Ah tak, powinna przewidzieć zachowanie siostry. To logiczne, że była teraz niechętna, kiedy ciągle wcześniej Wrona tylko jej dokuczała, a nagle zaczęła zgrywać idealną siostrzyczkę. Ale zrozumiała swoje błędy dopiero wtedy, kiedy rzuciła się na głęboką, niezbadaną wodę z tą idiotyczną propozycją. Jak więc to wszystko naprawić?
Nie zwróciła uwagi, że przez kilka uderzeń serca bezwiednie wpatrywała się w swoje łapy. Już chciała odejść gdzieś w kąt legowiska wojowników i zacząć burczeć na wszystko dookoła jak wcześniej miała to w zwyczaju, ale wtedy Iskrzący Krok się… Zgodziła? Że co? Już zdążyła pogodzić się z porażką. Aż spojrzała na szylkretkę, zaskoczona. Wciąż widać było w jej oczach tą niechęć. Jednak… Ostatecznie przystała na jej propozycję, a to już coś, prawda? Chciała się uśmiechnąć, ale powstrzymała się, nie wiedząc, czy to odpowiedni moment. Chyba jeszcze nigdy nie uśmiechała się szczerze, nie wiedziała nawet, czy jej wyjdzie.
Znowu stała te kilka uderzeń serca w bezruchu. W końcu kiwnęła Iskierce głową i poprowadziła ją ku wyjściu z obozu. Obejrzała się raz, aby upewnić się, że ta za nią idzie.
Poza obozem było całkiem przyjemnie dla oka i organizmu. Mróz Pory Nagich Drzew odpuszczał, a zieleń coraz łatwiej było napotkać co kilka kroków. Wracały ptaki i inna zwierzyna wychodziła ze swoich nor. A ten dzień był wyjątkowo przyjemny. Żadnego deszczu, nawet prawie żadnej chmury na błękitnym niebie, tylko lekki wiatr co jakiś czas plątał się między futrami córek Lisiej Gwiazdy. I wśród nich dwóch ta ogłuszająca, przeszywająca od stóp do głów, cisza.
Niezręcznie.
Otworzyła pysk, jednak nie wiedziała, od czego zacząć. Zwykła rozmowa o niczym, jak gdyby nigdy nic, nie wchodziła w grę, prawda?
– Ja… Ja chciałabym… – o nie, to trudne słowo – przeprosić. Za wszystko, za każde moje nieprzyjemne zachowanie, za uprzykrzanie ci życia bez większego powodu. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, ale wydaje mi się, że dojrzałam i chciałabym chociaż spróbować naprawić stosunki między nami. Wiem, że nie da się tak od razu, ale daj mi szansę. Proszę – słaby, wręcz niepewny głos, licho wydobył się z jej krtani, jakby wcale nie chciał, aby go usłyszano.
Spuściła łeb i zacisnęła powieki. Ta, jeszcze przed wyjściem z obozu myślała że wszystko będzie takie proste. Myliła się! W życiu jeszcze nie mówiła tak poważnie. Odpowiednie słowa były trudne.
<Iskierko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz