Ogon ucznia wesoło pluskał w jeszcze zimnawej wodzie. Kurczowo trzymał się powierzchni, próbując uniknąć zamoczenia, ale Bagietka nie miało tak silnych mięśni w kicie, by cały czas trzymać ją nad powierzchnią.
— Mewia Łapo, zamocz ten ogon. — jęknęła Krabowe Paluszki. — Inaczej nici z pływania!
Pokazało kotce język. Wcale nie zamierzało się jej słuchać. Od rozkazów była mama, a nie ona. Szylkretka zmarszczyła brwi. Podeszła do swojego tymczasowego ucznia.
— Mewo, no, przecież to nie moja wina, że twoją me... mamę dziś bolała strasznie głowa. Chyba nie chciałbyś, żeby się jej pogorszyło?
Bagietka niezadowolone zabulgotało wodą. Wywróciło oczami. Może i nie chciało, żeby mamie było gorzej, ale tak to ono też by mogło by mieć wolne, a nie teraz siedzieć i marznąć ze szylkretką w wodzie. Pobawiłoby się z Mżawunią i Siwą Czaplą. Poleniuchowało by w legowisku. Wszystko wydawało się lepsze niż bycie mokrym.
— Nudzi mi się... — jęknęło niezadowolone. — I zimnooo...
Niesforny ogon został wepchnięty pod wodę. Pisnęło przestraszone i spojrzało rozżalone na wojowniczkę.
— No i proszę, po sprawie. — uśmiechnęła, jakby właśnie nie popełniła zbrodni wręcz niewybaczalnej. — W końcu możemy iść na głębszą wodę.
Bagietka jednak nie zamierzało. Obrażone usiadło na mieliźnie, gdzie ich przestrzeń osobista leżała wśród rzecznych kamyczków. Krab westchnęła i zaczęła się rozglądać. Nawet nie zauważyła, że mgliste dziecię obserwuje ją kątem oka. Miało nadzieję, bardzo dużą, że kotka w końcu się podda i wrócą do obozowiska.
— O jejku! A co to? — usłyszało podekscytowany głos wojowniczki.
Zupełnie mimowolnie zerknęło w jej stronę.
— Na Klan Gwiazd, ale znalezisko... — kontynuowała, krążąc wokół swej zdobyczy. .
Bagietka zmarszczyło brwi. Czemu nie mówiła co znalazła. Dlaczego teraz tak kusiło ich wstanie i podejście do szylkretki. Aaa, niech to. Wstało i z wysoko uniesionym pyskiem zupełnie przypadkiem podeszło do kotki. Może to była jakaś kolorowa muszelka. Albo szkiełka, które kiedyś podarował im Lotek. Albo żona Pana Muszelki. Oj, jej chyba wolało nie spotykać. Do dziś nie wiedziało co się stało z jej mężem, lecz prawdopodobnie nie skończył on za dobrze.
— Gdzie? — próbowało ukryć zaciekawienie, mrużąc ślepia.
Zaczęło się przyglądać rzecznej głębinie, ale nie było nic tam ciekawego. Spojrzało na wojowniczkę zdezorientowane.
— A taki żarcik. Ale skoro już tu jesteś to możemy zaczynać!
Zostało popchnięte w głąb rzeki. Zimna woda otuliła grubiutkie ciałko.
— Machaj łapami. Tak jak się uczyliśmy na lądzie i na brzegu! — próbowała im przypomnieć.
Jednak otulona zimnej Bagietka tak samo jak pieczywo, od którego mieli imię, płynęło ku morzu, dając się porwać nurtowi.
Dopiero interwencja Krabowych Paluszków pokrzyżowała pierwszej spotkanie ucznia ze słoną wodą. Mokre i zmarznięte kocię padło na ziemię. Nie chciało więcej lekcji z Krabem.
[ilość słów 423]
nauka pływania
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz