- Witaj Sówko – usłyszała nagle znajomy głos Kaczki. Bura kotka podeszła do zastępczyni, lekko się o nią ocierając.
- Cześć Kaczko – przywitała się Sówka – Chcesz może wybrać się dziś ze mną na spacer? Dawno nigdzie nie wychodziłyśmy – zaproponowała czekoladowa. Widziała, że przyda jej się taki spacer. Z resztą i jej i Kaczce przydałby się chwilowy odpoczynek, a wspólne spędzenie czasu brzmiało najlepiej z opcji – Mogłybyśmy pójść w stronę Upadłej Gwiazdy – oznajmiła, a na pysku wojowniczki pojawił się uśmiech.
- Oczywiście, ale pod warunkiem, że dasz mi coś zjeść przed. Będę po patrolu.
- Oczywiście, oczywiście. Zawsze można zabrać mysz ze sobą, albo złapać po drodze. Ja mogę dla ciebie upolować! – obiecała zastępczyni, na co Kaczka posłała jej swój rozbawiony wzrok.
- Ty? – powtórzyła, starając się opanować śmiech – Ma się to skończyć jak ostatnio gdy próbowałaś specjalnie dla nas polować? Jak wpadłaś do jakiejś dziury? – zaśmiała się bura, a Sówka gwałtownie wstała na łapy, chcąc się bronić.
- To wcale nie tak! A przy okazji to było dawno, nie ma znaczenia. Gardzisz posiłkiem ode mnie? – zaśmiała się i po chwili obie kotki rozbawione opuściły legowisko, wiedząc, że muszą już zabrać się za obowiązki.
***
Siedziała gdzieś z boku, słuchając wszystkiego, co działo się dookoła. Zaraz miał wrócić patrol, a wraz z nim Kaczka. Sówka już nie mogła się doczekać spaceru. Chciała odciągnąć myśli, a wiedziała, że taki spacer, jeszcze z tak ważną osobą, na pewno pomoże. Zamknęła na chwilę oczy i westchnęła. Dlaczego ten czas się tak dłużył jak się na coś czekało? Wtedy usłyszała jakieś gwałtowne poruszenie. Otworzyła oczy i zobaczyła większą ilość kotów, powoli zbierających się przy wejściu do obozu. Czekoladowa przechyliła lekko głowę i ruszyła w stronę tłumu. Słyszała coraz więcej szeptów, kątem oka zauważała u niektórych łzy. To wszystko wyglądało tak dziwnie. Wtedy jej oczom ukazał się ten widok. Zatrzymała się, wlepiając swój wzrok w znajdujące się przed nią dwa ciała. Jedno jej wujka, zastępcy Owocowego Lasu, Lśniącej Tęczy, drugie samej przywódczyni, Daglezjowej Igły. Nie wiedziała, co powiedzieć. Nie umiała zareagować. Jak to w ogóle było możliwe? Dwóch tak ważnych przedstawicieli Owocowego Lasu leżało przed nią już bez życia. Wiele pytań pojawiało się w jej głowie. Kto to zrobił? Dlaczego? Jest to w jakiś sposób powiązane z ostatnimi wydarzeniami, które miały miejsce w społeczności? Chyba nikt nie znał odpowiedzi na to pytanie, ponieważ gdy tylko czekoladowa odnalazła pośród tłumu wzrok Kaczki, która brała udział w patrolu, coś jakby pękło. Nikt nie wiedział. Po jej policzku zaczęła spływać łza, którą jednak szybko wytarła. Może i nie znała tak dobrze Daglezjowej Igły i mało czasu spędzała z wujkiem, ale jednak ich znała. I przez ostatnie księżyce to z nimi się widziała częściej. Dlaczego to wszystko tak się potoczyło.
- Sówko – odezwał się nagle inny członek patrolu, a była to Kosodrzewina – Znaleźliśmy ich na Cmentarzu Potworów, już martwych. Zapachy nie wskazują na niczyj atak – wyjaśniła cicho, a czekoladowa przeniosła na nią swój wzrok.
- To jak to się mogło stać? Walczyli między sobą czy co? – zapytała, nie mogąc już w pełni panować nad swoją maską. Kosodrzewina nie odezwała się już, co dawało jasny sygnał – Znaleźliście tam coś jeszcze? – zapytała, starając się uspokoić.
- Nie – oznajmiła i wycofała się do reszty, zostawiając Sówkę samą ze swoimi myślami.
***
Pogrzeb dwójki zmarłych został zrobiony niedługo po ogłoszeniu tej informacji wśród reszty społeczności. Cała ceremonia wyglądała tak, jakby się tylko ciągnęła. To wszystko trwało za długo, a przynajmniej w oczach Sówki, która dalej nie wiedziała, co myśleć. To wszystko już było dla niej za dużo. Czuła się dziwnie z całym tym faktem. Zastanawiała się, dlaczego zginęli. W końcu musiało być jakieś sensowne rozwiązanie! Jednak czekoladowa dalej nie potrafiła go znaleźć. Wyglądało na to, że zmarli zabrali te informacje ze sobą do grobu. Do grobu, do którego żadne z nich nie powinno trafić, a przynajmniej nie tak.
- Sówko? Możemy porozmawiać? – usłyszała nagle znajomy głos Świergot. Szamanka z bladym uśmiechem podeszła do czekoladowej.
- Oczywiście – zgodziła się Sówka i odwróciła w stronę szamanki. Po chwili obie kotki wyszły z obozu, udając się wgłąb terenów Owocniaków. Mijały zielone drzewa i krzewy. Po jakimś czasie drzewa zaczęły się zmieniać, a obie kotki znalazły się w Owocowym Lasku. Zajęły miejsca pod jednym z drzew owocowych, a Świergot zaczęła swoją wypowiedź.
- Tak jak już wiadomo, Wszechmatka zabrała kolejne koty... – zaczęła powoli, a Sówka lekko się spięła – ...a były one bardzo ważnymi członkami społeczności. Sówko, byłaś zastępcą Daglezjowej Igły wraz ze Lśniącą Tęczą. Teraz, po tym zdarzeniu to ty musisz przejąć obowiązki Daglezjowej Igły – oznajmiła szamanka, a Sówka otworzyła nieco szerzej oczy. Jasne, pamiętała o swoim stanowisku, ale nie spodziewała się, że to wszystko pójdzie tak szybko. Przecież nie miała o niczym pojęcia! Jak miała zacząć nagle przewodzić ich społecznością? – Musisz wybrać swoich zastępców.
- Świergot, ja nie jestem gotowa. Jak mam zostać liderką? Nie jestem doświadczona, nie sądziłam, że to wszystko stanie się tak nagle...
- Nikt tak nie sądził Sówko i naprawdę wszyscy jesteśmy teraz w żałobie, ale mimo to wierzę, że ci się uda. Jesteś naprawdę dobrą, rozgarniętą kotką. Daglezjowa Igła podjęła dobrą decyzję, wybierając ciebie. Masz potencjał i jesteś w stanie podołać zadaniu – urwała na chwilę – To wszystko jest trudne i nowe, jednak wszyscy w ciebie wierzymy. Pamiętaj, że w razie czego zawsze możesz podejść do mnie z czym tylko zechcesz – zakończyła i położyła ogon na barku młodszej kotki, która dalej była przejęta całą sprawą. Mimo to uśmiech wstąpił na jej pysk, słysząc słowa wsparcia od liliowej szamanki.
- Naprawdę bardzo ci dziękuję Świergot – powiedziała wdzięczna i posłała liliowej szczery uśmiech.
***
Przez kilka kolejnych dni Sówka intensywnie myślała nad swoim wyborem. Nigdy nie zastanawiała się, który kot nadawałby się na zastępcę, ba, nigdy nie myślała, że to wszystko spadnie na nią tak nagle. Jasne, była świadoma swojej pozycji, tego, co ją czeka, ale przed nią zawsze był Lśniąca Tęcza. Gdyby wujek żył, to on przejąłby obowiązki Daglezji, nie ona. Dlatego nie myślała o tym, jednak teraz widziała, że mogła spędzić nad tym choć chwilę wcześniej. Wybór zastępców okazał się trudniejszy niż sądziła na początku, a na dodatek stres z godziny na godzinę był tylko coraz większy. Czuła się, jakby ktoś wyrzucił ją na głęboką wodę i kazał się nie utopić. A Sówka, bojąca się wody, nie wiedziała, jak zareagować. To wszystko powoli ją przygniatało. Przedtem wierzyła w siebie, potrafiła jakoś ruszyć, teraz jednak nie umiała. Bała się tej wielkiej zmiany, jaka ją czekała. A w dodatku te szepty innych. Słyszała je. Dlaczego w Owocowym Lesie koty nie mogły trzymać się własnego nosa? Westchnęła cicho, zamykając na chwilę oczy. To wszystko było trudne. I może ktoś by powiedział coś innego, jednak to właśnie czuła Sówka, na którą to wszystko nagle się zwaliło.
Poczuła jak ktoś lekko się o nią ociera. Otworzyła oczy i spojrzała na Kaczkę, która nagle pojawiła się obok.
- Jak się czujesz? – zapytała bura, a Sówka zastanowiła się chwilę.
- Jestem zmęczona – odparła – Nie wiem kogo wybrać, to wszystko jest coraz trudniejsze – mruknęła cicho.
- A masz już jakieś pomysły?
- Myślałam nad Gruszką, Mirabelką, Kosodrzewiną, Pieczarką i Leszczyną. Według mnie każda z nich może się nadać, teraz tylko które dwie – oznajmiła i poraz kolejny westchnęła. Kaczka zamilkła na chwilę.
- Zrób co czujesz za słuszne. Zawsze możesz też wymienić dobre i złe strony każdej z kandydatek – zaproponowała – Na przykład Leszczyna. Jest rozgarnięta, ale strasznie podejrzliwa i z nią mogłoby być trudno przez ten fakt – zaśmiała się cicho, a Sówka kiwnęła lekko głową. W pewnym sensie Kaczka miała rację. Dawna mentorka burej była strasznie podejrzliwa, co nie zawsze mogło skończyć się najlepiej.
- Gruszka mogłaby się spisać. Już wcześniej wiele myślało, że to ją wybierze Daglezjowa Igła. Może i jest ostra, ale da się z nią dogadać, umie też uciszyć. Powinna się nadać na to stanowisko – mruknęła zamyślona Sówka – Mirabelka też mogłaby się nadawać... Jest dobrą zwiadowczynią, ale nie jestem pewna, czy wyszkoliła już jakiegoś ucznia przed Mrozem – zauważyła, a siedząca obok wojowniczka kiwnęła głową – Pieczarka jest czuła i spokojna. Szybko wyszkoliła też Jeżynkę. A Kosodrzewina wygląda na lojalną...
- Możesz też z nimi pogadać – powiedziała Kaczka, a jej partnerka kiwnęła głową.
- Dobry pomysł! Mogę zacząć od Pieczarki! Widziałaś ją gdzieś? – zapytała.
- Chyba u medyka – wskazała bura, a czekoladowa z uśmiechem ruszyła w tamtą stronę. Powoli weszła do legowiska, czując znajomy zapach ziół. Jak ona rzadko tu przychodziła. Gdy tylko znalazła się w środku, przywitała się z przebywającą tam Świergot i rozejrzała się. W legowisku, nie licząc Świergot, było jeszcze sporo kotów, jak na tak dobrą porę roku. Ambrowiec, Przepiórka, nawet jej córka, co lekko zaniepokoiło Sówkę. "Gdy tylko to wszystko ogarnę przyjdę sprawdzić jak się czuje!" – postanowiła i w końcu skierowała się w stronę siedzącej na jednym z legowisk białej kotki.
- Witaj Pieczarko – przywitała się i usiadła obok siostry Czernidłaka.
***
To był ten dzień. Sówka niepewnie wdrapała się na drzewo, z którego zawsze przemawiali liderzy. Mimo lęku, starała się dalej mieć na pysku uśmiech, jak zawsze. Przełknęła głośniej ślinę i w końcu zwołała swoje pierwsze zebranie. Koty powoli zaczęły się schodzić, a czekoladowa obserwowała je z niepokojem. Wzrokiem znalazła w tłumie swoich kandydatów, a następnie partnerkę i dzieci. Wzięła głębszy oddech i zamknęła na chwilę oczy.
- Owocowy Lesie. Jak wszyscy dobrze wiemy, w ostatnim czasie musieliśmy pożegnać dwóch kolejnych członków naszej społeczności. Samą liderkę, Daglezjową Igłę, oraz jej zastępcę, Lśniącą Tęczę. Cała ta sytuacja była... – urwała na chwilę, zawieszając się – ...trudna – dokończyła i spojrzała na zebranych. – Wszyscy jesteśmy pogrążeni w żałobie, ale mimo to trzeba iść dalej. Byłam zastępcą Daglezjowej Igły zaraz po Lśniącej Tęczy, dlatego to ja przejmę jej obowiązki – znów urwała i wzięła głębszy oddech. Czuła jak ogarnia ją lekki strach przed tym wszystkim. Stres. Ale mimo to musiała iść dalej – Muszę też wyznaczyć dwóch zastępców, którzy będą razem ze mną i Świergot opiekować się naszą społecznością – powiedziała, co wywołało szum wśród zebranych kotów. – Nowymi zastępcami chciałabym ogłosić Gruszkę i Pieczarkę – ogłosiła w końcu, tym samym wywołując tylko większą ilość szeptów. – Obie te kotki wykazały się lojalnością oraz swoimi umiejętnościami, których mogą dobrze użyć, znajdując się właśnie na tym stanowisku. Dlatego od dziś będą one pełnić właśnie tę funkcję – powiedziała i spojrzała na dwie kotki, które powoli wyłoniły się z tłumu. – Pieczarko, Gruszko, mam nadzieję, że pomożecie mi rozwinąć naszą społeczność – zwróciła się do swoich zastępców.
Wyleczeni: Pieczarka, Jeżyna, Przepiórka, Ambrowiec
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz