Nie zdążył zauważyć momentu kiedy zafajdańce Aksamitki i Miśka wypełzły z kociarni. Doszło to do niego dopiero w dniu, w którym mniejsza wersja Aksamitnej Chmurki próbowała na jego oczach wymknąć się samodzielnie z obozowiska. Do tej pory nie sądził, że inteligencja jest sprawą dziedziczną, jednak bachory pointki okazały się tak samo idiotyczne jak ona. Z pogardą obserwował jeszcze uderzenie serca szylkretke, by następnie udać się na polowanie. Miał spotkać się z Wilczym Zewem w trakcie szczytowania słońca, więc nie chciał uwikłać się w niepotrzebne sprawy towarzyskie. Już ostatnio Pluskająca Krewetka po odejściu jego brata zaczęła do niego mówić, co wystarczająco go obrzydzało.
Nie było mu dane odejść zbyt daleko, gdyż po niedługim czasie usłyszał głos siostry. Jakby mógł to by przyspieszył, ale istniało ryzyko, że kotka podąży za nim.
— Czego? — burknął cicho do kotki, która nie była sama.
Ciągnęła ze sobą tego srajka od Miśka. Srokosz przewrócił ślepiami, słysząc prośbę o pomoc w treningu.
— Nie, nie mam zamiaru. Nie chce. — syknął samolubnie, tupiąc nerwowo łapą.
Ostatnią rzeczą, jaką pragnął na świecie było spędzanie czasu z młodymi Aksamitki. Które jeszcze tak ją przypominały.
— Przecież Wilczy Zew ci nigdzie nie ucieknie! — jęczała Biała Zamieć.
Srokosz trzepnął ogonem.
— Zamknij się. Wcale nie idę się z nim spotkać. — prychnął na nią, odsuwając się od niej.
Kotka podeszła do kocura bliżej, zupełnie jakby miała gdzieś jego słowa.
— Czyli możesz mi pomóc. — jej głos przybrał na powadze. — Nie proszę cię zbyt często o coś. Możesz raz się poświęcić. — zganiła go.
Niebieski zjeżył się.
— W dupie mam twój trening. — warknął, szykując się do odejścia.
Wojowniczka miała jednak inne plany. Złapała go za ogon i ugryzła brata z całej siły.
— Pogrzało cię, głupia?! — wydarł się na nią.
— Masz mi pomóc i nie mam zamiaru słuchać twoich durnych wymówek. Jesteśmy rodzeństwem, musimy sobie pomagać. — opieprzyła go, zdzielając łapą po łbie. — Kwiecista Łapa musi potrenować walkę, a jesteś w niej lepszy ode mnie. Więc schowaj pazury i pokaż na co cię stać.
Niebieski przeniósł spojrzenie na szylkretową istotę wodzącą wzrokiem po owadach. Niewinną i idiotyczną jak matka. Zdawała się nawet nie słyszeć o czym rozmawiali. Równie dobrze mogli ją właśnie obrażać.
— Niech będzie, idziemy. — mruknął w końcu, prostując dumnie ogon.
Los zsyłał mu pod łapy okazję do uszkodzenia ukochanej córeczki Miśka i Aksamitki. Nie śmiał mu odmówić. Czuł, że musi o tym powiedzieć Wilczemu Zewowi. Przytrafiła im się wyjątkowa okazja i żalem było z niej nie skorzystać. — Może być tutaj. — stwierdziła Biała Zamieć, zatrzymując się na polanie.
Sucha trawa unosiła się w powietrze z każdym mocniejszym krokiem. Podobnie jak pyłki kwiatów. Szybko dorwały wojowniczkę. Kotka zaczęła kichać coraz intensywniej z każdym uderzeniem serca. Wykończona i zasmarkana zaczęła iść w stronę ścieżki, którą przyszli.
— Poczekam na was trochę dalej. — miauknęła, tłumiąc w sobie odruch kichnięcia i zeszła w dół klifu.
Został sam. Z małym zadosrajkiem Aksamitki. Fuknął gniewnie, spoglądając na kocię z wyższością.
— Poczekam na was trochę dalej. — miauknęła, tłumiąc w sobie odruch kichnięcia i zeszła w dół klifu.
Został sam. Z małym zadosrajkiem Aksamitki. Fuknął gniewnie, spoglądając na kocię z wyższością.
— Czego się gapisz?
<Kwiecista?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz