— To co powiesz na wyjście z obozu? Muszę pozbierać parę roślin, trochę odpoczynku ci nie zaszkodzi.
Po krótkim namyśle kocur przytaknął.
***
Delikatne promienie słoneczne powoli przedostawały się do obozu, ogrzewając skałę na podłożu jaskini. Wróbelek czyścił swoje futerko, na którym przez noc pojawiły się zaskakująco duże kołtuny. Po dłuższym czasie siłowania się z nimi, w końcu odetchnął z ulgą, gdy jego futro zaczęło bez problemu się rozczesywać.
Kocur przeciągnął się i pomaszerował do żłobka, w którym znajdowały się dwie kotki - Półślepy Świstak oraz jego przyszywana siostra, Melodyjny Trel, która niedawno się okociła. Bury przywitał się z dwoma, na co karmicielki skinęły głową na przywitanie.
— Dzień dobry, Melodyjny Trelu. Czy wszystko dzisiaj w porządku? — zapytał.
Często przychodził do żłobka, by sprawdzić, jak się mają królowe. Uważał, że wychowywanie i przynoszenie na świat młodych klifiaków było ważnym i wyczerpującym zadaniem, dlatego starał się jak najbardziej pomóc oraz umilić tę misję. Pomimo tego często zastanawiał się, czy kiedykolwiek będzie miał własne pociechy.
— Zaskakująco dobrze — odrzekła cicho kotka.
— A jak kocia... — Kocur nawet nie zdążył dokończyć, gdyż poczuł małe ciałko tuż przy jego łapie.
— Kim jesteś? — zapytało niebiesko-białe kocię, wpatrujące się w protektora swoimi ciekawskimi, zielonymi oczętami.
— Nazywam się Pomocny Wróbelek, jestem jednym z protektorów — powiedział z uśmiechem.
— Protektorem? — powtórzył malec, widocznie zdezorientowany.
— Tak, dbamy o ranne koty i staramy się poprawić wasze samopoczucie — odparł, starając się wytłumaczyć to tak, żeby kociak zrozumiał.
— A gdzie twoja mama? Masz jakieś rodzeństwo? Czemu jesteś taki wyrośnięty?
Wróbelek zamrugał parę razy, niespodziewająca się tyłu pytań naraz, lecz nie widział problemu w odpowiedzeniu na nie.
***
Słońce zbliżyło się ku horyzontowi, a przepytywanie Wróbelka dobiegło końca. W końcu wyszedł ze żłobka i pokierował się na polanę, aby coś zjeść. Gdy tylko na nią wszedł, od razu zauważył rudo-czarne futro, należące do uczennicy medyka.
— Oo, dzień dobry, Zaćmiona Łapo, jak ci dzień mija? Chcesz może przyłączyć się do posiłku? — zapytał z uśmiechem.
— Czemu nie, dziękuję — odpowiedziała z małym uśmiechem, którego Wróbelek nie mógł zidentyfikować jako fałszywego czy prawdziwego.
Gdy oboje wzięli zdobycz i usiedli nieopodal, ciszę przerwała młoda uczennicą.
— Gdzie dzisiaj byłeś? Jeśli mogę zapytać.
— Oczywiście, że możesz. Byłem w żłobku upewnić się, czy wszystko w porządku u karmicielek i przyszłych uczniów — odparł. — Czasem trudno mi uwierzyć, że te drobne kuleczki kiedyś wyrosną na dużych oraz silnych klanowiczów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz