Minęło parę dni od zgromadzenia. Działo się na nim kilka ciekawych rzeczy. Ta bójka Górskiej Łapy należała do jego ulubionych. Miał co oglądać… jednak to wszystko zniweczył wkurzający go karzeł. Orła Łapa przykleił się do niego jak błoto do łap. Point cieszył się później, kiedy go zgubił. Wyszło mu to na dobre. Poznał nowego znajomego - z obcego klanu! Spełniał swoje wielkie plany co do kontaktów poza granicami Klanu Klifu. Musiał jedynie uważać na tych śmierdzieli z Klanu Nocy. Gdyby spotkał takiego, rzuciłby mu się do gardła. A tak - poznał miłego, chociaż trochę nieśmiałego kolegę. Zapomniał zapytać go o pochodzenie, ale cóż, może spotka go na następnym zgromadzeniu.
Fałszywy nie był dziś w humorze. Od rana chodził jakiś rozdrażniony, jakby mu kto nadepnął na ogon. To w sumie było możliwe. Może w nocy jakiś debil usiadł mu na kicie? Kto wie.
Prychnął pod nosem na te denerwujące myśli. Jeśli ktoś by go tknął, pożegnałby się z wąsami. Uczeń na serio nie miał na nic ochoty, ani humoru. Nie żeby kiedykolwiek miał. Większość czasu przybierał różne maski, które pozwalały mu osiągnąć to, co chciał, lub spełniały wymogi innych. Na przykład, podczas rozmów z niekoniecznie lubianymi kotami na jego pysku gościła uprzejmość, za którą kryła się spora niechęć. Tak było i tym razem.
Szedł sobie niczemu winny. Pogrążony we własnych przemyśleniach, nagle został zatrzymany. Coś wpadło mu pod łapy, a konkretniej ktoś.
- Ojej wybacz!! - Usłyszał piskliwy głosik, na którego dźwięk zjeżyła mu się sierść. - Potknąłem się i wpadłem na ciebie!
Orła Łapa. Ten gruby karzeł, który tak go nęka. Za co?? Za jakie grzechy, które popełnił?
Fałszywy wydał z siebie niezadowolony syk, mierząc jasnego spojrzeniem.
-Nie wybaczę. - Odparł tylko, po czym ruszył z miejsca. Głowę miał nisko, był wkurzony oraz bez humoru. Jak mu się kto napatoczy to naprawdę nie ręczył za siebie.
Po chwili jednak, jak na złość, usłyszał za sobą złamanie gałązki. Odwrócił głowę tylko na tyle, by kątem oka dojrzeć biało-czarne futro i śmiejące się zielone oczy. Kojarzył tego kota, był wojownikiem.
- Dobry, Fałszywa Łapo! - Zaczął Koperkowe Futro. Widać, że był w świetnym humorze.
- Dzień dobry - odparł smętnie uczeń.
- Coś ty taki niemrawy? - Zapytał, stając przy nim. - Może chcesz wyjść na polowanie? Ze mną i Melonowym Pyskiem?
- Oh, no dobrze. - Zgodził się po krótkim namyśle.
Możliwe, że tego mu było trzeba, wyjść z obozu, pobiegać za zwierzyną, poczuć wiatr w sierści, który w czas upałów był upragniony. Poszedł więc za kocurem, znaleźli Melonowy Pysk, który prawił swoje farmazony, i wyszli.
Słońce wisiało wysoko na niebie, grzejąc ich grzbiety. Fałszywy zaczął dyszeć z gorąca, a jedyne czego teraz chciał, to kilka łyków wody. Zwiesił łeb nisko, wypatrując jakichś myszy. Nie wiedział, że obok niego w krzakach siedzi wiewiórka. Nagle zaczął kichać, raz po raz, odsuwając się mimowolnie. Jego oczy zaszły łzami. Ugh, no tak. Źle reagował na te stworzonka. Zawsze, kiedy je wyczuł, nagle kichał. Koperek zaalarmowany przyszedł do ucznia.
- W porządku? - Zapytał.
- Tak, jak najbardz- apsik! - Jego odpowiedź przerwało kichnięcie.
- Wróć może do obozu. Medyk zobaczy co ci jest. - Podsunął.
- No dobrze. - Liliowy point nie chciał sprawiać problemów starszym kocurom. Na pewno swoim kichaniem spłoszył zwierzynę.
Zawrócił więc do obozu. Nie dość, że gorąco, to jeszcze łzawiły mu oczy. Otarł je szybko łapą, ale wciąż pozostawały zaczerwienione. Ciekawe czy medyk coś na to zaradzi. Zazwyczaj znikały problemy, kiedy oddalił się od wiewiórek. Teraz też, kichanie ustało, ale nadal czuł, jakby coś w nosie łaziło.
Przekroczył próg obozu późnym popołudniem, łapy od razu kierując do medyka. Wszedł do ich legowiska, rozglądając się.
- Firletkowy Płatku? - Zapytał przestrzeń. Niebieska kotka chwilkę później się pojawiła.
- Słucham? Coś ci dolega? - Zapytała.
- Znowu kichałem przez wiewiórkę i łzawiły mi oczy. - Wyjaśnił.
- Ojej. Niestety nie mogę tego wyleczyć, ale zaraz wcisnę ci sok z glistnika do oczu, żeby mniej piekły. Pewnie je pocierałeś?
- Żeby raz. - Usiadł grzecznie, czekając na znany już sobie zabieg.
Kotka kiwnęła głową, idąc wgłąb legowiska. Szukała potrzebnego zioła, a gdy znalazła, zabrała z sobą. Następnie wcisnęła kocurowi sok do oka, by złagodzić nieco ból.
-Dziękuję za pomoc. - Miauknął uprzejmie.
Firletka zabrała resztę zioła, a on wyszedł z legowiska. Westchnął ciężko. Pogodził się już z tym, iż będzie go nękać ta przypadłość. Dobrze chociaż, że wiewiórki są na drzewach i ciężko je upolować. Dzięki temu nie tak często na nie wpada.
Przysiadł przed legowiskiem medyków, by umyć swoje łapy. Było tu w miarę cicho.
- Cześć!! - Usłyszał, a jego sierść zjeżyła się.
- Nudzi ci się w życiu? - Zapytał nieprzyjemnym tonem. Orla Łapa zamrugał jakby zastanawiał się nad znaczeniem jego wypowiedzi.
- Tak! Znaczy nie! Znaczy tak! - Odparł, nie mogąc zdecydować się na jedną wersję.
Fałszywemu drgnęła powieka. Gdzie się nie ruszył, ten kocur szedł za nim. Zawsze na niego wpadał, i musiał znosić głupotę. Skąd w ogóle biorą się takie koty??
- Odwal się ode mnie. - Warknął, wstając.
- Płakałeś? - Zapytał zmartwiony po chwili.
- Nie?? Zresztą to nie twoja sprawa! - Syknął.
- A wszystko oki? - Ruszył ciężką dupę z miejsca i na krótkich łapkach potuptał za starszym.
- Ta. - Mruknął, żeby się odczepił.
- Oooo to możemy się pobawić! - Zaczął na nowo wesoły Orla Łapa.
- Nie! - Zaprzeczył poddenerwowany point.
- Jak nie jak tak!
- Jeszcze raz odezwiesz się w moim kierunku to wyrwę ci wąsy. - Zagroził mu. Jak inaczej mógł pozbyć się tego debila?
- Wszystkie? - Zapytał zszokowany. I to był jego błąd.
Fałszywy ruszył ku młodszemu, wysuwając pazury. Jego aura diametralnie zmieniła się na nieprzyjemną. Złapał sprawnym ruchem długie wąsiska dzieciaka z lewej strony. Pociągnął, a w obozie rozległ się pisk. Fałszywy wyrwał mu dwa wąsy, po czym odszedł, zostawiając załzawionego ucznia. Słyszał za sobą jego ryk, a później głos Firletki. Medyczka zostawiła Orlą Łapę z Bursztynem, by go uspokoił, po czym przybiegła do niego.
- Co się stało?! - Zapytała.
- Nie mówił ci nic? - Uniósł brew.
- Żartujesz?! Jest zbyt przerażony i zapłakany, by cokolwiek powiedzieć. - Wyjaśniła.
Fałszywy pokiwał głową z obojętnym wyrazem pyska. Następnie przybrał maskę zmartwionego kocura.
-Obawiam się, że z Orlą Łapą jest coś nie tak. Przestraszył się przebiegającej myszy. - Miauknął, kłamiąc jak z nut.
- To nie dobrze - skwitowała medyczka.
- Owszem, przecież to go skreśla z listy przyszłych wojowników. - Potwierdził jej słowa.
- Okej. Postaram się oswoić Orlą Łapę z tematem polowań, ale ty też się nim zajmij, zgoda? - Zapytała.
- Oczywiście. - Posłał jej delikatny uśmiech na potwierdzenie własnych słów.
Niebieska kiwnęła głową, zostawiając go. Fałszywy jedynie odprowadził ją wzrokiem. Ruszył dalej przed siebie, krocząc do legowiska uczniów. Nie miał najmniejszego zamiaru ogarniać tego grubasa. Jedyne co może mu zrobić to wydłubać oczy.
Trzepnął ogonem nerwowo. Jeśli zacznie go unikać, dla obydwóch będzie lepiej. Jeśli jednak Orla Łapa do niego wróci - sam skaże się na nieprzyjemne spotkania. Tym razem dał mu jasny przekaz. Miał nadzieję, iż uczniak zrozumiał. Bowiem z Fałszywym lepiej było nie zadzierać.
*Troskliwy ojciec wyłania się z kijem i czeka na powrót Fałszywego*
OdpowiedzUsuńPowodzenia
UsuńTry me
Usuń