Ile czasu tu już spędził? 12 księżyców? A może mniej? Do końca nie wiedział. Każdy dzień zdawał się podobny do poprzedniego, a jedynie pojawiające się nowe pyski rozróżniały jeden od drugiego. Cały czas siedział w tej norze, niezdolny do odklejenia się od Ryku. Kocica zdawała się zawsze być obok niego, a tylko jej obowiązki w postaci polowań lub leczenia pacjentów, odrywały ją od jego boku. Nawet raz udało mu się przekonać ją na romantyczny spacer, który był również połączony z małym polowaniem. Udało mu się raz rozprostować łapy, ale oczywiście wszystko zakończyło się źle. Otóż jak okazało się później, zwichnął ogon jakimś cudem. Raz postawił łapy za legowiskiem i już coś sobie zrobił. Zauważyła to oczywiście jego partnerka, która z uśmiechem na pysku się nim zajęła. Chociaż nie obeszło się bez krzyków oraz uderzeń, to doprowadziła go do stanu idealnego. Ból znikł i cieszył się z tego, chociaż nie wiedział, czy powinien. Jego droga ucieczki została ponownie zablokowana, co nie było czymś, z czego chciał być zadowolony. Wzrok Cykoriowego Pyłka spoczął na Zmorze, która właśnie rozmawiała z burym samotnikiem. Mógł przyrzec, że widział ów samotnika wcześniej w tej norze, ale do końca nie mógł przypomnieć sobie kiedy. Samotnik po pewnym czasie opuścił norę, a pomarańczowe oczy starszej samotniczki padły na niego. Ostatnio czarna kocica częściej przebywała w polu jego widzenia, co wydawało się dla niego dziwne. Pamiętał, że niedawno potrafiła znikać na kilka dni, aby wrócić z pyskiem pełnym przeróżnych ziół, a teraz przebywała tu prawie codziennie. Skąd brała tą roślinność? Nie wiedział i raczej nie chciał wiedzieć. Ważne było to, że nie był testerem tych ziół. Na pysku kocicy pojawił się uśmiech, co nie sugerowało nic dobrego.
- Nastała wreszcie dobra pora, aby zawitać do wyroczni i zapytać się o twojego partnera. - Skierowała swoje słowa bardziej do Ryk niż do niego. Wyroczni? Kto był ów wyrocznią i co miała z nim wspólnego? Długo nie mógł nad tym pomyśleć, bo pointka szybkim ruchem przygwoździła go do ziemi, a swymi kłami chwyciła za prawe ucho Cykorii. Ostry ból przeszył go, a przed nim znalazło się coś, co kiedyś mógł nazwać kawałkiem swojego ucha. Teraz leżał przed nim i tylko szkarłatna substancja przy jego końcu zdradzała, że wcześniej był częścią czegoś żyjącego. W oczach Cykorii zaczęły się gromadzić łzy, gdy ból nie ustąpił, a głos kotki zabrzmiał ponownie.
- To się nada idealnie. Chociaż, mogłabyś doprowadzić swego partnera do porządku, bo zaraz rozpłacze się jak kocię. - Skierowała swój wzrok na liliową kocicę. - Zgrzyt, jesteś odpowiedzialna za norę podczas mej nieobecności. Gdyby ten rudy szczur powrócił bez zwierzyny, to daj mu bluszcz. To powinno sprawić, że nie wróci tak szybko.
Po tych słowach czarna kocica chwyciła ucho cynamonowego kocura i zniknęła w wyjściu z nory. Nie rozumiał niczego i chyba nie chciał zrozumieć. Wszystko wydawało mu się nierealne. Nigdy nie myślał, że znajdzie się w podobnej sytuacji. Czemu Klan Gwiazdy wysłał go na taką ścieżkę?
*****
Minęły trzy dni od momentu, w którym ostatni raz widział Zmorę. Może zaginęła i wreszcie nie wróci? Miał taką nadzieję. Jego oczy zmierzyły w stronę wejścia, gdy usłyszał czyjeś kroki, a w nim pojawił się rudy samotnik, którego już dawno nie widział. Z jego pyska zwisała zwierzyna, a swój wzrok skierował na liliową samotniczkę, która zdawała się niezadowolona z jego przyjścia.
- Przyniosłem obiecaną zwierzynę. - Oznajmił kocur, ówcześnie kładąc zwierzynę przed kocicą. - Zgodnie z naszą umową. - Kocica przerzuciła wzrok na zdobycze, przeglądając każdą z nich, póki nie zatrzymał się on na myszy. Była to najmniejsza zdobycz, jaką rudy przyniósł, a jednocześnie miała najwięcej ran w swym ciele. Jakby ktoś próbujący ją upolować, miał z tym duży problem.
- Co to jest? - Zapytała Zgrzyt, podnosząc swój wzrok, a łapą wskazując na mysz. - Takie coś przynosisz w podzięce za naszą dobroć? Czy ty zapomniałeś jak polować po tym, jak wyrzucili Cię z tego zgromadzenia, czy jak to inaczej nazywacie?
- Po pierwsze nie wyrzucili mnie, sam odszedłem. - Odpowiedział. - A po drugie nie zapomniałem jak polować, po prostu uciekła mi spod pazurów i musiałem ją… Uspokoić.
- Lepiej zniknij, nim ja postanowię Cię uspokoić. - Syknęła liliowa, na co ten odsunął się od niej o krok. - A Ryk dopilnuje, żebyś nie pomylił drogi do swego legowiska, prawda?
Pointka słysząc swe imię, podniosła uszy, jednak po chwili burknęła coś pod nosem i wstała. Odeszła od Cykoriowego Pyłku, zbliżając się do samotnika.
- I że Ciebie Zmora musiała wybrać na opiekunkę nory pod jej nieobecność. - Rzuciła do kocicy, nim jej wzrok padł na kocurze. - No już, nie przeznaczę dla Ciebie całego mojego dnia.
- Już wiesz, kogo matka uważa za bardziej odpowiedzialnego. - Odpowiedziała z uśmiechem, gdy dwójka kotów zniknęła z pola widzenia cynamonowego przewodnika. Gdy upewniła się, że dwójka oddaliła się wystarczająco od nory, chwyciła jedną ze zwierzyn i położyła ją przed Cykorią. - Jedz, póki żadnej z nich tu nie ma.
Zdziwił go gest kotki, jednak nie protestował. Nie wiedział, co siedziało im w głowach, więc lepiej nie odrzucać możliwości zjedzenia czegokolwiek, kiedy ta się nadarzyła.
*****
Powróciła. Zmora wróciła równo po pięciu nocach. Jej pysk mówił wszystko. Złość była widoczna w każdym jej ruchu, a gdy pomarańczowe oczy kocicy wbiły się w niego, wiedział, że coś nie poszło po jej myśli. Był to dziwny widok, jednak najgorsze było przed nim. Ów złość została przełożona na niego w postaci ataku. Gdyby nie zareagował, to pewnie leżałby martwy, zamiast z kilkoma ranami na ciele. Jedną z nich była większa rana na jego pysku, idąca od ucha, przez nos, aż kończąc się na szyi. Zgrzyt próbowała uspokoić czarną samotniczkę, jednak na marne. Dopiero jej słowa rozwiały wszystko.
- Nie przyjęła go! Powiedziała, że jest błędem. Ten rudy szczur wcisnął nam złego kocura. Oszukał nas.
Po tych słowach zapadła cisza, a żaden z czwórki kotów nie śmiał jej przerwać.
Wyleczeni: Cykoriowy Pyłek, Zmora, Marionetka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz