- Nie. Nie jestem samobójcą. Możemy po prostu wyjść poza granicę, idąc wzdłuż rzeki, przy granicy z dawnym Klanem Lisa. Tam dalej w końcu też jest świat. Co ty na to?- powiedział Drżąca Ścieżka. Co on na to? Nie wiedział, czy nie będzie problemów jak tam pójdą. W końcu, pewnie mieszkali tam samotnicy i jacyś mogli im kłopotów narobić. Może udałoby im się odeprzeć atak, lecz po co ryzykować.
- A tam jest bezpiecznie?- zapytał w razie czego.
- Raczej tak- odparł. Uśmiechnął się więc szeroko, szczęśliwy, że przynajmniej ma odrobinę pewności. Z kremowym dadzą sobie chyba i tak radę. Przecież… Byli wyszkolonymi wojownikami. Powinni umieć się bronić, przeszli trening… Ale i tak było mu coś ciężko na sercu. Zachowywał się jak cykor, lecz chyba z dobrego powodu. Po prostu nie chciał wpakować się w kłopoty. W końcu postanowił. Pójdzie.
- To chodźmy!
***
Nie mógł zaprzeczyć, w tych okolicach było ciekawie. Kiedyś często tutaj przychodził wypatrywać partnerki. Teraz niby nie było jej tu, ale i tak wspominał jak to wtedy się spotykali. Niezapomniane przeżycia… Chciał to powtórzyć. Na razie próbował się skupić, niestety nie wychodziło mu to. Czasem zaciskał mocno powieki, starając zdać sobie sprawę, że to było. Nie wróci. Teraz po prostu przypominał sobie te opowiadane sobie nawzajem historie… Pokręcił głową. Same głupstwa. Byli młodzi, robili nie wiadomo co. A i tak. Z jednej strony chciał wrócić do czasów, gdy dopiero poznawał piękno świata, wraz z Babeczką, która była idealnym jego przykładem. Kiedy o dziwo nie próbował wytłumaczyć sobie wszystkiego naturą, tylko wciąż palił się płomień wiary w Klan Gwiazd. Zgasł dawno.
Było tu dość dużo zdobyczy. Drżąca Ścieżka złapał już nornicę, a on szedł za dziwacznym zapachem. Bagnistym, a zarazem jak zwierzyny. Stąpał po podłożu delikatnie, jakby nie chciał, by kropelka rosy spadła na ziemię. Liście chrzęściły cichutko, zapełniając tą ciszę. Nawet ptaki nie śpiewały. Aż tak nie podobało im się to otoczenie? Niby wyglądało niezbyt normalnie, jeżeli mógłby tak powiedzieć, w końcu mieszkał na wrzosowisku a nie… Tak podmokłym terenie. Przynajmniej coś tu było. Trzeba w końcu szukać samych plusów, co nie? Gdyby każdy myślał pozytywnie, świat byłby lepszy. Bez tych zrzęd i marud. Milej trochę. Niestety, nigdy tak nie będzie. Musiał zadowolić się tym co miał, czyli spokojnym życiem. Nie takim jak niektórzy, pełnym dram oraz zwrotów akcji.
Usłyszał ciche kumkanie. Momentalnie odwrócił głowę, chcąc dowiedzieć się, co jest źródłem dźwięku. Wlepił ślepia między liście małego krzewu. To był też jeden z minusów tego miejsca, wszędzie były jakieś rośliny. Cóż, na wrzosowiskach nie było tego w bród jak tu. Mała żabka tymczasem skoczyła trochę dalej. Zmrużył oczy, przyczajając się do skoku. Przemieścił się jeszcze do przodu. Wraz z jego atakiem na zwierzę, zaszeleściły wszystkie liście wokoło. Prychnął na te głośne dźwięki i odprowadził wzrokiem uciekające zwierzątko. Narobił zbyt wiele hałasu, tak ją stracił. Tą pulchniutką żabkę. Na następne odgłosy, obrócił się. Drżąca Ścieżka wracał z tą swoją nornicą. Najwyraźniej widział całą sytuację, bo uśmiechnął się tylko kwaśno.
- No… Cóż, uciekła. I tak jestem ciekawy czy ktoś by to zjadł- miauknął próbując się pocieszyć.
- N-następnym razem na pewno będzie lepiej- odezwał się Drżący. Pokiwał głową zgadzając się z jego stwierdzeniem.
- Te głupie gałęzie. A jak myślisz, co jest tam dalej?- wskazał łapą dalszą część bagna. Tam dalej był las, ale za nim?- W końcu, gdzieś to się w końcu kończy…
- No… Cóż, uciekła. I tak jestem ciekawy czy ktoś by to zjadł- miauknął próbując się pocieszyć.
- N-następnym razem na pewno będzie lepiej- odezwał się Drżący. Pokiwał głową zgadzając się z jego stwierdzeniem.
- Te głupie gałęzie. A jak myślisz, co jest tam dalej?- wskazał łapą dalszą część bagna. Tam dalej był las, ale za nim?- W końcu, gdzieś to się w końcu kończy…
<Drżąca Ścieżko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz