Z każdym wschodem słońca jej ślub zbliżał się coraz bardziej. Myśl o tym, że znajdzie się z Kolcolistnym Kwieciem na świetlikowej wyspie, rozgrzewała jej serce. Wreszcie jej związek stanie się zapieczętowany, a jej ukochany dołączy do królewskiego rodu. Na zawsze razem, nawet w pustce. Tak sobie wyobrażała ich życie po śmierci. Nawet jeśli dostanie się do gwiezdnego klanu, czego nie chciała, to u jej boku powinien zawsze znajdować się jej partner. Gdy Srocza Gwiazda odda Gęsi władzę, to ta będzie rządzić wraz z ukochanym, a przynajmniej taki miała plan. Ostatnie kilka dni były przepełnione rozmowami z kocurem. Kogo zaprosić na ślub? Kiedy go zorganizować? To były tylko dwa z wielu pytań, jakie musieli sobie zadać. Kilka razy nawet się pokłócili, jednak udało im się ostatecznie ustalić listę gości. Na samej górze znajdowała się liderka klanu wraz z medykiem. Pod nimi znalazł się brat Kolcolistka, Sumowa Płetwa, a obok niego dwie żyjące siostry Gęsi. Z początku nie była przekonana czy dobrym pomysłem jest zaproszenie wiecznej karmicielki na ich ceremonię, jednak niebieski kocur przekonał ją do próby odbudowy relacji. Zaraz pod nimi znajdowali się Pchli Nos, Mżący Przelot i Nimfie Zwierciadło, a na samym końcu był ktoś, o kogo zaproszenie kłóciła się zastępczyni. Nie chciała jej tam, nie pasowała tam. Za każdym razem, gdy ją widziała, przypominała się jej Wirująca Lotka. Gdy widziała którąkolwiek kocicę z trójki jej pociech, coś skręcało ją w środku. Nie chciała, aby Mandarynkowe Pióro popsuła całe wydarzenie. To był jej czas, jej chwila, a nie karmicielki. Ostatecznie postanowiła zaprosić ją z myślą, że nie pojawi się ona na ich ślubie. Przecież miała kocięta do pilnowania, a Kotewka nie będzie mogła ją zastąpić, bo będzie na ów wydarzeniu. Tylko taka wersja wydarzeń jej pasowała i na taką się zgodziła zastępczyni.
Jej wzrok uniósł się ku niebu, gdy dochodziła do Brzozowego Zagajnika. Niedaleko niej znajdowała się Spieniony Nurt, z którą wyszła na polowanie, gdy słońce dopiero wdrapywało się na niebo. Udały się w to miejsce, gdyż tu ostatnio jej łowy miały największe powodzenie. Może i w tym miejscu ostatnio spotkała lisy, które zakończyły życie trójki kotów, jednak tym razem nic złego się tu nie stanie. Chodziła tu nie raz i dalej wracała cała ze zwierzyną w pysku. Nawet jeśli wszystko jej mówiło, że nie jest to bezpieczne miejsce, to musiała przeć do przodu, jak to robiła zawsze. Na tym polegało życie. Nie mogła pokazać swych słabości, nie tak ją wychowała Makowe Pole. Była stworzona do czegoś większego. Przecież była księżniczką, zastępczynią i przyszłą przywódczynią Klanu Nocy. Walczyła ze swoją siostrą o to miejsce i je wygrała, więc nie mogła go stracić. Nie po to zaryzykowała wszystko, zgadzając się na ten beznadziejny miot z przywódczynią Klanu Wilka. Widziała, jak przed nią leży martwa Łabędź, nawet niezdolna wziąć pierwszego oddechu. Oddała Muszelkę, chociaż jej serce się rozdarło w momencie, w którym wręczyła Wieczornej Gwieździe jej kocię. Róża dorosła, stając się medyczką klanu. Była z niej dumna, jednak czy dawała o tym wystarczająco znać? Niby ich relacja nie była za najlepsza, jednak to dalej była jej córka. Tak samo, jak Nimfie Zwierciadło, którą wychowała od kocięcia i wyszkoliła na wojowniczkę. Chciała to samo zrobić z niebieską kotką, jednak nie miała do tego szansy. Prowadziła perfekcyjne życie. Partner, wysoka pozycja w klanie oraz odchowane kocięta. Kto nie chciałby takiego życia? Jednak na co jej to było, jeśli nie była z niego zadowolona? Wszystkie jej działania, to były działania idealnej Tuptającej Gęsi, kotki, która wpasowuje się pod wszystko, co powie jej matka. Jednak czy to na pewno była ta sama kotka, co żyła w Klanie Nocy? Na to pytanie nie potrafiła sobie odpowiedzieć. Widziała, do czego zdolne są czekoladowe koty, poczuła to na własnej skórze, gdy Topik zamordował jej córkę. To była jego wina. Gdyby tylko Strzyżykowy Promyk odebrała ten poród bez tego szkodnika u jej boku, to wszystko poszłoby inaczej. Łabędź stąpałaby po tej ziemi, pewnie została wojowniczką, jednak nic z tego nie było rzeczywistością. Czekoladowe koty, to były potwory w przebraniach, drapieżniki czekające na dobry moment do ataku, aby skrzywdzić jak najwięcej kotów. Niby takie bezsilne, a atakowały w najgorsze możliwe miejsca. Płotka zaatakowała ją najbardziej, zabierając jej kuzynkę i uciekając jak tchórz. Nikt się nie postawił. Nikt z nich nie walczył o lepsze życie, przypieczętowując tylko swój los. Słyszała dużo o sobie, jednak wiele rzeczy z tego nie było prawdą. Nie ceniła kotki nad kocurami, jak robiła to jej mentorka, nawet mogła przyznać, że robiła rzecz odwrotną. Kocury nie dawały jej następnych wymagań do spełnienia, nie przypominały o jej błędach. Kolcolistne Kwiecie był u jej boku, od kiedy tylko pamiętała i nie zawiódł jej ani razu. Zawsze mogła liczyć na futro, w którym mogła płakać, a sama oferowała to samo. Byli stworzeni do siebie i mimo, iż na początku próbowała sobie wmówić, że tylko kotki są dla niej, to wyszło, jak wyszło. Tylko jemu mogła ufać, reszta kotów nie rozumiała niczego, obserwując jej zachowanie oraz słowa i na tej podstawie formując zdanie o niej. Wiedziała, że nie jest lubiana w Klanie Nocy. Dużo kotów miało negatywne zdanie o niej, a nawet uważało ją za agresywną, chociaż do końca nie wiedziała dlaczego. Nie skrzywdziła nikogo, przynajmniej nie fizycznie, a nawet stroniła od walki. Jej słowa wystarczyły, aby zniszczyć drugiego kota. Tylko Wirująca Lotka umiała je znieść, rzucając w jej stronę podobne ataki. Czemu musiała odejść? Dlaczego gwiazdy na niebie zadecydowały, że zabiorą z tej ziemi jej siostrę? Ona by ją zrozumiała, sama walczyła o to samo co Gęś, więc czemu musieli ją usunąć, tym samym zostawiając jej kocięta. Miała je przygarnąć? Jeszcze tylko tego jej w życiu brakowało, aby opiekować się bandą kociaków. Przypominały jej tylko o Wir, co się jej nie podobało. Poza tym były dziwne. Płotka uciekła, Alga zaatakowała ją, jak kociak słyszący kilka niemiłych słów, Zimorodek poszła na medyka, próbując naśladować jej córkę, a Mandarynka była po prostu dziwna. Coś jej w niej nie pasowało. Chciała się jej zbyt bardzo przypodobać, jakby chciała wpłynąć na jej wybór, co nie podobało jej się. Szukała akceptacji? Dostała ją przecież od samej przywódczyni. Czemu zdanie Gęsi miało się liczyć bardziej? Nigdy się nie liczyło, więc czemu miała nastąpić zmiana? Nie była przywódczynią, dopiero miała nią być. Wszystkim zarządzała Srocza Gwiazda, co czasem ją przerażało. Kocica mogła strącić jej z aktualnej pozycji, jeśli chciała. Nawet jeśli wiedziała, że tak się nie stanie, przecież była jej rodzoną córką, to strach pozostawał. Całkowita kontrola starszej kocicy nad jej życiem paraliżowała ją. Całe swe życie poświęciła, aby przejąć kontrolę nad swym marnym losem, a teraz mogło być jej to odebrane, jeśli zajdzie taka potrzeba.
Jej uszy drgnęły, gdy usłyszała cichy szelest. Nie była tu sama i po zapachu, który docierał do niej, nie była przy niej liliowa wojowniczka. Stanęła. Ktokolwiek to był, nie był tu mile widziany i miała to zamiar udowodnić najpierw słowami, a później czynami. Dwie kocie sylwetki ukazały jej się między drzewami, a ich wzrok wbity prosto w nią. Miała złe przeczucie odnośnie tej dwójki i mimo iż łapy mówiły jej, aby uciekać, ta stała nie drgając nawet o wąs.
- A co to za zagubiona kotka? - odezwał się jeden z nieznajomych, powodując, że futro kocicy zjeżyło się. - Nie potrzebujesz może pomocy, aby opuścić ten okropny teren? Znam prosty sposób, aby pozbyć się wszystkich twych problemów.
- Opuśćcie teren Klanu Nocy, nim będę zmuszona was osobiście wyprowadzić. - Syknęła kocica, a jej wzrok przeskakiwał z jednego kota na drugiego i z powrotem.
- Teren Klanu Nocy? Co to za kłamstwa? A co tu robimy? Otóż kochana, ktoś chce Cię zobaczyć martwą - odpowiedział nieznajomy, co już przekroczyło pewną granicę. Weszli oni na teren Klanu Nocy i jeszcze powiedzieli jej, że są tu po to, aby zakończyć jej życie. Jeśli słowa Gęsi nie zadziałały, to musiała przejść do czynów. Nieznajomy miał zamiar kontynuować swoją bezsensowną gadkę, jednak zastępczyni rzuciła się na niego z pazurami. Nie miała chęci marnować czas, a tym bardziej doprowadzić, żeby jego słowa się spełniły. Dwójka samotników nie zakończy jej marnego życia. Tym kotem może być tylko ona. Ona miała kontrolę nad wszystkim i nie straci jej ponownie. Pazury czarnej kocicy wbiły się w bark kota, który teraz leżał pod nią, a jej kły zacisnęły się na jego krtani, tworząc większą ranę w ów miejscu, z którego wypłynęła szkarłatna substancja. Ostry smak krwi dotarł na jej język. Nie tak wyobrażała sobie polowanie z siostrą. Nie miała na swej drodze spotkać tej dwójki. Ostry ból uderzył ją nagle, a sama została odepchnięta od samotnika, wyrywając kawałek jego szyi. Okazało się, że jego kolega nie siedział bezczynnie, patrząc, jak Tuptająca Gęś kończy jego życie. Wypluła ona zakrwawiony kawałek kota, gdy ujrzała, że drugi samotnik rzuca się na nią, wywalając ją na ziemię i tworząc na jej szyi ranę. Nie mogła tu zginąć. Jej historia nie zakończy się w tym momencie. Miała przecież zostać przywódczynią, była tak blisko swego celu. Nie mogła się teraz poddać. Udało jej się strącić kocura z siebie, gdy ten skupił swą uwagę na ranie zadanej mu przez kotkę. Długo jej nie zajęło, aby znaleźć się blisko samotnika i wbić ponownie swoje kły w nieznajomego kończąc jego żywot. Obrazek przed jej oczami to nie było coś, co spodziewała się zobaczyć dzisiejszego poranka. Przynajmniej stała żywa, w przeciwieństwie do dwóch pozostałych kotów, mimo kilku głębokich ran, jakie udało jej się zdobyć. Odwróciła się, gdy usłyszała czyjeś kroki, aby po chwili zobaczyć jej liliową siostrę. Szkoda, że nie udało jej się przybyć tu wcześniej, może zapobiegłaby tej potyczce.
- Tuptająca Gęsi! - Głos Spienionego Nurtu uderzył jej uszy. - Co tu się stało? Nie wyglądasz ani trochę dobrze.
- Czuję się dobrze, nie masz co panikować - odpowiedziała, chociaż czuła się wręcz odwrotnie. Spływająca z jej ran krew powodowała, że każdy następny oddech zdawał się coraz cięższy do wzięcia. Traciła siły i dobrze o tym wiedziała, jednak da radę dojść do obozu, a przynajmniej tak myślała. Zrobiła pierwszy krok, co nie było dobrym pomysłem, bo wraz z nim padła na ziemię. Nie była już w stanie stać na własnych łapach, a jej oddech przyśpieszył. Widziała, jak Pianka podbiega do niej, jednak jej słowa słyszała jakby przez mgłę.
Wzięła ostatni oddech, po czym zatopiła się w wiecznej ciemności. Nic na nią tam nie czekało, nikt nie czekał. Teraz pozycja zastępcy się ponownie zwolniła, a wiadomość o śmierci czarnej kotki musiała przekazać Spieniony Nurt reszcie klanu.
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Klan Burzy znów stracił lidera przez nieszczęśliwy wypadek, zabierając ze sobą dodatkową dwójkę kotów podczas ataku lisów. Przywództwo objął Króliczy Nos, któremu Piaszczysta Zamieć oddał swoje ówczesne stanowisko, na zastępcę klanu wybrana natomiast została Przepiórczy Puch. Wiele kotów przyjęło informację w trudny sposób, szczególnie Płomienny Ryk, który tamtego feralnego dnia stracił kotkę, którą uważał za matkęW Klanie Klifu
Wojna z Klanem Wilka i samotniczkami zakończyła się upokarzającą porażką. Klan Klifu stracił wielu wojowników – Miedziany Kieł, Jerzykową Werwę, Złotą Drogę oraz przywódczynię, Liściastą Gwiazdę. Nie obyło się również bez poważnych ran bitewnych, które odnieśli Źródlana Łuna, Promieniste Słońce i Jastrzębi Zew. Klan Wilka zajął teren Czarnych Gniazd i otaczającego je lasku, dołączając go do swojego terytorium. Klan Klifu z podkulonym ogonem wrócił do obozu, by pochować zmarłych, opatrzeć swoje rany i pogodzić się z gorzką świadomością zdrady – zarówno tej ze strony samotniczek, które obiecywały im sojusz, jak i członkini własnego Klanu, zabójczyni Zagubionego Obuwika i Melodyjnego Trelu, Zielonego Wzgórza. Klifiakom pozostaje czekać na decyzje ich nowego przywódcy, Judaszowcowej Gwiazdy. Kogo kocur mianuje swoim zastępcą? Co postanowi zrobić z Jagienką i Zielonym Wzgórzem, której bezpieczeństwa bez przerwy pilnuje Bożodrzewny Kaprys, gotowa rzucić się na każdego, kto podejdzie zbyt blisko?W Klanie Nocy
Ostatni czas nie okazał się zbyt łaskawy dla Nocniaków. Poza nowo odkrytymi terenami, którym wielu pozwoliły zapomnieć nieco o krwawej wojnie z samotnikami, przodkowie nie pobłogosławili ich niemalże niczym więcej. Niedługo bowiem po zakończeniu eksploracji tajemniczego obszaru, doszło do tragedii — Mątwia Łapa, jedna z księżniczek, padła ofiarą morderstwa, którego sprawcy jak na razie nie odkryto. Pośmiertnie została odznaczona za swoje zasługi, otrzymując miano Mątwiego Marzenia. Nie złagodziło to jednak bólu jej bliskich po stracie młodej kotki. Nie mieli zresztą czasu uporać się z żałobą, bo zaledwie kilka wschodów słońca po tym przykrym wydarzeniu, doszło do prawdziwej katastrofy — powodzi. Dotąd zaufany żywioł odwrócił się przeciw Klanowi Nocy, porywając ze sobą życie i zdrowie niejednego kota, jakby odbierając zapłatę za księżyce swej dobroci, którą się z nimi dzielił. Po poległych pozostały jedynie szczątki i pojedyncze pamiątki, których nie zdołały porwać fale przed obniżeniem się poziomu wód, w konsekwencji czego następnego ranka udało się trafić na wiele przykrych znalezisk. Pomimo ciężkiej, ponurej atmosfery żałoby, wpływającej na niemalże wszystkich Nocniaków, normalne życie musiało dalej toczyć się swoim naturalnym rytmem.Przeniesiono się więc do tymczasowego schronienia w lesie, gdzie uzupełniono zniszczone przez potop zapasy ziół oraz zwierzyny i zregenerowano siły. Następnie rozpoczęła się odbudowa poprzedniego obozu, która poszła dość sprawnie, dzięki ogromnemu zaangażowaniu i samozaparciu członków klanu — w pracach renowacyjnych pomagał bowiem niemalże każdy, od małego kocięcia aż po członków starszyzny. W konsekwencji tego, miejsce to podniosło się z ruin i wróciło do swojej dawnej świetności. Wciąż jednak pewne pozostałości katastrofy przypominają o niej Nocniakom, naruszając ich poczucie bezpieczeństwa. Zwłaszcza z krążącymi wśród kotów pogłoskami o tym, że powódź, która ich nawiedziła, nie była czymś przypadkowym — a zemstą rozchwianego żywiołu, mszczącego się na nich za śmierć członkini rodu. W obozie więc wciąż panuje niepokój, a nawet najmniejszy szmer sprawia, że każdy z wojowników machinalnie stroszy futro i wzmaga skupienie, obawiając się kolejnego zagrożenia.
W Klanie Wilka
Ostatnio dzieje się całkiem sporo – jedną z ważniejszych rzeczy jest konflikt z Klanem Klifu, powstały wskutek nieporozumienia. Wszystko przez samotniczkę imieniem Terpsychora, która przez swoją chęć zemsty, wywołała wojnę między dwoma przynależnościami. Nie trwała ona długo, ale z całą pewnością zostawiła w sercach przywódców dużo goryczy i niesmaku. Wszystko wskazuje na to, że następne zgromadzenie będzie bardzo nerwowe, pełne nieporozumień i negatywnych emocji. Mimo tego Klan Wilka wyszedł z tego starcia zwycięsko – odebrali Klifiakom kilka kotów, łącznie z ich przywódczynią, a także zajęli część ich terytorium w okolicy Czarnych Gniazd.Jednak w samym Klanie Wilka również pojawiły się problemy. Pewnego dnia z obozu wyszli cali i zdrowi Zabłąkany Omen i jego uczennica Kocankowa Łapa. Wrócili jednak mocno poobijani, a z zeznań złożonych przez srebrnego kocura, wynika, że to młoda szylkretka była wszystkiemu winna. Za karę została wpędzona do izolatki, gdzie spędziła kilka dni wraz ze swoją matką, która umieszczona została tam już wcześniej. Podczas jej zamknięcia, Zabłąkany Omen zmarł, lecz jego śmierć nie była bezpośrednio powiązana z atakiem uczennicy – co jednak nie powstrzymało największych plotkarzy od robienia swojego. W obozie szepczą, że Kocankowa Łapa przynosi pecha i nieszczęście. Jej drugi mentor, wybrany po srebrnym kocurze, stracił wzrok podczas wojny, co tylko podsyca te domysły. Na szczęście nie wszystko, co dzieje się w klanie jest złe. Ostatnio do ich żłobka zawitała samotniczka Barczatka, która urodziła Wilczakom córeczkę o imieniu Trop – a trzy księżyce później narodził się także Tygrysek (Oba kociaki są do adopcji!).
W Owocowym Lesie
Dla owocniaków nadszedł trudny okres. Wszystko zaczęło się od śmierci wiekowej szamanki Świergot i jej partnerki, zastępczyni Gruszki. Za nią pociągnęły się śmierci liderki, rozpacz i tęsknota, które pociągnęła za sobą najmłodszą medyczkę, by skończyć na wybuchu epidemii zielonego kaszlu. Zmarło wiele kotów, jeszcze więcej wciąż walczy z chorobą, a pora nagich drzew tylko potęguje kryzys. Jeden z patroli miał niesamowite szczęście – natrafił na grupę wędrownych uzdrowicieli. Natychmiast wyraziła ona chęć pomocy. Derwisz, Jaskier i Jeżogłówka zostali tymczasowo przyjęci w progi Owocowego Lasu. Zamieszkują Upadłą Gwiazdę i dzielą się z tubylcami ziołami, pomocą, jak i również ciekawą wiedzą.W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.MIOTY
Mioty
Miot u Samotników!
(brak wolnych miejsc!)
Miot w Klanie Burzy!
(dwa wolne miejsca!)
Miot w Klanie Klifu!
(jedno wolne miejsce!)
Miot w Owocowym Lesie!
(dwa wolne miejsca!)
01 stycznia 2025
Od Tuptającej Gęsi
[*]
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSzanuję, bardzo dobrze napisane opowiadanie
OdpowiedzUsuń