- Trójka. - Miauknęła spokojnym tonem. - Dwie kotki i kocurek. Mój syn jest do ciebie najbardziej podobny. - Specjalnie zaakcentowała słowo "mój". Szary Płomień nie miał praw do tych kociąt, nawet jeśli był ich ojcem. Nie można było tych młodych nazwać "jego", owszem, spłodził je, ale nic poza tym. Nie miał do nich praw, narodziły się w Klanie Wilka, a nie w Klanie Klifu.
- Teraz muszę iść. Bywaj, Szary. - Pochyliła z szacunkiem głowę i wróciła do obozu.
***
A Mysz nie miała pojęcia, że jej pierworodna córka już zdążyła poznać swojego ojca.
Terminatorką szylkretki została, jak się okazało, jej najstarsza córka, niegdyś Mioduszka, teraz Miodowa Łapa, która najbardziej przypominała z wyglądu swoją matkę - jej szczuplutką i drobną sylwetkę okalało bure futerko, bez żadnej szarej skazy. I Gwiezdnym niech będą dzięki, że chociaż ona jedna nie jest podobna do ojca.
Dzień po tym gdy Miodowa spotkała na granicy Szarego Płomienia, o świcie Mysiowąsa wtargnęła do legowiska terminatorów i szturchnęła córkę łapą, w celu obudzenia jej. Użyła sporo siły, bowiem na treningu nie spotyka się z buraską jak matka z córką, tylko jak mistrz z terminatorem. A dla terminatorów Mysia była dość surowa. I kij z tym że Miodowa Łapa była jej pierworodną - terminator to terminator, geny nie grają tu żadnej roli.
Widząc, że bura jedynie przekręciła się na drugi bok, chwyciła ją za skórę na karku i siła zaciągnęła poza obóz, a dokładniej do Mokrych Oczu. Wiedziała doskonale, jak bardzo jej córka nienawidzi mieć brudnego futra, tak też tak brutalna - przynajmniej dla Miodowej - pobudka nauczy ją punktualności.
Jedno zamachnięcie pyskiem i siup - Miodowa Łapa wylądowała w bagiennej sadzawce.
<Mioduszko kochana? <3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz