Zmarszczyła nos, widząc jakiegoś białego zasrańca, który wychodził zza krzaków. Kojarzyła dziada, jednakże nie miała pojęcia skąd, gdzie, jak i kiedy. Kotka po prostu rzuciła zdziwione spojrzenie Konopii, na co ta wzruszyła barkami.
Piętknie.
Cudownie romantyczne spotkanie zostało zniweczone, przez tego parcha.
Zboże powinna się zesrać z radości.
— Oh, witaj Bocianie... Eee... - zaczęła niepewnie — To Zbożowa Łapa. Nie pamiętasz jej? Moja... eee...
Przystąpiła z łapy na łapę, przyglądając się szylkretce, która młócąc łapą w powietrzu, próbowała znaleźć chyba najodpowiedniejsze określenie na ten pstrokaty zad, który wprosił się do nich bez zapowiedzi.
— Zbożowy Kłos, już nie Łapa — miauknęła, poprawiając kotkę. Ta w odpowiedzi trzepnęła ją ogonem, jakby karcąc kotkę za wciskanie się jej w zdanie.
— Ta... no... ten... eeee
Zadziwiające, jak bardzo uparta Konopia była. Na pysku Zboża pojawił się lekki uśmiech. Kocica machnęła kitą, wpadając na pewny pomysł. Ostrożnie podeszła do kotki, nachylając się nad jej klapniętym uchem.
— Partnerka — szepnęła, niemalże parskając donośnym, chrapliwym śmiechem.
— O, właśnie, partnerka — miauknęła Konopia z dumą, zaraz jednak zamilkła, analizując w głowie sens wypowiedzianych słów — Czekaj, co?
— Co?
Zboże udała głupią, przechylając łeb. Szylkretka zmarszczyła nos, mordując węglową wzrokiem, za jednak udawała niewinną, nieskalaną żadnym grzeszkiem, a już na pewno nie tym, który zdezorientował starszą wojowniczkę. Ta jednak prychnęła rozeźlona, ponownie uderzając ją ogonem w pysk. Niezadowolona Zbożowy Kłos zmarszczyła nos, łapą odganiając puchatą, niczym u lisa, kitę.
— Skoro tak ci zależy, to może być i partnerka — mówiąc to, przylgnęła do jej boku, mrucząc cicho. Węglowa milczała jednak, nie wiedząc co powiedzieć, po prostu stała i gapiła się w te cudne zielone ślepia. Ciszę przerwał dopiero udawany rzyg Bociana, który z niesmakiem przyglądał się całemu przedstawieniu.
— Te, zakochana, chodź już. Bo ta stara wariatka się na drugą stronę przekręci, jak nie wrócisz żywa
Z pyska wojowniczki uciekło rozczarowane stęknięcie, położyła po sobie uszy, dlaczego musiała już iść? Cholera jasna.
— To... za pół księżyca? — zapytała, nawet nie mając zamiaru kryć skrzącej nadziei w swym głosie. Obserwowała każdy ruch Konopii, drżąc w środku ze strachu przed odrzuceniem. Nie chciała jej tracić, nie teraz, gdy po tylu księżycach rozłąki zebrała swoją dupę i odnalazła ją.
— Za pół księżyca.
Bengalka poczuła, jakby ktoś zdjął z jej barków ogromny ciężar w postaci góry. Odetchnęła lekko, uśmiechając się. Chyba nawet nie pamiętała kiedy ostatnio była taka szczęśliwa, zrelaksowana. Otarła się o policzek szylkretki, mrucząc.
Chciała zostać z nią długo, całą wieczność, jeśli tylko miałaby taka możliwość. Wiedziała jednak, że Aroniowa Gwiazda oberwie jej uszy, gdy się dowie, że poszła w długą z terenów na tak długo.
Nieśmiało liznęła kotkę za uchem, nim wskoczyła na ogrodzenie, przechodząc koślawo na drugą stronę.
* * *
Przecisnęła się pod płytkim podkopem, który udało jej się zrobić pod płotem. Nie umiała dobrze kopać, jednak spróbować nie zaszkodzi, po ostatnim razie, gdy to prawie sobie łapę złamała, wolała już nie ryzykować przechodzenia nad tym cholerstwem.
Ubrudzona, zmęczona, acz pełna ekscytacji Zboże, otrzepała swoje futro z gliny oraz błota.
Słońce przyjemnie grzało w jej grzbiet, tylko potęgując przyjemne uczucie sielanki. Nadal jednak miała z tyłu głowy fakt, że nie może tu długo siedzieć, Wieczornikowe Wzgórze nie mógł wiecznie chronić jej dupy, niedługo mogą zacząć coś podejrzewać.
Szczególnie, że teraz była zastępcą a nie kolejnym workiem mięcha.
— Konopia! — miauknęła z radością, na widok szylkretowego futerka, które przecisnęło się między krzewami. Starsza kotka machnęła ogonem na powitanie, podchodząc do niej powoli.
— I jak się ma moja pani zastępca? Przecież teraz jesteś taaaka ważna — zamruczała z rozbawieniem, szturchając ją w klatkę piersiową.
— Przestań — w odpowiedzi Zboże zmarszczyła nos — Weź doceń, że jak raz olałam obowiązki żeby się z tobą spotkać, co? Dobrze wiesz, że ty też jesteś ważna
— Ale z ciebie sztywniak się zrobił. Gdzie się podziała słodka Zbożowa Łapa, która celowo drażniła tego tłuściocha, żeby mieć chociaż chwilę rozrywki?
W odpowiedzi zastępczyni klanu nocy dziabnęła kotkę w ucho, odbiegając kawałek. Uniosła ogon wysoko, czekając na reakcję szylkretki. Zielonooka nie czekała długo, ledwie kilka uderzeń serca później pognała za węglową.
< Konopia? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz