[Przed wypadkiem, Pora Nagich Drzew]
Śnieg sypał gęsto z ciemnych chmur wiszących nad czterema klanami. Mroźny wiatr targał futra kotów, skutecznie zniechęcając je do opuszczania legowisk. Mimo to już od samego rana patrole wyruszały na polowanie. Widać było, że z trudem zanurzały się w lodowatej wodzie i przedzierały przez śnieg, ale klan musiał coś jeść. Polowanie i patrolowanie granic było obowiązkiem wojowników. Jeśli chcieli zjeść kolację, musieli teraz zmierzyć się z zimnem. Czereśniowy Pocałunek miała szczęście — nie wybrano jej na poranny patrol. Mimo to wstała razem z innymi wojownikami. Skulona na posłaniu, w milczeniu wpatrywała się w ścianę roślin. Trzymała ciepło pod futrem, ale wiedziała, że wystarczy jeden ruch, by je utracić. Miała gęstą, długą sierść, która chroniła ją przed zimnem… prawie na całym ciele. Jej łapy pokrywał jedynie krótki meszek, przez co były bardziej narażone na odmrożenia. W końcu podniosła się na długie nogi i wygramoliła z legowiska. Poczuła suchość w pysku, a do tego miała wrażenie, że coś uczepiło się jej lewego oka. Pieczenie i niewyraźne widzenie zrzuciła na źle przespaną noc i kurz. Jednak gdy stanęła nad wodą i spojrzała na swoje odbicie, zamarła. Jej oko było opuchnięte i zaczerwienione, a coś zdawało się z niego wyciekać. Pragnienie zeszło na dalszy plan. Wojowniczka natychmiast ruszyła do legowiska medyków. Zwolniła kroku i rozejrzała się po wnętrzu. Szybko dostrzegła czarno-białą kotkę, która zerknęła w jej stronę. Różana Woń poruszyła wąsami i podeszła bliżej, przyglądając się jej oczom.
— Usiądź sobie na posłaniu — mruknęła, po czym zawróciła do magazynu ziół. Czereśniowy Pocałunek nie raz zastanawiała się, jak to by było, gdyby została medyczką. Cóż, na pewno nie byłoby to możliwe — w końcu nie była księżniczką. Na samą myśl o rodzie królewskim i, jej zdaniem, głupich zasadach w Klanie Nocy, wbiła pazury w mech. Różana Woń szybko wróciła, niosąc roślinę o żółtych kwiatach i słabym, ale przyjemnym zapachu. Przeżuła ją na papkę, po czym wskazała łapą, by Czereśniowy Pocałunek zamknęła oczy. Kotka posłusznie to zrobiła, a po chwili poczuła chłodną maź na powiekach. Mimowolnie się skrzywiła, dreszcz przebiegł jej po grzbiecie.
— Poleżysz tu teraz jakiś czas. Oprzyj wygodnie głowę i staraj się jej nie ruszać, żeby maść nie spadła. To pomoże na infekcję oka — wyjaśniła medyczka, po czym szybko wróciła do swoich spraw. Czereśniowy Pocałunek westchnęła cicho i dostosowała się do polecenia. Na początku było jej żal, że spędzi cały dzień w legowisku. Jednak szybko dostrzegła w tym plusy. Pierwszy był oczywisty — na dworze panował mróz, a ona, podobnie jak reszta kotów, wcale nie miała ochoty wychodzić na polowanie. Drugi natomiast okazał się jeszcze lepszy: mogła wreszcie porządnie się wyspać i zregenerować siły na kolejny dzień.
Wyleczeni: Czereśniowy Pocałunek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz