— Patrz i słuchaj - aportowanie polega na tym, że ja ci rzucam patyk, skałkę lub cokolwiek, a ty ją do mnie przynosisz, łapiesz? — powiedział Chudzielec, wskazując ogonem na odłamek skalny.
— Nie lozumiem. — burknął Taniec, marszcząc brwi. — Po co mam go psynosić spowlotem?
— Ughhh, na tym własnie polega cała rozrywka! — starszy kocur wywrócił oczami. — Ale jak chcesz, żeby najfajniejsza psia, czyli najpelsza, zabawa cię ominęła to twoja strata. — dopowiedział niebieskooki po chwili teatralnie obojętnym, jednak przyciągającym uwagę głosem, wzruszając ramionami.
— Nie, no cio ty! Jasne ze ce sie bafić! — podskoczył radośnie Taniec, po czym postanowił zaczekać, aż Chuderlawa Łapa w końcu rzuci mu kamień. Liliowy zaśmiał się pod nosem, a następnie chwycił twardy obiekt i cisnął go za wejście tymczasowego żłobka.
— Aport! — krzyknął do Tańca, a ten, wywnioskowawszy, że powinien za tym pobiec, szybko puścił się biegiem w kierunku miejsca gdzie spadł głaz. Potem, gdy dobiegł do kamyczka nieco zdyszany, szybko chwycił go do pyska. Maluch zmarszczył brwi, czując dziwną i nieprzyjemną w dotyku, chropowatą teksturę skały. Po chwili dotarł z powrotem do kociarni i wypluł całkowicie mokry od silny odłam.
— Na tym to polega? Całkiem... ciekawe! — miauknął Taniec, powoli ogarniając, o co chodzi w tym całym aportowaniu. Fajnie sobie polatać za kamieniem, ale z kimś na pewno by było fajniej! Gdy tak o tym pomyślał, to uznał, że taka zabawa z całym rodzeństwem będzie super czadowa! — Pokaże to Sikorce i Śpiewu, na pewno im się spodoba!
***
Odkąd Taniec nauczył się aportować minęło już całkiem sporo czasu. Klan Burzy już dawno zagościł na nowych terenach, jednak pogoda nadal nie przestawała dawać wszystkim w kość. Gdy tylko nie padało, już 4 księżycowy Taniec za pozwoleniem mamy wychodził z kociarni, by trochę pozwiedzać nowy obóz. Często podchodził do znajomych pysków, by porozmawiać lub po prostu zdobywał nowe znajomości.
Taniec leżąc na boku, obserwował spadające z ciemnego nieba krople. Chociaż padało dosyć mocno, maluch był wyjątkowo szczęśliwy, że jego futerko nie moknie, nie jest mu straszliwie zimno i się nie trzęsie, brnąc po łokcie w błocie. Taniec pomyślał, że Śpiew na jego miejscu na pewno układał by teraz jakiś wierszyk na temat tych wspaniałych, niezwykle mokrych kropelek, rozbryzgujących się na ziemi. A jego bury brat? Kocurek po prostu ze spokojem obserwował, jak deszcz rozbija się o wilgotne podłoże. Taniec jeszcze chwilę obserwował to zjawisko, a gdy uniósł delikatnie głowę, kątem oka dostrzegł siedzącego niedaleko Chuderlawą Łapę, z krzywym wyrazem pyska. Zielonooki uśmiechnął się na widok liliowego, a widząc jego niezadowoloną minę postanowił go trochę rozweselić. Bury rozejrzał się szybko za odpowiednim kamieniem lub badylem, a gdy go znalazł niedaleko wejścia kociarni szybko chwycił go w pyszczek i przyniósł pod łapy Chudzielca. "Pan Pies" odwrócił głowę w jego stronę i szybko rzucił okiem na skałę, która znajdowała się zaraz obok niego.
< Chuderlawa Łapo?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz