kiedy Cień był jeszcze bardzo mały
Po kilku wschodach słońca od swoich narodzin u kocurka dało się zauważyć parę zmian. Szybko rósł i nabierał sił. Z ciała jego siostry rosło miękkie, puchate futerko, z każdym dniem gęstsze i dłuższe. Cień natomiast w porównaniu do niej czuł się nagi i bezbronny. Czekał, aż jego sierść wyrośnie, ale ten moment nie nadchodził. Nie przejmował się tym bardzo, bo jego mama też była łysa.
Zaczął za to słyszeć. Na początku do małych, zaokrąglonych uszu docierał jedynie jednostajny szum przerywany przez niezrozumiały bełkot wydawany przez inne koty. Z każdym wschodem słońca było jednak lepiej. Rozróżniał dźwięki wysokie i niskie, miękkie i szeleszczące, długie i krótkie. Sam też zmieniał swoje piski w słowa, z których składał niezgrabne zdania.
Zasypywał swoją biedną matkę lawiną nieśmiałych pytań, których nie mógł powstrzymać. Dzięki temu dowiadywał się wielu rzeczy o świecie i innych kotach, ale trochę bał się, że spyta o coś niewłaściwego.
Znał już imiona niektórych kotów. Na przykład jego łysa matka nazywała się Cierń, a druga rodzicielka, ta o zapachu kocura, w rzeczywistości była kotką o imieniu Żmija. Nieznana mu wcześniej karmicielka nazywała się Migotka, a jej kocięta: Miłostka, Kruszynka i Sekrecik.
Wiedział, że urodził się w Owocowym Lesie i gdy skończy cztery księżyce, zacznie szkolić się na wojownika lub zwiadowcę. Będzie powszechnie znanym, szanowanym członkiem społeczności, któremu nikt nie będzie się równać, a potem być może nawet zostanie liderem.
Chciał już przynajmniej na chwilę wyjść z krzewu, który służył Owocowemu Lasowi jako żłobek. Co prawda było tu ciepło i wygodnie. Nawet jeśli legowisko zamieszkiwały dwie karmicielki ze swoimi kociakami, dla każdego starczało miejsca. Wszelkie ostre gałęzie od środka zostały usunięte, aby nikt się nie pokaleczył. Jednocześnie ściany żłobka były na tyle grube, że do środka nie przedostawał się żaden przeciąg. Wygodne posłania z mchu, paproci i liści były regularnie wymieniane przez uczniów. Łapki jednak swędziały go ze zniecierpliwienia.
„Ciekawe, co znajduje się tam poza żłobkiem?” Cień ciągle zadawał sobie to pytanie w myślach.
Miłostka i Sekrecik jednak powiedzieli mu, że musi najpierw otworzyć oczy. Ta pierwsza wyznaczyła mu czas na zrobienie tego, mówiąc, że jeśli nie zdąży, trudniej mu będzie zostać dobrym wojownikiem lub zwiadowcą. Zostało mu pięć wschodów słońca. Kocurek próbował cały czas, naprawdę się starał, ale nie potrafił. Nie do końca wiedział też, jak to się robi…
***
– Co to kolendra?
Następnie skierował swój łepek w stronę głosu ucznia i nastawił uszy, aby lepiej słyszeć jego odpowiedź.
– Tak szczerze, to sam nie jestem do końca pewny – zaśmiał się starszy kocur cicho. – Mam jednak pewne domysły co do tego. Wydaje mi się, że może to oznaczać małego, limonkowego robaka lub błękitnego motyla. Kto wie? Może tak, może nie. W każdym razie z pewnością jedną z zalet mojego imienia jest oryginalność. Znasz jakiegoś innego Kolendrę? Jestem przekonany, że nie ma żadnego oprócz mnie kota nad jeziorem, który tak się nazywa!
Cień milczał przez chwilę, zastanawiając się nad tym, co usłyszał. Nie miał pojęcia, co znaczy „limonkowy” lub „błękitny”. Bardziej go jednak ciekawiło, co to za koty, o których uczeń mówił.
– Nad jeziorem? – powtórzył kocurek, nie rozumiejąc.
– Ach, tak. Wy pewnie o niczym nie macie pojęcia, ale skąd mielibyście o tym wiedzieć. Mówię o czterech klanach, naszych sąsiadach. Są to grupy kotów, podobne do naszej, ale mają nieco inne religie i trochę inaczej funkcjonują. No i poza tym są o wiele gorsi od nas, bo my, Owocowy Las, jesteśmy idealnie zsynchronizowani, mamy specjalne rangi, których klany mogą nam pozazdrościć.
– A jak to jest być uczniem? – Jaśminowiec, jego siostra przyłączyła się do rozmowy, wypowiadając na głos pytanie, które Cień właśnie chciał zadać.
– Cudownie! To znaczy, trzeba wcześnie wstawać i dużo pracować, ale to szczegół. Zwłaszcza jeśli uczy się tak cudownych rzeczy, jak ja. Szkolę się na wojownika, więc muszę umieć polować i walczyć. W dodatku chyba całkiem dobrze mi idzie, czuję, że już niedługo zostanę mianowany. Super będzie mieć taką wysoką rangę, nareszcie nie będę się czuł, jak wyrośnięty kociak!
Cień położył po sobie uszy. Uczeń wydawał się przyjazny, ale strasznie dużo mówił. No cóż, przynajmniej odpowiadał na wszystkie pytania jego i Jaśminowiec, w dodatku jego wypowiedzi były interesujące. Nagle kocurek wyczuł, jak ciało jego matki się spięło. Kolendra chyba także to zauważył, bo jednym susem doskoczył do posłania.
– Przepraszam! Już sprzątam, już.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz