Zmarszczył nosek. Już powoli tracił już pomysły na to co robić i jak przeszkadzać. Starej nie powinno się już tak męczyć bo nie chciał by dostała zawału a przecież miła była, a reszta… Wyglądała nieciekawie. Jedynie jakaś buraska się w niego wgapywała.
- Ale nie mam co robić! Nudno jest!
Był w całkowitym kryzysie! Zadecydował jednak, że przyczepi się tej nieciekawej z boku. W końcu, co miał lepszego do roboty… Podbiegł do Krokus żwawym krokiem.
- Pobawisz się ze mną???
- A w co? - spytała kotka. Nie brzmiała na jakoś bardzo entuzjastyczną…
- Co tylko chcesz!- pisnął i na nią wskoczył. Trzeba było ją jakoś pobudzić do wysiłku no! On chciał pobiegać się bawić w berka lub coś w tym stylu! Słyszał zdziwiony pisk kotki, ale miał to gdzieś.
- Hm...może chciałbyś bym cię czegoś nauczyła? - spytała kotka. Po co miałby się czegoś uczyć?
- A czego niby?- zapytał zaciekawiony, po czym zaczął memlać jej ucho.
- Hm...może...polowania?
- Polowania? Co to?- przestał memlać jej ucho. Brzmiało nudno… Nie miał zamiaru robić czegoś dziwnego.
- To sposób, w jaki zdobywa się jedzenie - miauknęła Krokus, strzepując uwolnionym uchem.
- To ja teraz poluję?- ugryzł ją mocno w ucho z zamiarem zjedzenia. Może taki kot byłby dobry? Była dziwna i nieśmieszna dlatego to był super pomysł. Pozbyć się jej i przy okazji mieć posiłek.
- Ała! - pisnęła.- to jest...niefachowa metoda. Ale podobna do polowania. W jakimś stopniu - rzekła kąśliwie. Co ona taka niemiła była? Zdobywał pożywienie, więc liczyło się. Co z tego, że niefachowa, ważne, że istniała. Memlał ją dalej, ale wypluł całe obślinione ucho.
- Ble... Może ogon będzie smaczniejszy!- pisnął i użarł ją w ogon. Uszy nie miały jakoś dużo dobrego mięsa i ogon niby też nie, ale trzeba było zacząć od czegoś lekkiego. Śmiał się sam w sobie, patrząc jak się złości na jego wygłupy.
- A! - warknęła, podskakując. - ale kotów się nie je!
Zaczął udawać, że je jej ogon.
- Mniam mniam, wyborne- zamruczał. Niestety kotka zabrała z jego łap zabawkę. No nie! A już by zjadł…
- Jeśli naprawdę chcesz polować i zdobyć prawdziwe jedzenie, Bałwanku, to mogę cię tego nauczyć. Pod warunkiem, że będziesz pilnym uczniem.
- Ja jestem bardzo pilnym uczniem!- pisnął i stanął na baczność, jednak uważając na bolącą łapkę.- Do boju!
- Dobrze. - rzekła - Więc tak. Po pierwsze, zwierzyna nie chce zostać zjedzona. Dlatego trzeba sprytnie do niej podejść, by nie zorientowała się o naszej obecności i nie zdążyła nam uciec. - zaczęła. - należy się do niej podkraść. Ale najpierw trzeba się nauczyć podkradać. - zaczęła ustawiać się w pozycji do polowania - ogon nie może szurać, łapy ugięte, uszy do tyłu, by na pewno o nic nie zahaczyły - miauknęła, a po zaprezentowaniu podstawowej pozycji zaczęła cicho skradać się po pomieszczeniu - trzeba starać się nie wydawać dźwięków, bo inaczej obiad ucieknie.
Przekrzywił łebek. Nie rozumiał z tego nic a nic. To było strasznie nudne… Jak ktoś mógł to lubić? Dziwne.
- A nie można się z myszką zaprzyjaźnić?
- Można, ale koty mogą jeść tylko inne zwierzęta. Ewentualnie rośliny, ale to tylko w celach medycznych, ponieważ bez mięsa zwierzyny koty nie są w stanie przeżyć.
- Ale myszki są fajne! Po co je jeść? Można jeść inne koty!
Kotka otworzyła pysk zdziwiona. No co? Logiczniejsze było jedzenie kogoś tego samego gatunku. Mniejsza konkurencja.
- No co? Wolę myszki od takich ble kotów co są agresywne!
- Koty z natury są drapieżnikami, trudno jest więc je upolować.
- Ale ja cię upolowałem! GRRRR!- uczepił się jej mocno i zaczął gryźć. Chciał się bawić, a ta go zanudzała! To była zemsta!
- AAAA! - wrzasnęła - ale rodziny się nie je! - pisnęła. Nie rozumiał czemu się tak wściekała… To była tylko głupia zabawa. Nawet jeżeli już poczuł krew, dalej się jej trzymał jak rzep, mrucząc jakby jadł coś dobrego. Nagle poczuł uderzenie w głowę. Zaskomlał i upadł obok. Zaczął głośno ryczeć. Jak ona śmiała go bić! Miał nadzieję, że Bylica się tym w końcu zainteresuje bo on tu cierpiał! Gryzienie aż tak ją bolało?! Nie chciał przecież Krokus zrobić niczego złego...
- Ale nie mam co robić! Nudno jest!
Był w całkowitym kryzysie! Zadecydował jednak, że przyczepi się tej nieciekawej z boku. W końcu, co miał lepszego do roboty… Podbiegł do Krokus żwawym krokiem.
- Pobawisz się ze mną???
- A w co? - spytała kotka. Nie brzmiała na jakoś bardzo entuzjastyczną…
- Co tylko chcesz!- pisnął i na nią wskoczył. Trzeba było ją jakoś pobudzić do wysiłku no! On chciał pobiegać się bawić w berka lub coś w tym stylu! Słyszał zdziwiony pisk kotki, ale miał to gdzieś.
- Hm...może chciałbyś bym cię czegoś nauczyła? - spytała kotka. Po co miałby się czegoś uczyć?
- A czego niby?- zapytał zaciekawiony, po czym zaczął memlać jej ucho.
- Hm...może...polowania?
- Polowania? Co to?- przestał memlać jej ucho. Brzmiało nudno… Nie miał zamiaru robić czegoś dziwnego.
- To sposób, w jaki zdobywa się jedzenie - miauknęła Krokus, strzepując uwolnionym uchem.
- To ja teraz poluję?- ugryzł ją mocno w ucho z zamiarem zjedzenia. Może taki kot byłby dobry? Była dziwna i nieśmieszna dlatego to był super pomysł. Pozbyć się jej i przy okazji mieć posiłek.
- Ała! - pisnęła.- to jest...niefachowa metoda. Ale podobna do polowania. W jakimś stopniu - rzekła kąśliwie. Co ona taka niemiła była? Zdobywał pożywienie, więc liczyło się. Co z tego, że niefachowa, ważne, że istniała. Memlał ją dalej, ale wypluł całe obślinione ucho.
- Ble... Może ogon będzie smaczniejszy!- pisnął i użarł ją w ogon. Uszy nie miały jakoś dużo dobrego mięsa i ogon niby też nie, ale trzeba było zacząć od czegoś lekkiego. Śmiał się sam w sobie, patrząc jak się złości na jego wygłupy.
- A! - warknęła, podskakując. - ale kotów się nie je!
Zaczął udawać, że je jej ogon.
- Mniam mniam, wyborne- zamruczał. Niestety kotka zabrała z jego łap zabawkę. No nie! A już by zjadł…
- Jeśli naprawdę chcesz polować i zdobyć prawdziwe jedzenie, Bałwanku, to mogę cię tego nauczyć. Pod warunkiem, że będziesz pilnym uczniem.
- Ja jestem bardzo pilnym uczniem!- pisnął i stanął na baczność, jednak uważając na bolącą łapkę.- Do boju!
- Dobrze. - rzekła - Więc tak. Po pierwsze, zwierzyna nie chce zostać zjedzona. Dlatego trzeba sprytnie do niej podejść, by nie zorientowała się o naszej obecności i nie zdążyła nam uciec. - zaczęła. - należy się do niej podkraść. Ale najpierw trzeba się nauczyć podkradać. - zaczęła ustawiać się w pozycji do polowania - ogon nie może szurać, łapy ugięte, uszy do tyłu, by na pewno o nic nie zahaczyły - miauknęła, a po zaprezentowaniu podstawowej pozycji zaczęła cicho skradać się po pomieszczeniu - trzeba starać się nie wydawać dźwięków, bo inaczej obiad ucieknie.
Przekrzywił łebek. Nie rozumiał z tego nic a nic. To było strasznie nudne… Jak ktoś mógł to lubić? Dziwne.
- A nie można się z myszką zaprzyjaźnić?
- Można, ale koty mogą jeść tylko inne zwierzęta. Ewentualnie rośliny, ale to tylko w celach medycznych, ponieważ bez mięsa zwierzyny koty nie są w stanie przeżyć.
- Ale myszki są fajne! Po co je jeść? Można jeść inne koty!
Kotka otworzyła pysk zdziwiona. No co? Logiczniejsze było jedzenie kogoś tego samego gatunku. Mniejsza konkurencja.
- No co? Wolę myszki od takich ble kotów co są agresywne!
- Koty z natury są drapieżnikami, trudno jest więc je upolować.
- Ale ja cię upolowałem! GRRRR!- uczepił się jej mocno i zaczął gryźć. Chciał się bawić, a ta go zanudzała! To była zemsta!
- AAAA! - wrzasnęła - ale rodziny się nie je! - pisnęła. Nie rozumiał czemu się tak wściekała… To była tylko głupia zabawa. Nawet jeżeli już poczuł krew, dalej się jej trzymał jak rzep, mrucząc jakby jadł coś dobrego. Nagle poczuł uderzenie w głowę. Zaskomlał i upadł obok. Zaczął głośno ryczeć. Jak ona śmiała go bić! Miał nadzieję, że Bylica się tym w końcu zainteresuje bo on tu cierpiał! Gryzienie aż tak ją bolało?! Nie chciał przecież Krokus zrobić niczego złego...
***
Nie chciał wtedy zrobić niczego źle. Tak po prostu wyszło. Nie jego wina, że kotka źle upadła. Nie miałą zbytnio równowagi, ale to było zrozumiałe bo była stara. A teraz cała rodzina się go uczepiła. Jeden trup aż tak bardzo robił różnicę? Nie czuł wielkiej tęsknoty za szarą. Było, minęło. Każdy odchodzi. Przez ich uprzedzenia, musiał ukrywać się w mieście przed jakąkolwiek żywą duszą i to jeszcze ze Szczurem na utrzymaniu. Było ciężko, ledwo co udawało mu się zdobyć pożywienie dla samego siebie, a co dopiero dla dziecka. Ci wszyscy sekciarze chcieli pomścić babunię, kiedy on naprawdę nie zrobił tego celowo! Miał nadzieję, że jej duch to rozumiał i w końcu odpocznie po tym długim żywocie. Liczył jednak na nagłe objawienie. Mogłaby przecież wytłumaczyć swojej rodzinie, że nie powinni go ganiać i próbować rozszarpać za coś tak głupiego...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz