— Brukselko, czy wszystko dobrze? Zauważyłam, że ostatnio dziwnie stawiasz kroki — mruknęła. Liliowa kotka odwróciła wzrok od Kalafiorowej Łapy.
— To nic takiego, naprawdę. Z gorszymi dolegliwościami się idzie do medyka — zaśmiała się. Biała kotka nie była jednak zadowolona z nastawienia swojej córki do własnego zdrowia.
— Nie mów nawet nic takiego! Musisz dbać o swoje zdrowie i stawiać je na pierwszym miejscu, Brukselko. Kiedyś ci go zabraknie i będziesz żałować, że w dni swojej świetności musiałaś zmagać się z różnymi bólami, zamiast być w pełni sił i sprawna — mruknęła. Kotki stały przez chwilę w ciszy.
“W sumie nic mi nie zaszkodzi, jeśli pójdę do medyka. Może Cisowe Tchnienie przy okazji wyjaśni mi zastosowanie jakichś ziół, czy coś” pomyślała. Brukselkowa Łapa wyprostowała się i spojrzała w oczy swojej matki.
— Dziękuje za tą radę. Chyba faktycznie z niej skorzystam. Sraczkowy Szept chyba też już nie jest zadowolony z faktu, że przez ból tak ciężko mi się skupić i zachować formę na treningach – uśmiechnęła się figlarnie. Liliowa kotka odwróciła się od swojej mamy i zaczęła podążać w stronę legowiska, w którym przebywała szylkretowa kotka (oraz Koperkowa Łapa).
— Sraczkowy Szept? — Kalafior krzyknęła za nią, ale Brukselkowa Łapa tylko przyśpieszyła kroku.
— Pa mamo! Też cię kocham! — odparła, po czym zniknęła w wejściu do legowiska medyka. Od razu dotarła do niej woń tych wszystkich ziół, roślin. Była trochę przytłaczająca, bardzo silna, ale mimo wszystko przyjemna, jeśli już zdążyło się przyzwyczaić. Uczennica dostrzegła w kącie lecznicy swojego brata. Zmarszczyła brwi, ale nie odezwała się do niego. Zamiast tego zaczęła wzrokiem wypatrywać Cisowego Tchnienia. Szylkretka po jakimś czasie do niej podeszła.
— Hej, ostatnio trochę bolą mnie poduszki. Myślę, że mogą być popękane — przyznała. Medyczka od razu zaczęła przeszukiwać zioła w poszukiwaniu lekarstwa. Wróciła do Brukselkowej Łapy z jaskrawo-zielonymi liśćmi w pysku. Cis zaczęła je przeżuwać, a następnie nałożyła powstałą z nich papkę na poranione poduszki poszkodowanej, następnie delikatnie owinęła je pajęczyną.
— Normalnie podałabym ci podbiał, ale chyba się skończył — burknęła coś pod nosem. Po tym uczennica podniosła się z miejsca i otrzepała futro.
— Wracaj do legowiska uczniów i odpoczywaj. Nie stawaj teraz za dużo na te łapy, dopóki szczaw nie zadziała — poleciła. Brukselkowa Łapa pokiwała głową i opuściła te jakże przytulne, interesujące miejsce.
Wyleczeni: Brukselkowa Łapa
[420 słów]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz