Po skończonym, skróconym treningu syna powróciła sama do obozu, pozwalając Echo spędzić czas z innymi uczniami. Nim jednak spuściła z niego wzrok, przypomniała, aby nie starał się przypodobać starszym uczniom, jak i nie dał się im podpuszczać. Zdążyła spostrzec, jak Zawodzącej Łapie zależało na aprobacie zarówno rówieśników, jak i nieco starszych oraz wkręceniu się w ich małą grupkę. Miała nadzieję, że nie wpadnie w złe towarzystwo. Chociaż złym towarzystwem można byłoby nazwać jego wujków, a bandę uczniów, którzy chcieli mieć krótszy trening niekoniecznie. Wolała jednak chuchać na zimne i mieć pewność, że jej syn wróci cały i zdrowy.
– Miej na niego oko... – wyszeptała coś na kształt modlitwy do przybranej babci, mając nadzieję, że kocica będzie doglądać z niebios jednego z jej urwisów.
Pochwyciła z pieńka piszczke i niezbyt ochoczo weszła do legowiska starszyzny. Nie zastała jednak Nagietkowego Wschodu w środku. Było kilka opcji, gdzie rudy kocur mógł się znajdować. U medyków, chociaż wątpiła, że udało im się zaciągnąć go do Skruszonej Wieży, bądź udał się na spacer z Ognistą Pięknością. Tak, na pewno ruda kotka wyciągnęła go z dala od oczu i uszu reszty wojowników, aby mu się pozwierzać i ponarzekać na partnera. Nie chcąc, aby wybrana piszczka dla brata się zmarnowała, powróciła wraz z nią do legowiska wojowników i tam ją spałaszowała, zamieniając parę słów z Pozłacaną Pszenicą, Szafirkowym Wiatrem i Modliszkową Ciszą. W końcu jednak kremowy kocur poderwał się z posłania, informując kotki, że został wybrany do patrolu wraz z Norniczym Śladem i Przeplatkowym Wiankiem.
– Mogę z wami iść? – spytała, przyglądając się stojącemu przed nią kocurowi. Asystowała przy jego narodzinach i niekiedy łapała się na tym, że w jej oczach zarówno on, jak i inne koty, którym pomogła przyjść na świat, byli małymi kociakami, o które powinna dbać niczym rodzona matka; do grona tych kotów należało również jej młodsze rodzeństwo. – Skończyłam trening z synem i nie mam nic więcej do roboty. Nie powinnam przeszkadzać, a myślę, że tobie przyda się towarzystwo... – uśmiechnęła się, zdając sobie sprawę, że dwie pozostałe członkinie patrolu najpewniej będą zaabsorbowane własnym towarzystwem.
– Miej na niego oko... – wyszeptała coś na kształt modlitwy do przybranej babci, mając nadzieję, że kocica będzie doglądać z niebios jednego z jej urwisów.
Pochwyciła z pieńka piszczke i niezbyt ochoczo weszła do legowiska starszyzny. Nie zastała jednak Nagietkowego Wschodu w środku. Było kilka opcji, gdzie rudy kocur mógł się znajdować. U medyków, chociaż wątpiła, że udało im się zaciągnąć go do Skruszonej Wieży, bądź udał się na spacer z Ognistą Pięknością. Tak, na pewno ruda kotka wyciągnęła go z dala od oczu i uszu reszty wojowników, aby mu się pozwierzać i ponarzekać na partnera. Nie chcąc, aby wybrana piszczka dla brata się zmarnowała, powróciła wraz z nią do legowiska wojowników i tam ją spałaszowała, zamieniając parę słów z Pozłacaną Pszenicą, Szafirkowym Wiatrem i Modliszkową Ciszą. W końcu jednak kremowy kocur poderwał się z posłania, informując kotki, że został wybrany do patrolu wraz z Norniczym Śladem i Przeplatkowym Wiankiem.
– Mogę z wami iść? – spytała, przyglądając się stojącemu przed nią kocurowi. Asystowała przy jego narodzinach i niekiedy łapała się na tym, że w jej oczach zarówno on, jak i inne koty, którym pomogła przyjść na świat, byli małymi kociakami, o które powinna dbać niczym rodzona matka; do grona tych kotów należało również jej młodsze rodzeństwo. – Skończyłam trening z synem i nie mam nic więcej do roboty. Nie powinnam przeszkadzać, a myślę, że tobie przyda się towarzystwo... – uśmiechnęła się, zdając sobie sprawę, że dwie pozostałe członkinie patrolu najpewniej będą zaabsorbowane własnym towarzystwem.
<Modliszkowa Ciszo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz