Gdy po odchowaniu trójki kociąt i byciu świadkiem ich całego procesu dorastania spoglądała na żłóbek, widziała w nim masę wspomnień z tych niewinnych i najbardziej beztroskich z ich życia czasów. Choć z tym drugim słowem musiała się z lekka wstrzymać, mając na uwadze akcje, jaką zagwarantowała im wówczas Mała Koszatniczka. Była to jednak sytuacja z przeszłości, a Przepiórczy Puch nie bardzo lubiła patrzeć za siebie.
Los sprowadził ją natomiast po raz drugi w to samo miejsce. Nie narzekała na skarby, jakimi ją obdarował, choć nie spodziewała się kolejnej ciąży. Teraz jednak było to rzeczywistością, podczas której mogła obserwować dwa futrzaste maleństwa, bawiące się ze sobą na środku żłóbka. Tym razem nie miała towarzystwa w postaci innej karmicielki z pociechami, co w jakimś stopniu wcale nie było wadą.
Z wdzięcznością przyjęła posiłek przyniesiony przez Gradowy Sztorm. Ciężko było jej stwierdzić, co kocur o niej myślał. Ledwo odchowała dzieci, nie zdążyła nawet do końca wytrenować Szafirkowej Łapy, a miała już kolejny miot. Z jej perspektywy wyglądało to nie najlepiej.
Wgryzła się w posiłek, przeżuwając powoli każdy kęs, któremu towarzyszyła chmara przeróżnych myśli. Nie do końca pozytywnych. Zbyt długo zresztą to myślenie nie trwało, bo zaraz to pod nosem wyrosła jej córka, z wyjątkowo prostym ku jej uldze pytaniem.
— Jem — odparła swobodnie Przepiórka, szybko uznając, że dla kocięcego umysłu ta odpowiedź może nie być wystarczająca. W końcu ich ciekawość nie miało limitów. — Jak będziesz odrobinę większa, to też będziesz jadła takie... posiłki — mruknęła.
— Kiedy nastąpi ten czas? — spytała wprost.
— Oh, szybciej, niż się obejrzysz — westchnęła. — Ale to nic złego. Wtedy też będzie fajnie. Zaczniesz trening, będziesz mogła bez problemów zwiedzać obóz, a i po jakimś czasie calutkie tereny Klanu Burzy — zamruczała ochoczo. — Są ogromne. I piękne. Jest tam pełno kwiatków i mają o wiele więcej barw niż te, które przyniósł ci tata — dodała, dostrzegając, co przez ten czas Firletka skrywała między łapami. Dwa żółte płatki.
I tymi słowami ją całkowicie miała. W zielonych ślepiach liliowej zaiskrzyło z ekscytacji.
— Będziemy mogły pójść je pozbierać? — zapytała z nadzieją.
Karmicielka uśmiechnęła się, zerkając na przyglądającą im się z oddali z uwagą Pierwomrówkę. Dalej nie wybaczyła Szepczącej Pustce wyboru imienia drugiej z córek.
— Jak już będziesz uczennicą, to zawsze i wszędzie będę na to chętna — oświadczyła, pozwalając przyswoić te informacje Firletce. — A teraz wracaj do siostry, bo chyba się niecierpliwi. Jak już skończę jeść, to do was dołączę — obiecała.
Liliowa przytaknęła, zgarniając w pyszczek dwa żółte płatki.
Los sprowadził ją natomiast po raz drugi w to samo miejsce. Nie narzekała na skarby, jakimi ją obdarował, choć nie spodziewała się kolejnej ciąży. Teraz jednak było to rzeczywistością, podczas której mogła obserwować dwa futrzaste maleństwa, bawiące się ze sobą na środku żłóbka. Tym razem nie miała towarzystwa w postaci innej karmicielki z pociechami, co w jakimś stopniu wcale nie było wadą.
Z wdzięcznością przyjęła posiłek przyniesiony przez Gradowy Sztorm. Ciężko było jej stwierdzić, co kocur o niej myślał. Ledwo odchowała dzieci, nie zdążyła nawet do końca wytrenować Szafirkowej Łapy, a miała już kolejny miot. Z jej perspektywy wyglądało to nie najlepiej.
Wgryzła się w posiłek, przeżuwając powoli każdy kęs, któremu towarzyszyła chmara przeróżnych myśli. Nie do końca pozytywnych. Zbyt długo zresztą to myślenie nie trwało, bo zaraz to pod nosem wyrosła jej córka, z wyjątkowo prostym ku jej uldze pytaniem.
— Jem — odparła swobodnie Przepiórka, szybko uznając, że dla kocięcego umysłu ta odpowiedź może nie być wystarczająca. W końcu ich ciekawość nie miało limitów. — Jak będziesz odrobinę większa, to też będziesz jadła takie... posiłki — mruknęła.
— Kiedy nastąpi ten czas? — spytała wprost.
— Oh, szybciej, niż się obejrzysz — westchnęła. — Ale to nic złego. Wtedy też będzie fajnie. Zaczniesz trening, będziesz mogła bez problemów zwiedzać obóz, a i po jakimś czasie calutkie tereny Klanu Burzy — zamruczała ochoczo. — Są ogromne. I piękne. Jest tam pełno kwiatków i mają o wiele więcej barw niż te, które przyniósł ci tata — dodała, dostrzegając, co przez ten czas Firletka skrywała między łapami. Dwa żółte płatki.
I tymi słowami ją całkowicie miała. W zielonych ślepiach liliowej zaiskrzyło z ekscytacji.
— Będziemy mogły pójść je pozbierać? — zapytała z nadzieją.
Karmicielka uśmiechnęła się, zerkając na przyglądającą im się z oddali z uwagą Pierwomrówkę. Dalej nie wybaczyła Szepczącej Pustce wyboru imienia drugiej z córek.
— Jak już będziesz uczennicą, to zawsze i wszędzie będę na to chętna — oświadczyła, pozwalając przyswoić te informacje Firletce. — A teraz wracaj do siostry, bo chyba się niecierpliwi. Jak już skończę jeść, to do was dołączę — obiecała.
Liliowa przytaknęła, zgarniając w pyszczek dwa żółte płatki.
***
Nie była zaskoczona wyborem Firletki. Tak samo jak i przy Skowronku, widziała, że nie pasowałaby jej droga wojownika. A wybór był piękną sprawą, choć zdążyła spostrzec, iż w klanach ścieżka medyka wiązała się z pewnymi ograniczeniami. Nie wiedziała, na ile świadome ich jest kocię w wieku sześciu księżyców,. Dla Przepiórki liczyło się tylko to, by jej dzieci były zawsze szczęśliwe.
Nie chciała za bardzo nachodzić córek. W końcu ledwo co odczepiły się od niej i z pewnością w jakimś stopniu miały jej dosyć. Teraz jednak wizyty u medyków wiązały się z odwiedzinami dwójki pociech, a więc po kilku, dłuższych dniach, zawitała w progu ich legowiska.
Skowroni Odłamek zdawał się pochłonięty rozmową z Pajęczą Lilą, więc tylko skinęła w ich stronę głową na powitanie, a wzrokiem odnalazła Firletkową Łapę. Siedziała przy stosie medykamentów, segregując je. Ten widok był dla Przepiórki niemalże identyczny jak zza czasów, gdy przychodziła tu do jednego z synów.
— Przeszkodę ci, jeśli wyciągnę cię na chwilę na zewnątrz? — zagadnęła, a siedząca dotąd plecami w jej stronę szylkretka drgnęła, odwracając się gwałtownie.
— Mamo — wykrztusiła wyraźnie zaskoczona jej obecnością. Zdawała się przez moment rozdarta między dalszą nauką a chwilowym przewietrzeniem się, ale Przepiórczy Puch była niemalże pewna, iż ta ciężko pracuje od rana i chwila wytchnienia w połowie dnia dobrze jej zrobi. — Chyba mogę zrobić sobie przerwę — mruknęła niepewnie, zerkając w kierunku brata, który z uśmiechem przytaknął głową.
Coraz to cieplejsze smugi światła rzucały swój blask na trawę w obozie. Kotka nie odciągnęła córki za daleko, pozostawiając w ich zasięgu wzroku wejście do legowiska medyków, w razie gdyby Firletka okazała się w nim nagle potrzebna.
— Chciałam po prostu zapytać jak ci idzie — rzekła wprost. — Słyszę o tobie same dobre słowa. Mam nadzieję, że dalej pamiętasz o obiecanym spacerze? — mruknęła z cieplejszym uśmiechem. — O tej porze kwiaty są najpiękniejsze. Szkoda by stracić szansę na znalezienie parę ładniejszych okazów. Daj znać, gdy będziesz mieć trochę więcej luzu w treningu, a i może twojego brata uda nam się zabrać ze sobą — dodała, puszczając w jej stronę oczko.
<Firletko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz