Pietruszkowa Łapa obserwowała z czułością dwie małe kulki, które sprzeczały się między sobą. W jej oczach migotała miłość. Chciałaby kociaki pozostały niewinne i radosne na zawsze. Wiedziała jednak, że to niemożliwe. Kiedyś dorosną i odkryją, że życie nie zawsze jest tak kolorowe. Ale teraz? Teraz powinny cieszyć się każdą chwilą.
Widząc, że Gąsieniczek do nich dołącza, uśmiechnęła się szeroko.
– No to liczę! – miauknęła wesoło, po czym położyła się na ziemi, zakrywając oczy łapami. – Jeden, dwa, trzy...
Podczas gdy Pietruszkowa Łapa liczyła, Strzępka i jej brat szybko zaczęli rozglądać się za kryjówkami. Strzępka najpierw pobiegła w kierunku swojej matki, ale szybko zmieniła zdanie, uznając to za zbyt oczywisty wybór. Schowała się za jednym z legowisk. Gąsieniczek natomiast wpadł na inny pomysł – pognał do rogu żłobka i ukrył się pod mchem.
Jak Pietruszkowa Łapa o tym wiedziała? Jej wrażliwy nos i czujne uszy wyłapywały każdy krok młodych. Nie musiała nawet otwierać oczu, by wiedzieć, gdzie się ukryli.
– I uwaga, szukam! – zawołała głośniej, wstając na cztery łapy.
Zaczęła się rozglądać, udając, że nie ma pojęcia, gdzie są. Chodziła po żłobku, zerkając w różne kąty, unosząc puste legowiska i zaglądając tam, gdzie wiedziała, że kociaków nie ma. Melodyjny Trel, obserwująca scenę z boku, co jakiś czas cicho chichotała. Była wyraźnie dumna ze swoich maluchów.
W końcu Pietruszkowa Łapa skierowała się w stronę kryjówek kociąt. Stanęła tuż przy Strzępce, rozglądając się dookoła, jakby jej nie zauważyła. Wzruszyła ramionami i ruszyła dalej. Podobnie zachowała się przy kryjówce Gąsieniczka, przechodząc obok niego bez chwili zawahania.
Wreszcie zatrzymała się na środku żłobka, westchnęła głośno i opadła na ziemię.
– Nigdy was nie znajdę... – miauknęła z udawanym załamaniem w głosie. – Poddaję się! – dodała, kładąc się na plecach i zakrywając pyszczek łapami.
Nie musiała długo czekać. Usłyszała tupot łapek, a zaraz potem poczuła, jak dwa kocięta rzucają się na nią. Gąsieniczek wskoczył na jej brzuch, a Strzępka wylądowała na jej pyszczku. Oba młode wybuchnęły głośnym śmiechem.
– Tu jesteśmy! – krzyknęły radośnie.
Pietruszkowa Łapa opuściła łapy i zaśmiała się razem z nimi.
– Właśnie widzę! Dobrze się schowaliście! – pochwaliła kociaki, próbując się podnieść.
Jednak maluchy uparcie nie chciały jej puścić. Gąsieniczek, w większości biały kocurek, siedział jej na brzuchu, skutecznie ją unieruchamiając.
– W coś jeszcze chcecie się pobawić? – zapytała, czując lekkie zmęczenie, ale też wielką radość z czasu spędzonego z maluchami.
<Strzępko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz