Brązowe ślepia wpatrywały się w Brzęczkowy Trel z zaciekawieniem, ale również rezerwą, gdy kotka opowiadała jej i jej rodzeństwu bajkę, której tak właściwie nie słuchała. Słowa, które opuszczały pysk starszej wpadały do jednego uszka kotki i wypadały drugim. Zamiast słuchać bajki, miała coś lepszego do roboty; starała sobie poukładać w głowie sytuacje, które wydarzyły się w ciągu jej krótkiego życia. Tata zabrał ich do jakiejś obcej grupy kotów. Jedni byli dla niej mili, jak na przykład medycy, którzy próbowali ocenić czy faktycznie jest niemową, czy nie; inni prychali na nią, ale podobno ten typ kotów już tak miał z tego, co wytłumaczył jej Szepcząca Pustka, gdy Gradowy Sztorm na nią parzył spod byka. A ona w odpowiedzi jedynie kiwnęła łebkiem, nie racząc wydać z siebie najcichszego dźwięku.
W klanie nie było mamy, babci i cioci, za to zyskała nowa babcie i ciocię. Czy były lepsze od tych starszych? Ciężko było jej to ocenić po niecałym tygodniu, od kiedy zawitali do tej dziwnej społeczności, ale nie raz złapała się na tym, że tęskniła za obecnością trójki kotek, które znała od narodzin. Była ciekawa czy dołączą niedługo do taty, do niej i jej rodzeństwa, aby wszyscy razem mogli żyć tutaj. Chociaż chyba nie spodobałby im się Klan Burzy, a w szczególności zasady, które tutaj panowały. Gdy tak obserwowała inne kociaki i królową w kociarni, uzmysłowiła sobie, że kotki za swe metody wychowawcze mogłyby być tutaj potępiane, dlatego siedziała cicho sza. Babcia Brzęczka chuchała i dmuchała na wnuczęta, chcąc zapewnić im wszystko, co najlepsze i pilnując, aby żadna krzywda im się nie stała, ani razu nie podniosła głosu za żadne z czwórki urwisów. A o podniesieniu na nich łapy nie było absolutnie mowy. Jedynie wywracała oczami, gdy zadawała pytanie Szancie, a ona milczała, wpatrując się prosto w pysk starszej bez emocji na swym małym pysiu.
W tej chwili została wciągnięta do zabawy z resztą kociąt, co było ciekawym doświadczeniem, ale było równie męczące. Przez fakt, że nie była ani szybka, ani zwinna, a trafienie łapą w mech pozostawiał wiele do życzenia, została umieszczona na bramce. I dobrze, przynajmniej nie musiała biegać i jej futerko nie kosmaciło się, ani nie zbierało pyłu z podłoża. Co jakiś czas musiała tylko łapą zablokować mech, który leciał w jej stronę i go wykopać. A to jej nie wychodziło i słyszała niezadowolenie z pyska swojego brata, gdy przegrywali, albo koślawo kopnęła do niego mech, tak, że o mało co nie dostał się w łapska przeciwnej drużyny. Chyba powinna pomyśleć o swej przyszłości w klanie i roli, jaką mogłaby objąć, takiej, która nie jest zbyt wymagająca, jak te zabawy.
– No Szanta, więcej życia! Jak wygramy, to przyniosę ci kwiatek! Dwa kwiatki! Górę kwiatków, w których będziesz mogła spać!
Włożyła całą siłę w wykop kulki mchu, która o dziwo została złapana w locie przez brata, który pognał naprzód w głąb żłobka w stronę drugiej bramki. Chwilę później przyglądała się jak on i Echo przybijają sobie czwórkę. Być może kocur poczuł na sobie wzrok siostry, bo już po chwili zbliżył się do niej i pogratulował wykopu. Jednak jej wzrok nie to mówił. Oczekiwała obiecanej rzeczy, a dokładniej jej "góry", jak to powiedział rudy.
– Ale nie teraz... Skąd ja ci wezmę kwiatka, gdy dookoła śnieg jest. Głupia jesteś! – prychnął, jednak Szantę to nie obchodziło. Obiecał jej kwiatka. Chciała go dostać. W tej chwili! Nie obchodziło jej, że teraz nie rosły kwiaty. Kocur obiecał, więc musiał wywiązać się z obietnicy. Nawet jeśli nie sprecyzował, kiedy szylkretka go dostanie, kotka założyła, że teraz. I z takim przekonaniem pociągnęła brata za futro, starając się go nie zwyzywać od najgorszych kłamczuchów i "oszukistów". – No już, już przestań...
Babcia Brzęczka podniosła się z legowiska i zbliżyła się do dwójki urwisów. Gdy była wystarczająco blisko, oczy Szanty zrobiły się szkliste, a już po chwili dymna wtuliła pyszczek w cynamonowe futerko starszej.
– Co ja mówiłam o dokuczaniu siostrze...
– Babciu! To nie moja wina! Szanta zwariowała! Obiecałem jej kwiatka, ale nie powiedziałem, że teraz go dostanie. No bo gdzie o tej porze znajdę kwiatek! Ona nie tyle, co nie mówi, ale też nie myśli! – rudy wystawił język w stronę czarnej, a w odpowiedzi Szanta mocniej przyległa do łapy babci.
– Kwiatka byś chciała kochanie? – miauknęła miło Brzęczka, a w odpowiedzi Szanta kiwnęła łebkiem. – Pewnie w Grocie Pamięci, a dokładniej w Łapkowie znalazłby się kwiatek, tylko zasuszony... Czy taki mógłby być?
Zawahała się. Czy taki kwiatek ją zadowoli? Wolała takie pachnące, a suchy mógłby się rozpaść, gdy chciałaby go dotknąć tak jak wylinki owadów. Jednak lepsze to niż nic. Co prawda niezbyt chętnie, ale przytaknęła łebkiem i wskazała po kolei na resztę rodzeństwa, siebie i cynamonową, sugerując tym samym, że chce, aby w piątkę zeszli do podziemi, po domniemanego kwiatka, który być może tam się znajdował. A potem mogą sobie wrócić do żłobka albo zostać razem z nią w grocie. Najważniejsze, że dostanie kwiatka. A jeśli go nie będzie, to cały klan będzie najpewniej postawiony na łapy, aby powstrzymać łzy córki Cykoriowego Pyłku spowodowane tym, że nie dostała kwiatka, którego tak bardzo chciała.
W klanie nie było mamy, babci i cioci, za to zyskała nowa babcie i ciocię. Czy były lepsze od tych starszych? Ciężko było jej to ocenić po niecałym tygodniu, od kiedy zawitali do tej dziwnej społeczności, ale nie raz złapała się na tym, że tęskniła za obecnością trójki kotek, które znała od narodzin. Była ciekawa czy dołączą niedługo do taty, do niej i jej rodzeństwa, aby wszyscy razem mogli żyć tutaj. Chociaż chyba nie spodobałby im się Klan Burzy, a w szczególności zasady, które tutaj panowały. Gdy tak obserwowała inne kociaki i królową w kociarni, uzmysłowiła sobie, że kotki za swe metody wychowawcze mogłyby być tutaj potępiane, dlatego siedziała cicho sza. Babcia Brzęczka chuchała i dmuchała na wnuczęta, chcąc zapewnić im wszystko, co najlepsze i pilnując, aby żadna krzywda im się nie stała, ani razu nie podniosła głosu za żadne z czwórki urwisów. A o podniesieniu na nich łapy nie było absolutnie mowy. Jedynie wywracała oczami, gdy zadawała pytanie Szancie, a ona milczała, wpatrując się prosto w pysk starszej bez emocji na swym małym pysiu.
W tej chwili została wciągnięta do zabawy z resztą kociąt, co było ciekawym doświadczeniem, ale było równie męczące. Przez fakt, że nie była ani szybka, ani zwinna, a trafienie łapą w mech pozostawiał wiele do życzenia, została umieszczona na bramce. I dobrze, przynajmniej nie musiała biegać i jej futerko nie kosmaciło się, ani nie zbierało pyłu z podłoża. Co jakiś czas musiała tylko łapą zablokować mech, który leciał w jej stronę i go wykopać. A to jej nie wychodziło i słyszała niezadowolenie z pyska swojego brata, gdy przegrywali, albo koślawo kopnęła do niego mech, tak, że o mało co nie dostał się w łapska przeciwnej drużyny. Chyba powinna pomyśleć o swej przyszłości w klanie i roli, jaką mogłaby objąć, takiej, która nie jest zbyt wymagająca, jak te zabawy.
– No Szanta, więcej życia! Jak wygramy, to przyniosę ci kwiatek! Dwa kwiatki! Górę kwiatków, w których będziesz mogła spać!
Włożyła całą siłę w wykop kulki mchu, która o dziwo została złapana w locie przez brata, który pognał naprzód w głąb żłobka w stronę drugiej bramki. Chwilę później przyglądała się jak on i Echo przybijają sobie czwórkę. Być może kocur poczuł na sobie wzrok siostry, bo już po chwili zbliżył się do niej i pogratulował wykopu. Jednak jej wzrok nie to mówił. Oczekiwała obiecanej rzeczy, a dokładniej jej "góry", jak to powiedział rudy.
– Ale nie teraz... Skąd ja ci wezmę kwiatka, gdy dookoła śnieg jest. Głupia jesteś! – prychnął, jednak Szantę to nie obchodziło. Obiecał jej kwiatka. Chciała go dostać. W tej chwili! Nie obchodziło jej, że teraz nie rosły kwiaty. Kocur obiecał, więc musiał wywiązać się z obietnicy. Nawet jeśli nie sprecyzował, kiedy szylkretka go dostanie, kotka założyła, że teraz. I z takim przekonaniem pociągnęła brata za futro, starając się go nie zwyzywać od najgorszych kłamczuchów i "oszukistów". – No już, już przestań...
Babcia Brzęczka podniosła się z legowiska i zbliżyła się do dwójki urwisów. Gdy była wystarczająco blisko, oczy Szanty zrobiły się szkliste, a już po chwili dymna wtuliła pyszczek w cynamonowe futerko starszej.
– Co ja mówiłam o dokuczaniu siostrze...
– Babciu! To nie moja wina! Szanta zwariowała! Obiecałem jej kwiatka, ale nie powiedziałem, że teraz go dostanie. No bo gdzie o tej porze znajdę kwiatek! Ona nie tyle, co nie mówi, ale też nie myśli! – rudy wystawił język w stronę czarnej, a w odpowiedzi Szanta mocniej przyległa do łapy babci.
– Kwiatka byś chciała kochanie? – miauknęła miło Brzęczka, a w odpowiedzi Szanta kiwnęła łebkiem. – Pewnie w Grocie Pamięci, a dokładniej w Łapkowie znalazłby się kwiatek, tylko zasuszony... Czy taki mógłby być?
Zawahała się. Czy taki kwiatek ją zadowoli? Wolała takie pachnące, a suchy mógłby się rozpaść, gdy chciałaby go dotknąć tak jak wylinki owadów. Jednak lepsze to niż nic. Co prawda niezbyt chętnie, ale przytaknęła łebkiem i wskazała po kolei na resztę rodzeństwa, siebie i cynamonową, sugerując tym samym, że chce, aby w piątkę zeszli do podziemi, po domniemanego kwiatka, który być może tam się znajdował. A potem mogą sobie wrócić do żłobka albo zostać razem z nią w grocie. Najważniejsze, że dostanie kwiatka. A jeśli go nie będzie, to cały klan będzie najpewniej postawiony na łapy, aby powstrzymać łzy córki Cykoriowego Pyłku spowodowane tym, że nie dostała kwiatka, którego tak bardzo chciała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz