Tłum zebranych na środku obozu kotów milczał. Wróblowa Gwiazda wszedł na kamień, z którego przemawiali liderzy. Na jego pysku nie było śladu po zwykle malującym się tam łagodnym uśmiechu.
- Klanie Wilka - miauknął, kierując ślepia na wojowników. - Do obozu dotarł czerwony kaszel.
Rozległy się szepty. Lider poczekał, aż ucichną i kontynuował.
- Prawo do przebywania w legowisku medyka ma tylko Potrójny Krok i Deszczowa Chmura. Odwiedziny u chorych są zabronione. Królowe przeniosą się do legowiska starszych, a żłobek zostanie przeznaczony na kwarantanny. Każdy, kto miał w ciągu ostatnich paru księżyców kontakt z Lodowatą Łapą albo Słoneczną Myślą musi przejść kwarantannę.
Spojrzenie lidera spoczęło na Jastrzębim Podmuchu. Kocica natychmiast spuściła wzrok i skuliła się w sobie.
- Proszę, to dla dobra klanu. Musimy opanować czerwony kaszel jak najszybciej. Potrójny Krok przekaże wam teraz kilka wskazówek, jak uniknąć zarażenia i rozpoznać objawy we wczesnym stadium.
Lider zeskoczył z kamienia, na którym tym razem pojawił się trójłapy medyk. Jastrzębi Podmuch już go nie słuchała.
Miała wrażenie, że spojrzenia wszystkich kotów zwrócone są w jej stronę. Stojący obok Kolczasta Skóra szepnął coś do Skrzącej Nadziei. Była pewna, że usłyszała słowo “wina”.
To była jej wina.
Zlekceważyła chorobę córki. Udawała, że nic nie widzi. Myślała, że samo jej przejdzie, jak zapewniała ją liliowa.
Gwałtownie rozejrzała się na boki. Widziała! Uciekli wzrokiem, kiedy spojrzała w ich stronę. Mówili o niej. Szeptali. “Jej wina”. “Trzeba ją ukarać”. “Nie tylko za to”.
Zacisnęła powieki, trzęsąc się jak na mrozie. Chciała uciec, ale nie była w stanie. Jej łapy przyrosły do podłoża, każąc jej na nich patrzeć. Słuchać.
“Wina”. “Ukarać”. “Wina”.
Została na placu sama. Dopiero wtedy udało jej się wziąć oddech.
Chciała zniknąć. Uciec.
Umrzeć.
Jakiś cichy głos w jej głowie uśmiechnął się szeroko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz