W powietrzu unosił się nieprzyjemny chłód, który wdzierał się raz to w płuca, raz to pod futro rudego ucznia, który stąpał tuż za swoim mentorem. Promienie słońca nie przegrzewały sierści Lśniącej Łapy i choć słoneczko nie chowało się za śnieżnobiałymi obłokami, to młody drżał za każdym razem, gdy stawiał krok naprzód. Zastanawiało go, dlaczego właściwie wysyłany jest na treningi, skoro zewsząd panował mróz, który z pewnością zakatarzyć mógł większość młodych, nieuodpornionych uczniaków. Co jakiś czas pytał się swojego nauczyciela o moment, w którym dotrą do celu podróży, lecz z ust Judasza wychodziła wtedy ta sama, krótka odpowiedź: „Zaraz się przekonasz". Miał wrażenie, że księżyce miną, nim w końcu dojdzie z mentorem do tego niby celu, po czasie jednak zatrzymali się, a zrobili to przy jednym z drzew o ciemnej korze. Gałęzi rośliny szumiały na wietrze, spuszczając przy tym ostatnie, porośnięte szronem liście na biały, jasny śnieg. Judaszowcowy Pocałunek spoglądał chwile na drzewo, a następnie odwrócił się w stronę swojego ucznia, który już wiedział, na czym polegać będzie ten trening.
— Pokażę ci, jak należy wspinać się na korony drzew — zaczął brązowy wojownik — będzie to umiejętność potrzebna, która wbrew pozorom bardzo ci się przyda. Wspinanie się na drzewa może być formą nie tylko ciekawej, a także przyjemnej rozrywki i jest też najlepszą formą ucieczki przed drapieżnikami, których na szczęście często tu nie spotkasz.
Kocurek pokiwał głową, a następnie podszedł nieco bliżej drzewa, zastanawiając się, jak właściwie będzie musiał się wspinać. Postanowił, że na razie nie będzie o to pytać, woląc najpierw dowiedzieć się czegoś bez pomocy własnego mentora. Wysunął pazury u przedniej łapy, którą następnie zatopił w korze. Nietrudno było mu wbić tam jedną łapę, jak jednak umieścić miał trzy kolejne? Westchnął, aby po chwili zwrócić spojrzenie swoich jasnych oczu w stronę Judaszowcowego Pocałunku, który natychmiast otworzył pysk, by powiedzieć:
— Z pewnością zastanawia cię, jak dokładnie należy się wspiąć na koronę drzew. Kiedy kot wspina się na drzewo, zazwyczaj używa jednej łapy do chwycenia kory, a druga łapa przesuwa się nieco wyżej lub w bok, tak, by móc powtórzyć proces.
Lśniąca Łapa słuchał uważnie, a po chwili odsunął się, zauważając, iż jego mentor zbliża się do drzewa, by zaprezentować. Kocurek, gdy tylko zauważył, jak Judasz zanurza pazury w korze, podszedł bliżej, by móc mieć jak najlepszy widok na to, co sam najpewniej zaraz zaprezentuje. Ruchy, jakie wykonywał zastępca były nieskomplikowane, tak samo zresztą, jak podany przez niego opis, Lśniący mógł więc być spokojny, jeśli chodzi o całą tę wspinaczkę.
— Tylnych łap użyjesz, by „wypchnąć” się w górę — powiedział kocur, tym razem ograniczając swoją wypowiedź jedynie do krótkiego mruknięcia. — Pozwól, że zaprezentuję.
Klanowy zastępca najpierw zanurzył przednie łapy w drzewnym łyku, bo potem podobnie postąpić z tylnymi. Kocur wspinał się po drzewie, cały czas wysuwając którąś z łap na przód. Jego płynne ruchy sprawiały, że rudzielec był pod niemałym wrażeniem; nie mógł oderwać wzroku od brunatnego wojownika. Po niedługiej wspinaczce Judaszowcowy Pocałunek zatrzymał się na jednej z gałęzi drzewa, by usiąść na niej i z nieskromnym uśmiechem wpatrywać się w swojego ucznia. Lśniąca Łapa, nie czekając na potwierdzenie mentora, powoli podszedł do drzewa, by spróbować wspiąć się na jedną z jego gałęzi zupełnie tak, jak Judasz. Wysunął pazury przednich łap, które wbił drzewo, z którego aż posypały się wiórki. Kocurek powoli dołożył też i tylne łapy i podjął się próby wspinaczki, która niestety, ale zakończyła się jego upadkiem. Judaszowcowy Pocałunek parsknął śmiechem, a następnie zeskoczył z gałęzi, tak, by wylądować zaledwie parę kocięcych kroków od syna.
— Powiedz mi, jakim sposobem pomyślałeś, że dobrze będzie oderwać od kory dwie łapy naraz? — Brunatny poklepał kocurka po głowie. — Musisz mieć przynajmniej dwie łapy zaczepione na korze jeśli faktycznie chcesz się wspinać. Popatrz, pokaże ci ponownie, tym razem jednak będę nieco wolniejszy, aby lepiej szła ci obserwacja.
Judaszowcowy Pocałunek ponownie wspiął się na tę samą gałązkę, tym razem jednak wspinał się powoli, faktycznie pozwalając młodemu uczniowi zaobserwować to, na czym dokładnie polegać ma wspinaczka. Błysk w jego oku zapalił w uczniu coś, co przypominać mogło iskierkę determinacji. Szybko zatopił pazury w korze, tym razem jednak starając się, by nic go nie rozproszyło, a także, by zachował równowagę podczas wspinaczki. Choć piął się w górę, to zdawało się to trwać strasznie długo oraz mozolnie, jego ślamazarne ruchy były kiepskie w porównaniu do tego, co zaprezentował mu wcześniej klanowy zastępca. Szczerze? Nie cierpiał siebie za to, że tak wiele czasu pochłaniały mu te wszystkie treningi, spodziewał się, że załapie wszystko w tempie szybkim, w końcu miał dobrą pamięć co do poszczególnych rzeczy, a jednak skazany był na powtarzanie tych wszystkich, nim jego nauczyciel pozwoli sobie pokazać mu kolejną umiejętność i wiele razy ponosił porażkę podczas swoich treningów. Niby wiedział, że nie będzie on idealny w tym, co robi, a jednak to gorzkie uczucie poniżenia było tak bulwersujące, tak paskudnie nieprzyjemne.
— Masz zamiar się wspinać? — usłyszał głos Judasza, który jak gdyby obudził go z niespodziewanej drzemki. Nie poruszał się, nie parł naprzód, a to wszystko przez to, że rozmyślał nad problemami w niewłaściwym momencie.
— No ja... Ach... Przepraszam — wydukał, a następnie wrócił do wspinania się, równocześnie składając modlitwy do klanu gwiazdy o to, by brązowy wojownik nie patrzył na to, jak tragicznie wychodzi mu wspinaczka. W końcu westchnął cicho, ponownie się zatrzymując.
— Wszystko w porządku? — Zastępca spojrzał na niego parą zmrużonych oczu. Kocur musiał być lekko zaniepokojony dziwnym zachowaniem ucznia.
— Po prostu zimno mi. — chrypnął cicho, nie zauważając nawet, że z każdym uderzeniem jego małego serduszka zsuwa się z drzewa. — Możemy wrócić do obozu?
Judaszowcowy Pocałunek pokręcił głową.
— Wiem, że mróz nie jest przyjemny, jednak są umiejętności, które powinieneś przećwiczyć. Wiem, że nie wszystko przyjdzie ci z prostotą, a to, że dotychczas uczyłeś się całkiem szybko, to i tak jest całkiem niezłe osiągnięcie — miauknął spokojnie. — Może przećwiczmy sobie to, co już wiesz, a wspinaczkę powtórzymy jutro, bądź najdalej za kilka wschodów słońca.
Lśniąca Łapa westchnął, a następnie schował pazury, kompletnie zsuwając się z kłody, której jeszcze chwile temu desperacko się trzymał. Nie narzekał na to, że ojciec postanowił odpuścić mu dzisiejszy trening, czuł jednak, że po części go zawiódł. Niby Judaszowcowy Pocałunek nie wydawał się być za bardzo tknięty tym, że jego uczniowi lekko podwinęła się noga, a jednak to dziwne odczucie, kołyszące się z tyłu głowy kocurka sprawiało, że nie wiedział, czy postąpił dobrze, rezygnując ze wspinaczki. Uczeń wpatrywał się chwilę w drzewo, którego gałązki kołysały się na lekkim wietrze. Niby miał chęć, by się przełamać i powiedzieć, że może spróbować się ponownie wspiąć, jednak tym razem ustąpił. Odwrócił w stronę zastępcy, posyłając mu spojrzenie pytające jakby: „A więc, co właściwie mam robić?".
— Powtórzymy sobie informacje na temat granic, co ty na to? — Brązowy wojownik dość często powtarzał ze swoim uczniem granice poszczególnych klanów, choć Lśniąca Łapa nie miał większego problemu z ich rozpoznawaniem. Cóż, chyba jednak warto było powtórzyć ich umiejscowienie, tak od czasu do czasu.
— No dobrze...
A więc wędrował po przepełnionych śniegiem terenach, wsłuchując się w Judaszowca, który powtarzał mu to, co musiał wiedzieć o granicach z innymi klanami, opowiadał też o tym, że każdy kot, chcąc nie chcąc pozostawia po sobie oznaczenia zapachowe, a więc po wtargnięciu na nieswoje tereny od razu będzie dało się wyczuć intruza, a raczej klan, do którego przynależy. Zastępca przechodził do opisywania tego, jak członkowie poszczególnych klanów pachną, gdy Lśniąca Łapa usłyszał czyjś głos. Z początku nastroszył futro, już myśląc, że ktoś wtargnął na tereny Klanu Klifu, nie czuł jednak żadnych oznaczeń zapachowych, więc musiał usłyszeć kogoś, kto należał do jego klanu. I choć z początku nie był do końca tego pewien, to w jego przekonaniu utwierdziło go wołanie:
— Judaszowcowy Pocałunku, Lśniąca Łapo, dobrze was widzieć!
Oczom młodego ucznia ukazał się Stokrotkowa Pieśń, za którym stała Postrzępiona Łapa z neutralnym wyrazem pyszczka. Lśniąca Łapa najpierw lustrował jej mentora, by potem przekierować swój wzrok na nią samą. Nie spodziewał się, że napotka irytującą koteczkę podczas swojego treningu, cóż, los najwyraźniej potrafi zaskakiwać. Judasz podszedł do kremowego wojownika, by wdać się z nim w jakąś konwersacje, rudy uczeń domyślał się, że najpewniej dotyczyła ona tych, którzy byli przez nich szkoleni. Spodziewał się, że Postrzępiona Łapa się odezwie, kotka zdawała się jednak czekać na moment, w którym dwójka zakończy swoją rozmowę, by wrócić do treningu. W końcu jednak, gdy zrozumiała, że nie zwiastuje się na to, by kocury zakończyły pogawędkę w tak szybkim czasie, postanowiła odezwać się do ucznia.
— Cześć! — Na jej pyszczku pojawił się niepewny uśmieszek. — Jak tam twoje szkolenie? Jak twój mentor? — Na ostatnie wypowiedziane przez siebie słowo zdawała się położyć dziwny nacisk.
— Uhh... — Najpierw odwrócił od koteczki wzrok, by po chwili ponownie na nią spojrzeć. Nie chciał mówić jej, że nie potrafił wspinać się na jakieś byle drzewo, to też postanowił, że nie będzie szczegółowo opowiadać jej o jego treningu. — Moje szkolenie przechodzi pomyślnie. Dziękuje, że miałaś chęć się mnie o to zapytać i pozwól, że ja spytam cię o to samo.
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Klan Burzy znów stracił lidera przez nieszczęśliwy wypadek, zabierając ze sobą dodatkową dwójkę kotów podczas ataku lisów. Przywództwo objął Króliczy Nos, któremu Piaszczysta Zamieć oddał swoje ówczesne stanowisko, na zastępcę klanu wybrana natomiast została Przepiórczy Puch. Wiele kotów przyjęło informację w trudny sposób, szczególnie Płomienny Ryk, który tamtego feralnego dnia stracił kotkę, którą uważał za matkęW Klanie Klifu
Wojna z Klanem Wilka i samotniczkami zakończyła się upokarzającą porażką. Klan Klifu stracił wielu wojowników – Miedziany Kieł, Jerzykową Werwę, Złotą Drogę oraz przywódczynię, Liściastą Gwiazdę. Nie obyło się również bez poważnych ran bitewnych, które odnieśli Źródlana Łuna, Promieniste Słońce i Jastrzębi Zew. Klan Wilka zajął teren Czarnych Gniazd i otaczającego je lasku, dołączając go do swojego terytorium. Klan Klifu z podkulonym ogonem wrócił do obozu, by pochować zmarłych, opatrzeć swoje rany i pogodzić się z gorzką świadomością zdrady – zarówno tej ze strony samotniczek, które obiecywały im sojusz, jak i członkini własnego Klanu, zabójczyni Zagubionego Obuwika i Melodyjnego Trelu, Zielonego Wzgórza. Klifiakom pozostaje czekać na decyzje ich nowego przywódcy, Judaszowcowej Gwiazdy. Kogo kocur mianuje swoim zastępcą? Co postanowi zrobić z Jagienką i Zielonym Wzgórzem, której bezpieczeństwa bez przerwy pilnuje Bożodrzewny Kaprys, gotowa rzucić się na każdego, kto podejdzie zbyt blisko?W Klanie Nocy
Ostatni czas nie okazał się zbyt łaskawy dla Nocniaków. Poza nowo odkrytymi terenami, którym wielu pozwoliły zapomnieć nieco o krwawej wojnie z samotnikami, przodkowie nie pobłogosławili ich niemalże niczym więcej. Niedługo bowiem po zakończeniu eksploracji tajemniczego obszaru, doszło do tragedii — Mątwia Łapa, jedna z księżniczek, padła ofiarą morderstwa, którego sprawcy jak na razie nie odkryto. Pośmiertnie została odznaczona za swoje zasługi, otrzymując miano Mątwiego Marzenia. Nie złagodziło to jednak bólu jej bliskich po stracie młodej kotki. Nie mieli zresztą czasu uporać się z żałobą, bo zaledwie kilka wschodów słońca po tym przykrym wydarzeniu, doszło do prawdziwej katastrofy — powodzi. Dotąd zaufany żywioł odwrócił się przeciw Klanowi Nocy, porywając ze sobą życie i zdrowie niejednego kota, jakby odbierając zapłatę za księżyce swej dobroci, którą się z nimi dzielił. Po poległych pozostały jedynie szczątki i pojedyncze pamiątki, których nie zdołały porwać fale przed obniżeniem się poziomu wód, w konsekwencji czego następnego ranka udało się trafić na wiele przykrych znalezisk. Pomimo ciężkiej, ponurej atmosfery żałoby, wpływającej na niemalże wszystkich Nocniaków, normalne życie musiało dalej toczyć się swoim naturalnym rytmem.Przeniesiono się więc do tymczasowego schronienia w lesie, gdzie uzupełniono zniszczone przez potop zapasy ziół oraz zwierzyny i zregenerowano siły. Następnie rozpoczęła się odbudowa poprzedniego obozu, która poszła dość sprawnie, dzięki ogromnemu zaangażowaniu i samozaparciu członków klanu — w pracach renowacyjnych pomagał bowiem niemalże każdy, od małego kocięcia aż po członków starszyzny. W konsekwencji tego, miejsce to podniosło się z ruin i wróciło do swojej dawnej świetności. Wciąż jednak pewne pozostałości katastrofy przypominają o niej Nocniakom, naruszając ich poczucie bezpieczeństwa. Zwłaszcza z krążącymi wśród kotów pogłoskami o tym, że powódź, która ich nawiedziła, nie była czymś przypadkowym — a zemstą rozchwianego żywiołu, mszczącego się na nich za śmierć członkini rodu. W obozie więc wciąż panuje niepokój, a nawet najmniejszy szmer sprawia, że każdy z wojowników machinalnie stroszy futro i wzmaga skupienie, obawiając się kolejnego zagrożenia.
W Klanie Wilka
Ostatnio dzieje się całkiem sporo – jedną z ważniejszych rzeczy jest konflikt z Klanem Klifu, powstały wskutek nieporozumienia. Wszystko przez samotniczkę imieniem Terpsychora, która przez swoją chęć zemsty, wywołała wojnę między dwoma przynależnościami. Nie trwała ona długo, ale z całą pewnością zostawiła w sercach przywódców dużo goryczy i niesmaku. Wszystko wskazuje na to, że następne zgromadzenie będzie bardzo nerwowe, pełne nieporozumień i negatywnych emocji. Mimo tego Klan Wilka wyszedł z tego starcia zwycięsko – odebrali Klifiakom kilka kotów, łącznie z ich przywódczynią, a także zajęli część ich terytorium w okolicy Czarnych Gniazd.Jednak w samym Klanie Wilka również pojawiły się problemy. Pewnego dnia z obozu wyszli cali i zdrowi Zabłąkany Omen i jego uczennica Kocankowa Łapa. Wrócili jednak mocno poobijani, a z zeznań złożonych przez srebrnego kocura, wynika, że to młoda szylkretka była wszystkiemu winna. Za karę została wpędzona do izolatki, gdzie spędziła kilka dni wraz ze swoją matką, która umieszczona została tam już wcześniej. Podczas jej zamknięcia, Zabłąkany Omen zmarł, lecz jego śmierć nie była bezpośrednio powiązana z atakiem uczennicy – co jednak nie powstrzymało największych plotkarzy od robienia swojego. W obozie szepczą, że Kocankowa Łapa przynosi pecha i nieszczęście. Jej drugi mentor, wybrany po srebrnym kocurze, stracił wzrok podczas wojny, co tylko podsyca te domysły. Na szczęście nie wszystko, co dzieje się w klanie jest złe. Ostatnio do ich żłobka zawitała samotniczka Barczatka, która urodziła Wilczakom córeczkę o imieniu Trop – a trzy księżyce później narodził się także Tygrysek (Oba kociaki są do adopcji!).
W Owocowym Lesie
Straszliwy potwór, który terroryzował społeczność w końcu został pokonany. Owocniaki nareszcie mogą odetchnąć bez groźby w postaci szponów sępa nad swoimi głowami. Nie obeszło się jednak bez strat – oprócz wielu rannych, życie w walce z ptakiem stracili Maślak, Skałka, Listek oraz Ślimak. Od tamtej pory życie toczy się spokojnie, po malutku... No, prawie. Jednego z poranków wszystkich obudziła kłótnia Ambrowiec i Chrząszcza, kończąca się prośbą tej pierwszej w stronę liderki, by Sówka wygnała jej okropnego partnera. Stróżka nie spodziewała się jednak, że końcowo to ona stanie się wygnańcem. Zwyzywała przywódczynię i zabrała ze sobą trójkę swych bliskich, odchodząc w nieznane. Na szczęście luki szybko zapełniły się dzięki kociakom, które odnalazły dwa patrole – żłobek pęka w szwach ku uciesze królowej Kajzerki i lekkim zmartwieniu rządzących. Gęb bowiem przybywa, a zwierzyny ubywa...W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.MIOTY
Mioty
Znajdki w Owocowym Lesie!
(jedno wolne miejsce!)
Znajdki w Klanie Klifu!
(jedno wolne miejsce!)
02 marca 2025
Od Lśniącej Łapy do Postrzępionej Łapy
[1462 słów]
<Postrzępiona Łapo?>
[przyznano 29%]
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz