Miała wspaniałego partnera i dwoje przekonanych kociąt. Do szczęścia nic więcej w tej chwili chyba nie było jej więcej potrzebne. No może poza tym, aby dogadywała się z resztą swojej rodziny, w szczególności z tymi, którzy nie uznawali jej za siostry. Matka miała co do jednego rację, rodzina była najważniejsza. I być może kotka nie odnajdując się do końca w rodzinie, w której się urodziła, postanowiła sobie stworzyć swoją własną.
Przeciągnęła się na legowisku, zdając sobie sprawę, że oprócz niej, w norce znajduję się jeszcze dwóch innych wojowników. Prawdopodobnie odsypiali po nocnym patrolu bądź nie należeli do rannych ptaszków. Gdy wyjrzała na zewnątrz, w centrum obozu dostrzegła paru rozmawiających uczniów, a wśród nich swoich synów. Co jakiś czas do jej uszu dochodziły przekomarzania się starszych z młodszymi na temat zdobytej wiedzy. Na widok tych scen uśmiechnęła się.
W drodze do Skruszonej Wieży przywitała się z kocurkami, którzy poinformowały matkę, że będą się wybierać dzisiaj do Upadłego Potwora. Przeniosła spojrzenie na potomstwo Przeplatkowego Wianka, które po krótce zapewniło Margaretkę, że będą mieli oko na najmłodszych i zadbają o to, aby wróciły na porę karmienia. Ta uwaga nie spodobała się jej synom, w szczególności Echo. Zawodząca Łapa ponaglał spojrzeniem zarówno matkę, aby udała się w swoim kierunku, jak i starszych, aby w końcu ruszyli poza obóz.
Weszła do środka legowiska medyków, by od razu skierować się na schody prowadzące na piętro. Miała zamiar porozmawiać z partnerem o kilku sprawach, które zaprzątały jej głowę od dłuższego czasu, a ta rozmowa musiała być przeprowadzona w cztery oczy.
– Królicza... – urwała, dostrzegając brązowe futro zastępczyni zamiast czarnego dymnego futra partnera. – Och, witaj Przepiórczy Puchu. – skinęła łebkiem starszej. Szybko zdała sobie sprawę, że lider wybył z obozu; być może na trening ze swym uczniem lub w innych sprawach, może postanowił spotkać się z liderami sojuszniczych społeczności i dlatego pod jego nieobecność to właśnie córka Agresta doglądała obóz z najwyższego punktu.
– Witaj Margartekowy Zmierzchu – Przywitała się, odwzajemniając uśmiech. – Minęliście się. Królicza Gwiazda wraz z Kukułczym Skrzydłem chwilę temu wyszli. Udali się do Owocowego Lasu w towarzystwie Pozłacanej Pszenicy, Barszczowej Łodygi i Dzwonkowego Świstu. Rozmowy z liderką najpewniej trochę im zajmą, ale powinni wrócić nim, zacznie zmierzchać. Czy zamiast niego mogę ci jakoś pomóc? Czy coś się stało?
Jeszcze nie tak dawno gdy była medyczką, Margaretka pomogła zastępczyni przy ich pierwszym spotkaniu, gdy szylkretka przedstawiona została przez Szepczącą Pustkę jako zagubiona pieszczoszka. Cóż, Przepiórczy Puch na pewno mogła pomóc partnerce lidera, rozwijając wszelkie wątpliwości tu i teraz, jednak rozmowa, którą miała zamiar przeprowadzić z kocurem pomimo dotykania tematów całej ich społeczności, dotyczyła w głównej mierze ich prywatnych spraw.
– Nie, nie jest to sprawa niecierpiąca zwłoki. Przyszłam do niego tym razem jako partnera, nie lidera. No nic, poczekam, aż wróci. – westchnęła, czując niejaki żal do siebie, że gdyby obudziła się wcześniej, udałoby jej się złapać kocura przed wyprawą. Nie chcąc osaczać swą obecnością zastępczyni i chcąc pozwolić jej nacieszyć się dłuższą możliwością pobycia na piętrze Skruszonej Wieży, skierowała się na parter, jednak stanęła w pół kroku na schodku. – Mogę cię o coś zapytać? – Spojrzenie obu kotek się ponownie spotkało. Margaretka otrzymała niemą zgodę na kontynuowanie swej myśli. – Co sądzisz o Klanie Burzy? Przeszłym, jak i teraźniejszym. Jako była członkini Owocowego Lasu i teraz jako zastępczyni?
Przeciągnęła się na legowisku, zdając sobie sprawę, że oprócz niej, w norce znajduję się jeszcze dwóch innych wojowników. Prawdopodobnie odsypiali po nocnym patrolu bądź nie należeli do rannych ptaszków. Gdy wyjrzała na zewnątrz, w centrum obozu dostrzegła paru rozmawiających uczniów, a wśród nich swoich synów. Co jakiś czas do jej uszu dochodziły przekomarzania się starszych z młodszymi na temat zdobytej wiedzy. Na widok tych scen uśmiechnęła się.
W drodze do Skruszonej Wieży przywitała się z kocurkami, którzy poinformowały matkę, że będą się wybierać dzisiaj do Upadłego Potwora. Przeniosła spojrzenie na potomstwo Przeplatkowego Wianka, które po krótce zapewniło Margaretkę, że będą mieli oko na najmłodszych i zadbają o to, aby wróciły na porę karmienia. Ta uwaga nie spodobała się jej synom, w szczególności Echo. Zawodząca Łapa ponaglał spojrzeniem zarówno matkę, aby udała się w swoim kierunku, jak i starszych, aby w końcu ruszyli poza obóz.
Weszła do środka legowiska medyków, by od razu skierować się na schody prowadzące na piętro. Miała zamiar porozmawiać z partnerem o kilku sprawach, które zaprzątały jej głowę od dłuższego czasu, a ta rozmowa musiała być przeprowadzona w cztery oczy.
– Królicza... – urwała, dostrzegając brązowe futro zastępczyni zamiast czarnego dymnego futra partnera. – Och, witaj Przepiórczy Puchu. – skinęła łebkiem starszej. Szybko zdała sobie sprawę, że lider wybył z obozu; być może na trening ze swym uczniem lub w innych sprawach, może postanowił spotkać się z liderami sojuszniczych społeczności i dlatego pod jego nieobecność to właśnie córka Agresta doglądała obóz z najwyższego punktu.
– Witaj Margartekowy Zmierzchu – Przywitała się, odwzajemniając uśmiech. – Minęliście się. Królicza Gwiazda wraz z Kukułczym Skrzydłem chwilę temu wyszli. Udali się do Owocowego Lasu w towarzystwie Pozłacanej Pszenicy, Barszczowej Łodygi i Dzwonkowego Świstu. Rozmowy z liderką najpewniej trochę im zajmą, ale powinni wrócić nim, zacznie zmierzchać. Czy zamiast niego mogę ci jakoś pomóc? Czy coś się stało?
Jeszcze nie tak dawno gdy była medyczką, Margaretka pomogła zastępczyni przy ich pierwszym spotkaniu, gdy szylkretka przedstawiona została przez Szepczącą Pustkę jako zagubiona pieszczoszka. Cóż, Przepiórczy Puch na pewno mogła pomóc partnerce lidera, rozwijając wszelkie wątpliwości tu i teraz, jednak rozmowa, którą miała zamiar przeprowadzić z kocurem pomimo dotykania tematów całej ich społeczności, dotyczyła w głównej mierze ich prywatnych spraw.
– Nie, nie jest to sprawa niecierpiąca zwłoki. Przyszłam do niego tym razem jako partnera, nie lidera. No nic, poczekam, aż wróci. – westchnęła, czując niejaki żal do siebie, że gdyby obudziła się wcześniej, udałoby jej się złapać kocura przed wyprawą. Nie chcąc osaczać swą obecnością zastępczyni i chcąc pozwolić jej nacieszyć się dłuższą możliwością pobycia na piętrze Skruszonej Wieży, skierowała się na parter, jednak stanęła w pół kroku na schodku. – Mogę cię o coś zapytać? – Spojrzenie obu kotek się ponownie spotkało. Margaretka otrzymała niemą zgodę na kontynuowanie swej myśli. – Co sądzisz o Klanie Burzy? Przeszłym, jak i teraźniejszym. Jako była członkini Owocowego Lasu i teraz jako zastępczyni?
<Pani przyszła liderko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz