BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.

W Klanie Klifu

Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.

W Klanie Nocy

Jeszcze podczas szczególnie upalnej Pory Zielonych Liści, na patrol napada para lisów. Podczas zaciekłej walki ginie aż trójka wojowników - Skacząca Cyranka, która przez brak łapy nie była się w stanie samodzielnie się obronić, a także dwoje jej rodziców - Poranny Ferwor i Księżycowy Blask. Sytuacja ta jedynie przyspiesza budowę ziołowego "ogrodu", umiejscowionego na jednej z pobliskich wysp, którego budowę zarządziła sama księżniczka, Różana Woń. Klan Nocy szykuje się powoli do zemsty na krwiożerczych bestiach. Życie jednak nie stoi w miejscu - do klanu dołącza tajemnicza samotniczka, Zroszona Łapa, owiana mgłą niewiadomej, o której informacje są bardzo ograniczone. Niektórym jednak zdaje się być ona dziwnie znajoma, lecz na razie przymykają na to oko. Świat żywych opuszcza emerytka, Pszczela Duma. Miejsce jej jednak nie pozostaje długo puste, gdyż do obozu nocniaków trafiają dwie zguby - Czereśnia oraz Kuna. Obie wprowadzają się do żłobka, gdzie już wkrótce, za sprawą pęczniejącego brzucha księżniczki Mandarynkowe Pióro, może się zrobić bardzo tłoczno...

W Klanie Wilka

Kult Mrocznej Puszczy w końcu się odzywa. Po księżycach spędzonych w milczeniu i poczuciu porzucenia przez własną przywódczynię, decydują się wziąć sprawy we własne łapy. Ciężko jest zatrzymać zbieraną przez taki czas gorycz i stłumienie, przepełnione niezadowoleniem z decyzji władzy. Ich modły do przodków nie idą na marne, gdyż przemawia do nich sama dusza potępiona, kryjąca się w ciele zastępczyni, Wilczej Tajgi. Sosnowa Igła szybko zdradza swą tożsamość i przyrównuje swych wyznawców do stóp. Dochodzi do udanego zamachu na Wieczorną Gwiazdę. Winą obarczeni zostają żądni zemsty samotnicy, których grupki już od dawna były mordowane przez kultystów. Nowa liderka przyjmuje imię Sosnowa Gwiazda, a wraz z nią, w Klanie Wilka następują brutalne zmiany, o czym już wkrótce członkowie mogli przekonać się na własne oczy. Podczas zgromadzenia, wbrew rozkazowi liderki, Skarabeuszowa Łapa, uczennica medyczki, wyjawia sekret dotyczący śmierci Wieczornej Gwiazdy. W obozie spotyka ją kara, dużo gorsza niż ktokolwiek mógłby sądzić. Zostaje odebrana jej pozycja, możliwość wychodzenia z obozu, zostaje wykluczona z życia klanowego, a nawet traci swe imię, stając się Głupią Łapą, wychowanką Olszowej Kory. Warto także wspomnieć, że w szale gniewu przywódczyni bezpowrotnie okalecza ciało młodej kotki, odrywając jej ogon oraz pokrywając jej grzbiet głębokimi szramami.

W Owocowym Lesie

W Porze Zielonych Liści społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.
Aż po dzień dzisiejszy patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…
Po dłuższym czasie spokoju, społecznością wstrząsnęła wieść tajemniczego zaginięcia najstarszej wojowniczki Mleczyk. Zaledwie wschód słońca później, znaleziono brutalnie okaleczoną Kruchą, która w trybie pilnym otrzymała pomoc medyczną. Niestety, w skutek poważnego obrażenia starsza zmarła po kilku dniach. Coś jednak wydaje się być bardzo podejrzane w tej sprawie...

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty



Miot w Klanie Klifu!
(brak wolnych miejsc!)

Znajdki w Owocowym Lesie!
(dwa wolne miejsca!)

Rozpoczęła się kolejna edycja eventu Secret Santa! | Zmiana pory roku już 5 stycznia, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

05 stycznia 2025

Od Iskrzącej Łapy Do Jaskółczego Ziela

 *Jeszcze przed mianowaniem Jaskółki**

Wstałam, i przeciągnęłam się na swoim łożu, i po dokładnym umyciu futerka, wyszłam z obozu. Księżyc piękne świecił, i oświetlał mi drogę, mimo to nie było pełni księżyca. Skierowałam się w stronę polanki treningowej. Od kiedy przegrałam z jedną ze swoich sióstr, Sałatkową Łapą, a teraz już raczej Lodową Sałatką, kiedy tylko mogę, wymykam się, i sama ćwiczę walkę, skradanie, techniki polowania... Najczęściej w nocy jeżeli jest taka możliwość. Nie, że zazdrosze siostrze, czy coś, tylko po prostu jestem zła na siebie, że tak słabo mi poszło, a z Sałatki jestem bardzo dumna. Mimo iż szłam jak zwykle tą samą drogą, poczułam się dosyć dziwnie. Domyślałam się czemu, jednak dla pewności poczekałam, aż dojdę na miejsce. Kiedy znalazłam się na polance, odwróciłam się, i usiadłam, patrząc idealnie tam, skąd przybyłam.
- Jaskółcza Łapo, wiem, że tam jesteś. Wszędzie poznam twój zapach.
Czarna koteczka z lekkim uśmieszkiem wyszła powoli z zarośli, machając przyjaźnie ogonem. Strąciła z futra liście, które przyczepiły się do jej sierści, a następnie spadły na ziemię. Popatrzyła się na mnie, a jej futerko błyszczało w świetle księżyca. Zatrzymała się na chwilę, po czym znowu zaczęła podchodzić i spytała.
- Co tutaj robisz, Iskrząca Łapo? - spytała się, patrząc z ciekawością. - Bo ja się chowam — zachichotała.
-Em... Niic... - Nie wiedziałam za bardzo, czy chce mówić siostrze, że przyszłam ćwiczyć. Może kiedyś jej powiem, ale na pewno nie teraz. To nie jest odpowiedni moment.
- Czemu mnie śledzisz hmm? - Mruknęłam i odwzajemniłam uśmiech siostry. Na prawdę ją kocham, ale... Nie wiem, jak miałabym zacząć.
- Śledzę, bo chcę zobaczyć moje umiejętności skradania, ale widocznie nie są na perfekcyjnym poziomie — zamruczała
Usiadła na chwilę i owinęła puchaty ogon na łapach.
Miałam być poważna, ale uśmiech jest zaraźliwy, więc zaraz z powagi przeszłam na uśmiech, a potem mruczenie ze śmiechu.
- Oj Jaskółcza Łapo... Ty zawsze wiesz, jak poprawić mi humor. - Wymruczałam, przytulając się do niej i splatając ogony razem.
Zamruczała, i nie protestowała w kwestii przytulasa.
- Iskrząca Łapo, pamiętaj, że kocham to, robisz. Zawsze możesz na mnie liczyć.
Powiedziała i liznęła mnie pieszczotliwie za uchem
- Dzięki. Wiesz... Przyszłam tu poćwiczyć walkę i polowanie... No ogólnie ćwiczyć, bo Sałatka jest już wojowniczką, a przegrałam walkę już dwa razy! No... I chcę, żeby mój przyjaciel nie przestał się ze mną kolegować, no bo... Lubię go, A on mnie już chyba nie, bo jest wojownikiem...
Nie wiem czemu, ale wiedziałam, że w tamtym momencie mogłam powiedzieć siostrze wszystko.
Spojrzałam Jaskółce prosto w oczka, i zapytałam, już bardziej raźnie.
- A może chcesz poćwiczyć ze mną?
- Oczywiście! Także chce zostać już wojowniczką! - zamruczała
Popatrzyła mnie z iskierkami szczęścia w oczach.
- No to zaczynajmy! Od czego chcesz zacząć?- Może jest coś, czego nie umiesz, a ja umiem?
- Najgorzej idzie mi skradanie się. - miauknęła
- A tobie?
- Hm... Z tym mogę ci pomóc, ale... Nie wiem, w czym ja jestem zła... Chyba... - Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Stwierdziłam, że we wszystkim mi nie idzie, ale w czym tak najbardziej?
- Chyba nie idzie mi nawigacja w tunelach...
- To będziemy mogły poćwiczyć! - zamruczała Jaskółka.
- Super, ale to poćwiczymy kiedy indziej, i to z mentorami, okej? A co do skradania, musisz trzymać ogon trochę sztywniej, bo widać, jak rusza liśćmi, o tak. - Poprawiła siostrę.
Kotka skinęła głową energicznie i spróbowała. Weszła w krzaki, I tym razem trzymała sztywno Ogon. Widziałam, że bardzo się stara.
- Dobrze, teraz tak, kiedy idziesz, staraj się trzymać głowę bardziej przy brzuchu, żeby jednocześnie widzieć, czy nie nadepniesz na jakiś patyk, i oglądać ofiarę, lub wroga. Jeśli chcesz, mogę cię też nauczyć jednego fajnego ruchu bojowego. Makowy Nów mnie go nauczyła, kończy on całą walkę, ale nie jest najłatwiejszy. Mnie mówiła, że jest w sam raz dla mnie, bo ja umiem wysoko skakać.
A tobie idzie skakanie Jaskółko?
- Tak średnio — odparła Jaskółcza Łapa.
-Ach, no i zaraz trzeba będzie wracać, możemy też poćwiczyć jutro jeśli chcesz. Kotka skinęła głową na zgodę
- Jasne! - zamruczała.

*Teraźniejszość*

Usiadłam przed wejściem do legowiska uczniów, i popatrzyłam w stronę wyjścia z obozu. Syczkowy Szept właśnie wychodził ze swoim patrolem na polowanie, a ja jak zahipnotyzowana patrzyłam na niego aż do momentu, w którym nie było widać nawet końcówki jego ogona. Ocknęłam się, kiedy ktoś lekko tracił mnie w bok łapą. Była to moja siostra, Jaskółcze Ziele.
- Cześć! - Mruknęłam w jej stronę.
- Hej siostrzyczko, pamiętasz naszą rozmowę o tym, że miałam Ci pomóc z nawigacją w tunelach? Tak jak ty pomogłaś mi ze skradaniem?
- Tak, coś się stało?
- Dziś mam zamiar dotrzymać tej obietnicy. Namówiłam Makowy Nów, i ty, ja i ona idziemy poćwiczyć tę umiejętność.
Zamiast odpowiedzieć, mocno przytuliłam się do siostry i zaczęłam mruczeć. Ona odwzajemniła mój uścisk, i tak jak ja ciepło się uśmiechnęła. Po chwili wstałam, i szybko się otrzepałam. Zaraz potem zobaczyłam swoją mentorkę, czekającą na nas przy wyjściu. Podbiegłam do niej razem z siostrą, a następnie we trójkę ruszyliśmy w stronę tuneli.  

*Przy tunelach*

- Dobra, słuchaj. Tam w tunelu, musisz przystosować się do otoczenia. Przede wszystkim, musisz skupić się na dotyku, słuchu, i węchu. Będzie tam ciemno, więc nic nie zobaczysz. Po drugie, jeżeli będziesz czuła wilgoć w powietrzu, a to znaczy, że schodzimy niżej. - Powiedziała Mak.
- Okej, a jak to będzie wyglądać?
- Ja oraz Makowy Nów, zaprowadzimy cię w głąb tuneli, a następnie ty będziesz musiała odprowadzić nas z powrotem. - Mruknęła Jaskółka, a następnie spojrzała mi w oczy. - Nie martw się. Dasz sobie radę.
- Iskrząca Łapo, jesteś gotowa?
- Tak. - Odpowiedziałam pewnie.
- No to idziemy. - Usłyszałam przed sobą głos siostry, idącej zaraz za liliową.
- No to idziemy. - Powtórzyłam cicho pod nosem, zagłębiając się w ciemny tunel.


***

Szliśmy chyba w nieskończoność, aż w pewnym momencie mentorka kazała mi się zatrzymać. Byłyśmy w jakimś łączniki tuneli, bo to miejsce było całkiem spore. Może nie takie duże jak cały obóz. Ale było duże. Oprócz tego prawie z każdej ściany wychodziły tunele. 
- To centrum tuneli, teraz Twoim zadaniem jest nas stąd wyprowadzić z powrotem, aż do obozu. - Zauważyłam minięcie jasnego futra. Obydwie wojowniczki stanęły za mną, teraz to ja" dowodziłam ".
Powtórzyłam w głowie wszystkie rady liliowej oraz siostry, a następnie z determinacją wzięłam się do pracy. Powąchałam powietrze, w nadzieję jakiegoś naszego zapachu. Wyczułam słabą strużkę, więc za nią podążyłam. Obydwie kotki bez słowa podążyły za mną. Przeszłyśmy tylko kawałek, ponieważ zapach szybko się ulotnił, co utrudniało całą sprawę. Starałam się sobie przypomnieć jak tutaj doszliśmy, i szukałam jakichś punktów orientacyjnych. Miałam teraz do wyboru pięć tuneli ale w ale w jednym zauważyłam ślady łap kota, na pewno były świeże, ponieważ błoto jeszcze nie zaschło, i było widać wyraźnie trzy ścieżki kocich łap.
- Tędy. - Mruknęłam.
Przy następnym rozwidleniu zauważyłam kolejny punkt. Mianowicie z sufitu nad jednym z tuneli wisiały ostre skały. Zapamiętałam to, ponieważ kiedy tedy przechodziliśmy, spytałam Jaskółcze Ziele czy mogą na nas spaść.
Bez słowa podążyłam tunelem, który wybrałam. Przy następnym rozwidleniu jednak nie znalazłam żadnego żadnej rzeczy, która pomogłaby mi się odnaleźć, więc wytężyłam swój słuch, maksymalnie jak umiałam i usłyszałam kroki. Malutkie kroki, najpewniej nornicy, a może nawet myszki. 
- Makowy Nowiu, Jaskółcze Ziele, czy w tunelach pod ziemią żyje, jaka zwierzyna?
- Hm... Szczerze mówiąc, nie wiem, usłyszałam za sobą echo siostry. 
- Wydaje mi się, że jeśli już, to mogłaby żyć na wyższych poziomach.
- Czyli prawdopodobnie odgłosy tych łapek do biegają z góry... - Mruknęłam pod nosem.
Podeszłam do każdego tunelu i wkładałam tam głowę w nadziei, że wyczuję zapach zwierzyny lub usłyszę dokładnie i szuranie. I tak jak myślałam, w przedostatnim tunelu poczułam delikatny zapach nornicy, oraz usłyszałam, jak próbuje dostać się do jakiegoś ziarenka. To oznaczało tylko jedno.
- Jesteśmy coraz bliżej! 
Podążyłam wybranym przez siebie tunelem, i coraz wyraźniej czułam zapach zwierzyny.
- Makowy Nowiu, czy jeżeli złapałabym tutaj cokolwiek, to moja ocena byłaby odrobinę wyższa? - Spytałam szeptem z nadzieją.
- Yh... Może... Ale niewiele, przyszłaś tu uczyć się nawigacji, a nie polować.
Nie musiała nic więcej mówić. Dałam znać ogonem, aby moje kompanki zaczekały, a sama zakradłam się do stworzonka. Kiedy byłam wystarczająco blisko, i chciałam już skoczyć, poczułam na plecach ogon siostry, odwróciłam głowę, a ona szepnęła.
- Twoje skoki muszą być tam dłuższe, nie wyższe. W przeciwnym razie wrócisz do obozu z wielkim guzem na głowie.
- Dzięki. - Mruknęłam z uśmiechem, a następnie przystosowałam się do jej rady. Skoczyłam, i poczułam pod łapami ciepłą zwierzynę. Szybko zakończyłam cierpienie zwierzaka, i zadałam śmiertelny cios. Następnie odwróciłam się do Jaskółki, i położyłam jeszcze ciepłą nornicę pod jej łapami. 
- Mogłabyś to zanieść? Przez nią w ogóle nie czuję zapachów.
- Jasne. 
Poczłapałam dalej, kiedy zauważyłam błyśnięcie. Podeszłam do malutkiego źródełka, i przeczyściłam delikatnie coś, aby nie czuć niepotrzebnych zapachów, oraz wzięłam łyk wody.
- Chcecie się napić? Ta woda jest taka smaczna! Nigdy takiej nie piłam! 
- Pewnie przeczyściła się przez ziemię, zanim tu trafiła. - Wyjaśniła liliowa.
- Chodźmy! - Mruknęłam, podążając dalej tunelem. Otworzyłam szeroko pyszczek i wciągnęłam głęboko całe powietrze. Poczułam wyraźnie woń lasu. To mogło oznaczać tylko jedno, a mianowicie to, że jesteśmy coraz bliżej i wyjścia. Podążyłam za zapachem, i w miarę jak szłyśmy, czułam się coraz bardziej pewnie pośród ciemnych ścian. W końcu zobaczyłam światło za zakrętem. I poczułam na wietrze orzeźwiający wiatr. Poprowadzi kam obydwie kotki do końca, a następnie spojrzałam najpierw na mentorkę, a potem na siostrę, która właśnie odkładała nornice na liście.
- Czy zdałam?
- To nie ode mnie zależy, ale jak dla mnie, zdałaś śpiewająco. - Mruknęła czarna.
Pokierowałam wzrok na liliową, i czekałam na jej decyzję, bardzo poddenerwowana.
- Gratuluję. - Bąknęła pod nosem.
Ze szczęścia aż podskoczyłam, a potem najpierw przytuliłam zszokowaną Mak, a potem podbiegłam do siostry, i zrobiłam dokładnie to samo. Kątem oka zauważyłam, że mimo iż moja mentorka raczej ciężko się otwierała, i w ogóle, mimowolnie leciutko się uśmiechnęła.  
" Ciekawe czy Syczkowy Szept mi pogratuluje... " - Pomyślałam, podnosząc nornicę, a następnie zgodnie ze słowami liliowej doprowadziłam nas aż do obozu.

***

Podczas drogi powrotnej Makowy Nów i Jaskółcze Ziele ciągle rozmawiały, i co chwilę patrzyły na mnie, to jedna, to druga. Poczułam się trochę niezręcznie, bo nie mogłam dołączyć przez nornice. Na szczęście bardzo szybko dotarliśmy do obozu. 
- Do zobaczenia Iskrząca Łapo! - Usłyszałam od siostry, która kierowała się w stronę Lodowej Sałatki. 
Rozejrzałam się po obozie, i prawie natychmiast zauważyłam Syczka, który jakby zamyślony patrzył w niebo bez celu. Podeszłam powoli, bo nie chciałam go wystarczyć. 
- Hej, Syczkowy Szepcie! Chciałabyś się może podzielić ryjówką? 
- Witaj, Iskrząca Łapo. Oczywiście.
- Wiesz... Właśnie byłam na treningu w tunelach. Makowy Nów i Jaskółcze Ziele powiedziały, że świetnie mi poszło!
- Gratuluję. - Mruknął w moją stronę, a następnie zatopił zęby w ryjówce.
- Trochę wam to zajęło.
- No w sumie racja. Ty zdążyłeś pójść na patrol i wrócić. A, jak Ci mija dzień? 
Złoty nie zdążył odpowiedzieć, ponieważ podeszła do nas Jadowita Żmija.
- Syczkowy Szepcie, wypadła mi jedna sprawa, więc zastąpisz mnie na patrolu granicznym. - Powiedziała, a następnie jak gdyby nigdy nic odwróciła się i odeszła w stronę legowiska Sosnowej Gwiazdy, która tam siedziała. 
- Yh... Przepraszam, obowiązki wzywają. Do zobaczenia, czy coś...- Bąknął na pożegnanie, a potem wybiegł z obozu za swoim patrolem.
Było po południe, więc nie chciało mi się jeszcze spać. Stwierdziłam więc, że wyjdę do lasu i się przewietrzę. Dokończyłam ryjówkę w kilku kęsach, a następnie rozciągnęłam się i wyszłam z obozu. Las wyglądał przepięknie, szłam powoli truchtem, w ogóle nie patrząc pod łapy, i dopiero po czasie uświadomiłam sobie, że zawędrowałam aż do Cienistego Drzewa. Usiadłam naprzeciwko niego i patrzyłam się na nie jak zahipnotyzowana, aż w pewnym momencie usłyszałam głos trzy długości ogona za mną.
- Widzisz? Nie zauważyłaś, że idę za tobą! - Powiedziała Jaskółcze Ziele, podchodząc do mnie.
- Nie strasz mnie tak! Myślałam, że wyskoczę z futra! - Mruknęłam przykładając pyszczek do klatki piersiowej czarnej kotki.
- Może urządzimy mały wyścig?
- Na wyścig zawsze jestem chętna!
- Phi! Nie będzie tak prosto! Wspinamy się na drzewo! 
- Ale czy to bezpieczne? Makowy Nów wyrwałby mi uszy gdybym sobie coś zrobiła, z resztą tobie też.
- Czy ktoś wspomniał o mnie? - Usłyszałam nagle z pobliskich krzaków.
- Na prawdę?! Czy jestem aż tak beznadziejna, że nie wyczułam własnej siostry i mentorki? Ach! - Jęknęłam, patrząc ze zrezygnowaniem na liliową kocicę, czekając na jakąś reprymendę.
- Zawsze musisz być czujna Iskrząca Łapo. Zawsze. - Powiedziała, siadając naprzeciwko mnie.
- Czyli... Skoro tu jesteś, to znaczy... Że mogłybyśmy się pościgać na drzewie? - Spytałam z nową energią i iskierkami w oczach.
- Tak w zasadzie, to miałam ci właśnie zabrać na trening chodzenia po drzewach. - Odpowiedziała z namysłem.
- Dzięki! - Krzyknęłam, przytulając szybko kocicę, a następnie podbiegając do drzewa. 
- Na co jeszcze czekasz, ścigamy się! - Krzyknęłam, wspinając się na pień grubego drzewa. - Będziemy jak wiewiórki! - Zachichotałam.
- Tak, jak wiewiórki. - Za wtórowała mi siostra, zaczynając wspinać się za mną. 
- Poczekaj, bo jeszcze spadniesz! - Zawołała mistrzyni. - Musisz przemieszczać się po grubych gałęziach, i pamiętaj, że jeszcze musisz wrócić, więc zawsze patrz czy masz jak zawrócić. Musisz też pamiętać o tym, że jesteś bardziej widoczna, więc musisz być szybka, ale ostrożna. Rozumiesz?
- Tak! Możemy iść teraz wypróbować tę wiedzę i zapolować na... - Rozejrzałam się po gałęziach. - Tamtą wiewiórkę?
- Tylko uważajcie tam na górze. - Burknęła Mak.
- Iskrząca Łapo, ja wystraszę ją szelestem na górze, a Ty złapiesz ją, jak będzie uciekać, dobrze?
- Jasne! - Szepnęłam w stronę czarnej wojowniczki, przymrużając jedno oko, i ciepło się uśmiechając. 
Przyjęłam pozycję dwie zależnie niżej od ofiary, a Jaskółka przemierzała gałąź za gałęzią, i momentalnie znalazła się na swojej pozycji. Wydała przeraźliwy pisk, a zdobycz wleciała idealnie w moje zwinne łapki. Szybko zakończyłam cierpienia stworzonka i ugryzłam je brutalnie w kark. Zsunęłam się gałąź po gałęzi, aby znaleźć się obok mentorki, która obserwowała całą akcję bez żadnych uwag, a jej pyszczek nie zdradzał nic.
- Więc? Jak mi poszło, Makowy Nowiu?
- Z daleka wyglądało to nawet... Dobrze, ale Jaskółcze Ziele Cię obserwowała, co uważasz?
Odwróciłam głowę w stronę siostry, i spojrzałam na nią oczami, w których aż tliły się iskierki.

< Siostrzyczko? >
[2383 słów]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz