Jakiś czas po mianowaniu...
Zaczęłam dokładnie pielęgnować me futro. Wiedziałam, iż dziś czeka mnie trening, mój pierwszy trening, to też zastanawiałam się, od czego zacznie mój mentor Siwa Czapla. Zakładałam, że będzie to coś ciekawego, choć mogłam się jedynie domyślać. Wszystko było teraz nieco dziwne... Chwilę temu przyzwyczaiłam się do mlecznego, ciepłego zapachu, który panował w żłobku, a tak nagle musiałam się z niego wyprowadzić. Każde posłanie było wysłane liśćmi, muszelkami oraz wszelkimi innym znajdami, które przyniesiono z treningów, a moje? Nie było tam niczego poza mchem! Podczas mego rozmyślania, Siwa Czapla zdążył do mnie podejść. Na jego pysku widniał serdeczny uśmiech, oczy jego lśniły lekko, a futro jego lśniło w jasnych promieniach słońca.
– Dzień dobry – miauknęłam do niego.
– Witaj, Kunia Łapo! Jak się masz? – powiedział do mnie zaskakująco prędkim tonem.– Wiesz, że dziś będzie twój pierwszy trening? Super, co nie? Gdy tylko mnie mianowano, wypytywałem mojego mentora o porę, w której zaczniemy trening, wiesz?
"Gadatliwy..." – pomyślałam. Mój mentor przystępował z łapy na łapę, jakby nie mógł doczekać się mojej odpowiedzi. Kocur ten był pełen energii i choć nie miał jednego oka, to zdawał się widzieć cały obóz, a nawet odległe tereny Klanu Nocy. Sądzić mogłam, iż zaraz wystrzeli z niego jeszcze więcej energii i tej promienności.
– Skoro mowa o treningach, to od czego zaczniemy?
Siwy przekręcił lekko pysk, jak gdyby me pytanie wprawiło go w zaskoczenie, bądź zdziwienie.
– Od pływania, oczywiście. Przecież nasz obóz jest na wyspie, a jeśli chcemy z niego wyjść, to potrzebna jest zdolność do pływania.
Skinęłam głową. Nie rozumiałam jego zdziwienia, w końcu nie wolno mi było wyglądać poza obóz, nawet pomimo chęci czy skłonności do zrobienia tego. Kocur szybko ruszył w stronę wyjścia, pogwizdując cicho. "Pora Nagich Drzew niedawno się zakończyła, więc przynajmniej woda nie będzie strasznie zimna, a śnieg, który napotkam, będzie raczej szarą breją, zmieszaną z wszelkim brudem czy błotem" – Powtarzałam bezgłośnie, podczas gdy mentor mój stał już przy wyjściu z obozu.
– Gdy pójdziesz naprzód, zauważysz, że stoisz na małej wysepce, przyłączonej do naszego obozu. To na tej wysepce nauczymy się kilku podstaw, ponieważ woda nie jest tu głęboka, co zmniejsza ryzyko utonięcia.
Wzdrygnęłam się, gdy usłyszałam ostatnie słowo, lecz postarałam się nie zrażać do nowości. Podreptałam na przód i faktycznie, pod moimi łapami znajdował się kawałek terenu, który przyłączony był do obozu. Grunt, który był na tej wysepce, zdawał się lekko zapadać pod moimi łapami, co było całkiem ciekawe. Kilka krótkich kroków dalej była woda. Fale jej poruszały się rytmicznie, co jakiś czas dało się również usłyszeć cichy chlupot.
– Radziłbym najpierw przyzwyczaić się do mrozu, który czekać cię będzie, gdy tylko się zanurzysz.
Nie mówił nic więcej, więc po prostu zanurzyłam łapy w wodzie, by sprawdzić, czy naprawdę jest tak zimna. Mróz jej szybko do mnie dotarł, lecz determinacja kazała mi nie wyjmować łap z wody i przyzwyczaić się do chłodu, tak, jak oczekiwał tego mój mentor. Z czasem dało się do tego przyzwyczaić, więc zaczęłam machać łapkami w wodzie, starając się symulować pływanie. Siwa Czapla obserwował mnie przez krótką chwilę, aby po chwili powiedzieć:
– Dobrze... Staraj się machać łapami nieco bardziej rytmicznie. Choć widzę, że się starasz, to nie możesz po prostu chlapać wodą w tę i w drugą stronę.
Zwolniłam więc tempo, by skupić się na tym, jak dokładnie mam to zrobić. Nic jednak do mnie nie przychodziło, a słowa mentora zwyczajnie uleciały mi z głowy. Kocur musiał zauważyć mój zakłopotany grymas na pysku, ponieważ podszedł bliżej, również włożył łapy do wody i zaczął płynnie nimi przebierać. Starałam się go naśladować, najpierw łapiąc sposób, potem tempo. Szło mi dobrze – co dało się wywnioskować po jego dumnym wzroku. Skoro najważniejsze miałam za sobą, to mogłam w pełni zanurzyć się w wodzie.
– Mogę? – spytałam, spoglądając raz na niego, raz na wodę.
– Jasne, że możesz – miauknął, po czym sam zanurzył się w strudze.
Do łap przednich dołożyłam więc tylne oraz korpus. Było mi zimno, lecz dawałam sobie radę, wykonując wskazane przez mego mentora ruchy. W zasadzie to czułam się całkiem przyjemnie, mogąc rozchlapywać ciecz na wszystkie strony.
– Kunia Łapo, ale dołóż jeszcze tylne łapy, bo w połowie idziesz na dno! – parsknął do mnie.
Oczywiste więc było, że zaczęłam machać łapami tylnymi i choć woda wciąż tryskała na wszystkie strony, to odmówić mi nie można było, iż jak na pierwszy raz na poszło mi źle.
– Spróbuj machać łapami mniej "agresywnie". Musisz pływać elegancko, jeśli nie chcesz wyglądać, na topiącego się kociaka!
Tej rady również posłuchałam, machając łagodnie, lecz wciąż szybko. Poruszałam się też na przód, jednak szło mi to mozolnie, a sama o mało nie straciłam mej koncentracji. To wszystko wymagało też ode mnie sporo wysiłku, a ból, jaki nagle odczuwałam w łapach, był do prawdy dziwny. W końcu jedynie pływałam, a jednak szybko poczułam zmęczenie. Mentor mój chyba to zauważył, ponieważ zaczął mnie asekurować, podczas gdy ja powoli ciągnęłam w stronę wysepki. Gdy tylko dotarłam, usiadłam na piachu, a potem po prostu się położyłam. Zabawa była przednia, to fakt, jednak czemu tak szybko straciłam siły? Przecież gdybym bardziej się postarała, to mogłabym pływać dalej, mogłabym udowodnić mojemu mentorowi całe moje doświadczenie!
– Dobrze ci poszło! – Jego ton był szczęśliwy, więc poczułam się choć trochę lepiej.
– Tak, masz racje, Siwa Czaplo. Poszło mi dobrze. – Niby czułam się dumnie, a jednak wiedziałam, że poszło mi "dobrze", a nie najlepiej. – Mam tam wracać?
– Nie musisz. Dałaś od siebie bardzo dużo. Co ty na to, by coś przekąsić?
Wstałam więc i choć łapy wciąż mnie bolały, to kroki do obozu stawiałam pewnie, tak, jakbym właśnie zrobiła coś wspaniałego! W końcu tak było: Potrafię już prawie pływać, co daje mi sporo przewagi podczas ucieczki czy coś tam. Dotarliśmy do sterty, z której wzięłam ukleje. Rybę pochłonęłam szybko, bo zajęło mi to parę gryzów. Mentor mój ruszył wypocząć, więc ja postanowiłam, że zrobię to samo i ruszyłam w stronę mego legowiska. Usiadłam przed wejściem do środka i zaczęłam pielęgnować me mokre futro.
"To była wspaniała pierwsza lekcja! Ciekawe, co przyniesie mi kolejna..." – pomyślałam, nim weszłam do legowiska uczniów i walnęłam się na mym posłaniu.
[1048 słów]
[przyznano 21%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz