*zanim Krucha dołączyła do Ol, zima przed tym*
Krokus polowała. Udało jej się coś złapać, i już kierowała się z powrotem do Złotych Traw, poza miasto, lecz dostrzegła zwiastuny nadciągającej śnieżycy. Szybko oceniła, że nie zdąży dotrzeć nim ta nie rozpęta się na dobre. Przeklęła w myślach, zawracając. Będzie musiała znaleźć jakieś schronienie. Nie podobała jej się wizja pozostania poza terytoriami jej rodziny na tak długo. Co, jeśli będą jej potrzebować do obrony, ogrzania, wyleczenia w kryzysie, a jej nie będzie? Trapiło ją to, ale wiedziała, że tylko odmrozi sobie kończyny próbując tam teraz dotrzeć.Szukała kryjówki na czas zawieruchy po tych bardziej znanych uliczkach, aż w końcu odnalazła jakąś dziurę w budynku. Weszła tam, chowając się przed śniegiem, który już niedługo potem zaczął mocno prószyć, pokrywając drogi bielą i breją tam, gdzie uprzednio były błoto lub woda. Siedziała więc w jamie i nie wychodziła z niej, dbając o własne ciepło i wygodę, nie wyściubiając ze środka nosa.
I tak było jej zimno – w końcu kamień, cegły itp. Nie były dobrymi izolatorami – wręcz ściągały z niej ciepło. Jednak było na pewno znacznie lepiej, niż na zewnątrz. Spojrzała na mysz, którą miała pod łapami, nie wiedząc, czy jeść ją, czy się powstrzymać, zaczekać, aż śnieżyca minie a potem jeszcze coś upolować i wrócić do domu.
Przez jej umysł przechodziły różnorakie myśli, gdzieś podświadomie zanotowała w głowie, że zawierucha się powoli zmniejszała.
Nagle usłyszała kroki. Zmrużyła oczy, unosząc łeb i nasłuchując. Po chwili obca, kremowa kotka, wyraźnie przemarznięta włożyła łeb do środka.
Bura opuściła uszy do tyłu. Nie była zadowolona z obecności kogoś innego.
Zajęczo pręgowana spojrzała na nią jeszcze a potem przeniosła spojrzenie w bok.
— Mogę… mogę wejść? — szepnęła, nieśmiało patrząc na nią spod opuszczonej głowy.
Miodowooka obserwowała kremową uważnie przez chwilę w zastanowieniu, na jej pytanie nie wiedząc jak odpowiedzieć. Co miałaby jej dać bezinteresowna dobroć? Kotka nie wyglądała na jakąś specjalną. No, może wydawała się całkiem ładna. Ale na pewno nie miała jakiś umiejętności przetrwania równających się z tymi kotów z Sekty, bo nie dostrzegła nadchodzącej zamieci i nie skryła się przed nią w porę.
Gdy chwila owa przedłużała się, druga samotniczka popatrzyła ponownie na cętkowaną kocicę i widząc, że na łaskę się nie obejdzie, nerwowo poruszyła wąsami.
— Jestem pewna, że jakoś się umówimy... Tylko proszę, daj mi najpierw wejść...
— Co takiego niby masz, co możesz mi zaoferować? Wyglądasz jak sopel. Ładny ale sopel. — skomentowała. Obca uśmiechnęła się na jej słowa łagodnie, mrużąc oczy.
— Właśnie to. Moje ciało. Możesz zrobić z nim cokolwiek zechcesz, tyl-tylko wpuść mnie do środka, proszę.
Krokus zatkało. Co ona miała na myś-
Już wiedziała.
I po zrozumieniu znaczenia słów obcej, była jeszcze bardziej skonfundowana niż tuż po tym jak ta się ponownie odezwała.
Ostatecznie postanowiła pozwolić jej wejść, nie wiedzieć dla czego, przesuwając się i robiąc miejsce kremowej, co było bezgłośnym przyzwoleniem. Ta otrzepała się na zewnątrz, po czym szybko weszła, by ostrożnie zeskoczyć na podłogę, nie patrząc bezpośrednio na burą kotkę i przycupnąć obok, chowając łapy pod siebie.
Krokus po chwili zastanowienia i mrużenia oczu, podsunęła obcej mysz pod łapy, kładąc uszy po sobie. Nie wiedziała, po co, czemu była miła dla kotki. W sumie, czy była miła? Czy wyrozumiała? Czy kusiło ją… to co tamta wcześniej powiedziała? Na samą myśl poczuła, jak robi jej się gorąco. Kremowa towarzyszka spojrzała na nią szybko kątem oka, zaraz uciekając spojrzeniem w bok. Niepewnie, powoli wyciągnęła jedną łapę i położyła ją ledwo co na mięsie, wahając się czy na pewno to nie pułapka i nie dostanie zaraz po łapach.
— Możesz zjeść – burknęła Krokus.
— Dziękuję. – brązwooka zgarnęła mysz, szybko przełykając jej połowę i pozostałą część przesuwając ku kotce i z powrotem chowając łapy pod siebie.
Tymczasem Krokus dalej siedziała nie wiedząc, co dalej, przestawiając ciągle przednie łapy nie wiedząc, co gdzie postawić ze zmieszania. Obca zamruczała cicho.
— Nie ma się co stresować. Zawsze możemy znaleźć inne rozwiązanie umowy jeśli nie chcesz. Jestem otwarta na propozycje. — schyliła głowę, kładąc ją na ziemi i zerkając w górę, na pysk kotki. — Możemy tylko porozmawiać... Albo poczekać... Potulić? Co tylko zechcesz. Mamy całą noc.
Bura przygryzła wargę, przysuwając się do kotki.
— Zimno — mruknęła, chowając głowę w łapach ze wstydu, że potrzebuje ciepła kogoś innego. Obca była jednak wyrozumiała - wydała z siebie wyrozumiałe mruknięcie, nie zwracając jej uwagi na to, że przylega do kogoś dopiero co przybyłego ze śnieżycy, poprawiając się trochę, podnosząc głowę i kładąc ją na boku cętkowanej, cały czas mrucząc. Czując, że kotka kładzie na niej łeb Krokus na chwilę spięła się, by potem rozluźnić. Było to w jakiś sposób, mimo nieznania towarzyszki kojące być z kimś, gdy było tak zimno i gdy się martwiła o resztę swej grupy. Pozwoliło jej to odłożyć zmartwienia na dalszy plan.
Miarowe mruczenie uspokoiło ją, że aż z niej samej wydobywały się bardzo ciche wibracje tego samego typu.
Nawet nie wiedziała, ani kiedy, ani jakim cudem zasnęła, tak blisko nieznanego kota i to w śnieżycę.
<Krucha?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz