Słuchała uważnie słów przywódczyni, nie odzywając się przez ten cały czas ani słowem. Podtrucie Wilczaków wydawało się być dobrym sposobem i nawet satysfakcjonującym, szczególnie, że ostatnio zaczęli czuć się jak u siebie w domu. Tylko pozostawało pytanie, czy się nie zorientują? Co będzie, jeśli jako pierwsi wykonają jakiś ruch, jeśli Mroczna Gwiazda ich uprzedzi, a przecież nie był głupi, jakkolwiek by tego Róża głośno nie przyznała. Nie wiedziała co cieniowanemu siedzi w głowie i jakie ma co do nich plany, a jego relacje z Klifiakami wydawały się być… dziwne. Z resztą co się dziwić? Chłop sam był jakiś sus, jednak wracając: chciała przewidzieć każdy możliwy scenariusz. Zorientowanie się Wilczaków o podstępie, podsłuch i mimo iż przesitkowała klan próbując wyłapać czy podsłuchać rozmowy kotów i ich zamiary odnośnie Wilczaków, co z obecnym stanowiskiem wydawało się być dla niej cięższe niż powinno, to nadal tliła się w niej jakaś nieufność, z czego doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że może być to uczucie niebezpieczne. No i w głowie calico pojawiły się jeszcze dwie, konkretne myśli.
- Nie masz w planach skorzystania z propozycji Owocowego Lasu - spytała, chociaż brzmiało to bardziej jak stwierdzenie faktu.
- Wierzę w uczciwość Owocowego Lasu bardziej, niż Klanu Nocy - zaczęła - Ale po ostatnim razie wolę nie mieszać w nasze sprawy osób postronnych. Zapewne nie wszyscy z nich byliby chętni na mieszanie się w sprawy obcego klanu, a tym bardziej na oddanie za niego życia. - Róża milczała przez chwilę, nie mogąc się ze słowami przywódczyni nie zgodzić, problem jednak polegał na tym, że zawsze dobrze by było mieć jakieś wsparcie z zewnątrz w razie czego. Kogoś, kto żywił niechęć do Wilczaków tak samo jak oni. Problem polegał na tym, że niechętna otwarcie pewnie była tylko mała część, nie dość wystarczająca. Jednak było już za późno, by cokolwiek zmienić, a wymknięcie się poza obóz zdawało się być niemożliwe. A jakby zauważyli? Kogo by wtedy ukarali? Szylkretowa po chwili myślenia i analizowania sytuacji kiwnęła krótko głową, po czym skierowała wzrok na oczy Tygrys.
- Pójdę poinformować innych - oznajmiła krótko cichym tonem, po czym wstała, kierując się wpierw do legowiska wojowników. Miała co jednej osoby najwięcej obaw, nie wiedząc dokładnie, co kryje się w głowie takiej Pasikonik i czy nie wpadnie na pomysł, by spróbować jednak wziąć czegoś ze stosu, pomimo ostrzeżenia. I czy nie będzie to dziwne, jeśli Klan Burzy nie będzie nic ranem brał ze stosu, jeśli do tej pory żywili się normalnie? Musiała nad tym pomyśleć.
Powolne, systematyczne osłabianie wilczaków działało, nawet odpowiadać zaczęli mniej asertywnie, a ciepła, słoneczna pogoda która przyjemnie grzała futra tylko dodatkowo osłabiała ich czujność. W końcu co by się mogło stać, kiedy na błękitnym bezkresie tam w górze nie można było dostrzec nawet najmniejszej chmurki? Spokojne, malownicze dni zdawały się wypełniać ciemną sierść radością, jednak nie z powodu, jakby się mogło wydawać na pierwszy rzut oka- pogody, a coraz to mniej aktywnych wilczaków, którym stopniowo zwiększano dawkę trucizny. Oczyszczała właśnie sierść na łapach z piasku po tym, jak zakopała jedną z pozostałych, zatrutych myszy, której nikt nie tknął, a nie chciała, by wymieszała się z jadalną resztą ze stosu. Ile jeszcze będą czekać? Dzień? Może dwa? Czy wtedy, kiedy padną na środku obozu? Widząc pręgowane rude futro, nieśpiesznie wstała i skierowała się do Tygrys, zerkając w bok by przypadkiem nie przeoczyć czającego się w cieniu nocy, nieproszonego osobnika.
- Wydaje mi się, że zaczyna im być trudno ustać na łapach. Myślisz, że zaczynają mieć już jakieś wątpliwości co do jedzenia? - spytała cicho, nie chcąc zwracać na siebie większej uwagi. Starała się zachować spokój i znaleźć odpowiednią okazję, ale przecież to nie ona dowodzi całą tą operacją. Krótko mówiąc, chciała się upewnić, jak Tygrys to widzi.
- Nie masz w planach skorzystania z propozycji Owocowego Lasu - spytała, chociaż brzmiało to bardziej jak stwierdzenie faktu.
- Wierzę w uczciwość Owocowego Lasu bardziej, niż Klanu Nocy - zaczęła - Ale po ostatnim razie wolę nie mieszać w nasze sprawy osób postronnych. Zapewne nie wszyscy z nich byliby chętni na mieszanie się w sprawy obcego klanu, a tym bardziej na oddanie za niego życia. - Róża milczała przez chwilę, nie mogąc się ze słowami przywódczyni nie zgodzić, problem jednak polegał na tym, że zawsze dobrze by było mieć jakieś wsparcie z zewnątrz w razie czego. Kogoś, kto żywił niechęć do Wilczaków tak samo jak oni. Problem polegał na tym, że niechętna otwarcie pewnie była tylko mała część, nie dość wystarczająca. Jednak było już za późno, by cokolwiek zmienić, a wymknięcie się poza obóz zdawało się być niemożliwe. A jakby zauważyli? Kogo by wtedy ukarali? Szylkretowa po chwili myślenia i analizowania sytuacji kiwnęła krótko głową, po czym skierowała wzrok na oczy Tygrys.
- Pójdę poinformować innych - oznajmiła krótko cichym tonem, po czym wstała, kierując się wpierw do legowiska wojowników. Miała co jednej osoby najwięcej obaw, nie wiedząc dokładnie, co kryje się w głowie takiej Pasikonik i czy nie wpadnie na pomysł, by spróbować jednak wziąć czegoś ze stosu, pomimo ostrzeżenia. I czy nie będzie to dziwne, jeśli Klan Burzy nie będzie nic ranem brał ze stosu, jeśli do tej pory żywili się normalnie? Musiała nad tym pomyśleć.
‧▪꙳◈◃♦――♜――♦▹◈꙳▪‧
Obserwowała, jak Gepardzia Łapa tworzy nowe danie ze zwierzyny, nadziewane odpowiednią, jak na razie skąpą ilością ziół, z przymrużonymi oczyma. Powoli będą słabnąć, jednak zanim się zorientują, że coś jest nie tak, należałoby wykonać ruch. Może pochowają zjadliwą zwierzynę po obozie i będą ją normalnie jeść jak codziennie, na oczach wilczaków, by ci nie nabrali podejrzeń? Już po chwili wszystko było gotowe, słońce jeszcze nawet nie zdążyło dokładnie wyjść zza drzew na horyzoncie, kiedy Różana skrzyżowała spojrzenia z Tygrysią Gwiazdą porozumiewawczo. Chwyciła ze trzy stworzenia za krańce tak, by przypadkiem samemu się niczym nie zatruć, po czym wyniosła je na zewnątrz ( wcześniej uważnie sprawdzając, czy w okolicy nie kręci się nikt podejrzany), na normalny stos zdobyczy z małą pomocą. Sama zostawiła sobie drobną mysz, którą specjalnie przygotowała by uspokoić swoje myśli w kwestii zbyt podejrzanego zachowania. Pozostawało teraz jedynie wrócić do swoich legowisk i czekać aż całkiem wzejdzie słońce, aż pierwsza większa grupa kotów ze smrodem wilczaków się pojawi, by jak gdyby nigdy nic zabrać sobie kilka piszczek ze stosu i znów chełpić się swoją osobą, wywyższonym ego i poczuciem wyższości. Róża czasem w takich momentach zastanawiała się, czy niektórzy z nich nie mają kompleksów i problemów na tym punkcie, głównie przez częste, śmieszne zachowanie. I gdy pierwszy ciepły wiatr zawiał w jej bok, z zadowoleniem spostrzegła znad swojej myszy, jak pierwszy wilczak wgryza się w przygotowaną zwierzynę. ‧▪꙳◈◃♦――♜――♦▹◈꙳▪‧
Powolne, systematyczne osłabianie wilczaków działało, nawet odpowiadać zaczęli mniej asertywnie, a ciepła, słoneczna pogoda która przyjemnie grzała futra tylko dodatkowo osłabiała ich czujność. W końcu co by się mogło stać, kiedy na błękitnym bezkresie tam w górze nie można było dostrzec nawet najmniejszej chmurki? Spokojne, malownicze dni zdawały się wypełniać ciemną sierść radością, jednak nie z powodu, jakby się mogło wydawać na pierwszy rzut oka- pogody, a coraz to mniej aktywnych wilczaków, którym stopniowo zwiększano dawkę trucizny. Oczyszczała właśnie sierść na łapach z piasku po tym, jak zakopała jedną z pozostałych, zatrutych myszy, której nikt nie tknął, a nie chciała, by wymieszała się z jadalną resztą ze stosu. Ile jeszcze będą czekać? Dzień? Może dwa? Czy wtedy, kiedy padną na środku obozu? Widząc pręgowane rude futro, nieśpiesznie wstała i skierowała się do Tygrys, zerkając w bok by przypadkiem nie przeoczyć czającego się w cieniu nocy, nieproszonego osobnika.
- Wydaje mi się, że zaczyna im być trudno ustać na łapach. Myślisz, że zaczynają mieć już jakieś wątpliwości co do jedzenia? - spytała cicho, nie chcąc zwracać na siebie większej uwagi. Starała się zachować spokój i znaleźć odpowiednią okazję, ale przecież to nie ona dowodzi całą tą operacją. Krótko mówiąc, chciała się upewnić, jak Tygrys to widzi.
<Tygrys?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz