No pięknie. Jeszcze tego jej brakowało.
- Co chcesz? - mruknęła niewyraźnie w kierunku Mel.
Czekoladowa nerwowo przestąpiła z łapy na łapę.
- B-bo... ja nie chcę spać! Nudzi mi s-się!
- Nawet o tym nie myśl, nie pobawię się z tobą. Możesz spróbować tu zasnąć, ale nic nie obiecuję.
Hagrid normalnie zajęłaby się siostrą, ale po podróży nadal była zmęczona. Bicolorka wcisnęła się między rodzeństwo. Jednak czarna wyczołgała się spod łapy młodszej, wiedząc, że przy niej nie ma szans zasnąć. Mel posłała jej błagalne spojrzenie, lecz ta pokręciła głową. Szybkim, lecz nienaturalnie sztywnym ruchem wskoczyła na półkę, nie zapełnioną jeszcze roślinami czy innym pierdołami dwunożnych. Uwaliła się na drewnianą powierzchnię, kiwając opuszczonym ogonem na boki. Nieco załzawionymi oczami wyjrzała za przysłonięte okno, próbując dostrzec przez przezroczystą powierzchnię coś więcej niż ciemność, jednak bezskutecznie. Brakowało jej matki. Rozejrzała się po pokoju, pomimo ciemności dokładnie rozróżniając umieszczone w nim obiekty. Kanapa, stolik, szafki. Szorstki w dotyku dywan na podłodze, na którym młoda dwunożna czasem siadała, wykonując te swoje “ćwiczenia”. Jakieś rośliny, ich posłania leżące w kącie naprzeciwko wejścia. No i pudła, pełno nierozpakowanych pudeł. Nudy, nudy i jeszcze raz nudy. Jeśli szczerze, to w tamtym momencie rozumiała Mel. Wizja snu nie wydawała jej się tak miła jak kilka chwil temu. Zeskoczyła z półki, starając się przy tym nie obudzić pozostałych. Cicho skierowała się w kierunku innego pomieszczenia. Nachyliła się nad miską, lecz w niej była ciągle ta sama resztka suchej, niedojedzonej przez Hagrid karmy. Niechętnie przełknęła jej kilka kęsów, strzepując uchem. Podeszła do “Wrót Więzienia”. Na szczęście dwunożna zapomniała zablokować kocich drzwiczek. Czarna wymknęła się na zewnątrz, wdychając chłodne powietrze. Dobrze wiedziała, że jest w ciemnościach prawie niewidoczna. Lecz jak na złość gdzieś w oddali zaczynało robić się jaśniej, a oznaczało to jedno - zbliżał się dzień. Musiała się pospieszyć, jeśli chciała pozwiedzać, bo lepiej byłoby, jeśli wróciłaby przed szczytowaniem słońca - inaczej dwunożna zaczęłaby się martwić. Z jękiem przecisnęła się pod drucianym ogrodzeniem, starając nie obetrzeć się bardziej niż zwykle. Żwawym krokiem ruszyła wzdłuż ogrodów, węsząc w poszukiwaniach tych, w których mogli mieszkać jej koci “sąsiedzi”. Wyczuła dwie, może ze trzy młodsze kotki, kilka kocurów w podobnym wieku. Jednak żaden z zapachów jej nie zainteresował. Szła i szła, rozglądając się dookoła. W końcu wskoczyła na jakiś kamienny słupek, złączony z ogrodzeniem. Zajrzała w głąb podwórka, przy okazji wyczuwając oznaczenia zapachowe jakiegoś nieco młodszego osobnika. Ziewnęła przeciągle, spoglądając na niebo. Słońce zdążyło już wzejść, jednak nadal miała dość czasu, by posiedzieć tam jeszcze trochę. Liznęła się po piersi, otulając łapy ogonem. Po chwili jej uwagę przykuł dźwięk otwieranych “wrót” oraz miauczenie. Oho, zaraz ją zauważą. Jednak Hagrid pozostała w miejscu, jedynie odwracając głowę w kierunku głosu. Dojrzała rudego kocura z niebieską obróżką. Sama też miała niedługo taką dostać, nie była zbytnio zadowolona z tego powodu.
- Kim jesteś? - zapytała z ostrzegawczym akcentem, spuszczając nieprzyjaźnie uszy.
<Felix?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz