*jeszcze przed zgromadzeniem*
Skwar dokuczał każdemu. Większość kotów leniuchowała w cieniu, starając się przetrzymać skwar panujący w ciągu dnia. Niektórzy wracali właśnie z wyprawy po wodę, niosąc ogromne połacie mchu, który w pierwszej kolejności został zaniesiony starszemu oraz do żłobka. Srocza Łapa oblizał pyszczek, wchodząc do obozu za Śnieżną Zamiecią. Kocur wyglądał, jakby miał za kilka uderzeń serca zwymiotować przez brak wody. Za nimi weszła Wroni Wrzask, wraz ze swoją uczennicą, Kalinkową Łapą. Młoda kotka nie wyglądała zbyt dobrze, oczka miała przymknięte, zaś z jej mordki kapała ślina.
— Zaprowadź ją do legowiska uczniów, młody
— Zaprowadź ją do legowiska uczniów, młody
Skinął wojowniczce głową, nawet nie mając odwagi protestować. Po prostu podkulił ogon pod siebie, po czym służąc za podpórkę dla burej szylkretki, która majaczyła coś o Bizonie oraz kwiecie, niemrawo przebierała łapkami przed siebie, oddychając ciężko.
Co jakiś czas dziękowała jeszcze Sroczkowi za pomoc oraz przepraszała za kłopot, na co lekko speszony, w dobrym znaczeniu tego słowa, odpowiadał, że nic się przecież nie stało. Że przecież nikt go do tego nie zmusił.
Kotka pokiwała głową, skupiając się na stawianiu pewnych kroków.
Srocza Łapa nieśmiało przyglądał się uczennicy kątem oka. Chcąc czy nie, musiał przyznać, że Kalinkowa Łapa była niesamowicie urodziwą kotką. Nigdy nie zwrócił zbytnio na to uwagi, jednakże koteczka miała niesamowicie pocieszny uśmiech, co w jakiś sposób koiło zszargane nerwy buraska. Młodzik uśmiechnął się nieśmiało, nadal drżąc z nerwów, po czym miauknął szeptem, że już są. Medycy przejęli od niego poszkodowaną, zaś on sam udał się na stronę, by wybuchnąć płaczem i pozwolić nerwom zejść z jego barków.
wyleczeni: Kalinkowa Łapa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz