Patrzyła z rozdrażnieniem, gdy zwykły znak, zwykły rozkaz powoduje rozlew krwi. Klan Burzy nie chciał się ukłonić przed nowym władcą bezdrzewnych terenów. Banda przezwyciężonych zachowywała się jak typowa, przemądrzała zgraja - dla własnego widzimisię nie poddali się i woleli haniebną śmierć niż zaakceptowanie warunków silniejszych. Poprzez skinienie czarnym ogonem najagresywniejsi wojownicy rzucili się do przodu. Dopadli starszyznę. A Szakal? Ona stała z boku. Przyzwyczaiła się jako kultystka do zabijania, ale w imię lepszego dobra, a nie bezsensownego zastraszania. Wyjątkowo nie zgadzała się z decyzją Mrocznej Gwiazdy; oni już wiedzieli bez rozrywania zwłok, że są zdolni do wszystkiego. Po co był ten dodatkowy pokaz? Dla zaspokojenia żądzy lidera? Dla wypełnienia jego psychopatii, która zgłodniała od ostatniego polowania? Złotawa nie wiedziała i wolała się dziś nie wtrącać. I tak stracili zbyt wiele członków klanu.
— S-Szakal, to on!
Jaki "on"? Odwróciła się do wysokiego i piskliwego głosu, by ujrzeć koło siebie roztrzęsiony Astrowy Migot. Wyglądał źle - jego ciałem potrząsały niemal konwulsje, a w oczach widać było tylko pustkę. Czyżby coś przegapiła? Przed walką jeszcze dzielnie pokrzykiwał na biegnących wrogów.
— Ah. — wysyczał z irytacją, gdy zauważył wymalowane zdezorientowanie w zielonych tęczówkach i podniesione brwi — Widzisz tego pomarańczowego w starszyźnie, o tu? — Wskazał szybko łapą. — Już pamiętam, to właśnie ON zabił twojego ojca, Wilczego Susa! Rozumiesz?! Krył się skurwysyn w swoim kurwidołku i myślał, że zostanie niezauważony. Pewnie by zdechł w szczęściu gdybym go nie zauważył.
Szakalowi zwęziły się źrenice. Słowa przybranego uczuciowo brata uderzyły w serce, przerywając je w pół i powodując, że powstałe fragmenty spadły wprost na dno nienawiści. A więc... kocur został odnaleziony. Miała zabójcę taty w zasięgu łapy. Mogła z nim teraz zrobić wszystko - dla rodzica, którego nigdy nie poznała.
WSZYSTKO.
Pisk i agonia wypełniły obóz. Oboje cieszyli się z nieskończonego ryku, płaczu i łez, gdy na środku ciała powstawały pierwsze przerwy w idealnej gładkości skóry. Przerażenie miotało przegranymi, lecz co z tego? Nie zrobili nic. Patrzyli biernie, jak ich towarzysz rozciąga się jak gumka, która ma swoje granice wytrzymałości. Ci sami odważni wojownicy nie ruszyli palcem, by zapobiec nieporozumieniu. W końcu śmiertelny organizm nie wytrzymał, a flaki wylały się na ziemię niczym zupka dla młodych kociąt. Gdzieś z tyłu córka Stokrotki usłyszała pisk ucznia i szloch starszego.
Po dokonanej makabrze Wilczacy odsunęli się. Zrobiła to, pomściła ojca! Nie wiedziała tylko, że Astrowy Migot właśnie sprzedał jej kłamstwo, a prawdziwy rodzic dawno zginął u Klifiaków. Cieszyła się ze zwycięstwa, które wcale nie było jej, tylko czyjeś...
Wnuczka Irgowego Nektaru spojrzała na obcą przywódczynię podejrzliwie. Bardzo... ryzykowała, podchodząc do niej. Zielone oczy padły na pobliskie krzaki; skryła się w nich i usiadła zaraz koło dowodzącej.
— Takich informacji nie mam po co ukrywać. — rzekła zgodnie z prawdą, świdrując wzrokiem na wylot — Nie martw się, może i jesteśmy inni, ale potrzebnych więźniów szanujemy, na ile jest to możliwe. Wiśniowa Iskra nigdy nie została pobita i żyje w zgodzie z Kunią Norką. Dostanie lanie tylko wtedy, gdy się sprzeciwi, a na razie tego nie zrobiła, pomimo jej wątpliwej... inteligencji. Jeszcze nigdy nie widziałam tak ślepo zapatrzonej kotki w Klan Gwiazdy, bez obrazy.
Usłyszała prychnięcie rudawej. Podana odpowiedź nie spodobała się, wyczuwała to.
— Pewnie tak sądzisz, bo jej nie znasz. W końcu nasz medyk w waszych oczach jest tylko przedmiotem, prawda? — rzuciła kąśliwie — Mam wrażenie, że zaraz wybuchnę żarem, gdy znowu usłyszę Wilczacką mowę. Kompletnie nie przypominacie klanu.
Szakal przyjrzała się wrogiej liderce. Tu nie chodziło tylko o gniew i temperaturę, która zabijała wszelkie chęci do życia. Szybko przystawiła własną łapę do jej nosa - zgodnie z jej przewidywaniami skóra była nienaturalnie sucha.
— Dostałaś gorączki, moja droga. — wymruczała — Idź do medyka, niech ci poda wrotycz marunę. Dzięki temu nie eksplodujesz, a Burzaki zachowają swoją świeżą władczynię.
Tygrysia Gwiazda z pewnością chciała ją zabić za swoją pewność siebie wymieszaną nieintencjonalnie z dozą braku szacunku. Złota zaobserwowała błyskawice, które pojawiły się w intensywnie niebieskawych oczach, ale koniec końców zbyła je poważną miną. Na przekór sytuacji ruda nie rąbnęła Szakal w pysk. Zamiast tego podeszła do Gepardziej Łapy, by spożyć polecone zioło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz