Uczennica położyła po sobie uszy. Nie miała złych zamiarów! Chciała tylko skomplementować kotkę.
— Muszę iść na trening, więc nie będę Ci już przeszkadzać – bąknęła, pusząc ogon – Miłego dnia!
Szybkim krokiem odeszła od wojowniczki, próbując znaleźć mentorkę. Akurat, kiedy czegoś potrzebowała, to jej nie było! A zawsze to biała przychodziła po nią w najbardziej niefortunnych momentach - podczas kłótni z Listkiem, bądź gdy właśnie miała wymknąc się na spacer z Topolą. Rzuciła okiem w górę na legowisko wojowników, ale tam też jej nie było. Odwróciła spojrzenie na Cierń, która nadal wbijała zielone ślipia w jej plecy. Nie chciała wyjść na kłamczuchę! To nie była jej wina, że wojowniczka była widocznie poirytowana jej towarzystwem. W końcu Pieczarka wyłoniła się z legowiska medyków, a za nią Puma.
— Pieczarko! – zawołała, podbiegając bliżej – Eee… Miałyśmy iść na trening, prawda?
Biała zmrużyła oczy ze zdezorientowaniem, a stróż u jej boku wyglądał na zmieszanego.
— To zostawię was w spokoju – miauknął, uśmiechając się lekko, po czym odwrócił głowę w stronę zwiadowczyni – Dziękuję za pomoc!
— Naprawdę? – mruknęła pod nosem mentorka – Jeju, musiałam zapomnieć. No cóż, to pójdziemy teraz?
***
— Nie dotykaj tego! – pisnęła, gdy Pieczarka przesunęła łapką po jednym z pomarańczowych liści klonu – To znaczy, proszę, bo się pokruszą…
Delikatnie zabrała przedmiot spod łap starszej, wsuwając go z powrotem między korzenie drzewa. Uważała, aby zabrana przez nią wschody słońca wcześniej obróżka Kajzerki zwróciła uwagę mentorki, toteż schowała ja bardzo głęboko i szybko zakryła dziurę kawałkiem kory.
— Nie ma tu tego, czego szukałam – mruknęła przygnębiona, spoglądając w parę zielonych oczu.
— A czego szukasz?
— Miałam tu schowane żołędzie, i teraz ich nie ma! – miauknęła poirytowana – No… Chyba tutaj?
Pieczarka parsknęła śmiechem.
— Chyba zostawiłaś je gdzieś indziej. Może są w twoim legowisku?
W krzewach za nimi rozległ się szmer. Obie kotki zaalarmowane odwróciły wzrok, jednak zza liści wynurzyła się Leszczyna wraz z resztą patrolu. Oczyma Jeżyny ukazała się Przypływ, i na nieszczęście - Cierń.
— Cześć ciociu Przypływ! – przywitała się z niebieską, uśmiechając się – Jesteście na patrolu?
— Tak, jesteśmy – odpowiedziała za nią Leszczyna – Właśnie będziemy wracać. Mam nadzieję, że nie obijacie się w treningu?
— Nie, oczywiście że nie – odparła szybko Pieczarka, rzucając uczennicy zdezorientowane spojrzenie – Ćwiczymy od rana. Tak się składa, że akurat miałyśmy kończyć. Możemy zabrać się z wami?
— Niech będzie – oznajmiła przywódczyni patrolu, i od razu ruszyła dalej.
Jeżyna podniosła się z ziemi i dogoniła grupę. Już miała powiedzieć coś mentorce, ale zauważyła, że nie ma jej obok. Starsza rozmawiała teraz z Przypływ, zostawiając burej do towarzystwa jedynie Cierń. Spojrzała z ukosa na wojowniczkę. Niosła ona w pysku ogromną wronę, której ciemne piórka osiadały na ziemi. Błyszczały kusząco - miała ochotę je zebrać.
— Jak Ci się udało ją upolować? – miauknęła nieśmiało – Jest taka ogromna…
<Cierń?>
[449 słów]
[przyznano 9%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz