Nie widział sensu w tym całym udaniu się na zgromadzenie. Nie interesowało go to co się dzieje pomiędzy klanami, nie chciał z nikim się zaprzyjaźniać. Jednak ani myślał się sprzeciwiać liderowi, również nie chciał jeszcze bardziej podpaść matce. Miał nadzieję, że uda mu się znaleźć jakieś miejsce, w którym będzie mógł przesiedzieć sam całe zebranie.
Stał skonfundowany przyglądając się rozmawiającym kotom. Zgromadzenie nie było dla niego. A może jednak. Może warto było wykorzystać je na odpoczynek? Ciesząc się, że jego matka jak i reszta Owocników była zajęta rozmową, oddalił się nieco, aby nikt się do niego nie przyczepił.
Mimo chęci odpoczynku, już po chwili niedaleko niego zaczęły się bawić młodsi od niego uczniowie. Nawet jeden na niego prawie wpadł.
— Zachowujcie się! — krzyknął, na co młodszy kolega przepraszając pospiesznie się oddalił od kocurka
Prychając i mrucząc coś pod nosem, Mniszek postanowił zmienić sobie lokum.
— Ani chwili spokoju... — wymruczał, nawet nie zauważył kiedy na jego drodze pojawił się kocur z jego klanu, Larwa
— Widzę, że też nie podobają ci się ci dzikusy. Widzisz jak się rządzą? Myślą, że są lepsi od nas. Odrażające. — Skrzywił pysk. — Nie brzydzi cię siedzenie wśród nich?
— Brzydzi mnie siedzenie obok kogokolwiek — odpowiedział szczerze, tak jak czuł spoglądając prosto w oczy kocura
Żałował, że Jarząb tu nie było. Mogłaby mu opowiedzieć o gwiazdach i razem miło by spędzili czas
— Ja też nie przepadam tu przychodzić. Zawsze mnie mdli od ich smrodu. Agrest popełnia błędy swojego poprzednika. Przynosi naszej społeczności wstyd — mruknął. — Musimy sprawić, aby klany przestały nas zapraszać na te ich dzikie zgromadzenia. Widzisz co dzieje się w obozie? Jakieś kulty? Wiary? To ich wina! Zaszczepiają nas swoją ideologią. Niedługo przestaniemy być niezależni.
Chwilę tak rozmawiali, aż w pewnym momencie starszy kocur zaproponował kilka rzeczy, które mogłyby przyczynić się do przeszkodzenia w zgromadzeniu. Jakoś tak wyszło, że udało się Larwie namówić Mniszka, by i on rzucał kamieniami w stronę uczniaków z wcześniej, którzy ponownie znaleźli się blisko kotów. Tak się złożyło, że trafił prosto w łebek kocura, który wcześniej na niego wpadł. Miał nauczkę, mógł się zachowywać.
— Brawo! — Poklepał młodszego po ramieniu. — Bardzo dobrze! Masz cela muszę przyznać — wymruczał zadowolony, po czym znalazł inny kamień i po raz kolejny rzucił w jakiegoś obślizgłego dzikusa. — Spadać pchlarze!
W momencie, którym Larwa poklepał Mniszka po ramieniu, kocurek cały się spiął. Momentalnie odskoczył na bok, chcąc zrobić większy odstęp między nimi. Zdusił w ostatniej chwili wydarcie się na starszego.
— Nie dotykaj mnie. Nie lubię tego. — wycedził przyglądając się jak Larwa czerpię radość z dalszego obrzucania kotów kamieniami
— Hm? — Spojrzał na niego zaskoczony. — Dlaczego? Co się stało?
— Nic... Po prostu nie przepadam za dotykiem. — odparł zmieszany pytaniem, po czym chcąc szybko zmienić temat rzucił kolejny raz kamykiem w uciekające koty, tym razem za pomocą łapy — To chyba koniec zabawy... — musiał przyznać, że to było dość zabawne, gdy to on mógł być tym, kto uprzykrza życie innym
— No... Uciekli. Bardzo dobrze. To możemy poszukać kogoś innego. Ej! — Wskazał na jakiegoś przykurcza. — Ta kicia ma dwie łapy! Dawaj w nią rzućmy kamieniem — zachichotał.
Spojrzał na kota, na którego wskazał Larwa. Zaskoczony zamrugał, widząc jak uczennica dziwnie się porusza. Co innego było rzucać kamieniami w sprawne koty, ale w niepełnosprawnego?
— Życie ją już wystarczająco skrzywdziło... Co to będzie za zabawa, żadna — stwierdził, nie chciał już dalej kontynuować “zabawy”, czas było poszukać ustronnego miejsca
— No prawda. Ale jest śmieszna — Widząc, że ten przykurcz do nich przyszedł, splunął Skoczek na pysk. — Grzeczniej do starszych, wronia strawo
Trzymał się na dystans, gdy kotka do nich podeszła. To jak się poruszała sprawiało, że kocurek zmarszczył nosek. Było to komiczne. Jednak przez swoją niepełnosprawność była do niego podobna. Musiała tak jak i on dawać z siebie dwa razy więcej, by zostać wojownikiem. Nie wiedzieć czemu odważył się na śmiały gest, jakim było dotknięcie nieznajomej. A następnie przyglądanie się jej, jak leżała przewrócona. Larwa wybuchnął śmiechem.
— Wasz lider o wszystkim się dowie! — warknęła, po czym dziwnie skacząc pobiegła w stronę Agresta
Kotka nie rzuciła słów na wiatr. Po kilku minutach do Larwy i Mniszka zbliżył się lider Owocowego Lasu. Stanął centralnie przed Larwą, bijąc ogonem na boki i uniósł wymownie brwi. Van był zły na kotkę, że pobiegła poskarżyć się Agrestowi. Teraz przez nią będzie miał same problemy. Położył uszy po sobie patrząc się na Agresta i czekając na to co powie. Na szczęście lider zaczął od rozmowy z Larwą.
Przysłuchując się wymianie zdań kocurów, postanowił się ulotnić póki miał okazję. Miał nadzieję, że Agrest zapomni o tym ,że brał w tym udział. Minął Skaczącą Łapę, która wtrąciła się do rozmowy. Obdarował ją chłodnym spojrzeniem. Liczył na to, że przez to paplanie kotka odgryzie sobie kiedyś język.
Niestety nie udało mu się w porę ulotnić. Po tym jak wojownik kiwnął głową, przywódca zwrócił swoją uwagę na Mniszka. Dał mu znak głową do odejścia na bok.
— A co ciebie podkusiło, żeby brać w tym udział?
A jednak Agrest o nim nie zapomniał. Mniszek wzruszył ramionami w odpowiedzi. Nie miał nic na swoje usprawiedliwienie.
— Chciałem zrobić coś zabawnego... — odparł siadając na ziemi i spuszczając głowę — Nie chciałem nikogo skrzywdzić. Niechcący przewróciłem tamtą kotkę. Powiesz mojej mamie o tym? — zagadnął, obawiał się reakcji Fretki na wieść o problemach jakie spowodował
— Prawdopodobnie powinienem — westchnął. — Ale jeśli mi obiecasz, że nie będziesz tak robił więcej, to mogę ci to oszczędzić. — Uśmiechnął się smutno.
— Obiecuję. — powiedział, ucieszył się, że lider nie zamierza o jego wybryku powiedzieć matce. — Pójdę przeprosić tamtą kotkę — powiedział licząc na to, że Agrest doceni jego przyjazny zamiar
Starszy w odpowiedzi uśmiechnął się lekko i oddalił się od kocurka.Mniszek postanowił spełnić obietnicę daną liderowi, żeby później nie było, że nie wywiązał się z danego słowa. Chwilę mu zeszło na znalezieniu kotki, która oddaliła się dość daleko od głównej grupy kotów. Idąc za jej zapachem, zbliżał się coraz bliżej, aż do jego uszu doszło łkanie i pisk. Przyglądał się skulonej postaci, która nie zauważyła go. Milczał przyglądając się Skoczek, nie mając zielonego pojęcia jak ma zareagować. Nikt nie nauczył go pocieszania. A z resztą pewnie był jednym z powodów przez które płakała.
— Przepraszam — odezwał się cicho, ledwo słyszalnie, chociaż liczył że jego przeprosiny dotarły do uszu beksy
— Jes-jestem ża-żałosna... — wyłkała między braniem oddechu, bo nosek miała zatkany.
— Masz rację... Jesteś żałosna — powiedział wciąż przyglądając się zapłakanej uczennicy — Ale możesz to zmienić, wiesz?
Po krótkiej wymianie zdań, udało się Mniszkowi jakoś przypadkiem sprawić, że humor uczennicy się poprawił. Chcąc już udać się na upragniony odpoczynek, zaproponował żeby wrócili do reszty kotów. Na szczęście Skoczek nie robiła wątów. Szczęśliwie, bez problemów po drodze dotarli do reszty kotów. Nim kocur odszedł, kiwnął głową w stronę Skoczek po czym zniknął pomiędzy resztą Owocniaków. Udało mu się znaleźć miejsce, w którym przez resztę zgromadzenia mógł sobie smacznie spać. Miał nadzieję, że uda mu się wypocząć przed kolejnym dniem zapełnionym treningami z jego ukochaną mamusią.
[przyznano 20%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz