nigdy nie pozwolę, aby moje rodzeństwo było nam wrogie Czarna Gwiazdo. Odzyskam ich. Za wszelką cenę.

* * *

Moja łapa była już w znacznie lepszym stanie. Kość wróciła do normy a chodzenie nie sprawiało mi bólu. Minął księżyc od śmierci Czarnej Gwiazdy i nastania "Nowej Ery" Wodnej Gwiazdy... Wróciłam do treningów. Właśnie wykonywałam jedną z misji, jakie dała mi Wilcza Róża - miałam upolować królika.
W tym celu zbliżyłam się do granicy z Klanem Burzy. Tutaj najłatwiej złapać królika. Skradałam się podążając za świeżym tropem zwierzaka. Nagle usłyszałam szelest. Od razu rzuciłam się w kierunku dźwięku, ale zamiast na króliku wylądowałam na innym kocie. Kocie, który śmierdział Klanem Burzy!

<Mysia Łapo?>

Od Malinowego Futerka C.D Płomienna Łapa



Razem z Płomienną Łapą szłam powoli przez las. Na trawie leżała mała warstwa śniegu, ale z każdym biciem serca ta warstwa rosła. Na mój nos spadła mała śnieżynka, która po chwili roztopiła się. Zerknęłam na mojego rudego ucznia, który szedł z nosem przy ziemi cały czas węsząc. Też tak szłam przed siebie, aż wyczułam zapach myszy. Płomienna Łapa też ją wyczuł.
-Idź za zapachem i upoluj kilka myszek. - Uśmiechnęłam się ciepło. - No i pamiętaj o zasadzie.
-Tak, wiem. Mysz nie może nas usłyszeć.
I terminator ruszył powoli przed siebie, a ja cały czas go obserwowałam. Siedział, siedział... I hyc! Skoczył przed siebie, ale nic nie złapał. Zaczaił się jeszcze raz, ale i tym razem chybił, a myszy zaalarmowane przez te hałasy zaczęły biegać we wszystkie strony. Postanowiłam zadziałać. Tym razem nie miałam zamiaru jak najciszej się skradać, po prostu skoczyłam na myszy. Zagrodziłam drogę ucieczki, a Płomienna Łapa w tym czasie złapał trzy myszki.

<Płomień?>

Od Malinowego Futerka


Za mną był naprawdę trudny dzień, nastała pora nagich drzew i było naprawdę mało zdobyczy. Upolowałam tylko jedną małą wiewiórkę i trzy ryby, bo wszystkie inne zwierzęta schowały się przed zimnem. Chodziłam głodna i wykończona, podobnie jak reszta wojowników, ale jest też jedna dobra wiadomość. Zostałam zastępczynią Wodnej Gwiazdy, ale co za tym idzie miałam jeszcze więcej pracy. I szczerze najbardziej ucieszyłam się, kiedy na niebie pojawiły się pierwsze gwiazdy. Brałam udział w dziennym patrolu razem z Płomienną Łapą i Złotą Łuską, więc jedyne co mi pozostało to zawołać nocny. Podeszłam więc do starszego ode mnie Wieczornego Blasku.
-Zbierz koty do patrolu.
I czarno-biały kocur poszedł po Paskudny Upadek i Mglistą Aurę, a zaraz potem wyszli z obozu a ja odprowadzałam ich wzrokiem. Poszłabym coś upolować ale byłam naprawdę zmęczona, a z tego co mi wiadomo, zwierzęta o tej porze są już u siebie w norach. Ziewnęłam i odwracając się, ruszyłam do legowiska wojowników. Zrobiłam kółko wokół siebie i położyłam się.

<Smołek, bracie mój? *w*>

Od Płomiennej Łapy do Czarnej Łapy

    I o to nadszedł dzień pasowania. Wodny Ogon (Właściwie Wodna Gwiazda) stanął w "miejscu przemówień", gdzie wcześniej stawał jego ojciec i powiedział:
-"Niech każdy kot zdolny do samodzielnego polowania zjawi się przy Leżącym Drzewie!"- prawie wszyscy członkowie Klanu Nocy natychmiast podeszli. Może chcieli zrobić dobre wrażenie? Płomień też poszedł, w ramię z wyrośniętą już Piórkiem- mama nie mogła im towarzyszyć, gdyż była ciężarna. Wiedział, jak ciężko przeżywała utratę partnera.
   Płomień obserwował czarną kotkę, na którą padał księżycowy promień. Dziś miała zostać uczniem. Piórko nie była już maleńkim kociakiem- zresztą kocur raczej nigdy jej sobie tak nie wyobrażał. Dla niego zawsze była uczennicą. Jakie to dziwne! Dopiero teraz miała nią zostać! Kocur nie słuchał słów Wodnej Gwiazdy, może z wyjątkiem chwili, gdy ogłosił, że Malinowe Futerko zostanie zastępcą. Płomienny dumnie wypiął pierś. Jego mentorka zastępcą! Jak słodko!
   " - Od obecnej chwili, aż do momentu, w którym ukończy trening i dołączy do wojowników, ten kociak będzie nazywał się Czarną Łapą. Twoim mentorem zostanie Srebrny Pysk."- miauknął przywódca. Wszystkie koty skandowały imię nowych wojowników i uczennicy.  A rudy kocurek wręcz się wydzierał, krzycząc imię jego siostry. Teraz razem będą chodzili na polowania! A nie, czekaj... Przecież ona ma innego mentora! Dlaczego Malinowa nie może wziąć Czarnej Łapy? Whyyyy?
     Płomienna Łapa liznął bark kotki. Taki był szczęśliwy!

<Czarna Łapko, moja jedyna? <3>

Od Azalei C.D Płomiennej Pieśni

To wszystko było takie skomplikowane i dziwne! Mimo tego kotka czuła się nieco dumna, bo cośtam zrozumiała. A przynajmniej miała taką nadzieję. Przydałoby się, gdyby kocur wytłumaczył jej to dokładniej, ale nie powiedziała tego na głos.
- Samotnikiem? Czyli żyjesz sam? - zdziwiła się.
- Tak. - odpowiedział. Oczy kotki stały się jeszcze większe niż są zwykle, co oznaczało, że jest bardzo zdziwiona. Jeśli Płomienna Pieśń chciał coś jeszcze powiedzieć, nie udało mu się, bo pieszczoszka prawie krzyknęła:
- Ale to okropne! Żyć tak całkiem samemu, bez nikogo? Musisz być taki samotny! - nie wyobrażała sobie takiego życia i zaczęła mu wręcz współczuć. Jak to jest, nie mieć z kim porozmawiać kiedy się obudzi i pójdzie na spacer? Ona zawsze mogła tulić się do właścicieli i rozmawiać z przyjaciółmi, a on? Przypomniała sobie jednak, że dzika kotka, która ją do niego przyprowadziła, najwyraźniej go znała. Postanowiła, że zapyta o nią później.

Płomienny?

Od Malinowego Futerka CD Wilcza Róża

Upolowałyśmy dosyć dużo zdobyczy jak na tą porę, a najlepsze było to, że te szare zające wydawały się dosyć tłuste i byłam ciekawa co takiego jadły. Zaczaiłam się w krzakach, machając delikatnie końcówką ogona, bo byłam naprawdę skupiona, a jednocześnie podekscytowana. W końcu skoczyłam i wgryzłam się w kark zwierzaka, przyduszając go do ziemi, przez co natychmiast się udusił. I dobrze dla niego. Później poszliśmy nad rzekę i wyłowiłyśmy aż siedem ryb. Trzy duże, cztery małe. Po skończonym polowaniu udałyśmy się do obozu, odkładając zdobycze na stertę. Zawróciliśmy się jeszcze po króliki i akurat kiedy wróciłyśmy już było ciemno. Ziewnęłam i spojrzałam na Wilczą Różę.
-Naprawdę miło mi się polowało, mam nadzieję, że jeszcze to kiedyś powtórzymy.
-Ja też. - Biała kotka się uśmiechnęła.
Położyłam się i tylko zamknęłam oczy, a już wciągnął mnie sen.

<Wilcza?>

Od Mglistej Aury CD Lamparcia Łapa

Czarny kot przydusił Mglistą Aurę do ziemi, wykorzystując sytuację. Kotka domyślała się dlaczego to zrobił, wyczuła w okolicy zapach innego kota Klanu Burzy. Syknęła wrogo na kocura i zaczęła szarpać się pod jego długimi łapami. Nie zamierzała wyjść na tchórza uciekając, tym bardziej że jeden raz już mu odpuściła, a on tak się jej odpłaca?! Czuła jak narasta w niej złość. Wyswobodziła jedną z przednich łap i z szybkością drapnęła go w pysk. Teraz sama za siebie odpowiadała, była już wojowniczką, co zmieniło się od ich ostatniego spotkania. Odepchnęła go szybko kiedy skupił uwagę na jej poprzednim ruchu i rzuciła się na niego silnie wybijając w skoku. Teraz ona była nad nim, jednak pod wpływem siły Lamparciej Łapy koty zamieniły w kulę wrzasków i wrogich ryków, tarzającą się po ziemi.

Lamparcia Łapo?

Spopielona Gwiazda urodziła!

Spopielona Gwiazda urodziła piątkę kociąt!

Listek

Fenkułka
ang.fennel - fenkuł wloski

Orzech


http://img05.deviantart.net/5d03/i/2011/236/c/f/meow_by_negish-d47os3l.jpg
Błyskotka




Niedźwiedź
(do adopcji)




Od Płomiennej Pieśni CD Azalea

Miło z jej strony, że chce pomóc po tym jak spłoszyła mysz. Jednak czy umie polować? W to wątpiłem skoro uważała myszy bardziej za przyjaciół niż jedzenie.
- Nie musisz. Poszukam zakopanej zdobyczy, którą upolowali wojownicy i ją zabiorę. - odpowiedziałem.
- Wojownicy? - zapytała.
- Tak, tacy w klanach. Walczą, polują, pilnują terytorium i wogóle. - odpowiedziałem.
- Klany?
- Są tu cztery klany - Klan Wilka, Burzy, Nocy i Klifu. Jesteśmy na terytorium Klanu Burzy, koty tu są nieszkodliwe. Jedyne co zrobią to pogrożą i powiedzą, że masz odejść. Klan Nocy jest najagresywniejszy, a pozostałe dwa są średnie. Klan ma lidera, zastępcę lidera, medyka, ucznia medyka, wojowników, królowe, starszyznę, uczniów i kociaki. - odpowiedziłem. - Po imieniu można poznać mniej więcej jakiej rangi jest kot. Ja jestem Płomienna Pieśń, więc byłbym wojownikiem, nazywałbym się tak samo gdybym był medykiem lub zastępcą. Kocię może mieć na imię Płomyk, a uczniowie Płomienna Łapa. Lider może się nazywać Płomienna Gwiazda. - dodałem po chwili. Może zbyt dużo powiedziałem kotce? Chyba tak, bo znowu patrzyła pustym wzrokiem i wszystko analizowała. Muszę powoli uświadamiaç jej o co chodzi w życiu w lesie.
- A ty... Czemu nie jesteś wojownikiem? - zapytała po dłuższej chwili.
- Jestem samotnikiem. - odpowiedziałem.

<Lea?> Mruczek wikipedia xDD

Od Azalei C.D Płomiennej Pieśni

Przez chwilę stała, milcząc. Czyli te koty zabiają te biedne, małe stworzonka? Właściciwe to skoro nie mają właścicieli, muszą być głodni i to jest jakieś wytłumaczenie, ale... i tak było jej szkoda tych myszy. Westchnęła cicho, po czym spojrzała na kocura. Chyba musi się postarać go zrozumieć. Dla niego to najwyraźniej normalne. Ona uważała, że nie dałaby rady zabić takiej bezbronnej myszy. Ale może, gdyby to już zrobiła, zmieniłaby zdanie na ten temat? Tutaj chodzi o jedzenie. Ale i tak nie rozumiała, czemu on nie chce zjeść jedzenia od ludzi. Może do najsmaczniejszego nie należy, ale to jednak jedzenie i da się do tego przyzwyczaić.
- Przepraszam za to, że spłoszyłam tą mysz. Nie wiedziałam o tym, że to dla was jedzenie. - powiedziała. - Skoro nie chcesz zjeść tego, co dają mi moi właściciele, może... mogłabym ci pomóc znaleźć coś do jedzenia? - zaproponowała. Powinna coś zrobić, skoro to przez nią uciekła ta mysz. Gdyby miała mu pomóc coś upolować, byłoby jej tego szkoda, ale co poradzić... Najwyraźniej tutaj tak jest.

Płomienny?

Od Wodnej Gwiazdy CD Wilcza Róża

Nie zrobił tego. On tego nie zrobił. Po prostu trochę pokłócił się z Kamiennym, a ojciec przejął kontrolę. Wodny nie mógł nic zrobić, jedyna szkoda jaką zrobił jako opętaniec, to atak na Lodowe Serce, gdy była jeszcze świeżym uczniem i może kiedyś na kogoś nawrzeszczał. Ale nie sądził, że Kamień posunie się do tego czynu. Siedział teraz w swoim legowisku, już po odzyskaniu ciała. Odczuwał szok zmieszany ze strachem. Czy ona go widziała? Jeśli tak, to pewnie już może pożegnać się ze swoim stanowiskiem. Wypadałoby wybrać zastępcę... Kocur podniósł się i ruszył w stronę miejsca przemówień. Wskoczył na nie i krzyknął:
- Niech każdy kot zdolny do samodzielnego polowania zjawi się przy Leżącym Drzewie!
Z nor zaczęły wychodzić koty. Wzrok Wodnego spoczął na chwilę na Malinowym Futerku, Mglistej Łapie i Piórku. Po chwili wszyscy obecni w obozie byli już na miejscu.
- Ogłaszam, że nowym zastępcą Klanu Nocy zostanie Malinowe Futerko - rzekł bez żadnego wstępu. Był dopiero nowo pasowanym liderem, czuł się trochę niezręcznie. Koty zaczęły gratulować wojowniczce, a teraz już zastępczyni. Kocur kontynuował:
- Wieczorny Blasku, czy twoja uczennica jest już gotowa na ukończenie treningu?
- Owszem.
Wodna Gwiazda spojrzał teraz na Mglistą Łapę.
- A czy ty, Mglista Łapo, obiecujesz przestrzegać kodeksu wojownika i działać zgodnie z wolą Klanu Gwiazd?
Szara kotka skinęła głową potwierdzająco.
- Więc z mocą Gwiezdnego Klanu  nadaję ci imię wojownika - Mglista Łapo, od dzisiaj będziesz znana jako Mglista Aura. Jesteś od dzisiaj prawdziwym wojownikiem Klanu Nocy.
Odczekał chwilę, po czym spojrzał na Srebrną Łapę.
- Srebrna Łapo, z mocą Gwiezdnego Klanu tobie również nadaję imię wojownika - od dzisiaj będziesz nosić imię Srebrny Pysk. Klan Nocy wita cię jako wojownika.
Koty zaczęły skandować imiona wojowniczek. Tłum otoczył kotki i zaczął im gratulować.
- Chciałbym też dodać, że mianując nowych uczniów pokażemy innym klanom, że Klan Nocy jest silny.
Piórka, która dotąd siedziała ściśnięta w tłumie, teraz wystąpiła i z oczami pełnymi radości spojrzała na lidera.
- Od obecnej chwili, aż do momentu, w którym ukończy trening i dołączy do wojowników, ten kociak będzie nazywał się Czarną Łapą. Twoim mentorem zostanie Srebrny Pysk.
Ogonem dał znak, że zebranie jest skończone i zeskoczył na ziemię.
<Mglista Aura, Srebrny Pysk, Czarna Łapa?> 

Od Azalei C.D Smutnego Śpiewu

To wszystko było takie dziwne. I straszne. Duchy? Zabijanie? O co z tym wszystkim chodzi? Kotka była już pewna, że najlepiej będzie, jeśli stąd pójdzie. Musi znaleźć sposób na umyciu swojego futerka, tak całkowicie, żeby właściciele nie byli zdenerwowani. Tak nie może się im pokazać! Nie chciała ich zawieść złym zachowaniem.
- Ja... Ja pójdę. - powiedziała. - Dziękuję za odpowiedź. D-do zobaczenia. - po czym odwróciła się i zaczęła odchodzić. Tak naprawdę miała nadzieję, że jeszcze kiedyś go spotka, o ile znów jej nie zaatakuje i będzie bardziej... miły. Ale Azalea musi uważać, to jest już pewne. Tamta dzika kotka miała rację, powinna była odpuścić. Ale przynajmniej dowiedziała się więcej rzeczy o tych kotach! Teraz będzie mogła opowiedzieć o nich chociaż trochę swojej małej przyjaciółce. Ale... pominie temat tego Miejsca, Gdzie Brak Gwiazd. Popatrzyła do tyłu, na kocura jeszcze raz, po czym znów zaczęła iść.

Smutny? Możesz np. ją zatrzymać albo po prostu zakończyć c;

Od Klonowej Łapy CD. Miodowego Futerka

I tak nie miałem teraz za dużo do roboty, więc mogłem sobie pozwolić na  rozmowę. W sumie Medyk i tak musi znać, kojarzyć i lubić członków klanu, nawet, jeśli znał ich prawie od początku. A Miodowe Futerko była z nami i mamą od początku, w końcu to jej siostra. Miło byłoby mieć takie rodzeństwo... Które cały czas się wspiera i jest razem mimo ciężkich chwil. Niestety, moje rodzeństwo bardzo rzadko do mnie przychodzili, aby chociaż sprawdzić, czy żyję. Cóż, nie można mieć wszystkiego. Ale ja w sumie nie mam nic. Z moim głosem jest kiepsko, rodzeństwo ma mnie gdzieś i jestem uczniem Medyka, którego prawie nikt nie respektuje. Grr.
Uśmiechnąłem się, gdy się ucieszyła. Miło było widzieć czyjąś radość. To było chyba najlepsze w życiu medyka. Koty wokół ciebie zazwyczaj uśmiechały się, gdy udzielono im pomocy. Zazwyczaj. Bo były też takie, które odchodziły warcząc. Na te niestety nic się nie poradzi.
- Bo... jest... interesujące... Tylko... mało... kotów... tak... o tym... myśli... - wycharczałem ze smutkiem. Samo moje rodzeństwo często sprawiało wrażenie, jakby myślało o medyku jak o słabym, głupim kocie zajmującym się rannymi, słabymi wojownikami...

<Miodek?>

Od Smutnego Śpiewu CD Azalea

A więc tak? Smutny w tej chwili mógł zrobić wszystko - upolować coś, powalczyć, przegonić kogoś - ale nieee! Musiał opowiadać pieszczochowi o prawdziwym życiu.
- Gwiezdni to członkowie Gwiezdnego Klanu. Są duchami szlachetnych wojowników, codziennie w nocy pojawiają się na Srebrnej Skórce. W środku księżyca odbywa się zgromadzenie, na którym panuje bezwzględny pokój. Jeśli pokój zostanie złamany, Gwiezdni przykrywają gwiazdy chmurami, by okazać swój gniew. Jeśli kot łamał kodeks wojownika, nie idzie do Gwiezdnego Klanu, tylko do Miejsca Gdzie Brak Gwiazd. Są to najgorsze pomioty, potrafią opętać, zabić nawet po śmierci. Bywa też, że wojownik po śmierci dostaje wybór - jeśli nie zdecyduje się ani na Gwiezdny Klan, ani na Miejsce Gdzie Brak Gwiazd, zostaje wędrującym bez celu po lesie duchem. Nikt go nie widzi i praktycznie go nie ma - zakończył.
Azalea wciąż wyglądała na przestraszoną. Jej przyklapnięte uszy dodawały jej takiego niewinnego, płochliwego wyrazu. Smutek nie znał żadnego prawdziwego kota, który miał takie uszy.
- No, jeszcze jakieś pytania? Jak tak to szybko, a jak nie to won! - rzucił.
<Lea?>

Od Płomiennej Pieśni CD Azalei

Czemu ona nadal tego nie rozumie?! Jest gorsza niż najgorszy kociak!
- Nie rozumiesz? Ja nie mam właściciela. Dziekie koty same o siebie dbają, a zwierzęta to jedzenie, a nie zabawki do oglądania. - wytłumaczyłem jedną z podstawowych rzeczy. - I wolałbym umrzeć z głodu, niż znowu spróbować tego okropieństwa. - otrząsnąłem się. Kotka zdziwiła się.
- Czemu nie macie właścicieli? I czemu zjadacie zwierzątką? Przecież one są takie ładne i takie...
- Pyszne. - przerwałem i dokończyłem za nią.
- Chciałam powiedzieć nieszkodliwe. - powiedziała. Miałem wrażenie, że delikatnie przejrzała na oczy. Stała teraz ślepo wpatrywać się w ziemię. Musiała wszystko przemyśleć i przysfoić.

<Lea?>

Od Azalei C.D Płomiennej Pieśni

Kotka nie rozumiała ani trochę o co mu chodziło. Dlaczego był taki zdenerwowany? Przecież kiedyś znów na pewno zobaczy mysz i będzie mógł ją oglądnąć bardziej z bliska! Nie wiedziała, po co od razu te nerwy. Może po prostu taki jest? W końcu nie wszyscy mają taki charakter jak ona i jej przyjaciele, nie są mili dla wszystkich. Azalea idąc do lasu miała jednak nadzieję, że są tu tylko takie koty. Najwyraźniej nie. Ale to nie oznacza, że nie może się z nimi zaprzyjaźnić!
- Czy twoi właściciele nie dali ci dzisiaj jedzenia? - zapytała. Nie rozumiała, że dzikie koty muszą radzić sobie same i nie ma u nich ludzi, którzy napełnialiby im miski karmą każdego dnia. - Moi nigdy nie zapominają, ale może się to zdarzyć każdemu! Może zaprowadzę cię do moich właścicieli i zjesz moje jedzenie? - miauknęła, uśmiechając się lekko. Może to poprawiłoby nieco jego humor i by ją polubił?
Azalea, choć o tym nie wiedziała, ma wiele do nauki o Klanach. Być może, skoro jest tylko pieszczochem, który wybrał się do lasu, wkrótce dowie się różnych rzeczy... albo pożałuje, że kiedykolwiek postawiła tu łapę.

Płomienny?

Od Rozmytego Pyłu CD Mysiej Łapy

Jaki entuzjazm! Ja też taki byłem? Eh... już wiem jak czuł się Smutny Śpiew.
- Yhym... - powiedziałem obojętnie. Uczennica wciąż mówiła, była pełna energi. Chciałaby robić wszystko naraz. Przestałem ją słuchać.
- Rozmyty Pyle, słyszysz? - zapytała.
- Tak, super co było dalej? - zapytałem udając, że słucham.
- Ale... Roznyty Pyle, zapytałam się kiedy pójdziemy na patrol. - odpowiedziała. Zorientowała się, że jej nie słucham. Zacząłem się zastanawiać.
- Może za kilka dni. - odpowiedziałem i po chwili zatrzymałem się. - Spróbuj wspiąć się na drzewo. - dodałem po chwili. Mysia Łapa szybko wskoczyła na pień i usiadła na jednej z niższych gałęzi tego małego drzewa.

<Mysia?> sry, że tak późno

Od Rozmytego Pyłu CD Zajączka

Kotka chyba zawsze była samotniczką. Ciekawe czy wie na czym polegają klany.
- Rozmyty Pyle, zaprowadź ją do obozu. - Srebrna Gwiazda zwróciła się do mnie. Kiwnąłem głową i liderka odeszła.
- Wiesz coś o klanach? - zapytałem i zacząłem powoli iść, aby ta nadążyła.
- Jest lider... i wojownicy... i chyba medyk też. - powiedziała niepewnie. Wymieniła dwie najważniejsze i jedną najbardziej pospolitą rangę. Nie jest tak źle jak myślałem.
- Jeszcze są kociaki, uczniowie, zastępca lidera, uczeń medyka, królowe i starszyzna. - poprawiłem. Nastała cisza. - Ile masz księżyców? - zapytałem po dłuższej chwili.
- Dziewiętnaście. - odparła. Jeżeli urodziłaby się w klanie już by była wojownikiem, albo zaraz by nim została.
- Więc Srebrna Gwiazda napewno mianuje cię uczniem. - oznajmiłem.

<Zajączek?>

Od Płomiennej Pieśni CD Azalei

Od kiedy w lesie przyglądamy się myszom?! One są do jedzenia, a nie żeby się z nimi bawić! Co za pupilek Dwunogich, napewno nie ma żadnego dzikiego przodka, tylko jest rasowym pupilkiem.
- Masz rozum? Przyglądać się myszy? - zacząłem. - Wiesz ile napracowałem się, żeby ją znaleźć?! - powoli podnosiłem głos.
- Ale, o co chodzi? - zapytała nierozumiejąc. Jej uśmiech znikł z pyszczka.
- O to, że przez ciebie nie mam co jeść! Wracaj do Dwunożnych, tam nie będziesz nikomu płoszyć zwierzyny. - syknąłem. Kotce nie zrobiło się smutno, lecz stała się zaciekawiona. Co to za dziwny osobnik, chyba nawet jej właściciele się do niej nie przyznają...
- Jak to? Jesz myszy? Przecież nasi państwo dają nam jedzenie. - oznajmiła. Była zmieszana.

<Azalea?>

Od Azalei C.D Smutnego Śpiewu

Nie rozumiała tego. Dlaczego był taki zdenerwowany? Przecież była miła! Po chwili powoli wstała, lekko drżąc, bo nie spodziewała się ataku. Bark ją bolał. Tamta kotka, którą wcześniej spotkała, przecież była miła! Nie zaatakowała jej. Dlaczego on to zrobił? Teraz nie była już ani trochę wesoła. Była zdziwiona i smutna. W dodatku jest ranna i brudna! Jej właściciele na pewno będą źli, kiedy im się pokaże w takim stanie... Nigdy nie mogła brudzić w domu, zawsze musiała być czysta. Dla niej było to normalne, dorastała tak. Ale teraz jej futerko było brudne, poczochrane, a bark ją bolał. Stała tak, trochę skulona i nadal patrzyła wielkimi oczyma na kocura.
- Ale... ja nie chciałam ukraść wam czegokolwiek. Ja tylko... usłyszałam, że są tutaj dzikie koty i chciałam je poznać, więc przyszłam i... tamta kotka, którą spotkałam wcześniej, była bardzo miła. A ja chciałam poznać was więcej i potem wrócić do ludzi... - powiedziała cicho, wystraszona po tym, co się stało. Czy życie tych kotów naprawdę jest takie ciężkie? A w dodatku kocur mówił o rzeczach, których Azalea ani trochę nie rozumiała. - Szacunek do... Gwiezdnych? - zapytała jeszcze ciszej, niepewna, czy powinna stąd iść czy dalej stać. Bała się, że jeśli powie coś nie tak, on znów zaatakuje, ale teraz miała szansę się czegoś dowiedzieć... i może przekonać go, że pieszczochy nie są takie złe?

Smutek?

Od Sosnowej Łapy CD Modrzewiowej Łapy

Zaśmiałam się cicho.
- Tylko na tyle cię stać? Idź uczyć się u medyka. - zadrwiłam z kocura po czym ponownie rzuciłam się na niego. Chwilę się szarpaliśmy. Raz wygrywałam, a raz przegrywałam, ale wtedy usłyszałam pewien głos...
- Sosnowa Łapo! Modrzewiowa Łapo! - zawołała Kryształowa Łza. O nie! Tylko nie mama! Szybko odskoczyłam zanim wojowniczka zdążyła podbiec. - Co to ma znaczyć? - spojrzała na nas jak na kociaki, które zbroiły.
- Tylko się wygłupiamy. - odpowiedziałam szybko. Teraz patrzyła na Modrzewiową Łapę. Jeżeli zaprzeczyłby temu co powiedziałam miałabym ogromne kłopoty.
- Yhym... - przytaknął niechętnie. Jaka byłam mu wdzięczna!

<Modrzew?>

29 października 2016

Od Płomiennej Łapy C.D Malinowego Futerka

  ...-Rozumiem. A co w takim razie robimy my, uczniowie?-zapytał kocurek z naciskiem.
- Uczniowie szkolą się na wojowników.- odparła mentorka ciepłym tonem, jednak z nutą jakby...ironii? Płomień zawstydził się. Widocznie zadał bardzo głupie pytanie.

***

  Czarna Gwiazda odszedł. Ale czy to było możliwe?  Przecież on istniał od zawsze, był też jego ojcem. Cóż, nie obdarzał go miłością, co robiła Nakrapiana, ale to jednak ból, gdy utraci się kogoś bliskiego. Gdy Wodny Ogon ogłosił to, on stał i słuchał niewzruszony. Gdy inni płakali, jęczeli ze smutku, on nie uronił ani łzy. Nie patrzył w ziemię, tylko na Wodnego, i to takim spojrzeniem, jakby on był pewny, że to j e g o wina. nikt nie zauważył tego, paplali raczej o tym, że Płomienna Łapa jest zimny i nieczuły, skoro nie smuci go wieść o utracie ojca. Nie wiedzieli, że rozpacz rozdziera mu serce. Ale nie mógł zmusić się, by pokazywać to innym. W głębi duszy nawet myślał, że ojciec jest dumny, że jego syn przyjmuje wszystko spokojnie, jak prawdziwy wojownik.
  Rano nie mógł się skupić. Malinowe Futerko chyba rozumiała go, bo tego dnia jedynie spacerowali w milczeniu i kotka upolowała dwie myszy na znak, że coś jednak robili.

***

   Nadeszła wielka chwila. Płomień miał polować! Usłyszał już chyba wszystko o klanach, poznał też kodeks wojownika. On już skończył kolejny księżyc. Czuł jednak, jakby miał ich ze 100. Czuł się doświadczony, a polowanie na pewno pójdzie gładko. Patrolowali z Malinową teren klanu, by coś znaleźć. Pora Nagich Drzew była trudna. Szkoda, że nie urodził się na Porę Nowych Liści! Teraz miałby piękne, nasłonecznione łąki i lasy.


<Malinka? Znajdźcie coś i próbujcie polować, ale Płomieniowi ma nie wyjść. Przynajmniej 2 razy XD>


Od Smutnego Śpiewu CD Azalea

Siedział sobie, aż tu nagle jakiś łomot. Co za tępy wojownik tak głośno się zachowuje?! Spojrzał w stronę hałasu, gdy z krzaków wyskoczyła kotka. Uśmiechnęła się szeroko i miauknęła:
- Cześć! Jestem Azalea.
Poczęła przyglądać mu się wielkimi oczami. Już sam zapach ją zdradzał, a jeszcze te imię!
- Pieszczoch - warknął, nawet nie starając się być cicho. Wstał powoli i marszcząc nos syknął - Jesteś na terenach Klanu Wilka, odejdź stąd, albo będę musiał użyć siły, zabawko Dwunogów.
- Nie jestem zabawką Dwunogów, jestem pupilem ludzi. A ty jesteś dzikim kotem, tak? - ta cała Azalea nie dość, że na nic wzięła sobie ostrzeżenia smutnego, to jeszcze pyskowała! I wciąż się uśmiechała! Dla tego pesymisty to było zbyt wiele - nastroszył sierść, wydał z siebie jakieś zniekształcone "GRHYYY!" i rzucił się na Pieszczocha. Nie zbyt mocno zadrapał mu lewą łopatkę, ale na tyle, żeby poczuła. Oszołomiona kotka nawet nie próbowała się bronić. Widząc te skrzywdzone przez ludzkość uszy, te wielkie, ufne oczy i oklapłe ciało, w którym tłuszcz zastępował mięśnie, serce mu zmiękło. Zeskoczył z rasowej i uznał, że to odpowiedni moment, by wygłosić kazanie o tym jak wygląda życie w klanie.
- Postąpiłaś bardzo głupio, wchodząc tutaj. W lesie koty takie jak ty, czyli zniewolone przez Dwunożnych, są obiektem kpin. Nigdy nie przyjmie się pieszczocha do klanu. Wojownik z krwią pieszczocha zawsze będzie traktowany z pogardą. Opuszczenie grupy dla życia z Dwunogami jest łamaniem kodeksu wojownika. Jedyny kot z korzeniami pieszczocha, który osiągnął sukces, to Ognista Gwiazda, nie żyje od setek księżycy.
Radość Azalei wyraźnie przygasła.
- Ale czemu traktujecie nas tak niemiło? Przecież też jesteśmy kotami.
Długowłosy machnął ogonem.
- Nazywacie się kotami, ale tak naprawdę hańbicie koci gatunek. Pozwalacie się karmić tym mysim łajnem, pozwalacie się dotykać i lubicie to. Polujecie dla przyjemności, a gdy mimo swego beztalencia coś złapiecie, nie zjadacie tego, tylko zanosicie to swoim panom. A czy widzieliście, żeby oni to zjadali? Wy jecie sobie dziennie tyle porcji tego swojego jedzenia ile tylko chcecie i nic sobie z tego nie robicie, u nas jedna mysz jest na wagę złota! Swoim brakiem nieostrożności płoszycie zwierzynę, a wasz zapach przyciąga drapieżniki! Nic nie wiecie o szacunku do Gwiezdnych, ani o naszych przodkach, o Klanach Gromu, Rzeki, Cienia czy Wiatru, ani nawet o klanach Lwa, Tygrysa czy Lamparta! Nie jesteście kotami! Jesteście ospałymi, przesadnie łagodnymi workami tłuszczu, sługami Dwunogów!
To chyba wywołało na pieszczoszce wrażenie. Wyglądała na skruszoną, z jej oczu uciekł gdzieś cały blask radości.
<Azalea?>

Od Zajączka CD Rozmyty Pył

Zajączek przystanęła niepewnie naprzeciwko dorosłych kotów i zamyśliła się. Jeśli przyjmie propozycję niebieskiej kocicy i dołączy do klanu, który określiła mianem ''Klanu Burzy'' ma szansę przetrwać Porę Nagich Liści, która niedawno nadeszła. Przestanie też być głodna, smutna i samotna. Będzie mogła poczuć się potrzebna, zacząć się uczyć wraz z innymi kociakami i żyć obok innych przedstawicieli jej gatunku. A w dodatku przystając na tę ofertę, będzie miała większe szanse na znalezienie brata i ojca. To wszystko wydawało się młodej kotce bardzo kuszące. Nie miała właściwie nic do stracenia... Oprócz swojego życia - w tym wielkim lesie czyhało na nią wiele drapieżników i innych niebezpieczeństw. A Zajączek chciała przeżyć swoje życie, chciała, by kiedyś jej żywot był lepszy niż dotychczas. To marzenie mogło się spełnić w kocim klanie, obok kotów, które teraz stały naprzeciwko niej. Wystarczy, że się zgodzi. Druga taka sytuacja może nie nadejść. I to chyba przesądziło o jej decyzji - postanowiła się zgodzić.
- Tak. - kiwnęła niepewnie głową Zajączek. - Tak, chciałabym. - dodała stabilniejszym tonem głosu, po czym spojrzała w oczy wojownika, a potem w oczy Srebrnej Gwiazdy. - A mogłabym...?
- Byłaś kiedykolwiek szkolona? - zapytał chłodno szary kocur.
- N-nie. - wyszeptała szarobiała kotka, spuszczając głowę.
<Rozmyty Pyle?>

Od Wilczej Róży

Wilcza Róża wstała i przeciągnęła się. Wyszła z obozu w szybkim tempie. Po drodze usiadła na kamieniu i rozglądała się. Po chwili usłyszała kroki. Odwróciła się jednak nic nie zobaczyła. Słońce świeciło za mocno i widać było tylko ciemną sylwetkę kota powoli zbliżającego się do niej
- Płomienny?- Spytała ze strachem.
- Kto taki?- Odpowiedział kocur.
- Nikt...Nikt taki...- Odrzekła i cofnęła się jednak kot zrobił kroki w przód.
- Zabawa w kotka i myszkę?- Spytał dziwnym głosem. Kotka przeraziła się i zaczęła biec jak najszybciej może, ale napastnik ją dogonił.
- C-c-czego o-ode mn-n-nie chcesz?!- Wykrzyczała przez strach mieszany ze łzami.
- Tylko Jednej Rzeczy...- Głos napastnika stał się dziwniejszy i bardziej tajemniczy.
- Czego?!- Spytała z jeszcze większym przerażeniem. Przez łzy w oczach nie mogła dojrzeć kocura, który ją gonił. Kot zaczął zachowywać się dziwnie. Przewrócił Wilczą Różę i tak mocno przycisnął do ziemi, że z dodatkową pomocą strachu nie mogła się ruszyć i strącić prześladowcy (a jest dość silną kotką). W pewnej chwili nie wytrzymała już tego. Strach i siła kota sprawiły iż straciła przytomność. Kiedy się obudziła napastnika już nie było. Odetchnęła z ulgą i poszła do obozu. Podeszła do sterty ze zdobyczami i wzięła jakiegoś ptaka. Zjadła go ze smakiem po czym poszła do swojego legowiska i położyła się. Spała i miała dziwne wrażenie, że coś jest w jej brzuchu. Kiedy rano się obudziła bolał ją. Cały dzień zastanawiała się czy zjadła coś nie świeżego czy może boli ją za stresu. Nie wiedziała. Po południu wybrała się do medyka. I powiedziała, że brzuch ją boli i czuje w nim dziwne uczucie. Tajemniczy Kwiat położyła łapę na brzuchu kotki i zaczęła badać. Powiedziała jednak, że nic nie czuje i dała jej do zjedzenia Liść Mięty.
- Przeżuj i wypluj.- Rzekła medyczka.

<Panie Ogonie?>

Od Rozmytego Pyłu CD Zajączka

Byłem właśnie na polowaniu ze Srebrną Gwiazdą. Wtedy zauwarzyłem kociaka. Liderka też zauwarzyła tą kulkę i zaczęliśmy do niej podchodzić. Widziałem, że zaczyna się cofać, jednak nadal nie uciekała.
- Co tu robisz? - zapytała łagodnie srebrna kocica. Mała kotka wydała się trochę pewniejsza i mniej skłonna do ucieczki.
- Jestem samotniczką. - odparła cicho i niepewnie. Była zakłopotana i wystraszona. Dziwne... taka młoda samotniczka... i sama, bez żadnego towarzysza...
- Nie chciałabyś dołączyć do klanu? Jestem Srebrna Gwiazda, liderka Klanu Burzy. - zaczęła. Nie miałem ochoty tego słuchać. Nigdy nie przepadałem za kimś kto był z poza klanu. Eh...

<Zajączek?>

Od Azalei C.D Płomiennej Pieśni

Co robiła Azalea? To, co zwykle w lesie. Szukała nowych przyjaciół. Może niektóre pieszczoszki już dawno uciekłyby przerażone do swoich dwunogów, ale nie ona. Azalea była zdeterminowana, żeby mieć nowych przyjaciół i żeby było ich jak najwięcej. Nie chciała się tak łatwo poddać bez dowiedzenia się o nich większej ilości ważnych rzeczy. To dzikie koty, ich życie musi być ciekawe!
Dalej wędrowała przez to - przynajmniej dla niej - tajemnicze miejsce. Było tutaj tak cicho i spokojnie, żadnych potworów dwunogów, które wydawałyby te swoje odgłosy! Słyszała co najwyżej powiewy wiatru i różne ptaki.
Nagle zobaczyła jakieś zwierzątko daleko przed sobą. Mysz! Nie była jakoś ukryta, więc kotka z łatwością ją dostrzegła. Postanowiła podejść, żeby lepiej się jej przyjrzeć. Chyba tylko raz widziała mysz będąc na podwórku właścicieli swojej przyjaciółki. Zwierzątko prędko odbiegło i już się nie pojawiło - kotka ledwo je zobaczyła.
Nagle nadepnęła na gałąź. Nie widziała jej. Mysz momentalnie uciekła, a Azalea westchnęła cicho. Chciała się tylko lepiej przyjrzeć, ale się nie udało! Postanowiła, że i tak pójdzie w tamtym kierunku. I zobaczyła tego kocura, do którego zabrała ją tamta dzika kotka.
(rozmowa z opka Płomiennej Pieśni)
- Mysz? O, też ją widziałam! Chciałam jej się lepiej przyjrzeć, ale na coś nadepnęłam i uciekła. - miauknęła pieszczoszka, patrząc w miejsce, w którym widziała gryzonia. - Też chciałeś ją zobaczyć z bliska? Przepraszam! Po prostu tam, gdzie mieszkam, nie często można zobaczyć myszy. A tutaj? - nadal się wesoło uśmiechała. Dla niektórych może być to szokujące, ale Azalea nie wiedziała o tym, że nie-pieszczoszki muszą polować. Nigdy nawet nie próbowała tego robić.

Płomienny?

Od Wodnego Ogona - Witajcie w NOWEJ ERZE! (CD. Zajączek, Czarna Gwiazda)

Zganiony Wodny Ogon z położonymi ze wstydu uszami wybiegł czym prędzej z legowiska lidera na polowanie. Złapać jak najwięcej. Zadowolić Czarną Gwiazdę.
~ Za bardzo się tym przejmujesz - stwierdził krytycznie Kamienny Pazur.
~ Jestem zastępcą! - warknął na niego w myślach Wodny Ogon. - Muszę przydać się dla klanu, a tymczasem poluję na ogony jak skończony kociak!
~ Zastępcą? Zawsze chciałem być zastępcą - mruknął ojciec pręgowanego. Wciąż biegnący kocur zaczął powoli zwalniać. W momencie gdy się zatrzymał, poczuł ogromny ból głowy. Mignęło mu przed oczami i został zsunięty na drugi plan. Kamienny przejął kontrolę. Gdyby jakikolwiek kot zobaczył pierwsze kroki opętanego uznałby pewnie, że Wodny przedawkował kocimiętkę.
~ Nie radzisz sobie! - krzyknął niby zatroskany syn w myślach.
Demon odpowiedział tylko syknięciem, po czym zaczął węszyć. W poprzednim życiu nie widział, więc musiał radzić sobie węchem i słuchem, które zachował znakomite. Jeśli dodać do tego wzrok ofiary, był łowcą doskonałym. W niedługim czasie wywęszył królika. Tak! Króliki mają delikatne i słodkie dla kotów mięso. Rzucił się nieostrożnie naprzód, łamiąc dziesiątki gałązek. Tuż obok zajęczak rzucił się do ucieczki, zręcznie unikając kocich pazurów. Kamienny zanim się zorientował, utracił kontrolę nad ciałem.
~ Nie dość, że nie umiesz polować, to jeszcze robisz chaos w lesie! - Wodny Ogon przejął kontrolę. Kamień zapewne uznał, że Wodnik będzie walczył o prawa do ciała do obłędu, więc ustąpił w milczeniu. Poirytowany zastępca wskoczył na najbliższe drzewo i zaczął się wspinać. Kora była wilgotna i śmierdziała, jednak pazury w miarę skutecznie chroniły go przed spadnięciem. Gdy był około 6 długości lisa nad ziemią, rozejrzał się ostrożnie. Las nie dawał znaku życia poza ptakami świergoczącymi na najwyższych gałęziach i... szarą, puchatą kulką, niezgrabnie przedzierającą się przez liście. Kotka nie pachniała żadnym z klanów, była wyjątkowo chuda i zdecydowanie mniejsza od Wodnego Ogona. Kocur uśmiechnął się. Albo ta mała była wyjątkowo tępa, by wchodzić na tereny Klanu Nocy, albo potrzebowała pomocy. Pręgowany powoli i ostrożnie zeskoczył z drzewa, lądując na czterech łapach. Zwinnie i cicho podkradł się do samotniczki, a może pieszczoszki, kto ją tam wie.
~ Przypomina Poranną Rosę. Opowiedzieć ci co zrobiłem Porannej Rosie? - odezwał się nagle Kamienny Pazur.
Mimo, że Wodny był już dorosły, to takie tematy zawsze go śmieszyły. Był jak małoletni zboczeniec odkrywający tajniki ludzkiego ciała na przyrodzie. Nic więc dziwnego, że wyszedł z krzaków, w których poprzednio się schował z głupkowatą miną. Nie zamierzał zrobić dla tej smarkatej nic złego. Gdyby Kamienny przejął teraz kontrolę, byłoby jednak kiepsko. Samotniczce rozszerzyły się źrenice. Biedaczka, musiała myśleć, że ma teraz przed oczami jakiegoś szaleńca.
- Jeśli próbowałaś się skradać, dostajesz ode mnie tytuł Jednonogiego Borsuka - uśmiechnął się przyjacielsko, jednak potem wrócił poważny wyraz pyska. - Jesteś na terenach Klanu Nocy i masz do czynienia z jego zastępcą. Ale jestem dzisiaj w dobrym humorze, więc masz szczęście, samotnicza szumowino! - Zostałaś nazwana przez Wodnego Ogona "samotniczą szumowiną"! Dostajesz +10 pkt. do morale.
Kotka wciąż milczała, po chwili jednak otworzyła nieznacznie mordkę i wymamrotała:
- Jestem Zajączek i chyba...
- Idziesz? No, to dobrze, uciekaj stąd zanim ktoś ciebie spotka i nie będę to ja. Kysz! - Wodnik ostatnie słowo wypowiedział zdecydowanie mniej przyjaźnie. W każdym razie, poskutkowało. Zajączek wciąż nieco zdezorientowana odwróciła się i pędem ruszyła przed siebie.
- Sprawdź, czy przypadkiem nie zgubiłaś umiejętności skradania się po drodze! - krzyknął za nią Wodny. Nie licząc ochrzanu od Czarnego i opętania, doskonały dzień! Słoneczko świeci, las pełen zwierzyny (gdzieś musiała być!) i samotnik przepędzony bez zbędnego gadania i walki. I jeszcze ojciec się zamknął. Wodny Ogon uśmiechnął się pod nosem i powęszył trochę. Ze wschodu dobiegł go zapach nornicy. Była niedaleko. Z pewną siebie miną kocur ruszył w stronę potencjalnej ofiary. To może być całkiem ciekawy dzień...
* * *
I to był całkiem ciekawy dzień... a może raczej doba, ponieważ Wodnik polował całą noc. Kocur złapał nornicę, zaskrońca, sójkę i kilka ryb. Dodatkowo, znalazł króliczą norę. Gdyby zebrać większą grupę, udałoby się złapać parę zajęczaków. Ledwo unosząc łapy, wszedł po raz trzeci do obozu. W pysku niósł dwie ofiary. To już wszystko na dziś. Podejrzewał, że warto dać raport Czarnej Gwieździe, ale później. Obecnie zastępca nie był w stanie powiedzieć nic oprócz bełkoczącego "Czahna Ghiasdo". Czym prędzej ruszył w stronę swojego legowiska, by zwinąć się w kłębek i zasnąć.
* * *
Gdy się obudził, był już wieczór.
- Hej, panie zastępco! - dobiegł go kpiący głos Malinowego Futerka. - Myślałam, że jesteś dorosłym kotem, a nie śpiącym kociakiem!
Na dźwięk słowa "kociak" Wodny wzdrygnął się. Wczoraj już lider tak go nazwał. Nie może być dziecinny.
- Lepiej sprawdź co się dzieje z Czarną Gwiazdą, nie wychodził dzisiaj w ogóle z legowiska... - kontynuowała wojowniczka.
Słysząc polecenie Wodny Ogon zerwał się jak oparzony i pobiegł do miejsca, w którym zazwyczaj sypiał lider, nie czekając nawet na ciąg dalszy słów Malinowej. Powitał go jak zwykle mrok panujący w jaskini Czarnego. W kącie leżało puchate ciało, zwinięte w kłębek.
- Czarna Gwiazdo? Jest już wieczór, członkowie zaczynają się martwić... - zaczął Wodny Ogon, kiedy spostrzegł, że lider się nie rusza. Zaniepokojony podszedł do niego i ruszył go łapą. Ciało było zimne, nie czuł pod skórą żadnego życia.
- C-czarna Gwiazdo... - wyjąkał. Poczuł łzy napływające mu do oczu. Nie czuł żadnej relacji ze starym kocurem, ale mimo to był jego mentorem. Wychował go przekonany, że Wodny to jego własny syn. Mianował go zastępcą, wiedząc o jego pochodzeniu.
~ Nie maż się! Teraz to ty będziesz przywódcą! - krzyknął w myślach Kamienny Pazur.
Zastępca zignorował go. Delikatnie przewrócił czarno-białe zwłoki na plecy. Na gardle nie było żadnego zadrapania, żadnej krwi dookoła. Zmarły nie chorował wcześniej. Chcąc nie chcąc, pręgowany złapał ciało za kark i wyciągnął lidera z jego legowiska. Na polanie była jedynie Nakrapiany Kwiat. Gdy zobaczyła zwłoki partnera, jej pysk zaczął nabierać wyrazu niedowierzania i smutku. Zaczęła powoli podchodzić do zastępcy, który wypuścił ciało i wdrapał się na miejsce, gdzie przemawiał dotąd Czarna Gwiazda.
- Niech każdy kot zdolny do samodzielnego polowania zjawi się na zebraniu! - krzyknął donośnym głosem, powstrzymując drżenie głosu.
Wszyscy powoli zaczęli się zbierać. Wodnik zamknął oczy - nie chciał widzieć tego szoku, smutku i straconej nadziei. Gdy minęła chwila lub dwie, uchylił powieki.
- Czarna Gwiazda był bardzo dobrym liderem, partnerem, ojcem i mentorem. Odszedł w trakcie snu, z przyczyn naturalnych. Miejmy nadzieję, że zajął należne mu miejsce między Gwiazdami - rzekł i odczekał chwilę. - Jako zastępca przejmuję jego rolę. Jeszcze dzisiaj wyruszę po dar dziewięciu żyć, pójdzie ze mną Tajemniczy Kwiat i Szczawiowa Łapa - zakończył, po czym zeskoczył ze skały.
Podszedł do ciała zmarłego lidera i dotknął go nosem.
- Byłeś dla mnie jak prawdziwy ojciec... - szepnął ledwie słyszalnie.
- Wodny Ogonie? - usłyszał smutny głos medyczki. - Jeśli chcemy dotrzeć tam jeszcze dzisiaj, musimy wyruszyć natychmiast. Chodź, dam ci zioła i idziemy.
Pręgowany wstał i nie czekając na zachętę ruszył w stronę Szczawiowej Łapy, który wyglądał z legowiska. Wślizgnął się do miejsca medyka i spytał się sennym głosem:
- Które to zioło?
Uczeń podał mu jakieś zielone zielsko. Krzywiąc pysk Wodny schylił się i zaczął je przeżuwać. Szybko połknął rośliny.
- Ruszajmy - mruknął.
* * *
Podróż przebiegła bez powikłań - natknęli się tylko na patrol Klanu Burzy. Pręgowany wyjaśnił im, że idą na misję zleconą przez Czarną Gwiazdę i że muszą wrócić jeszcze następnego dnia. Koty, mimo, że nieufnie, przepuściły ich. Zaczęło się robić niepokojąco, gdy dotarli do Księżycowej Zatoczki. Cała trójka była wyczerpana, lecz warto było - zdążyli idealnie. Woda lśniła blaskiem gwiazd. Wodny Ogon podszedł do niej niepewnie, Emanował z niej taki dziwny spokój, miał wrażenie, jakby wołały go tam echa zmarłych. Zbliżył się i dotknął nosem powierzchni wody.
* * *
Obudził się. Nie pamiętał, by zasypiał. Ale w każdym razie leżał na miękkiej, idealnie zielonej trawie. Chwilę później oślepiło go światło. Prychnął cicho, a gdy odzyskał zdolność widzenia, jego oczom ukazały się sylwetki kotów. Lśniły, w ich futro wplecione były gwiazdy. Dojrzał Poranną Rosę, Szarego Kła i tego burego kota, który sprzeciwił się Czystej Gwieździe podczas walki. Ale gdzie Czarna Gwiazda? Zastępcy nie przyszłoby do głowy, że lider miałby trafić do Miejsca Gdzie Brak Gwiazd.
- Wodny Ogonie! - wyrwał go z zamyślenia melodyjny głos, a z tłumu wyłoniła się biała kotka w szare łaty. - Wraz z tym życiem daję ci dar nie tracenia nadziei - zawsze, nawet w najciemniejszej nocy, jest gdzieś gwiazda - dotknęła nosem jego czoła. Cofnęła się, a za nią wystąpiła matka Wodnego - Poranna Rosa.
- Synu, ja proszę, byś zawsze myślał dwa razy, nim coś zrobisz, bo pewnych decyzji nie da się już cofnąć - dotknęła nosem czoła i odeszła.
Zastępca czekał, aż kolejny kot wyłoni się z tłumu, ale tylko jakiś mały, gwiezdny kłębuszek przecisnął się przez nogi zmarłych i z uśmiechem na mordce złapał kocura za łapę.
- W-Wodniku! - pisnęła śmiejąc się Długoszka. - Pamiętaj! Ciesz się życiem! Nie tylko tym, które ci daję, ale każdym. Ciesz! - kot schylił się, aby koteczka mogła podskoczyć i rąbnąć go w czoło.
Następnie był Cicha Łapa - dał mu cierpliwość. Szary Kieł - ,,nie mów głupot, tylko myśl", Słoneczny Deszcz - ,,dąż do swoich marzeń!", Oślinione Futro - ,,nie bój się mieć własnego zdania", Zamrożona Paproć - ,,okazuj szacunek każdemu, od kociaka do lidera". Zastanawiał się, od kogo otrzyma ostatnie życie, gdy przez tłum przeszedł puchaty, rudy kłak. Onyksowa Gwiazda?
- Wodny Ogonie! - ryknął. - Ja daję ci dar, który przyda się każdemu liderowi. Nie każdy z niego korzysta, mimo, że jest bardzo ważny. - Gwiezdny zbliżył pysk do czoła pręgowanego i szepnął: - Rządź mądrze.
Obraz zaczął się rozmywać, a kot ponownie znalazł się w Księżycowej Zatoczce.
~ Tak, fajnie! To teraz daj trochę pokierować mi! - warknął Kamienny znienacka i całkowicie odebrał kontrolę nowemu przywódcy. Teraz pręgowany mógł mieć tylko nadzieję, że ojciec tego nie schrzani. Jako, że teraz ciałem kierował demon, nie widział ani nie słyszał szczegółów podróży. I w sumie za wiele ich nie było - powrót różnił się tym, że nie spotkali już nikogo innego. Władzę odzyskał dopiero w obozie. Ciało było już tak zmęczone wysiłkiem i zmienianiem właściciela, że Wodnik z łatwością wygonił Kamiennego. Wciąż była noc. Ku zdziwieniu medyków nie pokierował się do legowiska, tylko do miejsca przemówień. Wskoczył na nie wcale nie okazując zmęczenia i miauknął głośno. Z nor zaczęły wychodzić koty. Rozległo się marudzenie, że budzi ich w środku nocy, że są zmęczeni i ogólnie. On cierpliwie poczekał, aż jęki ucichły. Blask księżyca oświetlał go od tyłu, zielone oczy lśniły niczym dwie gwiazdy. Zaniepokojone koty spojrzały na ich nowego przywódcę - Wodną Gwiazdę. Ale czyżby tylko jednego przywódcę? Tajemnica pozostała tajemnicą, i nikt nie wiedział o tajemnicy tegoż kociego ciała, owe kocie ciało miało w sobie 2 duchy. Duchy ojca i syna. Czy jednak Klanem Nocy rządził nie tylko Wodna Gwiazda? Czyżby życia dano nie tylko jednemu kotu? Uśmiech wymalował się na szarym pysku kota, a z głębin gardła wypłynęło zdanie, które już na zawsze pozostało w pamięci obecnym wtedy wojownikom:
- Witajcie w NOWEJ ERZE Klanu Nocy!
<Ktoś? :o>

Sójcze Pióro! (Klan Klifu)

Sójcze Pióro|wojownik|Klan Klifu

Od Azalei C.D Wilczej Róży

Spotkała dzikie koty, naprawdę! Była bardzo szczęśliwa z tego powodu, lecz jedna myśl nie dawała jej spokoju - czy naprawdę nie wszyscy tutaj są mili? Chciała się przekonać. Może to ryzykowne, ale Azalea była zbyt ciekawa. A w dodatku... raczej nic jej się nie stanie, prawda? Jeśli ktoś będzie niemiły, ona może sobie pójść. I opowie przyjaciołom jak jest. Tak postanowiła, więc zakręciła z powrotem do lasu. Była już blisko Gniazd Dwunogów, ale znów zaczęła się oddalać. Tym razem poszła w nieco inne miejsce niż poprzednio. Znów obserwowała to miejsce z zaciekawieniem i zachwytem. Tego dnia po raz pierwszy w swoim życiu była w lesie. Dotąd zawsze spędzała czas w domu, na podwórku swoich właścicieli lub spacerując wśród Gniazd Dwunogów, lecz nigdy nie odważyła się iść do lasu. Ale dzisiaj to się stało. I jak się okazało, jest tu przepięknie! Jej przyjaciele muszą to koniecznie zobaczyć. Obiecała sobie, że kiedy do nich wróci, spróbuje ich przekonać, żeby się z nią tu wybrali na spacer. Może oni też poznają jakieś dzikie koty i nawet się z nimi zaprzyjaźnią?
Ciągle jakby czuła jakiegoś kota, lecz zapach ten był inny, niż ten, który czuła w towarzystwie innych Pieszczoszków - pachniał tym lasem, roślinami. Nie miała wątpliwości co do tego, że tak własnie pachną dzikie koty. Najwyraźniej trafiła w miejsce, w którym niedawno były. Poszła za zapachem. Oczywiście, pomimo bycia Pieszczochem, miała dobry węch. Zapach kota był coraz mocniejszy. Azalea szła coraz szybciej, nie mogąc doczekać się spotkania. I zobaczyła go. Był to kocur, siedział wśród drzew i na nią patrzył. Usłyszał ją, bo wcale nie próbowała być cicho. Tak jak to było ostatnio, kotka uśmiechnęła się i podeszła bliżej.
- Cześć! Jestem Azalea. - przedstawiła się. Patrzyła na niego z podziwem swoimi pięknymi, dużymi oczyma. Wyglądał na takiego silnego! I do tego miał takie ciemne futro, nigdy wcześniej nie widziała kota, który by takie miał!

Smutny?

Od Płomiennej Pieśni CD Wilczej Róży

Ta kotka musi być naprawdę głupia! Niczego nie wie o życiu w lesie i śmie do niego wchodzić! W dodatku na początku Pory Nagich Drzew... Kiedy każdemu brakuje pożywienia, a ona przychodzi do lasu i pewnie będzie kradła innym jedzenie. Są cztery klany i kilku samotników. Niech wraca do swoich Dwunożnych i przestanie nam kraść zdobycze! Chociaż... Czy ona wie jak się poluje?
Poszedłem na polowanie. Na terytorium Klanu Burzy. Jeżeli mi się poszczęści będą tylko prawili kazanie, że kradnę im zwierzynę. Długo węszyłem... Naprawdę długo, a tu nic. W końcu wyczułem mysz. Ruszyłem szybko w jej kierunku, a kiedy miałem już skoczyć ktoś nadepnął na gałązkę i mysz mnie zauwarzyła. Następnie uciekła. Zniesmaczony spojrzałem w kierunku dźwięku. Po chwili zobaczyłem pyszczek Azarei czy jak tam jej było. Byłem zły. Cały zapas jaki miałem był nadpsuty, lada dzień będzie wronim jedzeniem, a już teraz pachnie niezachęcająco.
- To znowu ty? - zapytała z uśmiechem. Posłałem jej niezadowolone spojrzenie. Była lekko zdziwiona moim zachowaniem.
- Wiesz co właśnie zrobiłaś? - nie zważałem na to co przed chwilą powiedziała. Spojrzała na mnie pytająco. - Spłoszyłaś mi mysz! - powstrzymywałem się od krzyczenia. Jeżeli byłby niedaleko ktoś z Klanu Burzy mógłby mnie z łatwością usłyszeć.

<Azalea?>