Więc.
Dzięki Gwiezdnie Klanie za jedzenie, miejsce, w którym obecnie jestem, dziękuję za te kwiatki, rosnące obok mojej prawej, przedniej łapy, i za ptaszki, co latają nad moją głową i radośnie śpiewają. Dziękuję Ci za rodzinę, połowę której straciłam w jakichś tam wypadkach. Niech to brzmi głupio, jak w bajce, no ale serio, po co mi to?
Usłyszałam grzmot z nieba. Ciężkie krople deszczu w tym sezonie są niewybaczalnie zimne. Ciemne chmury szybko się posuwały do przodu, teraz zamiast ptaszków widzę plamy. Zmrużyłam oczy, kiedy kropla spadła mi na pyszczek i odwróciłam głowę w stronę lasku. Dobra, idę tam.
– Grzmi.– Westchnęłam, kiedy kolejny piorun przeciął niebo na połowę, a sekundę później usłyszałam, jakby kula pudłów spadało na ziemię. Schowałam się pod krzakami, i nagle coś poczułam...
Czyiś zapach. Ale czyj? Tak jakby znajomy. Jest taki słaby, niczym zgubiony parę ładnych księżyców temu... Do bólu znajomy.
Usłyszałam szum. Odwróciłam się w pośpiechu w stronę dźwięku, jednak tam niczego nie było. I sława Gwiezdnym. Odwróciłam powoli pyszczek do przodu, kiedy nagle ujrzałam przed sobą parę niebiesko-szarych, kocich oczu. Przestraszyłam się i odskoczyłam do tyłu. Jednak potem spojrzałam na niego - był to dosyć wielki, puszysty kocur, pachniał samotnictwem.
– Eee, czeeeeść?–Powitałam się cicho i wstałam. Spojrzałam za siebie - wciąż padało. Albo chcę być sucha, albo moknę i choruję.
<Smutny Śpiewie? ;^;>
Dzięki Gwiezdnie Klanie za jedzenie, miejsce, w którym obecnie jestem, dziękuję za te kwiatki, rosnące obok mojej prawej, przedniej łapy, i za ptaszki, co latają nad moją głową i radośnie śpiewają. Dziękuję Ci za rodzinę, połowę której straciłam w jakichś tam wypadkach. Niech to brzmi głupio, jak w bajce, no ale serio, po co mi to?
Usłyszałam grzmot z nieba. Ciężkie krople deszczu w tym sezonie są niewybaczalnie zimne. Ciemne chmury szybko się posuwały do przodu, teraz zamiast ptaszków widzę plamy. Zmrużyłam oczy, kiedy kropla spadła mi na pyszczek i odwróciłam głowę w stronę lasku. Dobra, idę tam.
– Grzmi.– Westchnęłam, kiedy kolejny piorun przeciął niebo na połowę, a sekundę później usłyszałam, jakby kula pudłów spadało na ziemię. Schowałam się pod krzakami, i nagle coś poczułam...
Czyiś zapach. Ale czyj? Tak jakby znajomy. Jest taki słaby, niczym zgubiony parę ładnych księżyców temu... Do bólu znajomy.
Usłyszałam szum. Odwróciłam się w pośpiechu w stronę dźwięku, jednak tam niczego nie było. I sława Gwiezdnym. Odwróciłam powoli pyszczek do przodu, kiedy nagle ujrzałam przed sobą parę niebiesko-szarych, kocich oczu. Przestraszyłam się i odskoczyłam do tyłu. Jednak potem spojrzałam na niego - był to dosyć wielki, puszysty kocur, pachniał samotnictwem.
– Eee, czeeeeść?–Powitałam się cicho i wstałam. Spojrzałam za siebie - wciąż padało. Albo chcę być sucha, albo moknę i choruję.
<Smutny Śpiewie? ;^;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz