BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.

W Klanie Klifu

Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.

W Klanie Nocy

Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.

W Klanie Wilka

Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.

W Owocowym Lesie

Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.
Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty



Znajdki w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)

Miot w Owocowym Lesie!
(jedno wolne miejsce!)

Miot w Klanie Nocy!
(jedno wolne miejsce!)

Rozpoczęła się kolejna edycja Eventu NPC! Aby wziąć udział, wystarczy zgłosić się pod postem z etykietą „Event”! | Zmiana pory roku już 24 listopada, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

03 maja 2016

Od Porannej Rosy C.D. Czarnej Gwiazdy

– Nasz klan upada… – szepnął mi do ucha lider z wielkim smutkiem.
– Klan Nocy rozgniewał swoich przodków. Teraz ponosi za to karę – spróbowałam wyjaśnić. Po chwili zrozumiałam, że tylko go pogrążam.
– To wręcz niemożliwe. W ciągu dnia umarło aż pięciu członków klanu… – westchnął kocur. – Dlaczego Klan gwiazd ich zabrał?
– Nocny Cień i Koszmarny Cień zostali zabici przez borsuka. Nie byli dobrymi wojownikami. Urodzili się u dwunożnych. O ich losie zadecydował brak doświadczenia. Podobnie z Oszronioną Paprocią. Nigdy… To znaczy, Bażancie Pióro była uczennicą Nocnego Cienia, więc nie nauczyła się wiele.
– A nasza córka? – Na dźwięk tego pytania moi synowie przytuleni do brzucha zadrżeli. Owinęłam ich ogonem.
– Długoszka umarła przez nas – oznajmiłam stanowczo. – Zostawiliśmy ją i naszych synów bez odpowiedniej opieki. Ta samotniczka musiała planować to od dawna.
Czarna Gwiazda westchnął ciężko kładąc mi głowę na boku. Patrzał na naszych synów.
– Klan Nocy rozpaczliwie potrzebuje wojowników – powiedział po dłuższej chwili. – Musimy zacząć szkolić nowych uczniów.
– Masz rację – powiedziałam w odpowiedzi i polizałam partnera w pyszczek.

~ Księżyc później ~

Patrzyłam z dumą na moich synów. Dzisiejszego dnia Błękitek i Wieczorek mieli zostać uczniami. Ich młodsi bracia dostąpią tego zaszczytu dopiero za kilka dni, jednak i z ich powodu przepełnia mnie duma. Zaledwie kilka księżyców temu tuliłam do brzucha pięć małych kłębuszków, a teraz patrzyłam na moich synów, dorosłych i gotowych na zostanie wojownikami. Ich siostra pewnie obserwuje ich teraz z wysokości Klanu Gwiazd, musi ją rozpierać duma, jak mnie.
Moi synowie drżeli wręcz z ekscytacji. Siedzieli przede mną i obserwowali nasz niewielki klan, zapewne zastanawiając się, który kot zostanie ich mentorem? Nagle do mojej głowy wróciło wspomnienie dnia, w którym sama zostałam uczniem. Nie spodziewałam się wtedy, że Lwi Ogon nim będzie, ale byłam pełna zachwytu widząc tak wspaniałego wojownika w roli mojego mentora! Sama chciałabym dla synów najlepiej. Wiedziałam, kim będą ich mentorzy. Nakrapiany Kwiat, Wilcza Pieśń, Szary Kieł i zapewne ich ojciec – Czarna Gwiazda. Nie chciałabym, aby zastępca miał pod swoją opieką jednego z moich synów. Szary Kieł to nie tylko z krwi i kości domowy pieszczoch, ale też i zdrajca! Ta kotka, Pustynna Dusza… Szczęśliwie dopiero dołączyła i nie będzie uczyła moich kociąt. Doskonale wiem od synów, że samotniczka, która zamordowała ich siostrę była szylkretowa, ale fakt, że Pustynna Dusza była do niedawna samotnikiem mnie przerażał.
Czarna Gwiazda wskoczył na swój kopczyk. Jego cień wyglądał przecudownie w świetle księżyca. Moje łapy zadrżały z podniecenia.
– Tej pięknej nocy, w momencie Górowania Księżyca zebraliśmy się, aby nadać imiona nowym uczniom. Oboje wystąpcie. – Lider mówił doniosłym, głośnym tonem. Błękitek i Wieczorek zrobili kilka kroków w przód. Czarna Gwiazda spojrzał na Wieczorka surowym, a za razem łagodnym wzrokiem. – Od tej chwili, aż do momentu gdy otrzyma imię wojownika, uczeń ten nazywać się będzie Wieczorną Łapą. Szary Kle, będziesz od teraz mentorem Wieczornej Łapy. Mam nadzieję, że nauczysz go dobrze polować i walczyć!
A wiec tak. Wieczore… Wieczorna Łapa będzie uczniem Szarego Kła. To mądry kociak, może nauczy czegoś tego zdradzieckiego pieszczocha! Byłam bardzo dumna z syna, ale to nie był koniec ceremonii.
– Ten uczeń – kontynuował Czarna Gwiazda zwracając się do swojego pierworodnego. – Będzie się od dziś nazywał Błękitną Łapą. Nakrapiany Kwiecie, od dawna chciałaś mieć własnego ucznia. Urodziłaś się w klanie, więc wierzę, że przekażesz mu całą wiedzę w nim nabytą.
Nakrapiany Kwiat skinęła głową. Ona i Szary Kieł podeszli do swoich uczniów i zetknęli się z nimi nosami, jak nakazuje stara, klanowa tradycja. Byłam niezwykle dumna, a za kilka wschodów słońca się to powtórzy.

~~kilka wschodów słońca później~~

– Wodna Łapo! Ile razy mam powtarzać? Kiedy łapiesz rybę nie możesz się ruszać! – skarciłam syna. Tego dnia Czarna Gwiazda udał się do Matczynego Pyszczka wraz z Szarym Kłem i Nakrapianym Kwiatem. Ja miałam trenować Wodną Łapę, Wilcza Pieśń miał wziąć pod opiekę Cichą Łapę i Wieczorną Łapę, a Pustynna Dusza dostąpiła zaszczytu opieki nad Błękitną Łapą.
– Ale, jak złapać rybę i jednocześnie się nie poruszać? – spytał kociak. Miał e tym trochę racji. Źle to tłumaczę.
– Ryba wyczuje twój ruch. Musisz zaatakować szybko i energicznie! – sprecyzowałam. – Wskakuj jeszcze raz do wody!
Kociak posłusznie wykonał polecenie i stojąc po brzuch zamoczony w wodzie czekał. W pewnym momencie szybko skoczył do przodu i zanurzył ciało w wodzie. Po chwili był na ladzie z tłustą płotką w pyszczku.
– Piękna zdobycz! Tata będzie zadowolony! – pochwaliłam kociaka. Uczeń otrzepał się z wody i upuścił zdobycz na brzegu.
– Zawsze musimy polować w rzece? – spytał zrezygnowany. – Woda przesiąkła mi futerko!
– Założę się, że Wieczorna Łapa i Nocna łapa tak nie marudzą! – prychnęłam. Kocur postawił wąsy i ponownie wskoczył do rzeki. Czekał pilnie, ale nagle przerwał.
– Widziałaś? – spytał odwracając się do mnie.
– Co?
– Na drugim brzegu! Trzciny się poruszyły!
– Pewnie to tylko wiatr.
Próbowałam uspokoić kociaka, jednak ten uparcie patrzył na drugi brzeg, gdzie po dłuższej chwili i ja dostrzegłam ruch. Czekaliśmy w napięciu, aż intruz się nam pokarze. Ruch zbliżył się do brzegu i serce mi zamarło.
– To kot! – miauknął Wodna Łapa. – Intruz! Przegońmy go!
Na widok Kamiennego Pazura szarpnęła mną fala nienawiści. Miałam ochotę wskoczyć do rzeki i nie tyle przegonić kocura, co go zabić! Nie widziałam Kamiennego w tej okolicy od dnia, w którym zrujnował mi życie, od dnia, w którym obdarzył mnie synem. I ten syn stał teraz w wodzie, tuż obok mnie.
– Zostaw! – syknęłam na kociaka. – Wracaj do obozu, sama się tym zajmę.
– Nie ma mowy! Ja go pierwszy zobaczyłem!
Kociak zaczął płynąć ku drugiemu brzegowi. Przeraziłam się.
– Wodna Łapo! – zawołałam półgłosem. Kociak nie zatrzymał się. Musiałam ruszyć za nim w pogoń.
Gdy był już na drugim brzegu nawet nie otrzepał się z wody, tylko pobiegł ku Kamiennemu Pazurowi. Miał zaraz zaatakować swojego prawdziwego ojca. Przyspieszyłam.
Znalazłam się na ladzie i usłyszałam przeraźliwy pisk. Mój syn! Szybko pobiegłam w kierunku walczących kotów.
– Zostaw go! – zawołałam zwalając potężne, szare cielsko z pleców mojego syna.
– Poranna Rosa – syknął kocur. – Dawno się nie spotkaliśmy…
Sierść zjeżyła mi się jeszcze bardziej na wspomnienie naszego ostatniego spotkania. Wystawiłam pazury i zasyczałam. Kocur zaśmiał się i odwrócił.
– Zakończmy to! – powiedział i zaczął przede mną uciekać.
„To pułapka” – byłam tego pewna, nawet zbyt pewna. Jednak nie miałam wyjścia. Nie wypuszczę go tym razem! Zaczęłam biec za Kamiennym Pazurem w górę rzeki. Wyraźnie chciał mnie zwabić na wolne terytoria samotników. I tak mam nad nim przewagę. Widziałam – nie otwierał oczu. Nie może ich otworzyć. Nie widzi. Musi mieć jakiegoś wspólnika!
Przebiegliśmy strumień a od niego biegliśmy już prosto do Czterech Drzew. Miejsce śmierci Gromowej Gwiazdy i Jastrzębiego Mrozu… Myśli, że mnie to rusza? Zaraz do nich dołączy! Wbiegliśmy na polanę pod drzewami. Kamienny Pazur wyglądał na przestraszonego.
– Pomarańczowa Stopo! – zawołał. Rozejrzałam się szukając wzrokiem jego sprzymierzeńca. – Pomarańczowa Stopo!
Czekałam jeszcze chwilę, jednak nikt się nie odezwał. Zaśmiałam się.
– Jesteśmy sami! Nawet nie wiesz, jak długo czekałam na tę walkę…
– Ostatnim razem dało mi się ciebie obezwładnić! Dziś cię zabiję! – warknął Kamienny Pazur. Wysunął swoje długie, szare pazury i nastawił uszu. Polega na słuchu, sprytnie! Skoczyłam w prawo, a on od razu odwrócił się w tym kierunku. „To będzie ciekawa walka!”.
Stanęliśmy naprzeciw siebie. Wyszczerzyłam kły, gotowa do ataku. Kocur nasłuchiwał próbując przewidzieć moje ruchy. Mógł polegać tylko na tym zmyśle.
Zaatakowałam pierwsza. Samotnik wykonał zgrabny unik, przy czym zdołał uderzyć mnie łapą w bok zadając mi ranę. Zasyczałam z bólu. W rewanżu rzuciłam się jeszcze raz i tym razem nie spudłowałam. Zaczęliśmy gryźć się i drapać… Kocur za wszelką cenę próbował uniknąć moich ataków.
Po dłuższej chwili byliśmy już mocno poranieni i zmęczeni. Mierzyłam go wzrokiem pełnym nienawiści. Wtedy skoczyłam nagle na Kamiennego Pazura i zadałam mu mocną ranę w pyszczek. Wykorzystując jego dezorientację chwyciłam jego gardło i zdusiłam. Kocur szybko mi się jednak wyrwał. Uderzyłam jeszcze raz, jednak tym razem i on skoczył w moim kierunku. Zderzyliśmy się w powietrzu, a wtedy ponownie chwyciłam go za szyję. Nie mogłam pozwolić mu na wyrwanie się. Zacisnęłam mocno zęby, a po chwili Kamienny Pazur upadł nieruchomo na ziemię.
Zaczęłam dyszeć. Nie wierzyłam własnym oczom! Zabiłam go! Ogarnęło mnie wielkie szczęście. Jednak nie na długo. Usłyszałam szelest dochodzący od strony wejścia, a po chwili na polanie pojawił się olbrzymi, rudy wojownik. Onyksowy Łowca. Skuliłam się na jego widok z przerażenia. Wlepiłam swoje niebieskie oczy w jego płaski pysk. Po chwili odwrócił się w moim kierunku.
Serce uderzało mi szybciej niż zwykle. Nogi były jak sparaliżowane. Na dodatek zmęczenie i ból po walce… Nie miałam szans na zwycięstwo w starciu z Onyksem, a tym bardziej na ucieczkę będąc w takim stanie.
– Poranna Rosa – powiedział kocur chłodnym tonem. Nie byłam w stanie wydusić z siebie żadnej odpowiedzi. – Jak śmiesz wchodzić w miejsce, gdzie dokonałaś tak straszliwej zbrodni!
„Pamięta, nie zapomniał mi tego” – w głowie zaczęła mi krążyć tylko jedna myśl. To ja zabiłam jego lidera. To ja zabiłam jego przyjaciół. To ja zabiłam Klan Wschodu.
– O-o-o-onyks… – wybełkotałam ledwo słyszalnie. Kocur zmierzył mnie pełnym powagi wzrokiem.
– Oni wszyscy umarli! Z twojej winy! – zasyczał. Nie mogłam wręcz się ruszyć. – Nawet kocięta Zimowego Serca… Nawet mały Gromek… To kocię żyło jeszcze kilka dni! Potem zamarzł pewnego poranka… To wszystko przez ciebie i twoją zbrodnię!
On mnie zabije. On mnie zabije. On mnie zabije. Byłam tego tak samo pewna, jak tego, że Kamienny Pazur umarł przed chwilą z moich łap. To będzie zemsta za Klan Wschodu.
– Miałem niedawno wizję – ciągnął kocur. – Gromowa Gwiazda ukazał mi się prosząc o zemstę. Miałem też wizję przed chwilą. Zanim tutaj wszedłem. Gromek prosił o zabicie ciebie za śmierć jego mamusi i tatusia i w ogóle całego Klanu Wschodu!
– T-to ja pokazałam ci klany! To ja chciałam cię w klanie mimo tego, że byłeś pieszczoszkiem dwunożnych! – powiedziałam trzęsącym się głosem.
– Więc mogłaś nie dawać mi powodu do zemsty! – zasyczał wściekle i zaczął na mnie szarżować. Poczułam potężne uderzenie w bok. Ten cios zwalił mnie z nóg. Upadłam przyduszona bardziej do ziemi przez wielkie łapy kocura. Byłam przerażona. Chciałam prosić go o litość, jednak duma mi zabraniała. Czekałam cierpliwie na śmierć zastanawiając się nad losem moich synów, po mojej śmierci. Widziałam jak Błękitna Łapa liże małe czarne kłębuszki wtulone w bok jakiejś pręgowanej kotki; widziałam Wieczorną Łapę podczas walki z rudym wojownikiem; widziałam jak Cicha Łapa przynosi do obozu gigantycznego łososia… Widziałam też Wodną Łapę zasiadającego dumnie na kopczyku lidera w obozie Klanu Nocy. Jak oni sobie poradzą bez matki? Co z moim drugim miotem? Zerknęłam na martwe ciało Kamiennego Pazura. Czy mam umrzeć jak on? Zapamiętana jako kotka, która była? Nie.
Szybko wyrwałam się spod łapy kocura i nabrałam nowej siły do walki. Nie będę uciekać. Jeżeli go pokonam, Klan Nocy zapamięta mnie jako bohatera! Wysunęłam długie pazury i skoczyłam na wojownika. Jednak byłam zbyt słaba wobec jego potęgi. Onyksowy łowca odrzucił mnie jednym sprawnych machnięciem łapy. Uderzyłam w pień jednego z drzew.
Ból, jaki przeszył moje ciało w momencie uderzenia był morderczy. Co prawda, jeszcze żyłam, ale nie mogłam się ruszyć, a do mojego pyszczka zaczęłam napływać krew.
Głupia, mogłaś uciekać.
– Mamo! Mamo! – usłyszałam wołanie, i jakby przez mgłę dostrzegłam sylwetkę ucznia. Wodna Łapo…
– Synku… – wydałam z siebie ledwo słyszalnie. Kociak chyba płakał. Uciekaj Wodna Łapo! Onyks nadal tu jest!
– Mamusiu… – Ciało kociaka wtuliło się w mój brzuch. Był już taki duży… Zaraz umrę, jak zabrzmią moje ostatnie słowa?
– Spójrz – chrząknęłam próbując wskazać ciało Kamiennego Pazura. Nie było tam nic rudego, nie zmylę go. – Kamienny… To twój ojciec… Tylko twój… Nie mów… Czarnej Gwieździe…
Okropne pożegnanie.
Nagle ogarnęła mnie pustka. Poczułam ciepło, a po chwili zauważyłam, że już nie leżę, a stoję. Nie czułam bólu. Czy to już czas? Jestem… martwa? Zrobiłam krok w przód. Polana pod Czterema Drzewami była pusta. Nagle znikąd pojawiły się wokół mnie koty. Wystraszyłam się.
– Poranna Roso – usłyszałam łagodny głos i niemal podskoczyłam ze strachu. Obróciłam się, wśród tłumu stała szylkretowa kotka o granatowych oczach. Była bardzo duża i miała długą sierść. Jej szyja była przecięta blizną. Długie Futro.
Rozejrzałam się. Na skale po środku obozu stały cztery koty, a wokół nich było wiele innych. Wszystkie charakteryzowały się dumną postawą i łatkami o kształcie gwiazdy. To liderzy Czterech Klanów. Nieco bliżej mnie, w lekkim oddaleniu od skały siedziały koty również posiadające gwiazdę, jednak je znałam. Liderzy Nowych Klanów. Brakowało wśród nich tylko Gromowej Gwiazdy. Koty zasiadające w lekkim oddaleniu od skały były bardzo liczne. Wśród nich poznałam sylwetki wielu wojowników, których znałam, kochałam, szanowałam bądź zabiłam. Wojownicy, królowe, starsi, uczniowie i kocięta stali wymieszani w tłumie kotów z Klanu Gwiazd. Nigdzie nie widziałam jednak złych cieni kotów wyjętych spod Kodeksu.
– Czy ja?… – szepnęłam niepewnie.
– Tak, dołączyłaś do Klanu Gwiazd – odezwał się czyjś głos. Odwróciłam się w tamtym kierunku i zobaczyłam Nigdy Łapę w towarzystwie mojej córki, Długoszki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz