*przed nastaniem wiosny*
Śnieżny poranek nie należał do przyjemnych, od rana brodził w śniegu, a jak na złość jego futro zbierało grube puchate kule. Jego mentor zdawał się oprzytomnieć wraz z nadejściem zimowych nocy i nagle próbował go zmusić do jak najszybszych postępów w jak najkrótszym czasie. Topola był wykończony. Żył tylko by pracować i spać. Nieudolne próby śledzenia lisich tropów śniły się mu po nocach. Jego porażka w tej dziedzinie nie była winą słabego węchu. Wręcz przeciwnie. Topola instynktownie unikał tego zapachu jak ognia, zgodnie z tym co podpowiadała mu natura. Tęsknił za spokojnymi wędrówkami po wrzosowiskach. Delikatnym aromacie kwiatów. Polanie ozdobione fiolecie. I tym płomiennym futrze. Niczym znikające za horyzontem słońce.Od dawna już nie widział rudej kotki.
— Rusz dupe i właź na to drzewo. — jęk mentora dotarł do jego uszu.
Zacisnął pazury na pniu, próbując przypomnieć sobie lekcje łysej kotki. Więcej zawdzięczał jej niż tej marudnej kupie futra. Z każdym treningiem. Z każdym dniem. Frustracja i zmęczenie na mentora w nim wzrastało. Dawny lęk powoli przeobraził się w niechęć aż stał się pogardą. Zachowanie Cierń stało się w tym wszystkim o wiele jaśniejsze. Już nie dziwił się łysej. Jedynie bardziej jej współczuł.
— Ogłuchłeś?!
Poczuł coś ostrego na grzbiecie. Uderzył go. Nie schował pazurów. Topola pisnął. Skrzywił się, czując nieprzyjemne pulsowanie w uderzonym miejscu. Futro mimowolnie się napuszyło. Bał jednak się zmierzyć ze spojrzeniem mentora.
— Właź. Na. Drzewo. — wycedził kocur.
Uczeń machnął zirytowany ogonem.
W końcu wykonał rozkaz.
W końcu wykonał rozkaz.
* * *
Widział płonący gniew. Jego oczy zwęziły się. Niczym wąż mierzył go czujnym spojrzeniem. Gotowy do ataku. Nie opanował się. Nie był wstanie. Wstyd i urazana przejęły nad nim kontrole.
— Ty...! Niewdzięczny bachor! Wronia strawa! Myślisz, że jak twoja matka jest zastępcą to wszystko ujdzie ci na sucho? Że mamusia zawsze wyciągnie cię z tarapatów? Żenujące... Wszyscy nad tobą skaczą jak na kocięciem. Małym bezradny kocięciem. — syknął, spluwając na niego.
Najeżone futro zdawało przekuwać powietrze. Mimo panującego mrozu powietrze było takie gorące. Duszące. Coś go przygniatało do ziemi. Miażdżyło. Chuda łapa mentora wpychała jego pysk w zimny śnieg. Lodowaty puch szczypał go w nos.
— Przepraszam... — miauknął przestraszony.
Usłyszał syk pogardy. Kolejny atak został mu wymierzony.
— Potrafisz tylko przepraszać.
Skulił się w swojej bezradności, czując jak frustracja mentora jedynie urasta nad jego biernością. Czuł przeszywający ból rozchodzący się po jego ciele. Zęby zacisnęły się na jego ciele. Ostre. Przebiły miękkie tkanki. Czerwona lepka maź splamiła jego futro. Płakał coraz głośniej. Nikt go jednak nie przybył uratować.
— Nawet łysy szczur zdał test na wojownika. Nie zasługiwałeś by nosić te odznaczenie. — usłyszał lodowaty głos mentora. — Już od samego początku na nic co masz nie zasługiwałeś...
Ciężar ustąpił. Coś upadło obok jego łap. Oszołomiony otworzył oczy. Zaraz tego pożałował. Zaniósł się jeszcze głośniejszym płaczem. Nie wiedział co innego mógł poczynić w tej sytuacji.
* * *
Doczekał się. Został mianowany. Daglezjowa Igła mianowała go. Doceniła. Uznała za godnego tego brzemia. Zaciskał łzy w ślepiach, słysząc słowa przysięgi.
Tak wiele poświęcił by stać się godnym.
Relacje z siostrą, z rodzina, wiele nieprzespanych nocy, beztroskość z dzieciństwa, całe polany nerwów, kawałek ucha. W tym wszystkim nawet nie zauważył jak wiele z siebie utracił. Jak wiele barw straciło jego życie. Ile ponurych i szarych odcieni przybrało na mierze. Myślał, że gdy już zostanie wojownikiem będzie szczęśliwy. Uparcie do tego dążył. Próbował dogonić siostrę, swoją rodzinę, nie zawieść chociaż Cierń. Aż stał się cieniem samego siebie. Sylwetką przemykającą się po kątach obozowiska. Zapomniał na czym polegały rozmowy. Bezsensowne wymiany zdań o napotkanych na swojej drodze wydarzeniach. Wszystko zdawało się teraz nijakie, pozbawione sensu.
W tym on. Nie miał już żadnego celu.
W tym on. Nie miał już żadnego celu.
umiejętności:
chodzenie po drzewach
tropienie lisów
[ilość słów 500]
[przyznano 10% + 5% + 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz