*gdy Skoczek miała 6 księżyców*
Jedynym jej zmartwieniem było… to że mogła nie zostać mianowana na ucznia wojownika. Przy ich rozmowie Grzybowa Gwiazda zdawał się obstawiać, że nie da sobie rady i powinna obrać inną drogę. Córka Piegowatej chciała jednak czegoś innego. Pragnęła zostać porządnym wojownikiem, przydatnym klanowi. Mimo, iż wiedziała, jak ważna jest praca medyków, wolała właśnie to.
Jeśli zostałaby protektorem, nie miałaby też szans na coś, czego bardzo pragnęła. Na zostanie radną. To było jej skryte marzenie. Zostanie kimś ważnym w klanie.
Kornik od rana łaził po całym żłobku. Rozpierała go energia. Świstak również, choć siostra Skoczek była bardziej opanowana od swego brata i również starała się wymyć futerko, mimo ślepoty na jedno oko, której tak się wypierała.
Teraz nie było w legowisku żadnej karmicielki. Nikt poza ojcem się nimi nie opiekował. Zając była martwa. Skoczek żałowała, iż kocica nie mogła zobaczyć mianowania Szadzi i nadania jej nowego imienia, o pięknym brzmieniu – szylkretka została nazwana Srebrną Szadzią. Klasycznie pręgowana wiedziała jednak, że Zając na pewno patrzy na nich z Klanu Gwiazdy i jest dumna ze swych dzieci, jak i z niej. Srebrna miała tylko nadzieję… że się nie zawiedzie.
Przymknęła pomarańczowe oczęta, chcąc się wyciszyć. Nie było to proste w żłobku, w którym było jej rodzeństwo, ale dała radę. Gdy Świstak spytała ją entuzjastycznie, czy chcą wyjść na zewnątrz, niebieska córka Radnego zgodziła się. Wyszli więc we trójkę, aby znaleźć się w głównej części jaskini. Od razu Skoczek poczuła na sobie i na swym rodzeństwie spojrzenia niektórych współklanowiczy. Usłyszała szepty. Wiedziała, czemu tak było. Czemu te koty, które teraz o nich cicho rozmawiały zamiast tego się do nich nie uśmiechały, nie gratulowały im. Bo cała trójka była niepełnosprawna.
A Skoczek chyba najbardziej.
Starała się być pewną siebie. Nie okazywać stresu i dyskomfortu jaki czuła z każdym spojrzeniem kotów, które widziała, że rozmawiają właśnie o ich miocie. I podzielała ich wątpliwości. Wątpliwość, że Grzyb mógł nie mianować jej, może również Kornika, na pozycję uczniów wojownika. Świstak jeszcze miała szansę – miała tylko jedno niesprawne oko i ucho, oba po przeciwnych stronach. Jej niepełnosprawność nie budziła takich kontrowersji. W końcu oba zmysły były przytłumione, nie całkowicie niesprawne. Ale mimo, iż Skoczek posiadała dwie przednie kończyny, na których była w stanie chodzić... i tak wyglądały nie za obiecująco. Były w końcu krótkie.
Nie spojrzała na nie mimo chęci. Nie miała kompleksów. Nie chciała, by to ją powstrzymało.
- Niech wszystkie koty zdolne do samodzielnego polowania zbiorą się na zebranie klanu! – usłyszała głos Grzyba. Od razu ona i jej rodzeństwo wymienili spojrzenia, wiedząc, co miało nadejść. Szybko weszli w tłum, starając się przecisnąć na przód.
Gdy tylko znaleźli się w przednim rzędzie, lider odchrząknął, by kontynuować przemowę.
- Świstak, ukończyłaś sześć księżyców. Nadszedł już czas, abyś została uczniem. Od tego dnia, aż do otrzymania imienia wojownika będziesz znana jako Świstakowa Łapa. Twoim mentorem będzie Prószący Śnieg. Mam nadzieję, że Prószący Śnieg przekaże ci całą swoją wiedzę.
Następnie kocur zwrócił się do mentora czekoladowej, który już stał obok swojej nowej uczennicy.
- Prószący Śniegu, jesteś gotowy do szkolenia własnego ucznia. Otrzymałeś od swojej mentorki, Gawroniego Skrzydła, doskonałe szkolenie i pokazałeś swoją odwagę i gotowość do obrony Klanu. Będziesz mentorem Świstakowej Łapy mam nadzieję, że przekażesz jej całą swoją wiedzę.
Świstak zetknęła się nosami ze swym mentorem. Z opisu lidera Skoczek wnioskowała, iż był to niezły kot do tego zadania oraz dobry wojownik, choć wiedziała, iż te przymioty mogły zostać powiedziane tylko by być. Zdawało jej się jednak, iż były one w miarę dopasowane do białego kota. Następny wywołany został Kornik. Jej brat bez jednej przedniej łapy. Wystąpił z tłumu, a energia tryskała z niego. Nie przejmował się spojrzeniami innych kotów, zerkaniem na jego brakującą łapę. Po prostu cieszył się tą chwilą.
- Korniku, także ukończyłeś sześć księżyców. Nadszedł już czas, abyś został uczniem. Od tego dnia, aż do otrzymania imienia wojownika będziesz znany jako Kornikowa Łapa. Twoim mentorem będzie Czaszkowa Rozpadlina. Mam nadzieję, że twa nowa mentorka przekaże ci całą swoją wiedzę. – po tych słowach zwrócił się do córki Lamparta, która właśnie wystąpiła z tłumu. – Czaszkowa Rozpadlino. Tak jak i Prószący Śnieg brałaś udział w niedawnej wojnie. Otrzymałaś od swojego mentora, Niedźwiedziej Siły doskonałe szkolenie i pokazałeś swoją zaciętość i wytrzymałość. Będziesz mentorką Kornikowej Łapy mam nadzieję, że przekażesz mu całą swoją wiedzę. Zetknęli się nosami. Skoczek przeniosła spojrzenie na Grzybową Gwiazdę.
Była ostatnia.
Teraz jej kolej.
Gdy tylko ją o to poprosił, wystąpiła z szeregu, idąc na wszystkich czterech łapach, by prezentować się lepiej.
- Skoczek. Ukończyłaś sześć księżyców, tak jak twoje rodzeństwo. Nadszedł już czas, abyś została uczniem. Od tego dnia, aż do otrzymania imienia wojownika będziesz znana jako Skacząca Łapa. Twoim mentorem będzie Śliwowa Ścieżka. Mam nadzieję, że Śliwowa Ścieżka przekaże ci całą swoją wiedzę.
Od razu skierowała spojrzenie na Śliwę. W jej oczach zalśniła radość. Miała zostać wojownikiem. Dał jej szansę. Nie miała zamiaru jej zmarnować. Nie przejęła się nawet w tamtym momencie tym, iż wiedziała, jak leniwy był syn Złotej Pręgi. Po prostu entuzjastycznie zetknęła się nosami ze znajomym kocurem, oboje posyłali sobie uśmiechy, Skoczek ten bardzo promienny i przepełniony szczęściem.
Tak. Mogła zostać wojowniczką.
Czas zapracować na swoją pozycję i pokazać wszystkim, że chcieć to móc.
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz