W burej kotce było coś, co sprawiało, że Pójdźka miała ochotę natychmiast wtulić się w miękkie futro mamy. Była… przytłaczająca. Zadawała za dużo pytań, wyciągając mnóstwo wniosków i przeskakując do czegoś innego. Miała dziwne wrażenie, że nie powinna jej ufać.
Obserwowała jak kocica, zniechęcona jej milczeniem, podnosi się i odchodzi. Jej myśli już poszybowały swobodnie, gdy nagle usłyszała wściekłe syknięcie. Spojrzała w kierunku, z którego doszło i zamarła - bura kocica patrzyła na swoją łapę, z której wypłynęła szkarłatna kropla. Poczuła, jak coś ściska jej wnętrzności, utrudniając oddychanie.
- To nic - mniej pewny niż wcześniej głos przeczył słowom królowej. - Możesz mi podać jakiegoś liścia? - Poprosiła, dodając po chwili. - Aha, i jeszcze jedno. Widziałam cię w nocy przed żłobkiem. W nocy się śpi, takie tutaj mamy zasady.
Pójdźka zesztywniała, zamierając w pół kroku. Odmiauknęła coś cicho i truchtem oddaliła się w drugi kąt legowiska. Poczuła się, jakby przyłapano ją na czymś bardzo złym, a przecież nic takiego nie robiła.
Odwróciła się i zobaczyła, że bura chwyta za cierń. Nie potrafiła na to patrzeć, odwróciła wzrok, głośno przełykając ślinę i skupiając się na szukaniu liścia. Miała mętlik w głowie.
- Wszystko okej - Usłyszała za sobą, a zaraz później z jej pyska wydobyło się jedno z tych słów, których mamusia używała, gdy wydawało się jej, że nie słyszą. Panikując, chwyciła leżącego obok liścia i na drżących łapach podeszła do burej, ze wszystkich sił starając się nie patrzeć na jej łapę. Zamknęła ślepia, skupiając się na oddechu.
- I po problemie - stwierdziła kotka, zawijając zranione miejsce w liść. Pójdźka zmusiła się do otwarcia oczu i spojrzenia na królową. Jej serce ciągle biło nienaturalnie szybko. Skinęła głową, próbując myśleć o czymś innym.
- Kim jest Niebiański Lot?
<Zachodzący Promyku? Przepraszam, że tak krótko i że tyle to trwało xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz