Noga Płomień miała trudność z prawidłowym zaleczeniem się, dlatego kotka przychodziła do niej co parę dni. Zdawało się, że z każdą wizytą jest coraz lepiej, ale i tak Kunia Norka była pewna, że w szylkretce zachodzą jakieś mało pozytywne zmiany. Kocica, podobnie z resztą jak jej bratanek, zdawała wrażenie cichej i znacznie bardziej zamkniętej w sobie. A Kuna naprawdę dobrze znała członków jej Klanu. Coś musiało się wydarzyć, by ta przebojowa wojowniczka nagle się tak wycofała.
— Dobrze, tylko nie nadwyrężaj ogona — miauknęła do Bukowego Pnia, kończąc nakładanie maści. — A jak coś nadal będzie nie tak jak powinno, wróć, i to jak najszybciej.
Niebieski skinął, opuszczając legowisko, a w jego miejsce pojawiła się dobrze jej znana szylkretka.
— Cześć — mruknęła, wchodząc w głąb nory medyków.
— Idealnie w czas! Akurat Bukowy Pień miał podobny problem. — Uśmiechnęła się ciepło, lecz po tym zerknęła na bok kocicy, który przykuł jej uwagę. Zaznaczał się na nim szereg zaczerwienionych, mocno różowych sutków, wystających z gęstej, ciemnej sierści. — Och, chyba przychodzisz z czymś innym...
— Hę? Nie rozumiem — wymruczała Płonąca Dusza, nieco zdezorientowana. Nie wiedziała? To było dziwne. Przecież nie miała partnera, a przynajmniej nie było o tym Kuniej Norce wiadomo. Jeżeli miała mieć kocięta, to raczej świadomie.
— Mogłabyś położyć się na boku? — poprosiła, chcąc się upewnić. Nadal niechętna, ale posłuszna Płomienna Dusza położyła się na ziemi. Starsza kocica delikatnie zaczęła ugniatać jej brzuch. Wyczuwała w nim szereg małych kulek.
— Cóż... Moje gratulacje, jesteś w ciąży — oznajmiła Kuna, na co Płomień odwróciła wzrok. Huh? Czy coś się wydarzyło? — Czy mogę spytać z kim?
Płomień burknęła.
— Lwią Grzywą — mruknęła cicho po paru uderzeniach serca, wsuwając pod siebie przednie łapy. Oczy Kuniej Norki rozszerzyły się w zaskoczeniu i zachwycie. Jej bratanek spodziewał się kociąt i jej nie powiedział? Na Klan Gwiazdy!
— To... to wspaniale! — zająknęła się, szukając odpowiednich słów. — To jeszcze większe gratulacje! Jestem tak szczęśliwa, że możesz być członkiem mojej rodziny, a szczególnie matką moich... prabratanków? — zaśmiała się. — To takie cudowne. Jesteście partnerami?
Zanim kotka zdążyła odpowiedzieć w wejściu stanął nie kto inny jak Lwia Grzywa, z ogromnym uśmiechem na pysku.
— Kunia Norko? Co tam? Chwilę nie rozmawialiśmy... och. — Natychmiast zamilkł, widząc szylkretową ciężarną.
— Nie mówiłeś, że zostaniesz ojcem — miauknęła Kuna, jednak już nieco zmartwiona. Nie wyglądali na szczęśliwą parę. Nie wyglądali na parę w ogóle. Medyczka czuła bijący od Płomiennej Duszy stres, na jej pysku pojawiło się zmartwienie. — Wszystko z wami w porządku?
— Tak... tak, jest okej — odparł po kilku chwilach Lew, wodząc wzrokiem po wszystkim poza szylkretką. Coś było nie tak i to bardzo. Płomień wstała w ciszy, wymijając czarnego kocura i pozostawiając tą dwójkę samych.
— Chciałbyś porozmawiać? Co się stało? — zapytała, widocznie zatroskana. Lwia Grzywa zamrugał, kładąc po sobie uszy.
— Nie trzeba. Naprawdę — odpowiedział, ale nie był dobrym kłamcą. Kunia Norka nie chciała jednak naciskać. Westchnęła i skinęła na pożegnanie bratankowi głową. Powie jej w swoim czasie, gdy będzie gotowy. Miała nadzieję, że to tylko pozory...
Wyleczeni: Bukowy Pień
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz